[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ostatecznym rozrachunku.— Nie, wszystko jest tu powiązane.Ale tylko dlatego że nie można ciężko pracować, jeżeli myśli się o czymś jeszcze.O kimś jeszcze, poza Chrystusem.Przyznałem, że wiem, co ma na myśli.— Lecz jeżeli wyrzeczenie staje się przeszkodą w pracy — powiedziałem — wtedy lepiej poznać, czym jest miłość.Pojmujesz?— Tak, doświadczyć tego, a potem wrócić do pracy w imię Boga.— Dokładnie.— Szukałam więc mężczyzny.— Wymówiła to powoli, rozmarzonym tonem.— Zatem to jest odpowiedź na moje pytanie.Dlatego mnie tutaj przywiozłaś.— Zapewne — przyznała.— Bóg jeden wie, jak bardzo mnie przerażali wszyscy inni.Ale ty nie budzisz we mnie lęku.— Spojrzała na mnie, jakby zaskoczona własnymi słowami.— Chodź, połóż się obok mnie i zaśnij.Poczekajmy, aż ja wyzdrowieje, a ty nabierzesz pewności, czego naprawdę pragniesz.Nie chciałbym zmuszać cię do niczego, nie potrafiłbym cię skrzywdzić.— Ale jak to możliwe, byś przemawiał do mnie z taką czułością, skoro jesteś diabłem?— Mówiłem ci już, w tym właśnie tkwi tajemnica.Albo może tu właśnie kryje się odpowiedź.Jedno z dwojga.Chodź, połóż się koło mnie.Zamknąłem oczy.Czułem, jak wślizguje się pod kołdrę — ciepło jej ciała przy moim boku, ramię przerzucone przez moją pierś.— Wiesz — powiedziałem — ten aspekt bycia człowiekiem jest niemal przyjemny.Już na wpół uśpiony, usłyszałem jej głos:— Myślę, że to jest powód, dla którego ty wziąłeś swój urlop.Nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy.— No cóż, widzę, że mi nie wierzysz — wymruczałem leniwie.Jakże cudownie było znowu trzymać ją w objęciach, tulić jej głowę do swojej szyi.Całowałem splątane nieco włosy, zachwycony ich miękkim, sprężystym dotykiem.— Istnieje ukryta przyczyna twojego zstąpienia na ziemię, przyjęcia ludzkiej postaci — mówiła.— Przyczyna, dla której Chrystus to sprawił.— I cóż nią jest?— Odkupienie — odrzekła.— Ach tak, pragnął, abym został zbawiony.Czy to nie byłoby przemiłe?Chciałem jej powiedzieć, że to absolutna niedorzeczność nawet myśleć o czymś takim, ale poczułem, że zapadam w sen.Tym razem miałem pewność, że nie napotkam w nim Claudii.Może to zresztą w ogóle nie był sen, lecz wspomnienie.Razem z Davidem oglądałem wspaniałe płótno Rembrandta wystawione w Rijksmuseum.Zostać zbawionym.Co za pomysł, cóż za urocza ekstrawagancja.Miałem szczęście, iż znalazłem tę jedyną na całym świecie kobietę, zdolną poważnie o czymś takim pomyśleć.Claudia już się więcej nie śmiała.Claudia bowiem umarła.Rozdział 15Wczesny poranek, tuż przed wschodem słońca.W dawnych czasach lubiłem o tej porze, zmęczony i oczarowany zmieniającym się niebem, oddawać się medytacji.Wykąpałem się dokładnie, bez pośpiechu, w małej łazience wypełnionej bladym światłem i unoszącą się znad wody parą.W głowie miałem jasność i czułem się szczęśliwy, jak gdyby sam brak choroby był formą radości.Starannie ogoliłem twarz, aż stała się idealnie gładka.W niewielkiej szafce, ukrytej za lustrzanymi drzwiczkami, odnalazłem to, czego potrzebowałem — prezerwatywy, które zabezpieczą Gretchen przede mną.Uchronią ją przed poczęciem ze mną dziecka, a także przyjęciem tajemniczych, mrocznych zarodków, jakimi to ciało mogłoby ją skrzywdzić w jakiś inny, nie przewidziany przeze mnie sposób.Cóż za zabawne przedmiociki — rękawiczki dla członka.Z wielką przyjemnością byłbym je wyrzucił, lecz twardo postanowiłem nie popełniać więcej dawnych błędów.Cicho zamknąłem drzwiczki.Dopiero wtedy dostrzegłem przyklejony nad szafką telegram — pożółkły prostokąt z niewyraźnie wydrukowanymi słowami:GRETCHEN, WRACAJ, POTRZEBUJEMY CIEBIE.NIE BĘDZIE ŻADNYCH PYTAŃ.CZEKAMY.Wiadomość przyszła niedawno, nosiła datę zaledwie sprzed kilku dni.Nadano ją z Caracas w Wenezueli.Starając się zachowywać cicho, podszedłem do łóżka i umieściwszy owe niewielkie środki zabezpieczające na stoliku nocnym, położyłem się obok Gretchen.Zacząłem całować jej słodkie, śpiące usta.Nie spiesząc się, całowałem policzki i miękką skórę pod oczami.Pragnąłem poczuć na wargach dotyk rzęs.Przylgnąłem ustami do jej gardła.Nie po to, by zabić, lecz żeby pieścić.Nie miałem wziąć jej w posiadanie, lecz jedynie zjednoczyć się w krótkotrwałym połączeniu ciał, które nie odbierając niczego żadnemu z nas, przyniesie podobną do bólu rozkosz.Powoli się budziła pod wpływem mojego dotyku.— Zaufaj mi — wyszeptałem.— Nie skrzywdzę cię.— Och, ale ja chcę, żebyś mnie skrzywdził — powiedziała prosto w moje ucho.Delikatnie zdjąłem z niej koszulę nocną.Leżała na plecach, wpatrzona we mnie.Miała piękne piersi o drobnych, twardych sutkach otoczonych wąską różową aureolą, gładki brzuch i szerokie biodra.Brązowe włosy na łonie Gretchen lśniły we wpadającym przez okno świetle brzasku.Nachyliłem się, żeby je pocałować.Rozsunąłem kształtne uda, nie przestając pokrywać ich pocałunkami i odsłoniłem pulsującą ciepłem szczelinę prowadzącą do wnętrza ciała.Mój członek stwardniał.Wpatrywałem się w ową tajemniczą ciemnoróżową głębię, skromnie osłoniętą fałdami osypanej puszkiem skóry.Ogarnęło mnie pierwotne podniecenie i członek stał się jeszcze bardziej sztywny.Fala pożądania była tak gwałtowna, i?0 mało nie wziąłem Gretchen siłą.Nie, nie tym razem.Przesunąłem się wyżej i przyciągnąwszy do siebie twarz Gretchen, poddałem się jej pełnym skrępowania, niezręcznym pocałunkom.Czułem ciężar jej nogi na swoim udzie, dotyk dłoni przesuwających się po moim ciele, badających ciepłe zagłębienia pod pachami I gęstwinę wilgotnych, ciemnych włosów wokół genitalii.To było moje ciało, gotowe, by ją posiąść, czekające na tę chwilę.Do mnie należała klatka piersiowa, którą pieściła, wyraźnie podziwiając twarde mięśnie.To moje ramiona całowała, zachwycona ich siłą.Rozpalająca mnie namiętność przycichła na chwilę, tylko po to, by natychmiast wezbrać na nowo; i znowu opaść, przyczaić się w oczekiwaniu; i jeszcze raz rozgorzeć pełnym płomieniem.Nawet nie pomyślałem o piciu krwi, o życiu tętniącym wewnątrz jej ciała, które kiedy indziej mógłbym wyssać razem z ciemnym płynem.Powiedziałbym raczej, że żar jej krwi dodał owej chwili szczególnego blasku.Możliwość, że coś mogłoby ją zranić, zniszczyć prostą tajemnicę tej duszy, pełnej ufności, pożądania i głębokiego lęku, wydawała mi się bluźnierstwem.Przesunąłem dłoń w dół, ku sekretnej bramie; jakże żałowałem, że nasze połączenie musi być tak krótkie, tak niepełne.Wsunąłem palce w dziewiczy korytarz i wtedy poczułem, że w niej również rozpala się ogień.Otwierała się dla mnie, płatek po płatku, coraz mocniej przyciskając swoje usta do moich warg, coraz silniej napierając na mnie całym ciałem.Lecz cóż z zachowaniem bezpieczeństwa — czyżby zupełnie się tym nie przejmowała? Pochłonięta tym nowym dla siebie doznaniem, zdawała się nie dbać o nic i całkowicie poddawać mojej władzy.Zmusiłem się do powstrzymania eksplozji zmysłów i otworzenia małej paczuszki z prezerwatywą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl