[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chyba.chyba tak, przybrana matko wykrztusiła wreszcie. Nie będziemy leniwymi gośćmi, obiecuję ci, moje dziecko rozległ się kolejny my-ślowy głos, bardzo głęboki i serdeczny. Rozumiemy, że pewni nieproszeni goście sąw drodze do was.Będzie nam miło pomóc wam oddalić ich.371 Dziękuję ci, Ojcze Smoku odrzekła w stanie niejakiego oszołomienia. Możesz mówić do mnie Kalamadea, dziecko odpowiedział ze śmiechem. Sądzę, że to imię może nie być ci całkiem obce.Dotknęła bursztynowej kuli, którą nosiła w kieszeni, pochodzącej ze skarbca tego sa-mego Kalamadei, smoka, który podając się za czarodzieja pomógł dowodzić w ostatniejwojnie czarodziejów. A więc Zguba elfów znalazła moje przesłanie i mój skarbiec? Doskonale.Możesz za-trzymać klejnot, Shano ciągnął, usłyszawszy jej myśl. Lepszy czynisz z niego uży-tek, niż ja czyniłem.Och, i powiedz swoim przyjaciołom, że zbliżamy się, żeby nikt niewziął nas za przerośnięte gęsi, nadające się na obiad, i nie zestrzelił nas, dobrze? Tak jest! odparła i odwróciła się, przykładając dłonie do ust, by krzyknąć ku for-tecy w dole słowa, których nigdy nie spodziewała się zawołać. Nadchodzą smoki! Nadchodzą smoki!Rozdział XXVNad ich głowami trzasnął piorun, który wstrząsnął kamieniami fortecy, a Keokewraz z Lianą i Shana odruchowo spojrzeli w górę.Smoki były w postaciach członkówrodu co oznaczało, że potrzeba było wiele miejsca.Na szczęście górne piętro fortecynakryte sklepieniem w kształcie kopuły zostało skonstruowane z myślą o smokach. Można by pomyśleć, że powinnam być już do tego przyzwyczajona powie-działa Shana, spoglądając na łapę Keoke, którą trzymał na jej podołku. Dlaczego? My nie jesteśmy odparł Keoke. Nigdy nie przyzwyczaiłem się dowzywania błyskawic.Wiesz, muszę przyznać, że nigdy nie spodziewałem się, że przylecęczarodziejom z pomocą tylko po to, by spędzać czas na hodowaniu pazurów. I podsuwanie ich do przycinania przypomniała mu Shana. Te skrawki szpo-nów są jedną z naszych najcenniejszych broni, panie, i każdy o tym wie.Proszę się niemartwić, powinniśmy mieć wystarczająco dużo skrawków, gdy tylko skończę z dwoj-giem was.Możemy wykonać ograniczoną ilość strzał, i szczerze mówiąc, jeśli zużyjemyje wszystkie, będzie to oznaczało, że walka trwa dłużej, niż ktokolwiek z nas przewidy-wał. No tak, dziecko, niewiele możemy zrobić w tym momencie, to prawda. Znównad ich głowami przetoczył się grom, aż kamienie pod nimi zadrżały od niego. Dokonaliście już przecież mnóstwo powiedziała Shana. Nie wytrzymaliby-śmy ani dnia oblężenia, gdyby nie to, co zrobiliście z fortecą.Teraz zaczynam wierzyć,że zwyciężymy, a przynajmniej sprawimy, że wykurzenie nas stąd będzie kosztowało ichzbyt drogo. Szczera prawda westchnęła Liana i wyciągnęła lewą łapę do przycięcia pazu-rów.Smoki nie marnowały czasu wprowadzając w czyn swą świeżo podjętą decyzjęo udzieleniu pomocy.Po wylądowaniu i pożarciu ogromnej ilości pożywienia, co nakrótko wpędziło zaopatrzeniowców w rozpacz, dopóki nie zdali sobie sprawy, że potemsmoki będą mogły polować na własną rękę czternaścioro smoczych sprzymierzeń-ców zabrało się do przetwarzania fortecy przy pomocy swych zdolności i magii w bu-dowlę mogącą oprzeć się oblężeniu.373Nawet dla Shany był to pierwszy kontakt z magią smoków, poza zmienianiem kształ-tów.Nadal nie miała pojęcia, w jaki sposób osiągali to, co robili.Zdawało się że miało tojakiś związek z dogłębnym zrozumieniem.materii.które pozwalało im zmieniać po-stać substancji nieożywionej, takiej jak skała.Wiedziała tylko, że po wypędzeniu wszyst-kich półelfów i ludzkich dzieci rozmieścili się dość równomiernie w fortecy i zaczęlikształtować ją, nadając kamieniom takie formy, jakich sobie życzyli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Chyba.chyba tak, przybrana matko wykrztusiła wreszcie. Nie będziemy leniwymi gośćmi, obiecuję ci, moje dziecko rozległ się kolejny my-ślowy głos, bardzo głęboki i serdeczny. Rozumiemy, że pewni nieproszeni goście sąw drodze do was.Będzie nam miło pomóc wam oddalić ich.371 Dziękuję ci, Ojcze Smoku odrzekła w stanie niejakiego oszołomienia. Możesz mówić do mnie Kalamadea, dziecko odpowiedział ze śmiechem. Sądzę, że to imię może nie być ci całkiem obce.Dotknęła bursztynowej kuli, którą nosiła w kieszeni, pochodzącej ze skarbca tego sa-mego Kalamadei, smoka, który podając się za czarodzieja pomógł dowodzić w ostatniejwojnie czarodziejów. A więc Zguba elfów znalazła moje przesłanie i mój skarbiec? Doskonale.Możesz za-trzymać klejnot, Shano ciągnął, usłyszawszy jej myśl. Lepszy czynisz z niego uży-tek, niż ja czyniłem.Och, i powiedz swoim przyjaciołom, że zbliżamy się, żeby nikt niewziął nas za przerośnięte gęsi, nadające się na obiad, i nie zestrzelił nas, dobrze? Tak jest! odparła i odwróciła się, przykładając dłonie do ust, by krzyknąć ku for-tecy w dole słowa, których nigdy nie spodziewała się zawołać. Nadchodzą smoki! Nadchodzą smoki!Rozdział XXVNad ich głowami trzasnął piorun, który wstrząsnął kamieniami fortecy, a Keokewraz z Lianą i Shana odruchowo spojrzeli w górę.Smoki były w postaciach członkówrodu co oznaczało, że potrzeba było wiele miejsca.Na szczęście górne piętro fortecynakryte sklepieniem w kształcie kopuły zostało skonstruowane z myślą o smokach. Można by pomyśleć, że powinnam być już do tego przyzwyczajona powie-działa Shana, spoglądając na łapę Keoke, którą trzymał na jej podołku. Dlaczego? My nie jesteśmy odparł Keoke. Nigdy nie przyzwyczaiłem się dowzywania błyskawic.Wiesz, muszę przyznać, że nigdy nie spodziewałem się, że przylecęczarodziejom z pomocą tylko po to, by spędzać czas na hodowaniu pazurów. I podsuwanie ich do przycinania przypomniała mu Shana. Te skrawki szpo-nów są jedną z naszych najcenniejszych broni, panie, i każdy o tym wie.Proszę się niemartwić, powinniśmy mieć wystarczająco dużo skrawków, gdy tylko skończę z dwoj-giem was.Możemy wykonać ograniczoną ilość strzał, i szczerze mówiąc, jeśli zużyjemyje wszystkie, będzie to oznaczało, że walka trwa dłużej, niż ktokolwiek z nas przewidy-wał. No tak, dziecko, niewiele możemy zrobić w tym momencie, to prawda. Znównad ich głowami przetoczył się grom, aż kamienie pod nimi zadrżały od niego. Dokonaliście już przecież mnóstwo powiedziała Shana. Nie wytrzymaliby-śmy ani dnia oblężenia, gdyby nie to, co zrobiliście z fortecą.Teraz zaczynam wierzyć,że zwyciężymy, a przynajmniej sprawimy, że wykurzenie nas stąd będzie kosztowało ichzbyt drogo. Szczera prawda westchnęła Liana i wyciągnęła lewą łapę do przycięcia pazu-rów.Smoki nie marnowały czasu wprowadzając w czyn swą świeżo podjętą decyzjęo udzieleniu pomocy.Po wylądowaniu i pożarciu ogromnej ilości pożywienia, co nakrótko wpędziło zaopatrzeniowców w rozpacz, dopóki nie zdali sobie sprawy, że potemsmoki będą mogły polować na własną rękę czternaścioro smoczych sprzymierzeń-ców zabrało się do przetwarzania fortecy przy pomocy swych zdolności i magii w bu-dowlę mogącą oprzeć się oblężeniu.373Nawet dla Shany był to pierwszy kontakt z magią smoków, poza zmienianiem kształ-tów.Nadal nie miała pojęcia, w jaki sposób osiągali to, co robili.Zdawało się że miało tojakiś związek z dogłębnym zrozumieniem.materii.które pozwalało im zmieniać po-stać substancji nieożywionej, takiej jak skała.Wiedziała tylko, że po wypędzeniu wszyst-kich półelfów i ludzkich dzieci rozmieścili się dość równomiernie w fortecy i zaczęlikształtować ją, nadając kamieniom takie formy, jakich sobie życzyli [ Pobierz całość w formacie PDF ]