[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gotowa byÅ‚a na to przysiÄ…c. MyÅ›lÄ™, że nie można jej zbytnio wierzyć zaprotestowaÅ‚a Joyce. One zawszeÅ›piÄ… podczas nocnego dyżuru. MogÅ‚o być i tak rzekÅ‚ pan Petherick ugodowo. Wydaje mi siÄ™ jednak, że przyjmujemy fakty bez ich rozważenia.Zanim przyj-miemy sÅ‚owa pielÄ™gniarki za prawdziwe, powinniÅ›my najpierw upewnić siÄ™ co do jejuczciwoÅ›ci.Zeznaniem swym zapewniÅ‚a Kelvinowi alibi, i to tak prÄ™dko, że musi to bu-dzić wÄ…tpliwoÅ›ci. MieliÅ›my również zeznania tej chorej artystki zastrzegÅ‚ siÄ™ Raymond. OÅ›wiadczyÅ‚a, że ból nie pozwoliÅ‚ jej zasnąć tej nocy i w takim wypadku musiaÅ‚abysÅ‚yszeć warkot motoru, zwÅ‚aszcza że noc byÅ‚a bardzo cicha po wieczornej burzy. Hm. mruknÄ…Å‚ pastor. To zmienia postać rzeczy.A czy Kelvin oprócz tegomiaÅ‚ jakieÅ› alibi? ZeznaÅ‚, że byÅ‚ w domu i leżaÅ‚ w łóżku od dziesiÄ…tej, ale nikt nie mógÅ‚ tego po-twierdzić. WedÅ‚ug mnie zarówno pielÄ™gniarka, jak i jej pacjentka spaÅ‚y obstawaÅ‚a przyswoim Joyce. Chorym zwykle siÄ™ zdaje, że nie zmrużyli oka przez caÅ‚Ä… noc.Raymond West wyczekujÄ…co spojrzaÅ‚ na pastora Pendera. Wiecie paÅ„stwo, współczujÄ™ temu Kelvinowi rzekÅ‚ duchowny. Wydaje misiÄ™, że przysÅ‚owie na pochyÅ‚e drzewo wszystkie kozy skaczÄ… znalazÅ‚oby potwierdzeniew jego wypadku.Gdyby nie ta opona o wzorze rzadko spotykanym jak na zbieg oko-licznoÅ›ci, obciąża go głównie jego niechlubna przeszÅ‚ość. A co pan powie, sir Henry?Komisarz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. Tak siÄ™ skÅ‚ada, że wiem cokolwiek o tej sprawie powiedziaÅ‚. Nie bÄ™dÄ™ wiÄ™czabieraÅ‚ gÅ‚osu. Kolej na ciebie, ciociu Jane.Czy masz coÅ› do powiedzenia? ChwileczkÄ™, kochanie rzekÅ‚a panna Marple. Zdaje mi siÄ™, że zle policzyÅ‚amoczka.Dwa lewe, trzy proste, jedno spuÅ›cić, dwa lewe.Tak, teraz w porzÄ…dku.Co mó-wiÅ‚eÅ›, kochanie?29 Co sÄ…dzisz o tym wszystkim? BojÄ™ siÄ™, że nie spodoba ci siÄ™ moja opinia.ZauważyÅ‚am już, że mÅ‚odzi ludzie nielubiÄ… sÅ‚uchać tego, co mam im do powiedzenia.Lepiej bÄ™dzie, jak nic nie powiem. Ależ, ciociu Jane.Mówi Å›miaÅ‚o! Cóż, kochany Raymondzie rzekÅ‚a panna Marple skÅ‚adajÄ…c robotÄ™ na drutachi patrzÄ…c siostrzeÅ„cowi prosto w oczy. NaprawdÄ™ sÄ…dzÄ™, że powinieneÅ› bardziej uwa-żać przy wyborze przyjaciół.JesteÅ› bardzo Å‚atwowierny i tak Å‚atwo dajesz siÄ™ zwieść po-zorom.Przypuszczam, że to dlatego, iż jesteÅ› pisarzem i masz bujnÄ… wyobrazniÄ™.CaÅ‚a tahistoryjka z hiszpaÅ„skim galeonem! GdybyÅ› byÅ‚ trochÄ™ starszy i miaÅ‚ wiÄ™cej doÅ›wiad-czenia życiowego, natychmiast obudziÅ‚oby to w tobie czujność.I jeszcze na domiarzÅ‚ego tak ufać czÅ‚owiekowi, którego znaÅ‚eÅ› zaledwie od kilku tygodni!Sir Henry wybuchnÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›nym Å›miechem i klepnÄ…Å‚ siÄ™ po kolanach z caÅ‚ych siÅ‚. No, ależ ci siÄ™ dostaÅ‚o, Raymondzie! Pani jest niezrównana, panno Marple! Twójprzyjaciel Newman nazywa siÄ™ w rzeczywistoÅ›ci zupeÅ‚nie inaczej.Ma zresztÄ… kilka róż-nych nazwisk.Obecnie przebywa nie w Kornwalii, ale w Devonshire dokÅ‚adniejw Dartmoor i siedzi w wiÄ™zieniu.Nie schwytaliÅ›my go na kradzieży zÅ‚ota ze statku,za to wpadÅ‚ przy wÅ‚amaniu do skarbca jednego z londyÅ„skich banków.PogrzebaliÅ›mytrochÄ™ w jego przeszÅ‚oÅ›ci i w rezultacie wpadliÅ›my na Å›lad zÅ‚ota skradzionego z wraku Otranta.Spora jego ilość zostaÅ‚a zakopana w ogrodzie przy jego domu.ByÅ‚o to dośćsprytne.Jak wiecie, wybrzeże Kornwalii obfituje w podania o zatopionych galeonachpeÅ‚nych zÅ‚ota.WykorzystaÅ‚ to Newman puszczajÄ…c w obieg pogÅ‚oskÄ™, jakoby on sampodjÄ…Å‚ siÄ™ próby wydobycia skarbu z zatopionego przed wiekami Juana Fernandeza.MiaÅ‚o to bowiem tÅ‚umaczyć wynajÄ™cie przez niego nurka, a pózniej i posiadanie zÅ‚ota.Potrzebny byÅ‚ mu jednak kozioÅ‚ ofiarny i znalazÅ‚ go w osobie Kelvina, który wprost ide-alnie nadawaÅ‚ siÄ™ do tego celu.Newman odegraÅ‚ swÄ… komedyjkÄ™ po mistrzowsku, a naszprzyjaciel Raymond, jako sÅ‚awny pisarz i wiarygodny Å›wiadek, zapewniÅ‚ mu niepodwa-żalne alibi. A Å›lady opon? spytaÅ‚a ciÄ…gle niezbyt przekonana Joyce. Och, od razu siÄ™ tego domyÅ›liÅ‚am, choć zupeÅ‚nie siÄ™ na tym nie znam wtrÄ…-ciÅ‚a panna Marple. CzÄ™sto jednak widziaÅ‚am, jak ludzie zmieniajÄ… koÅ‚a przy swo-ich samochodach.Wspólnicy Newmana też mogli zdjąć koÅ‚o od ciężarówki Kelvinai wynieść je bocznymi drzwiami garażu, a potem zaÅ‚ożyć je do ciężarówki Newmana.NastÄ™pnie wyjechali na plażę jednÄ… bramÄ…, zaÅ‚adowali zÅ‚oto na ciężarówkÄ™ i powróciliinnÄ… bramÄ…, po czym z powrotem zaÅ‚ożyli koÅ‚o do samochodu Kelvina.TymczasemktóryÅ› z nich zwiÄ…zaÅ‚ Newmana w rowie, a ten nie przypuszczaÅ‚, że tak dÅ‚ugo bÄ™dzieleżaÅ‚ w tej niewygodnej pozycji.Wydaje mi siÄ™, że tÄ™ część zadania wykonaÅ‚ czÅ‚owieknazywany ogrodnikiem. Dlaczego, ciociu, twierdzisz, że on tylko podawaÅ‚ siÄ™ za ogrodnika? zdumiaÅ‚siÄ™ Raymond.30 Cóż, nie mógÅ‚ przecież być prawdziwym ogrodnikiem, prawda? wyjaÅ›niaÅ‚apanna Marple. Ogrodnicy nie pracujÄ… w pierwszy dzieÅ„ Zielonych ZwiÄ…tek.Wszyscyo tym wiedzÄ….UÅ›miechnęła siÄ™ i zÅ‚ożyÅ‚a robótkÄ™. Ten wÅ‚aÅ›nie drobiazg naprowadziÅ‚ mnie na wÅ‚aÅ›ciwy trop powiedziaÅ‚a, poczym spojrzaÅ‚a Raymondowi w oczy w przekorÄ…. Gdy zaÅ‚ożysz rodzinÄ™, kochanie,i bÄ™dziesz miaÅ‚ wÅ‚asny ogród, i ty dowiesz siÄ™ o takich drobiazgach.IVKrew na ulicy To może dziwne, ale opowiadam swojÄ… historiÄ™ z pewnÄ… niechÄ™ciÄ… zaczęłaJoyce Lemprière. ZdarzyÅ‚o siÄ™ to dokÅ‚adnie pięć lat temu, ale do tej pory przeÅ›la-duje mnie wspomnienie tamtych wydarzeÅ„.Na pozór wszystko przebiegaÅ‚o normalniei nic nie zapowiadaÅ‚o rychÅ‚ej tragedii [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Gotowa byÅ‚a na to przysiÄ…c. MyÅ›lÄ™, że nie można jej zbytnio wierzyć zaprotestowaÅ‚a Joyce. One zawszeÅ›piÄ… podczas nocnego dyżuru. MogÅ‚o być i tak rzekÅ‚ pan Petherick ugodowo. Wydaje mi siÄ™ jednak, że przyjmujemy fakty bez ich rozważenia.Zanim przyj-miemy sÅ‚owa pielÄ™gniarki za prawdziwe, powinniÅ›my najpierw upewnić siÄ™ co do jejuczciwoÅ›ci.Zeznaniem swym zapewniÅ‚a Kelvinowi alibi, i to tak prÄ™dko, że musi to bu-dzić wÄ…tpliwoÅ›ci. MieliÅ›my również zeznania tej chorej artystki zastrzegÅ‚ siÄ™ Raymond. OÅ›wiadczyÅ‚a, że ból nie pozwoliÅ‚ jej zasnąć tej nocy i w takim wypadku musiaÅ‚abysÅ‚yszeć warkot motoru, zwÅ‚aszcza że noc byÅ‚a bardzo cicha po wieczornej burzy. Hm. mruknÄ…Å‚ pastor. To zmienia postać rzeczy.A czy Kelvin oprócz tegomiaÅ‚ jakieÅ› alibi? ZeznaÅ‚, że byÅ‚ w domu i leżaÅ‚ w łóżku od dziesiÄ…tej, ale nikt nie mógÅ‚ tego po-twierdzić. WedÅ‚ug mnie zarówno pielÄ™gniarka, jak i jej pacjentka spaÅ‚y obstawaÅ‚a przyswoim Joyce. Chorym zwykle siÄ™ zdaje, że nie zmrużyli oka przez caÅ‚Ä… noc.Raymond West wyczekujÄ…co spojrzaÅ‚ na pastora Pendera. Wiecie paÅ„stwo, współczujÄ™ temu Kelvinowi rzekÅ‚ duchowny. Wydaje misiÄ™, że przysÅ‚owie na pochyÅ‚e drzewo wszystkie kozy skaczÄ… znalazÅ‚oby potwierdzeniew jego wypadku.Gdyby nie ta opona o wzorze rzadko spotykanym jak na zbieg oko-licznoÅ›ci, obciąża go głównie jego niechlubna przeszÅ‚ość. A co pan powie, sir Henry?Komisarz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. Tak siÄ™ skÅ‚ada, że wiem cokolwiek o tej sprawie powiedziaÅ‚. Nie bÄ™dÄ™ wiÄ™czabieraÅ‚ gÅ‚osu. Kolej na ciebie, ciociu Jane.Czy masz coÅ› do powiedzenia? ChwileczkÄ™, kochanie rzekÅ‚a panna Marple. Zdaje mi siÄ™, że zle policzyÅ‚amoczka.Dwa lewe, trzy proste, jedno spuÅ›cić, dwa lewe.Tak, teraz w porzÄ…dku.Co mó-wiÅ‚eÅ›, kochanie?29 Co sÄ…dzisz o tym wszystkim? BojÄ™ siÄ™, że nie spodoba ci siÄ™ moja opinia.ZauważyÅ‚am już, że mÅ‚odzi ludzie nielubiÄ… sÅ‚uchać tego, co mam im do powiedzenia.Lepiej bÄ™dzie, jak nic nie powiem. Ależ, ciociu Jane.Mówi Å›miaÅ‚o! Cóż, kochany Raymondzie rzekÅ‚a panna Marple skÅ‚adajÄ…c robotÄ™ na drutachi patrzÄ…c siostrzeÅ„cowi prosto w oczy. NaprawdÄ™ sÄ…dzÄ™, że powinieneÅ› bardziej uwa-żać przy wyborze przyjaciół.JesteÅ› bardzo Å‚atwowierny i tak Å‚atwo dajesz siÄ™ zwieść po-zorom.Przypuszczam, że to dlatego, iż jesteÅ› pisarzem i masz bujnÄ… wyobrazniÄ™.CaÅ‚a tahistoryjka z hiszpaÅ„skim galeonem! GdybyÅ› byÅ‚ trochÄ™ starszy i miaÅ‚ wiÄ™cej doÅ›wiad-czenia życiowego, natychmiast obudziÅ‚oby to w tobie czujność.I jeszcze na domiarzÅ‚ego tak ufać czÅ‚owiekowi, którego znaÅ‚eÅ› zaledwie od kilku tygodni!Sir Henry wybuchnÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›nym Å›miechem i klepnÄ…Å‚ siÄ™ po kolanach z caÅ‚ych siÅ‚. No, ależ ci siÄ™ dostaÅ‚o, Raymondzie! Pani jest niezrównana, panno Marple! Twójprzyjaciel Newman nazywa siÄ™ w rzeczywistoÅ›ci zupeÅ‚nie inaczej.Ma zresztÄ… kilka róż-nych nazwisk.Obecnie przebywa nie w Kornwalii, ale w Devonshire dokÅ‚adniejw Dartmoor i siedzi w wiÄ™zieniu.Nie schwytaliÅ›my go na kradzieży zÅ‚ota ze statku,za to wpadÅ‚ przy wÅ‚amaniu do skarbca jednego z londyÅ„skich banków.PogrzebaliÅ›mytrochÄ™ w jego przeszÅ‚oÅ›ci i w rezultacie wpadliÅ›my na Å›lad zÅ‚ota skradzionego z wraku Otranta.Spora jego ilość zostaÅ‚a zakopana w ogrodzie przy jego domu.ByÅ‚o to dośćsprytne.Jak wiecie, wybrzeże Kornwalii obfituje w podania o zatopionych galeonachpeÅ‚nych zÅ‚ota.WykorzystaÅ‚ to Newman puszczajÄ…c w obieg pogÅ‚oskÄ™, jakoby on sampodjÄ…Å‚ siÄ™ próby wydobycia skarbu z zatopionego przed wiekami Juana Fernandeza.MiaÅ‚o to bowiem tÅ‚umaczyć wynajÄ™cie przez niego nurka, a pózniej i posiadanie zÅ‚ota.Potrzebny byÅ‚ mu jednak kozioÅ‚ ofiarny i znalazÅ‚ go w osobie Kelvina, który wprost ide-alnie nadawaÅ‚ siÄ™ do tego celu.Newman odegraÅ‚ swÄ… komedyjkÄ™ po mistrzowsku, a naszprzyjaciel Raymond, jako sÅ‚awny pisarz i wiarygodny Å›wiadek, zapewniÅ‚ mu niepodwa-żalne alibi. A Å›lady opon? spytaÅ‚a ciÄ…gle niezbyt przekonana Joyce. Och, od razu siÄ™ tego domyÅ›liÅ‚am, choć zupeÅ‚nie siÄ™ na tym nie znam wtrÄ…-ciÅ‚a panna Marple. CzÄ™sto jednak widziaÅ‚am, jak ludzie zmieniajÄ… koÅ‚a przy swo-ich samochodach.Wspólnicy Newmana też mogli zdjąć koÅ‚o od ciężarówki Kelvinai wynieść je bocznymi drzwiami garażu, a potem zaÅ‚ożyć je do ciężarówki Newmana.NastÄ™pnie wyjechali na plażę jednÄ… bramÄ…, zaÅ‚adowali zÅ‚oto na ciężarówkÄ™ i powróciliinnÄ… bramÄ…, po czym z powrotem zaÅ‚ożyli koÅ‚o do samochodu Kelvina.TymczasemktóryÅ› z nich zwiÄ…zaÅ‚ Newmana w rowie, a ten nie przypuszczaÅ‚, że tak dÅ‚ugo bÄ™dzieleżaÅ‚ w tej niewygodnej pozycji.Wydaje mi siÄ™, że tÄ™ część zadania wykonaÅ‚ czÅ‚owieknazywany ogrodnikiem. Dlaczego, ciociu, twierdzisz, że on tylko podawaÅ‚ siÄ™ za ogrodnika? zdumiaÅ‚siÄ™ Raymond.30 Cóż, nie mógÅ‚ przecież być prawdziwym ogrodnikiem, prawda? wyjaÅ›niaÅ‚apanna Marple. Ogrodnicy nie pracujÄ… w pierwszy dzieÅ„ Zielonych ZwiÄ…tek.Wszyscyo tym wiedzÄ….UÅ›miechnęła siÄ™ i zÅ‚ożyÅ‚a robótkÄ™. Ten wÅ‚aÅ›nie drobiazg naprowadziÅ‚ mnie na wÅ‚aÅ›ciwy trop powiedziaÅ‚a, poczym spojrzaÅ‚a Raymondowi w oczy w przekorÄ…. Gdy zaÅ‚ożysz rodzinÄ™, kochanie,i bÄ™dziesz miaÅ‚ wÅ‚asny ogród, i ty dowiesz siÄ™ o takich drobiazgach.IVKrew na ulicy To może dziwne, ale opowiadam swojÄ… historiÄ™ z pewnÄ… niechÄ™ciÄ… zaczęłaJoyce Lemprière. ZdarzyÅ‚o siÄ™ to dokÅ‚adnie pięć lat temu, ale do tej pory przeÅ›la-duje mnie wspomnienie tamtych wydarzeÅ„.Na pozór wszystko przebiegaÅ‚o normalniei nic nie zapowiadaÅ‚o rychÅ‚ej tragedii [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]