[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie można odmówić Julianowi talentów, odwagi, może nawet świetności - powiadał sobie margrabia.-Ale na dnie tego charakteru jest dla mnie coś przerażającego.To wrażenie wywiera on na wszystkich,musi w tym być coś rzeczywistego (im bardziej ów rzeczywisty punkt był nieuchwytny, tym bardziejprzerażał wyobraznię starego magnata).Córka zaznaczyła to bardzo trafnie kiedyś w liście, któryzniszczyłem: "Julian nie uczepił się żadnego salonu, żadnej koterii".Nie zapewnił sobie żadnego oparciaprzeciw mnie ani najmniejszej deski ratunku, jeśli ja go opuszczę.Czy to nieznajomość dzisiejszegospołeczeństwa?.Parę razy mówiłem mu: Jedna jest tylko prawdziwa i skuteczna droga: salony.Nie,to nie jest zręczny i przebiegły kauzyperda, który nie straci ani jednej minuty, ani jednej sposobności.To nie jest charakter w stylu Ludwika XI.Z drugiej strony, tyle w nim jest zasad wręcznieszlachetnych.Gubię się w tym.Czyżby wpierał w siebie te zasady, aby służyły za tamę jegonamiętności?Jedno jest pewne: nie jest zdolny znieść wzgardy, tu go mam.Nie posiada czci dla urodzenia, to prawda, nie szanuje nas z instynktu.To wada, ale ostateczniedusza biednego seminarzysty mogłaby być wrażliwa jedynie na używanie i na pieniądze.Natomiast onnie może za żadną cenę znieść wzgardy.Przyciśnięty do muru listem córki, pan de la Mole musiał powziąć decyzję.- Oto wielkie pytanie: czy tenzuchwalec ośmielił się podnieść oczy na mą córkę dlatego, iż wie, że ją kocham nade wszystko i żemam sto tysięcy talarów rocznie?Matylda zaręcza, że nie.Nie, mości Julianie, ten punkt musimy wyjaśnić! Czy to jest prawdziwanieprzewidziana miłość, czy pospolita chęć dochrapania się stanowiska? Matylda czyta w moichmyślach, uczuła od razu, że to podejrzenie może go zgubić w moich oczach, stąd wyznanie, że to onapierwsza się w nim rozkochała.Dziewczyna tak dumna miałaby się zapomnieć do tego stopnia.uczynić pierwszy krok.ścisnąć mu ramię w ogrodzie wieczorem, cóż za ohyda! Jak gdyby nie miałastu przyzwoitych sposobów wyrażenia swej sympatii! Ta obrona Juliana jest podejrzana, świadectwoMatyldy nie jest pewneTego dnia dumania margrabiego wydały konkretniejszy owoc.Mimo to nałóg przemógł: postanowiłzyskać na czasie i napisać do córki, bo pisywali do siebie z jednego skrzydła pałacu do drugiego.Pan dela Mole bał się dyskusji i widzenia się z Matyldą.Lękał się, że zakończy wszystko nagłym ustępstwem.L i s tNie waż się robić nowych szaleństw; oto nominacja na porucznika huzarów dla kawaleraJuliana S o r e l d e l a V e r n a y e.Widzisz, ile robię dla niego.Nie sprzeciwiaj mi się,nie pytaj o nic.Niech w ciągu dwudziestu czterech godzin ruszy zgłosić się do Strasburga,gdzie jest jego pułk.Dołączam przekaz mego bankiera i żądam posłuszeństwa.Miłość iradość Matyldy nie miały granic; aby skorzystać ze zwycięstwa, odpowiedziałanatychmiast:Pan de la Vernaye znalazłby się u twoich stóp, ojcze, przepełniony wdzięcznością, gdybywiedział, coś raczył uczynić dla niego.Ale w pełni wspaniałomyślności zapomniałeś, ojcze,o mnie: honor twej córki jest w niebezpieczeństwie.Lada nieostrożność możespowodować wieczną plamę, której nie naprawi ani dwadzieścia tysięcy talarów renty.Poślę panu de la Vernaye dekret tylko wtedy, jeżeli dasz mi słowo, ojcze, że w ciągumiesiąca ślub nasz odbędzie się publicznie w Villequier.Wkrótce po tym terminie, któregobłagam, abyś nie odwlekał, córka twoja nie będzie się mogła pokazać publicznie inaczejniż pod nazwiskiem pani de la Vernaye.Jakże ci dziękuję, ojczulku, żeś mnie ocalił odnazwiska S o r e l etc., etc.Odpowiedz margrabiego była nieoczekiwana:Bądz posłuszna albo cofam wszystko: drżyj, niebaczna! Nie wiem jeszcze, co jest zacz tentwój Julian, a ty wiesz jeszcze mniej ode mnie.Niech jedzie do Strasburga i niech siępilnuje.Oznajmię mą wolę do dwóch tygodni.Ta stanowcza odpowiedz zaskoczyła Matyldę.Słowa: n i e z n a m J u l i a n a, wtrąciły ją w zadumę,która niebawem wybujała w najczarowniejsze domysły; wierzyła, że są prawdą.- Dusza mego Juliananie przywdziała przeciętnego uniformu salonów; ojciec nie wierzy w jego wyższość właśnie z przyczyn,które jej dowodzą.Ale jeśli się nie poddam temu atakowi stanowczości, mogę doprowadzić doprzykrej sceny; skandal naraziłby mą pozycję i mógłby zmniejszyć mój urok w oczach Juliana.W śladza tym.ubóstwo przez dziesięć lat; otóż szalony wybór męża dla jego osobistych zalet można ratowaćod śmieszności jedynie blaskiem złota.Jeśli będę zmuszona żyć z dala od ojca, w jego wieku możezapomnieć o mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Nie można odmówić Julianowi talentów, odwagi, może nawet świetności - powiadał sobie margrabia.-Ale na dnie tego charakteru jest dla mnie coś przerażającego.To wrażenie wywiera on na wszystkich,musi w tym być coś rzeczywistego (im bardziej ów rzeczywisty punkt był nieuchwytny, tym bardziejprzerażał wyobraznię starego magnata).Córka zaznaczyła to bardzo trafnie kiedyś w liście, któryzniszczyłem: "Julian nie uczepił się żadnego salonu, żadnej koterii".Nie zapewnił sobie żadnego oparciaprzeciw mnie ani najmniejszej deski ratunku, jeśli ja go opuszczę.Czy to nieznajomość dzisiejszegospołeczeństwa?.Parę razy mówiłem mu: Jedna jest tylko prawdziwa i skuteczna droga: salony.Nie,to nie jest zręczny i przebiegły kauzyperda, który nie straci ani jednej minuty, ani jednej sposobności.To nie jest charakter w stylu Ludwika XI.Z drugiej strony, tyle w nim jest zasad wręcznieszlachetnych.Gubię się w tym.Czyżby wpierał w siebie te zasady, aby służyły za tamę jegonamiętności?Jedno jest pewne: nie jest zdolny znieść wzgardy, tu go mam.Nie posiada czci dla urodzenia, to prawda, nie szanuje nas z instynktu.To wada, ale ostateczniedusza biednego seminarzysty mogłaby być wrażliwa jedynie na używanie i na pieniądze.Natomiast onnie może za żadną cenę znieść wzgardy.Przyciśnięty do muru listem córki, pan de la Mole musiał powziąć decyzję.- Oto wielkie pytanie: czy tenzuchwalec ośmielił się podnieść oczy na mą córkę dlatego, iż wie, że ją kocham nade wszystko i żemam sto tysięcy talarów rocznie?Matylda zaręcza, że nie.Nie, mości Julianie, ten punkt musimy wyjaśnić! Czy to jest prawdziwanieprzewidziana miłość, czy pospolita chęć dochrapania się stanowiska? Matylda czyta w moichmyślach, uczuła od razu, że to podejrzenie może go zgubić w moich oczach, stąd wyznanie, że to onapierwsza się w nim rozkochała.Dziewczyna tak dumna miałaby się zapomnieć do tego stopnia.uczynić pierwszy krok.ścisnąć mu ramię w ogrodzie wieczorem, cóż za ohyda! Jak gdyby nie miałastu przyzwoitych sposobów wyrażenia swej sympatii! Ta obrona Juliana jest podejrzana, świadectwoMatyldy nie jest pewneTego dnia dumania margrabiego wydały konkretniejszy owoc.Mimo to nałóg przemógł: postanowiłzyskać na czasie i napisać do córki, bo pisywali do siebie z jednego skrzydła pałacu do drugiego.Pan dela Mole bał się dyskusji i widzenia się z Matyldą.Lękał się, że zakończy wszystko nagłym ustępstwem.L i s tNie waż się robić nowych szaleństw; oto nominacja na porucznika huzarów dla kawaleraJuliana S o r e l d e l a V e r n a y e.Widzisz, ile robię dla niego.Nie sprzeciwiaj mi się,nie pytaj o nic.Niech w ciągu dwudziestu czterech godzin ruszy zgłosić się do Strasburga,gdzie jest jego pułk.Dołączam przekaz mego bankiera i żądam posłuszeństwa.Miłość iradość Matyldy nie miały granic; aby skorzystać ze zwycięstwa, odpowiedziałanatychmiast:Pan de la Vernaye znalazłby się u twoich stóp, ojcze, przepełniony wdzięcznością, gdybywiedział, coś raczył uczynić dla niego.Ale w pełni wspaniałomyślności zapomniałeś, ojcze,o mnie: honor twej córki jest w niebezpieczeństwie.Lada nieostrożność możespowodować wieczną plamę, której nie naprawi ani dwadzieścia tysięcy talarów renty.Poślę panu de la Vernaye dekret tylko wtedy, jeżeli dasz mi słowo, ojcze, że w ciągumiesiąca ślub nasz odbędzie się publicznie w Villequier.Wkrótce po tym terminie, któregobłagam, abyś nie odwlekał, córka twoja nie będzie się mogła pokazać publicznie inaczejniż pod nazwiskiem pani de la Vernaye.Jakże ci dziękuję, ojczulku, żeś mnie ocalił odnazwiska S o r e l etc., etc.Odpowiedz margrabiego była nieoczekiwana:Bądz posłuszna albo cofam wszystko: drżyj, niebaczna! Nie wiem jeszcze, co jest zacz tentwój Julian, a ty wiesz jeszcze mniej ode mnie.Niech jedzie do Strasburga i niech siępilnuje.Oznajmię mą wolę do dwóch tygodni.Ta stanowcza odpowiedz zaskoczyła Matyldę.Słowa: n i e z n a m J u l i a n a, wtrąciły ją w zadumę,która niebawem wybujała w najczarowniejsze domysły; wierzyła, że są prawdą.- Dusza mego Juliananie przywdziała przeciętnego uniformu salonów; ojciec nie wierzy w jego wyższość właśnie z przyczyn,które jej dowodzą.Ale jeśli się nie poddam temu atakowi stanowczości, mogę doprowadzić doprzykrej sceny; skandal naraziłby mą pozycję i mógłby zmniejszyć mój urok w oczach Juliana.W śladza tym.ubóstwo przez dziesięć lat; otóż szalony wybór męża dla jego osobistych zalet można ratowaćod śmieszności jedynie blaskiem złota.Jeśli będę zmuszona żyć z dala od ojca, w jego wieku możezapomnieć o mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]