[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc w chwili śmierci Crale'a miał pod czterdziestkę.Musiał być wtedy poważniejszy, mniej pochłaniało go zaspokajanie doraźnych zachcianek.Może więcej wymagał od życia, a otrzymywał mniej.- Rozumie pan moje położenie, prawda? - rzucił Poirot.- Nie, przyznaję, że absolutnie nie rozumiem! - Makler wyprostował się w fotelu, spojrzenie jego stało się znów bystre i przebiegłe.- Dlaczego właśnie pan? Przecież pan nie jest literatem?- Ściśle biorąc - nie.Jestem detektywem.Poirot nigdy w życiu jeszcze nie wypowiedział chyba tych słów z większą skromnością.- Oczywiście, oczywiście, wszyscy o tym wiemy.Słynny Herkules Poirot.W głosie Blake'a brzmiała jednak leciutka drwina.Filip Blake był Anglikiem do szpiku kości, nie mógł brać na serio jakiegoś tam cudzoziemca.Do swoich kompanów powiedziałby o nim: “Nieszkodliwy kabotyn.Cóż, kobiety dają się pewnie nabierać na jego pretensjonalne miny”.I chociaż Poirotowi chodziło właśnie o to, aby Blake przybrał w stosunku do niego tę ironiczno-protekcyjną postawę, poczuł teraz, że go to jednak irytuje.Ten człowiek, ten syty biznesmen, nic sobie nie robił z Poirota! To skandal!- Pochlebia mi to ogromnie - powiedział nieszczerze - że tak mnie pan dobrze zna.Proszę mi wierzyć, że sukcesy, które udało mi się odnosić w życiu, polegały przede wszystkim na znajomości odwiecznych psychologicznych pobudek ludzkiego postępowania.I od tej strony zabójstwa interesują dzisiaj świat.Dawniej zbrodnię otaczała raczej atmosfera romantyzmu.Słynne morderstwa ujmowano pod jednym tylko kątem, a mianowicie związanej z nimi historii miłosnej.Dzisiaj jest zupełnie inaczej.Ludzie z zainteresowaniem czytają, że doktor Crippen dlatego zamordował żonę, że była dużą, tęgą kobietą, gdy tymczasem on był mały i niepozorny, co wytworzyło w nim kompleks niższości.Czytają o jakiejś innej słynnej zbrodniarce, że zabiła, bo ojciec ostro się do niej odezwał, kiedy miała trzy lata.Jak powiadam, dzisiaj interesują nas pobudki zbrodni.Filip Blake odpowiedział z lekkim ziewnięciem:- Moim zdaniem pobudki zbrodni w większości wypadków są oczywiste.Zwykle chodzi o pieniądze.- Ależ, drogi panie, pobudki nigdy nie powinny być oczywiste.W tym sedno! - wykrzyknął Poirot.- I tu właśnie zaczyna się pańska rola?- I tu właśnie, jak pan powiada, zaczyna się moja rola! Zaproponowano mi, żebym opisał na nowo pewne dawne sprawy kryminalne pod kątem psychologii.A psychologia zbrodniarzy to moja specjalność.Przyjąłem więc propozycję.Filip Blake roześmiał się.- Przypuszczam, że to rzecz bardzo lukratywna? - spytał.- Tuszę, że tak.oczywiście.- Gratuluję! A teraz może zechce mi pan powiedzieć, co to ma wspólnego ze mną?- Ależ oczywiście.Chodzi o sprawę Karoliny Crale.Filip Blake nie zdradził zdziwienia.Zamyślił się tylko.- Tak, naturalnie, sprawa Karoliny Crale.- powiedział wreszcie.- Mam nadzieję, że rozmowa na ten temat nie sprawia panu przykrości? - zapytał szybko Poirot.- Ach, jeżeli o to chodzi.- Filip Blake wzruszył ramionami.- Nie warto złościć się o coś, jeżeli się nie może temu przeszkodzić.Sprawa Karoliny Crale jest publiczną własnością.Każdemu wolno o niej pisać.Mój sprzeciw na nic się nie zda.Mimo to jednak muszę się panu przyznać, że myśl ta jest dla mnie bardzo przykra.Amyas Crale był jednym z moich najlepszych przyjaciół.Bardzo mi nieprzyjemnie, że całą tę obrzydliwą sprawę będzie się znów rozgrzebywać.Ale trudno, to się zdarza, trudno!- Jest pan filozofem.- Nie, nic podobnego.Po prostu jestem zbyt doświadczony, żebym miał bić głową o mur.Przypuszczam, że pan zrobi to dyskretniej od wielu innych.- W każdym razie będę się starał opisać to wszystko subtelnie i z dużym umiarem - rzekł Poirot.Filip Blake roześmiał się głośno, ale śmiech ten nie był wcale wesoły.- Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, kiedy mówi pan takie rzeczy.- Zapewniam pana, że sprawa ta mnie naprawdę interesuje.Nie jest to dla mnie zagadnienie czysto materialne.Pragnę rzeczywiście zrekonstruować przeszłość, odczuć i zobaczyć tamte wydarzenia, zajrzeć poza oczywiste fakty, za kulisy i wyobrazić sobie myśli i uczucia osób działających.- Wątpię, czy znajdzie pan jakieś ukryte tajemnice - odpowiedział Blake.- Wszystko było najzupełniej jasne i oczywiste.Żywiołowa, kobieca zazdrość - oto wszystko!- Ciekaw byłbym niezmiernie, panie Blake, pańskich ówczesnych reakcji na tę sprawę.Twarz Blake'a pociemniała.- Reakcje! Reakcje! - zawołał z nagłym uniesieniem.- Niech pan nie używa takich pedantycznych zwrotów! Myśli pan, że po prostu stałem i reagowałem! Pan widocznie nie rozumie, że mojego przyjaciela, powtarzam panu, mojego przyjaciela zamordowano, otruto! I gdybym działał szybciej, mógłbym go uratować!- W jaki sposób, proszę pana?- Zaraz panu powiem.Przypuszczam, że zna pan zasadnicze fakty, że czytał pan o nich.Poirot skinął potakująco.- Doskonale.A więc pewnego ranka zatelefonował do mnie mój brat Meredith.Był okropnie wzburzony.Zauważył brak jednego ze swoich piekielnych wywarów, a w dodatku ten wywar to była śmiertelna trucizna.Co zrobiłem? Powiedziałem, żeby do mnie przyszedł, to porozmawiamy i zdecydujemy razem, co należy zrobić.“Zdecydujemy, co zrobić!” Nie mogę teraz wprost zrozumieć, jak mogłem być takim osłem! Powinienem byt się od razu zorientować, że nie ma chwili do stracenia.Powinienem był natychmiast pójść do Amyasa i ostrzec go.Powinienem był powiedzieć mu tak: “Karolina buchnęła jeden z trujących ekstraktów Mereditha - ty i Elza musicie się mieć na baczności”.- Blake wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.- Człowieku! Sądzi pan, że w myślach nie wracałem do tego bez końca? Bo przecież wiedziałem.Mogłem go uratować, a tymczasem zwlekałem, czekając na Mereditha! Dlaczego nie miałem dość rozsądku, żeby rozumieć, że Karolina nie będzie miała żadnych skrupułów i nie będzie się wahać.Wzięła tę truciznę po to, żeby jej użyć, i to przy pierwszej sposobności.Nie będzie czekać, aż Meredith spostrzeże kradzież.Doskonale wiedziałem, wiedziałem z całą pewnością, że Amyasowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.I nie zrobiłem nic, żeby go ratować!- Mam wrażenie, że pan sobie niesłusznie robi wyrzuty, proszę pana.Nie miał pan przecież tak wiele czasu.Blake przerwał mu:- Czasu? Miałem mnóstwo czasu!.I miałem mnóstwo możliwości.Mogłem ostrzec Amyasa, jak już wspomniałem, ale istniało pewne ryzyko, że mi nie uwierzy.Nie należał do ludzi, którzy wierzą, że grozi im niebezpieczeństwo.Wyśmiałby mnie tylko.I w gruncie rzeczy Amyas nie zdawał sobie sprawy, jaka diablica była z Karoliny! Ale mogłem przecież pójść do niej.Mogłem powiedzieć: “Wiem, co knujesz.Znam twoje plany.Ale jeżeli Amyas albo Elza umrą otruci cykutą, to ciebie powieszą!” To by ją powstrzymało.Wreszcie mogłem się zwrócić do policji! Och! Ile rzeczy można było zrobić - a zamiast tego dałem się zasugerować powolnymi, ostrożnymi metodami Mereditha.“musimy się upewnić.musimy to omówić, stwierdzić z całą pewnością, kto to mógł zrobić” - i tym podobne brednie! Niech go licho! Stary dureń.Nigdy w życiu nie powziął szybkiej decyzji.Szczęśliwie się dla niego złożyło, że jako najstarszy syn odziedziczył majątek i mógł mieszkać na wsi.Gdyby spróbował kiedykolwiek dorobić się pieniędzy, straciłby wszystko co do grosza!- A pan osobiście nie miał najmniejszej wątpliwości, kto skradł truciznę? - spytał Poirot.- Oczywiście, że nie! Wiedziałem od razu, że to Karolina [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Więc w chwili śmierci Crale'a miał pod czterdziestkę.Musiał być wtedy poważniejszy, mniej pochłaniało go zaspokajanie doraźnych zachcianek.Może więcej wymagał od życia, a otrzymywał mniej.- Rozumie pan moje położenie, prawda? - rzucił Poirot.- Nie, przyznaję, że absolutnie nie rozumiem! - Makler wyprostował się w fotelu, spojrzenie jego stało się znów bystre i przebiegłe.- Dlaczego właśnie pan? Przecież pan nie jest literatem?- Ściśle biorąc - nie.Jestem detektywem.Poirot nigdy w życiu jeszcze nie wypowiedział chyba tych słów z większą skromnością.- Oczywiście, oczywiście, wszyscy o tym wiemy.Słynny Herkules Poirot.W głosie Blake'a brzmiała jednak leciutka drwina.Filip Blake był Anglikiem do szpiku kości, nie mógł brać na serio jakiegoś tam cudzoziemca.Do swoich kompanów powiedziałby o nim: “Nieszkodliwy kabotyn.Cóż, kobiety dają się pewnie nabierać na jego pretensjonalne miny”.I chociaż Poirotowi chodziło właśnie o to, aby Blake przybrał w stosunku do niego tę ironiczno-protekcyjną postawę, poczuł teraz, że go to jednak irytuje.Ten człowiek, ten syty biznesmen, nic sobie nie robił z Poirota! To skandal!- Pochlebia mi to ogromnie - powiedział nieszczerze - że tak mnie pan dobrze zna.Proszę mi wierzyć, że sukcesy, które udało mi się odnosić w życiu, polegały przede wszystkim na znajomości odwiecznych psychologicznych pobudek ludzkiego postępowania.I od tej strony zabójstwa interesują dzisiaj świat.Dawniej zbrodnię otaczała raczej atmosfera romantyzmu.Słynne morderstwa ujmowano pod jednym tylko kątem, a mianowicie związanej z nimi historii miłosnej.Dzisiaj jest zupełnie inaczej.Ludzie z zainteresowaniem czytają, że doktor Crippen dlatego zamordował żonę, że była dużą, tęgą kobietą, gdy tymczasem on był mały i niepozorny, co wytworzyło w nim kompleks niższości.Czytają o jakiejś innej słynnej zbrodniarce, że zabiła, bo ojciec ostro się do niej odezwał, kiedy miała trzy lata.Jak powiadam, dzisiaj interesują nas pobudki zbrodni.Filip Blake odpowiedział z lekkim ziewnięciem:- Moim zdaniem pobudki zbrodni w większości wypadków są oczywiste.Zwykle chodzi o pieniądze.- Ależ, drogi panie, pobudki nigdy nie powinny być oczywiste.W tym sedno! - wykrzyknął Poirot.- I tu właśnie zaczyna się pańska rola?- I tu właśnie, jak pan powiada, zaczyna się moja rola! Zaproponowano mi, żebym opisał na nowo pewne dawne sprawy kryminalne pod kątem psychologii.A psychologia zbrodniarzy to moja specjalność.Przyjąłem więc propozycję.Filip Blake roześmiał się.- Przypuszczam, że to rzecz bardzo lukratywna? - spytał.- Tuszę, że tak.oczywiście.- Gratuluję! A teraz może zechce mi pan powiedzieć, co to ma wspólnego ze mną?- Ależ oczywiście.Chodzi o sprawę Karoliny Crale.Filip Blake nie zdradził zdziwienia.Zamyślił się tylko.- Tak, naturalnie, sprawa Karoliny Crale.- powiedział wreszcie.- Mam nadzieję, że rozmowa na ten temat nie sprawia panu przykrości? - zapytał szybko Poirot.- Ach, jeżeli o to chodzi.- Filip Blake wzruszył ramionami.- Nie warto złościć się o coś, jeżeli się nie może temu przeszkodzić.Sprawa Karoliny Crale jest publiczną własnością.Każdemu wolno o niej pisać.Mój sprzeciw na nic się nie zda.Mimo to jednak muszę się panu przyznać, że myśl ta jest dla mnie bardzo przykra.Amyas Crale był jednym z moich najlepszych przyjaciół.Bardzo mi nieprzyjemnie, że całą tę obrzydliwą sprawę będzie się znów rozgrzebywać.Ale trudno, to się zdarza, trudno!- Jest pan filozofem.- Nie, nic podobnego.Po prostu jestem zbyt doświadczony, żebym miał bić głową o mur.Przypuszczam, że pan zrobi to dyskretniej od wielu innych.- W każdym razie będę się starał opisać to wszystko subtelnie i z dużym umiarem - rzekł Poirot.Filip Blake roześmiał się głośno, ale śmiech ten nie był wcale wesoły.- Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, kiedy mówi pan takie rzeczy.- Zapewniam pana, że sprawa ta mnie naprawdę interesuje.Nie jest to dla mnie zagadnienie czysto materialne.Pragnę rzeczywiście zrekonstruować przeszłość, odczuć i zobaczyć tamte wydarzenia, zajrzeć poza oczywiste fakty, za kulisy i wyobrazić sobie myśli i uczucia osób działających.- Wątpię, czy znajdzie pan jakieś ukryte tajemnice - odpowiedział Blake.- Wszystko było najzupełniej jasne i oczywiste.Żywiołowa, kobieca zazdrość - oto wszystko!- Ciekaw byłbym niezmiernie, panie Blake, pańskich ówczesnych reakcji na tę sprawę.Twarz Blake'a pociemniała.- Reakcje! Reakcje! - zawołał z nagłym uniesieniem.- Niech pan nie używa takich pedantycznych zwrotów! Myśli pan, że po prostu stałem i reagowałem! Pan widocznie nie rozumie, że mojego przyjaciela, powtarzam panu, mojego przyjaciela zamordowano, otruto! I gdybym działał szybciej, mógłbym go uratować!- W jaki sposób, proszę pana?- Zaraz panu powiem.Przypuszczam, że zna pan zasadnicze fakty, że czytał pan o nich.Poirot skinął potakująco.- Doskonale.A więc pewnego ranka zatelefonował do mnie mój brat Meredith.Był okropnie wzburzony.Zauważył brak jednego ze swoich piekielnych wywarów, a w dodatku ten wywar to była śmiertelna trucizna.Co zrobiłem? Powiedziałem, żeby do mnie przyszedł, to porozmawiamy i zdecydujemy razem, co należy zrobić.“Zdecydujemy, co zrobić!” Nie mogę teraz wprost zrozumieć, jak mogłem być takim osłem! Powinienem byt się od razu zorientować, że nie ma chwili do stracenia.Powinienem był natychmiast pójść do Amyasa i ostrzec go.Powinienem był powiedzieć mu tak: “Karolina buchnęła jeden z trujących ekstraktów Mereditha - ty i Elza musicie się mieć na baczności”.- Blake wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.- Człowieku! Sądzi pan, że w myślach nie wracałem do tego bez końca? Bo przecież wiedziałem.Mogłem go uratować, a tymczasem zwlekałem, czekając na Mereditha! Dlaczego nie miałem dość rozsądku, żeby rozumieć, że Karolina nie będzie miała żadnych skrupułów i nie będzie się wahać.Wzięła tę truciznę po to, żeby jej użyć, i to przy pierwszej sposobności.Nie będzie czekać, aż Meredith spostrzeże kradzież.Doskonale wiedziałem, wiedziałem z całą pewnością, że Amyasowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.I nie zrobiłem nic, żeby go ratować!- Mam wrażenie, że pan sobie niesłusznie robi wyrzuty, proszę pana.Nie miał pan przecież tak wiele czasu.Blake przerwał mu:- Czasu? Miałem mnóstwo czasu!.I miałem mnóstwo możliwości.Mogłem ostrzec Amyasa, jak już wspomniałem, ale istniało pewne ryzyko, że mi nie uwierzy.Nie należał do ludzi, którzy wierzą, że grozi im niebezpieczeństwo.Wyśmiałby mnie tylko.I w gruncie rzeczy Amyas nie zdawał sobie sprawy, jaka diablica była z Karoliny! Ale mogłem przecież pójść do niej.Mogłem powiedzieć: “Wiem, co knujesz.Znam twoje plany.Ale jeżeli Amyas albo Elza umrą otruci cykutą, to ciebie powieszą!” To by ją powstrzymało.Wreszcie mogłem się zwrócić do policji! Och! Ile rzeczy można było zrobić - a zamiast tego dałem się zasugerować powolnymi, ostrożnymi metodami Mereditha.“musimy się upewnić.musimy to omówić, stwierdzić z całą pewnością, kto to mógł zrobić” - i tym podobne brednie! Niech go licho! Stary dureń.Nigdy w życiu nie powziął szybkiej decyzji.Szczęśliwie się dla niego złożyło, że jako najstarszy syn odziedziczył majątek i mógł mieszkać na wsi.Gdyby spróbował kiedykolwiek dorobić się pieniędzy, straciłby wszystko co do grosza!- A pan osobiście nie miał najmniejszej wątpliwości, kto skradł truciznę? - spytał Poirot.- Oczywiście, że nie! Wiedziałem od razu, że to Karolina [ Pobierz całość w formacie PDF ]