[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko tak konkretnie dlaczego?Natomiast jeśli istniał związek między moimi problemami z Larisem a kłopotami Norathar z Barittem, oznaczało to skomplikowaną i długotrwałą intrygę.A Smoki po prostu z natury nie są zdolne do wymyślania takich intryg.No, poza Alierą, ale też w ograniczonym zakresie.Dla własnego bezpieczeństwa lepiej było założyć istnienie takiej intrygi i spróbować ją rozwikłać.Problem polegał na tym, że nie miałem punktu zaczepienia.Jedną z możliwości byłaby wycieczka na Ścieżki Umarłych, ale jedynie jako ostateczność: ci, którzy tam przebywali, najprawdopodobniej nie przyjęliby mnie miło.Rozwiązania należało szukać wśród żywych.I można było zacząć od tych budynków, których właściciela nie dawało się ustalić.Powinny należeć do któregoś ze spadkobierców Baritta.Skoro nie należały, to znaczy, że ktoś sfałszował stosowne dokumenty.I dlatego Fentor miał takie kłopoty z uzyskaniem informacji, na których mi zależało.I w dalszym ciągu najważniejsze pozostawały pytania: kto i dlaczego? Westchnąłem i nawiązałem kontakt telepatyczny z Morrolanem.- O co chodzi, Vlad?- Opowiedz mi o Baritcie.- Hmmph.- Tyle już wiem.- Dokładniej czego chciałbyś się dowiedzieć?- Jak zmarł?- Nie wiesz?!- Gdybym wiedział.nie, nie wiem.- Zginął z ręki zawodowego zabójcy.A to przynajmniej wyjaśniało sens pewnych uwag, które usłyszałem od jego ducha.- Rozumiem.Jak go załatwiono? Jestem zaskoczony, że mag takiej klasy co on dał się załatwić.- Hm, jak dobrze pamiętam, Vlad, to w Domu Jherega macie pewne powiedzenie.- A mamy.„Najlepszy nawet mag z nożem w plecach poważnie traci na umiejętnościach”.- Właśnie.- Więc to był ktoś z Domu Jherega.- A słyszałeś o zabójcach z jakiegoś innego domu?Jest cała masa amatorów gotowych za piątaka zadźgać każdego.Jhereg raczej nie bierze zleceń na kogoś, kto nie należy do organizacji, czyli do Domu Jherega.Zresztą takich zleceń praktycznie nie ma, bo nie ma takiej potrzeby.No chyba że ktoś grozi, że poinformuje o czymś władze albo.I tu mnie ponownie zatkało.Morrolan odczekał uprzejmie kilka sekund, nim spytał:- Albo co, Vlad?Chwilowo nic mu nie odpowiedziałem, bo nagle dostrzegłem nowe, znacznie logiczniejsze rozwiązanie problemu, nad którym ostatnio łamałem sobie głowę.To oznaczało bowiem zabójstwo wykonane w ramach uprzejmości na prośbę przyjaciela należącego do innego domu.A to oznaczało, że Baritt wcale nie musiał być mózgiem całego spisku.Mógł być wspólnikiem, który przestał być potrzebny lub zaczął być niewygodny, i ten, kto wszystkim kierował, kazał go zabić.A ponieważ najprawdopodobniej „robotę” wykonał Laris, jego patron nadal żył i teraz pomagał mu pozbyć się mnie.Ot, taka drobna wymiana uprzejmości.- Vlad, jesteś tam jeszcze? Cierpliwość Morrolana zaczynała się kończyć.- Przepraszam, Morrolan.Właśnie dzięki tobie wpadłem na coś i próbuję z tym dojść do ładu.Poczekaj jeszcze chwilę, dobrze?- Poczekam.Kontynuując wywód logiczny - patronem Larisa był ktoś, kto jeszcze dwa lata temu, a na pewno trzy, współpracował blisko z Barittem.Kto może coś wiedzieć o czymś takim?- Morrolan, muszę się dowiedzieć, kto współpracował z Barittem w ciągu przynajmniej ostatniego roku przed jego śmiercią.Nie wiesz, kto mógłby to wiedzieć?- Nie mam pojęcia, Vlad.Ani sam tego nie wiem, bo nigdy nie byliśmy zbyt blisko, ani nie wiem, kto mógłby być zorientowany w tej kwestii.Może powinieneś zjawić się tu i popytać?- To rzeczywiście niezły pomysł.dzięki.Porozmawiamy jeszcze o tym.- Z pewnością, Vlad.No i proszę, co się porobiło.Laris miał co najmniej jednego wspólnika - najprawdopodobniej lorda z Domu Smoka - który pomagał mu mnie zniszczyć.Należało go znaleźć, by wyrównać szansę, tym bardziej że mogła wystarczyć sama próba ujawnienia jego udziału, by wycofał się ze wspierania Larisa.Członkowie Domu Smoka mają bowiem dość niską opinię o Smoku pomagającym Jheregowi.A najprościej odnaleźć go można poprzez te budynki po Baritcie.Hmm.czas wziąć się do pracy.- Fentor?- Słucham, lordzie Taltos?- Sporządź listę wszystkich jeszcze żywych spadkobierców Baritta.Ktoś się po nią zgłosi za godzinę.- Za godzinę?!- Tak.- Ale.rozumiem, milordzie.Skończyłem połączenie telepatyczne z nim i natychmiast nawiązałem nowe z kimś innym.- Witaj, Sethro.- O, dobry wieczór, Vlad.Co mogę dla ciebie zrobić?- Czy nadal niezbędne jest przetrzymywanie Cawti i Norathar w areszcie domowym?- Właśnie rozmawiamy o tym z Alierą.Dlaczego pytasz?- Bo bardzo by mi pomogło, gdyby Cawti miała wolny wieczór.- Rozumiem.Dobrze, Vlad.Ani Aliera, ani Morrolan nie mają nic przeciwko.- Wypuścicie obie?- Naturalnie.Według nas Norathar jest Smokiem, więc to oczywiste.- Rozumiem.Tym niemniej dziękuję.- Nie ma za co.Zaraz je powiadomię.- A możesz za pięć minut?- Skoro ci na tym zależy.- Zależy, dzięki.Wziąłem głęboki oddech i zacząłem się koncentrować na Cawti, której tak naprawdę wcale nie znałem.Wyobraziłem sobie jej twarz, jej głos, jej.- Vladimir!- Zgadłaś za pierwszym razem.Co robisz wieczorem?- Jak to co robię?! Siedzę na tyłku! Twoi przyjaciele jeszcze nas nie wypuścili z aresztu.- Myślę, że to akurat da się załatwić.Jeśli się da, to czy będzie pani tak łaskawa i pozwoli się zaprosić na niewielkie zebranie towarzyskie dziś wieczór?- Pani będzie zaszczycona, mój miły panie.- Doskonale.W takim razie zobaczymy się za godzinę.- Będę czekała.Zakończyłem telepatyczną łączność i mając dość wysilania umysłu, wrzasnąłem na ochronę.Należało się stosownie ubrać, czyli znaleźć w domu.W końcu nie idzie się w byle czym na przyjęcie do Czarnego Zamku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tylko tak konkretnie dlaczego?Natomiast jeśli istniał związek między moimi problemami z Larisem a kłopotami Norathar z Barittem, oznaczało to skomplikowaną i długotrwałą intrygę.A Smoki po prostu z natury nie są zdolne do wymyślania takich intryg.No, poza Alierą, ale też w ograniczonym zakresie.Dla własnego bezpieczeństwa lepiej było założyć istnienie takiej intrygi i spróbować ją rozwikłać.Problem polegał na tym, że nie miałem punktu zaczepienia.Jedną z możliwości byłaby wycieczka na Ścieżki Umarłych, ale jedynie jako ostateczność: ci, którzy tam przebywali, najprawdopodobniej nie przyjęliby mnie miło.Rozwiązania należało szukać wśród żywych.I można było zacząć od tych budynków, których właściciela nie dawało się ustalić.Powinny należeć do któregoś ze spadkobierców Baritta.Skoro nie należały, to znaczy, że ktoś sfałszował stosowne dokumenty.I dlatego Fentor miał takie kłopoty z uzyskaniem informacji, na których mi zależało.I w dalszym ciągu najważniejsze pozostawały pytania: kto i dlaczego? Westchnąłem i nawiązałem kontakt telepatyczny z Morrolanem.- O co chodzi, Vlad?- Opowiedz mi o Baritcie.- Hmmph.- Tyle już wiem.- Dokładniej czego chciałbyś się dowiedzieć?- Jak zmarł?- Nie wiesz?!- Gdybym wiedział.nie, nie wiem.- Zginął z ręki zawodowego zabójcy.A to przynajmniej wyjaśniało sens pewnych uwag, które usłyszałem od jego ducha.- Rozumiem.Jak go załatwiono? Jestem zaskoczony, że mag takiej klasy co on dał się załatwić.- Hm, jak dobrze pamiętam, Vlad, to w Domu Jherega macie pewne powiedzenie.- A mamy.„Najlepszy nawet mag z nożem w plecach poważnie traci na umiejętnościach”.- Właśnie.- Więc to był ktoś z Domu Jherega.- A słyszałeś o zabójcach z jakiegoś innego domu?Jest cała masa amatorów gotowych za piątaka zadźgać każdego.Jhereg raczej nie bierze zleceń na kogoś, kto nie należy do organizacji, czyli do Domu Jherega.Zresztą takich zleceń praktycznie nie ma, bo nie ma takiej potrzeby.No chyba że ktoś grozi, że poinformuje o czymś władze albo.I tu mnie ponownie zatkało.Morrolan odczekał uprzejmie kilka sekund, nim spytał:- Albo co, Vlad?Chwilowo nic mu nie odpowiedziałem, bo nagle dostrzegłem nowe, znacznie logiczniejsze rozwiązanie problemu, nad którym ostatnio łamałem sobie głowę.To oznaczało bowiem zabójstwo wykonane w ramach uprzejmości na prośbę przyjaciela należącego do innego domu.A to oznaczało, że Baritt wcale nie musiał być mózgiem całego spisku.Mógł być wspólnikiem, który przestał być potrzebny lub zaczął być niewygodny, i ten, kto wszystkim kierował, kazał go zabić.A ponieważ najprawdopodobniej „robotę” wykonał Laris, jego patron nadal żył i teraz pomagał mu pozbyć się mnie.Ot, taka drobna wymiana uprzejmości.- Vlad, jesteś tam jeszcze? Cierpliwość Morrolana zaczynała się kończyć.- Przepraszam, Morrolan.Właśnie dzięki tobie wpadłem na coś i próbuję z tym dojść do ładu.Poczekaj jeszcze chwilę, dobrze?- Poczekam.Kontynuując wywód logiczny - patronem Larisa był ktoś, kto jeszcze dwa lata temu, a na pewno trzy, współpracował blisko z Barittem.Kto może coś wiedzieć o czymś takim?- Morrolan, muszę się dowiedzieć, kto współpracował z Barittem w ciągu przynajmniej ostatniego roku przed jego śmiercią.Nie wiesz, kto mógłby to wiedzieć?- Nie mam pojęcia, Vlad.Ani sam tego nie wiem, bo nigdy nie byliśmy zbyt blisko, ani nie wiem, kto mógłby być zorientowany w tej kwestii.Może powinieneś zjawić się tu i popytać?- To rzeczywiście niezły pomysł.dzięki.Porozmawiamy jeszcze o tym.- Z pewnością, Vlad.No i proszę, co się porobiło.Laris miał co najmniej jednego wspólnika - najprawdopodobniej lorda z Domu Smoka - który pomagał mu mnie zniszczyć.Należało go znaleźć, by wyrównać szansę, tym bardziej że mogła wystarczyć sama próba ujawnienia jego udziału, by wycofał się ze wspierania Larisa.Członkowie Domu Smoka mają bowiem dość niską opinię o Smoku pomagającym Jheregowi.A najprościej odnaleźć go można poprzez te budynki po Baritcie.Hmm.czas wziąć się do pracy.- Fentor?- Słucham, lordzie Taltos?- Sporządź listę wszystkich jeszcze żywych spadkobierców Baritta.Ktoś się po nią zgłosi za godzinę.- Za godzinę?!- Tak.- Ale.rozumiem, milordzie.Skończyłem połączenie telepatyczne z nim i natychmiast nawiązałem nowe z kimś innym.- Witaj, Sethro.- O, dobry wieczór, Vlad.Co mogę dla ciebie zrobić?- Czy nadal niezbędne jest przetrzymywanie Cawti i Norathar w areszcie domowym?- Właśnie rozmawiamy o tym z Alierą.Dlaczego pytasz?- Bo bardzo by mi pomogło, gdyby Cawti miała wolny wieczór.- Rozumiem.Dobrze, Vlad.Ani Aliera, ani Morrolan nie mają nic przeciwko.- Wypuścicie obie?- Naturalnie.Według nas Norathar jest Smokiem, więc to oczywiste.- Rozumiem.Tym niemniej dziękuję.- Nie ma za co.Zaraz je powiadomię.- A możesz za pięć minut?- Skoro ci na tym zależy.- Zależy, dzięki.Wziąłem głęboki oddech i zacząłem się koncentrować na Cawti, której tak naprawdę wcale nie znałem.Wyobraziłem sobie jej twarz, jej głos, jej.- Vladimir!- Zgadłaś za pierwszym razem.Co robisz wieczorem?- Jak to co robię?! Siedzę na tyłku! Twoi przyjaciele jeszcze nas nie wypuścili z aresztu.- Myślę, że to akurat da się załatwić.Jeśli się da, to czy będzie pani tak łaskawa i pozwoli się zaprosić na niewielkie zebranie towarzyskie dziś wieczór?- Pani będzie zaszczycona, mój miły panie.- Doskonale.W takim razie zobaczymy się za godzinę.- Będę czekała.Zakończyłem telepatyczną łączność i mając dość wysilania umysłu, wrzasnąłem na ochronę.Należało się stosownie ubrać, czyli znaleźć w domu.W końcu nie idzie się w byle czym na przyjęcie do Czarnego Zamku [ Pobierz całość w formacie PDF ]