[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ojej, Dina  wmieszał się Archie. Wiesz co? Wiesz co? Cicho bądz!  fuknęła na niego Dina.Piorunując wzrokiem Pata Donovana cią-gnęła dalej:  Najpierw pan mnie okłamał, a potem jeszcze pan krytykuje francuszczy-znę mojej matki. Wiesz co?  piszczał Archie. Dino, posłuchaj, on nie mógł się nazywać PeterDesmond, bo Peter Desmond to taki facet z komiksów w mojej gazetce! Gada czterdzie-stu językami i wciąż się przebiera za kogoś innego!Dinę olśniło nagłe przypomnienie. Tak, ja przecież także czytuję gazetkę  powiedziała lodowatym tonem.Była te-raz wściekła również na samą siebie, że dała się złapać w tak ordynarną pułapkę. Dino  odezwał się Pat Donovan. Ja ci to wszystko wyjaśnię.Bardzo w porę przyszła jej do głowy replika przeczytana w którejś z matczynych po-wieści.Wyprostowała się dumnie i oświadczyła: Nie jestem ciekawa pańskich wyjaśnień, panie Jak-tam-się-zwał.Mam donioślej-sze sprawy do załatwienia!I obróciwszy się na pięcie, wyszła do jadalni, gdzie zajęła się sprzątaniem talerzy ze206 stołu. Och, Dino!  krzyknęła Marian i zerwała się chcąc pobiec za córką.April jednakusadowiła ją z powrotem na kanapce. Niech mama nie zapomina, co piszą w tej książce o psychologii dziecka.Trzebapoczekać, aż Dina ostygnie ze złości, i wtedy dopiero wystąpić z perswazją. April pochwili namysłu dodała:  Z Archiem i ze mną zawsze się to udawało.Marian westchnęła, lecz posłuchała.Z doświadczenia wiedziała, że April ma rację. Ano, Pat  rzekła  w takim razie wyjaśnij tę sprawę mnie.Dina kursowała z brudnymi talerzami między jadalnią a kuchnią, przysięgając sobiew duchu, że wcale nie ma zamiaru słuchać rozmowy toczącej się w przyległym saloni-ku.Nic jej ona nie obchodzi.Mimo woli jednak słyszała urywki zdań.Postanowiła wy-nosić z jadalni po jednym talerzu..spotkałem Armanda von Hoehne w Paryżu.Dina odstawiła solniczkę i pieprz..wydawało mi się, że to może dać sensacyjny reportaż.Dina zebrała serwetki..zapuścić brodę niewielka sztuka.Dina strzepnęła obrus..owa pani Sanford.Nie było już żadnego pretekstu do pozostawania w jadalni.Dina wyszła do kuch-ni, napełniła zmywalnię gorącą wodą z mydłem, po czym przez chwilę zastanawiała się,czyby nie uciec z domu.Czyściła już sztućce, gdy w kuchni zjawiła się April. Dino, to nie szpieg, to dziennikarz! Pisze książkę o szpiegach. Wytrzyj szklanki  powiedziała Dina.April sięgnęła po czystą ścierkę.Wpadł Archie wołając: Ojej, Dina, wiesz co? Wynieś kosz z papierami  powiedziała Dina.April i Archie spełniali swe obowiązki w milczeniu.Dina myła z kolei garnki i patel-nie, odstawiając je na suszarkę.April spod oka przyglądała się siostrze.Przewidywała, żeminie długi, ponury dzień, nim Dina zada jej wreszcie jakieś pytanie na temat Pata Do-novana.Archie wrócił z podwórka i hałaśliwie odstawił na miejsce pusty kosz. Maluje wodę!  powiedział i dodał coś bardzo brzydkiego. Archie, odstaw garnki i patelnie na półkę  zimno powiedziała Dina. April, natej szklance zostały smugi po ścierce.April i Archie wymienili porozumiewawcze mrugnięcia.April raz jeszcze wytarłaszklankę, Archie zabrał się do ustawiania garnków. Wiesz, Archie  odezwała się April. Założę się, że ta książka będzie miała sza-lone powodzenie.Możliwe, że przerobią ją też na film.207  No!  entuzjastycznie potwierdził Archie. O tym, jak ścigał szpiegów po całejEuropie, udając, że pisze o różnych krajach do jakiejś gazety. Jak zawarł znajomość z Armandem von Hoehne.A ja myślałam, że to blaga i żetego Armanda wcale nie było na świecie.Dina wciąż milczała. To było zrobione na medal  rzekł Archie. A potem on.ten.No, jak on sięnazywa? Donovan  podsunęła Dina. Nie mów tak strasznie prędko.April mrugnęła na Archiego i powiedziała do Diny: Zdawało mi się, że nie słuchasz. Bo nie słucham  odparła Dina. Nie hałasujcie tak okropnie.Znowu na chwilę zapadła cisza.Potem Archie zaczął: To fakt, że załatwił tę sprawę na medal, słowo daję. Najdziwniejsze  zauważyła April  że w tej bajce, którą opowiedział Dinie, jestbardzo dużo prawdy.Na przykład, że zna dużo różnych języków, że zapuścił brodę i grałrolę Armanda von Hoehne, który udaje kogoś innego, zawsze nosił długie rękawy i niezawijał ich, żeby nikt nie mógł zobaczyć, że nie ma na lewym ramieniu blizny.Posta-rał się, żeby ten facet z Nowego Jorku napisał w liście do Flory Sanford różne plotki, bochciał jej wmówić, że jest ukrywającym się Armandem von Hoehne. Chwileczkę!  przerwała jej Dina wypuszczając z rąk ścierkę. To on się spe-cjalnie o to postarał?April i Archie spojrzeli na starszą siostrę niewinnymi oczyma i spytali oboje jedno-cześnie: O co?Ponieważ się tak zmówili, musieli teraz wymyślić jakieś życzenie na O, a zanim jeuzgodnili, Dina zdążyła zapomnieć o swym gniewie. Czy on umyślnie podsunął Florze Sanford te listy? Ach, o tym mówisz!  powiedziała April. Oczywiście.Wykombinował, że je-śli kryją się tu szpiedzy, to spróbują z nim nawiązać kontakt, myśląc, że on jest Armandvon Hoehne.A sam zapuścił brodę i malował obrazy.Służył za przynętę! Malował wodę!  poprawił Archie. Bo oni o pani Sanford wiedzieli, że ma róż-ne podejrzliwe znajomości. Podejrzane  sprostowała April. Czy to nie wszystko jedno?.Więc oni myśleli, że ona pewnie też przyjazni się zeszpiegami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl