[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prostaalternatywa.Twarz Kima zaczerwieniła się.Poczuł popłoch, jak człowiek osaczony, a zarazem zakłopota-nie, gdyż nie wiedział, co ma robić.Rozpaczliwie pragnął, aby to James wykonał tę operację,a zarazem lękał się rozstania z Becky. Musisz się zdecydować stwierdził James. Im dłużej zwlekasz, tym gorzej dla Bec-ky.Kim wyrwał mu się ze złością i bez słowa oddalił się w kierunku szatni przylegającej dopokoju chirurgów.Przechodząc przez pokój, nie patrzył w twarze znajdujących się tam osób.Był zbyt rozstro-jony.Nie przeszedł jednak nie zauważony.W szatni podszedł prosto do umywalki i wypełnił ją zimną wodą.Parokrotnie chlusnął sobienią w twarz, zanim wyprostował się i przyjrzał sobie w lustrze.Ponad ramieniem ujrzał wychu-dłą twarz Forrestera Biddle a. Chcę z panem pomówić rzucił Forrester. Słucham odparł Kim.Wziął ręcznik i energicznie wytarł nim twarz.Nie odwrócił się. Mimo moich błagań, aby nie nagłaśniał pan w mediach swoich opinii, z przerażeniemusłyszałem w wieczornych wiadomościach, jak Kelly Anderson ponownie cytuje pańską wypo-wiedz.Kim wydał z siebie krótki, pozbawiony wesołości śmiech. To dziwne, skoro nie chciałem z nią gadać.95 Powiedziała, że w pańskim przekonaniu AmeriCare zamknęła oddział pierwszej pomocymedycznej w szpitalu Dobrego Samarytanina po to, żeby zredukować koszty i zwiększyć zyskipoprzez zmuszanie ludzi do korzystania z naszego zatłoczonego oddziału w UniwersyteckimCentrum Medycznym. Nie ja to powiedziałem, ale ona. Powołała się na pana. Przedziwna sytuacja stwierdził Kim niedbałym tonem.W stanie nerwowego podniece-nia, w jakim się znajdował, święte oburzenie Forrestera sprawiało mu perwersyjną przyjem-ność.W rezultacie Kim nie miał ochoty się bronić, choć wspomniany przez Forrestera incydentumocnił go w postanowieniu, aby nigdy więcej nie rozmawiać z dziennikarką. Ostrzegam pana po raz ostatni oświadczył Forrester. Cierpliwość administracjii moja są na wyczerpaniu. W porządku.Zostałem ostrzeżony po raz ostatni.Na chwilę napięte usta Biddle a zamieniły się w wąską kreskę. Potrafi pan być zajadły wyrzucił. Pragnę przypomnieć, że nie powinien pan oczeki-wać tutaj specjalnego traktowania tylko dlatego, że kierował pan kardiochirurgią w Samarytani-nie. To widać stwierdził Kim.Cisnął ręcznik do kosza i wyszedł z szatni, nie obdarzającForrestera spojrzeniem.Korzystając z telefonu w zamkniętej kabinie, żeby uniknąć Forrestera, Kim zadzwonił doGinger, by powiadomić ją, że nie wróci już do gabinetu.Odpowiedziała, że przewidziała toi odprawiła wszystkich pacjentów do domu. Czy byli zli? Chyba nie trzeba pytać odrzekła Ginger. Oczywiście, że byli zli, ale zrozumieli,kiedy powiedziałam im, że jeden z twoich pacjentów wymaga nagłej pomocy.Wyjaśniłam, żechodzi o twoją córkę; mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.Widziałam, że ci współczują. Dobrze zrobiłaś powiedział Kim, choć nie lubił mieszać życia zawodowego z prywat-nym. Jak czuje się Becky? spytała Ginger.Kim wyjaśnił jej, co się stało, dodając, że Becky jest w tej chwili operowana. Bardzo mi przykro.Czy mogę jakoś pomóc? Nic nie przychodzi mi do głowy odparł Kim. Zadzwoń do mnie poprosiła. Po aerobiku będę w domu. Okay rzekł Kim i odwiesił słuchawkę.Kim znał samego siebie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie usiedzi spokojnie na miejscu,kiedy Becky przechodzi operację, toteż udał się do szpitalnej biblioteki.Czekało go sporo czy-tania.Musiał dowiedzieć się jak najwięcej na temat Escherichia coli 0157:H7 oraz zespołuhemolityczno-mocznicowego.96* * *Kim spojrzał na zegarek.Była prawie północ.Znów popatrzył na Becky i zadrżał.Jej rysyzniekształcała przezroczysta rurka z plastiku, która wychodziła z nosa dziewczynki i łączyłasię z pompą.Ciemne włosy okalały jej anielską, pobladłą twarz łagodnymi falami.Tracy roz-czesywała je przez niemal godzinę.Było to coś, co zawsze sprawiało Becky przyjemność, i tymrazem także podziałało; Becky spała twardym snem i wydawała się ucieleśnieniem spokoju.Kim stał tuż obok łóżka.Pokój tonął w łagodnym blasku nocnego oświetlenia podobnie jakrankiem.Kim był wyczerpany psychicznie i fizycznie.Tracy siedziała po drugiej stronie łóżka, oparta plecami o jedno z dwóch wyściełanych krze-seł stojących w pokoju.Chociaż miała zamknięte oczy, Kim dobrze wiedział, że nie śpi.Drzwi otworzyły się bez szmeru.Janet Emery, korpulentna pielęgniarka pełniąca nocny dy-żur, weszła do środka.Jej blond włosy jaśniały w półmroku.Milcząc, zbliżyła się do łóżka.Gumowe podeszwy butów sprawiały, że jej kroki były niesłyszalne.Zaświeciła małą latarkę, poczym zmierzyła Becky ciśnienie krwi, tętno i temperaturę.Dziewczynka poruszyła się przezsen, lecz natychmiast ponownie znieruchomiała. Wszystko ładnie i w normie odezwała się cicho Janet.Kim skinął głową. Może powinniście państwo iść do domu dodała pielęgniarka. Nie spuszczę z okawaszego małego aniołka. Dziękuję, ale wolę zostać oznajmił Kim. Wydaje mi się, że odpoczynek dobrze by państwu zrobił upierała się. To był długidzień. Niech pani po prostu robi swoje mruknął Kim. Oczywiście odparła Janet wesoło.Przesunęła się w stronę drzwi i zniknęła cicho.Tracy otworzyła oczy i ujrzała Kima.Przedstawiał opłakany widok; jego włosy były rozwi-chrzone, twarz pokryta szczeciną.Mdłe światło akcentowało jego zapadłe policzki, nadającoczodołom wygląd czarnych dziur. Kim! odezwała się. Nie możesz nad sobą panować? W ten sposób nie pomagasznikomu, nawet sobie.Tracy czekała na odpowiedz, ale ta nie nadeszła.Kim sprawiał wrażenie rzezby przedstawia-jącej milczące cierpienie.Tracy westchnęła i przeciągnęła się. Jak tam Becky? Trzyma się.Operacja usunęła bezpośrednie zagrożenie.Zabieg trwał krótko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Prostaalternatywa.Twarz Kima zaczerwieniła się.Poczuł popłoch, jak człowiek osaczony, a zarazem zakłopota-nie, gdyż nie wiedział, co ma robić.Rozpaczliwie pragnął, aby to James wykonał tę operację,a zarazem lękał się rozstania z Becky. Musisz się zdecydować stwierdził James. Im dłużej zwlekasz, tym gorzej dla Bec-ky.Kim wyrwał mu się ze złością i bez słowa oddalił się w kierunku szatni przylegającej dopokoju chirurgów.Przechodząc przez pokój, nie patrzył w twarze znajdujących się tam osób.Był zbyt rozstro-jony.Nie przeszedł jednak nie zauważony.W szatni podszedł prosto do umywalki i wypełnił ją zimną wodą.Parokrotnie chlusnął sobienią w twarz, zanim wyprostował się i przyjrzał sobie w lustrze.Ponad ramieniem ujrzał wychu-dłą twarz Forrestera Biddle a. Chcę z panem pomówić rzucił Forrester. Słucham odparł Kim.Wziął ręcznik i energicznie wytarł nim twarz.Nie odwrócił się. Mimo moich błagań, aby nie nagłaśniał pan w mediach swoich opinii, z przerażeniemusłyszałem w wieczornych wiadomościach, jak Kelly Anderson ponownie cytuje pańską wypo-wiedz.Kim wydał z siebie krótki, pozbawiony wesołości śmiech. To dziwne, skoro nie chciałem z nią gadać.95 Powiedziała, że w pańskim przekonaniu AmeriCare zamknęła oddział pierwszej pomocymedycznej w szpitalu Dobrego Samarytanina po to, żeby zredukować koszty i zwiększyć zyskipoprzez zmuszanie ludzi do korzystania z naszego zatłoczonego oddziału w UniwersyteckimCentrum Medycznym. Nie ja to powiedziałem, ale ona. Powołała się na pana. Przedziwna sytuacja stwierdził Kim niedbałym tonem.W stanie nerwowego podniece-nia, w jakim się znajdował, święte oburzenie Forrestera sprawiało mu perwersyjną przyjem-ność.W rezultacie Kim nie miał ochoty się bronić, choć wspomniany przez Forrestera incydentumocnił go w postanowieniu, aby nigdy więcej nie rozmawiać z dziennikarką. Ostrzegam pana po raz ostatni oświadczył Forrester. Cierpliwość administracjii moja są na wyczerpaniu. W porządku.Zostałem ostrzeżony po raz ostatni.Na chwilę napięte usta Biddle a zamieniły się w wąską kreskę. Potrafi pan być zajadły wyrzucił. Pragnę przypomnieć, że nie powinien pan oczeki-wać tutaj specjalnego traktowania tylko dlatego, że kierował pan kardiochirurgią w Samarytani-nie. To widać stwierdził Kim.Cisnął ręcznik do kosza i wyszedł z szatni, nie obdarzającForrestera spojrzeniem.Korzystając z telefonu w zamkniętej kabinie, żeby uniknąć Forrestera, Kim zadzwonił doGinger, by powiadomić ją, że nie wróci już do gabinetu.Odpowiedziała, że przewidziała toi odprawiła wszystkich pacjentów do domu. Czy byli zli? Chyba nie trzeba pytać odrzekła Ginger. Oczywiście, że byli zli, ale zrozumieli,kiedy powiedziałam im, że jeden z twoich pacjentów wymaga nagłej pomocy.Wyjaśniłam, żechodzi o twoją córkę; mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.Widziałam, że ci współczują. Dobrze zrobiłaś powiedział Kim, choć nie lubił mieszać życia zawodowego z prywat-nym. Jak czuje się Becky? spytała Ginger.Kim wyjaśnił jej, co się stało, dodając, że Becky jest w tej chwili operowana. Bardzo mi przykro.Czy mogę jakoś pomóc? Nic nie przychodzi mi do głowy odparł Kim. Zadzwoń do mnie poprosiła. Po aerobiku będę w domu. Okay rzekł Kim i odwiesił słuchawkę.Kim znał samego siebie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie usiedzi spokojnie na miejscu,kiedy Becky przechodzi operację, toteż udał się do szpitalnej biblioteki.Czekało go sporo czy-tania.Musiał dowiedzieć się jak najwięcej na temat Escherichia coli 0157:H7 oraz zespołuhemolityczno-mocznicowego.96* * *Kim spojrzał na zegarek.Była prawie północ.Znów popatrzył na Becky i zadrżał.Jej rysyzniekształcała przezroczysta rurka z plastiku, która wychodziła z nosa dziewczynki i łączyłasię z pompą.Ciemne włosy okalały jej anielską, pobladłą twarz łagodnymi falami.Tracy roz-czesywała je przez niemal godzinę.Było to coś, co zawsze sprawiało Becky przyjemność, i tymrazem także podziałało; Becky spała twardym snem i wydawała się ucieleśnieniem spokoju.Kim stał tuż obok łóżka.Pokój tonął w łagodnym blasku nocnego oświetlenia podobnie jakrankiem.Kim był wyczerpany psychicznie i fizycznie.Tracy siedziała po drugiej stronie łóżka, oparta plecami o jedno z dwóch wyściełanych krze-seł stojących w pokoju.Chociaż miała zamknięte oczy, Kim dobrze wiedział, że nie śpi.Drzwi otworzyły się bez szmeru.Janet Emery, korpulentna pielęgniarka pełniąca nocny dy-żur, weszła do środka.Jej blond włosy jaśniały w półmroku.Milcząc, zbliżyła się do łóżka.Gumowe podeszwy butów sprawiały, że jej kroki były niesłyszalne.Zaświeciła małą latarkę, poczym zmierzyła Becky ciśnienie krwi, tętno i temperaturę.Dziewczynka poruszyła się przezsen, lecz natychmiast ponownie znieruchomiała. Wszystko ładnie i w normie odezwała się cicho Janet.Kim skinął głową. Może powinniście państwo iść do domu dodała pielęgniarka. Nie spuszczę z okawaszego małego aniołka. Dziękuję, ale wolę zostać oznajmił Kim. Wydaje mi się, że odpoczynek dobrze by państwu zrobił upierała się. To był długidzień. Niech pani po prostu robi swoje mruknął Kim. Oczywiście odparła Janet wesoło.Przesunęła się w stronę drzwi i zniknęła cicho.Tracy otworzyła oczy i ujrzała Kima.Przedstawiał opłakany widok; jego włosy były rozwi-chrzone, twarz pokryta szczeciną.Mdłe światło akcentowało jego zapadłe policzki, nadającoczodołom wygląd czarnych dziur. Kim! odezwała się. Nie możesz nad sobą panować? W ten sposób nie pomagasznikomu, nawet sobie.Tracy czekała na odpowiedz, ale ta nie nadeszła.Kim sprawiał wrażenie rzezby przedstawia-jącej milczące cierpienie.Tracy westchnęła i przeciągnęła się. Jak tam Becky? Trzyma się.Operacja usunęła bezpośrednie zagrożenie.Zabieg trwał krótko [ Pobierz całość w formacie PDF ]