[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczam, że wtedy wszystko sięwyjaśni.- Chcecie mnie zamknąć do młyna? - spytał niespokojnieszofer.- Ale za co?Downar wstał i zgasił papierosa.- Przede wszystkim chcę wiedzieć, jakie interesy łączyływas z Boreckim? Jaki towar przewoziliście dla niego?- %7ładnego towaru nie przewoziłem - upierał się Gawron.-Nie wiem, o co chodzi.- Krzywulski zeznał, że wieczorem byliście u Boreckiego.Szofer odwrócił głowę, chcąc uniknąć wzroku Downara.- No więc dobrze - mruknął niechętnie.- Zełgałem.Byłemu Boreckiego.- Po co? Czego chcieliście od niego?- Winien mi był forsę.Chciałem odebrać.- A za co wam się należała forsa od Boreckiego?- Za nic.Pożyczyłem mu z miesiąc temu trzysta złotych, noto chciałem odebrać.Downar przysunął sobie krzesło, usiadłi z bliska przyjrzał się szoferowi.Po chwilipowiedział:- Słuchajcie no, Gawron, ja jestem człowiekcierpliwy, ale radzę wam, żebyście nie nadużywali mojejcierpliwości.Jeżeli będziecie dłużej kręcić, to z wami inaczejpogadam.- Ja nic nie kręcę.Nie wiem, o co chodzi.- Chodzi tylko o to, abyście nareszcie powiedzieli prawdę.Krzywulski wszystko zeznał i nie ma najmniejszego sensu,żebyście się bawili ze mną w ciuciubabkę.Wiem, żeBoreckiemu potrzebny był zaufany człowiek z wozem.Wiemtakże, że właśnie dlatego Krzywulski poznał was z Boreckim,że następnie Borecki nie zapłacił wam całej należności zawynajęcie wozu i stąd cała awantura.Widzicie więc, żejestem poinformowany.Szofer spuścił głowę i milczał ponuro.- No więc, jakże to było? - nalegał Downar.- Ja nic niewiem.Downar zapalił papierosa.- No, widzę, że z wami nie można dojść do porozumienia.Tym gorzej dla was.Sięgnął do kieszeni i wyjął kajdanki.Błyskawicznym ruchemzałożył błyszczące bransolety na owłosione, potężne ręceszofera.Zerwał się, jakby go ktoś dotknął rozpalonym żelazem.Ryknął i z podniesionymi w górę pięściami rzucił się naDownara.Celny cios w szczękę rzucił go na tapczan.- Jakim prawem?! Jakim prawem?! Za co mnie zakuwaciew kajdany?! Nie macie prawa! Ja nic nie zrobiłem!Downar był już wyprowadzony z równowagi.Chwycił drabaza ramiona i potrząsnął nim z całej siły.- Będziesz wisiał.Rozumiesz!? Będziesz wisiał, ty łobuzie!Jesteś oskarżony o zamordowanie Boreckiego! Słyszysz?!Gawron wytrzeszczył oczy.- O zamordowanie Boreckiego? Rany boskie! Ja nikogo niezamordowałem.Czego wy chcecie ode mnie?Downar znowu był spokojny i opanowany.Posłuchajcieuważnie tego, co wam powiem.Borecki został wieczoremzamordowany.Wszyscy wiedzą, że mieliście z nim jakiś zatarg.Krzywulski zeznał, że kłóciliście się o pieniądze.W parę godzinpo waszej bytności u Boreckiego znaleziono trupa Boreckiego.Został zamordowany.Sprawa jest zupełnie jasna i głupiekłamstwa pogarszają tylko waszą sytuację.- Ależ ja go nie zamordowałem - jęknął Gawron.Stracił jużcały swój tupet i pewność siebie.Downar wiedział, że trzebakuć żelazo póki gorące.- Przyznaliście się do tego, że byliście u Boreckiego.- Byłem.- Należały się wam jakieś pieniądze od Boreckiego.- Tak.- Ale Boreckiemu żadnej forsy nie pożyczaliście? Gawronzawahał się.- Mówcie prawdę - upomniał go Downar.- Więc niepożyczaliście Boreckiemu pieniędzy?- Właściwie to nie - mruknął niechętnie szofer.- To z jakiej racji mieliście pretensje do Boreckiego opieniądze?- No bo wynajął mnie z ciężarówką.Zgodziliśmy się natysiąc pięćset złotych, a on mi dał tylko siedemset zadatku.Musiałem się upomnieć.- Tysiąc pięćset złotych? To mieliście jakiś duży kurs.Chyba poza Warszawę?- Ależ skąd.W Warszawie.Nawet nie tak daleko.Downarwierzchem dłoni potarł sobie podbródek, na którym zaczynałsię czernić zarost.- Hm.Tysiąc pięćset złotych to sporo forsy.I za cóż to miałwam Borecki wypłacić te pieniądze?Gawron milczał.Twarz mu się skurczyła.Zaciął usta imilczał.- Widzę, że znowu nie macie ochoty ze mną rozmawiaćpowiedział spokojnie Downar.- No cóż.Zabiorę was ze sobą.Posiedzicie jakiś czas wceli, to może nabierzecie ochoty do rozmowy.- Powiem - stęknął z wysiłkiem szofer.- Powiem, jak było.Borecki trupa przewoził.- Trupa?- Ano trupa.Ze szpitala z kostnicy.- Dlaczegóż on, u diabła, trupa zabierał z kostnicy? Szoferwzruszył ramionami.- Cholera go wie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Przypuszczam, że wtedy wszystko sięwyjaśni.- Chcecie mnie zamknąć do młyna? - spytał niespokojnieszofer.- Ale za co?Downar wstał i zgasił papierosa.- Przede wszystkim chcę wiedzieć, jakie interesy łączyływas z Boreckim? Jaki towar przewoziliście dla niego?- %7ładnego towaru nie przewoziłem - upierał się Gawron.-Nie wiem, o co chodzi.- Krzywulski zeznał, że wieczorem byliście u Boreckiego.Szofer odwrócił głowę, chcąc uniknąć wzroku Downara.- No więc dobrze - mruknął niechętnie.- Zełgałem.Byłemu Boreckiego.- Po co? Czego chcieliście od niego?- Winien mi był forsę.Chciałem odebrać.- A za co wam się należała forsa od Boreckiego?- Za nic.Pożyczyłem mu z miesiąc temu trzysta złotych, noto chciałem odebrać.Downar przysunął sobie krzesło, usiadłi z bliska przyjrzał się szoferowi.Po chwilipowiedział:- Słuchajcie no, Gawron, ja jestem człowiekcierpliwy, ale radzę wam, żebyście nie nadużywali mojejcierpliwości.Jeżeli będziecie dłużej kręcić, to z wami inaczejpogadam.- Ja nic nie kręcę.Nie wiem, o co chodzi.- Chodzi tylko o to, abyście nareszcie powiedzieli prawdę.Krzywulski wszystko zeznał i nie ma najmniejszego sensu,żebyście się bawili ze mną w ciuciubabkę.Wiem, żeBoreckiemu potrzebny był zaufany człowiek z wozem.Wiemtakże, że właśnie dlatego Krzywulski poznał was z Boreckim,że następnie Borecki nie zapłacił wam całej należności zawynajęcie wozu i stąd cała awantura.Widzicie więc, żejestem poinformowany.Szofer spuścił głowę i milczał ponuro.- No więc, jakże to było? - nalegał Downar.- Ja nic niewiem.Downar zapalił papierosa.- No, widzę, że z wami nie można dojść do porozumienia.Tym gorzej dla was.Sięgnął do kieszeni i wyjął kajdanki.Błyskawicznym ruchemzałożył błyszczące bransolety na owłosione, potężne ręceszofera.Zerwał się, jakby go ktoś dotknął rozpalonym żelazem.Ryknął i z podniesionymi w górę pięściami rzucił się naDownara.Celny cios w szczękę rzucił go na tapczan.- Jakim prawem?! Jakim prawem?! Za co mnie zakuwaciew kajdany?! Nie macie prawa! Ja nic nie zrobiłem!Downar był już wyprowadzony z równowagi.Chwycił drabaza ramiona i potrząsnął nim z całej siły.- Będziesz wisiał.Rozumiesz!? Będziesz wisiał, ty łobuzie!Jesteś oskarżony o zamordowanie Boreckiego! Słyszysz?!Gawron wytrzeszczył oczy.- O zamordowanie Boreckiego? Rany boskie! Ja nikogo niezamordowałem.Czego wy chcecie ode mnie?Downar znowu był spokojny i opanowany.Posłuchajcieuważnie tego, co wam powiem.Borecki został wieczoremzamordowany.Wszyscy wiedzą, że mieliście z nim jakiś zatarg.Krzywulski zeznał, że kłóciliście się o pieniądze.W parę godzinpo waszej bytności u Boreckiego znaleziono trupa Boreckiego.Został zamordowany.Sprawa jest zupełnie jasna i głupiekłamstwa pogarszają tylko waszą sytuację.- Ależ ja go nie zamordowałem - jęknął Gawron.Stracił jużcały swój tupet i pewność siebie.Downar wiedział, że trzebakuć żelazo póki gorące.- Przyznaliście się do tego, że byliście u Boreckiego.- Byłem.- Należały się wam jakieś pieniądze od Boreckiego.- Tak.- Ale Boreckiemu żadnej forsy nie pożyczaliście? Gawronzawahał się.- Mówcie prawdę - upomniał go Downar.- Więc niepożyczaliście Boreckiemu pieniędzy?- Właściwie to nie - mruknął niechętnie szofer.- To z jakiej racji mieliście pretensje do Boreckiego opieniądze?- No bo wynajął mnie z ciężarówką.Zgodziliśmy się natysiąc pięćset złotych, a on mi dał tylko siedemset zadatku.Musiałem się upomnieć.- Tysiąc pięćset złotych? To mieliście jakiś duży kurs.Chyba poza Warszawę?- Ależ skąd.W Warszawie.Nawet nie tak daleko.Downarwierzchem dłoni potarł sobie podbródek, na którym zaczynałsię czernić zarost.- Hm.Tysiąc pięćset złotych to sporo forsy.I za cóż to miałwam Borecki wypłacić te pieniądze?Gawron milczał.Twarz mu się skurczyła.Zaciął usta imilczał.- Widzę, że znowu nie macie ochoty ze mną rozmawiaćpowiedział spokojnie Downar.- No cóż.Zabiorę was ze sobą.Posiedzicie jakiś czas wceli, to może nabierzecie ochoty do rozmowy.- Powiem - stęknął z wysiłkiem szofer.- Powiem, jak było.Borecki trupa przewoził.- Trupa?- Ano trupa.Ze szpitala z kostnicy.- Dlaczegóż on, u diabła, trupa zabierał z kostnicy? Szoferwzruszył ramionami.- Cholera go wie [ Pobierz całość w formacie PDF ]