[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tina i Sinclair nieporuszyli się, ale cała reszta podskoczyła ze strachu.- Coś mnie ominęło?- A to kto? - Jon zaczął się ślinić.- Nieważne.Co ty tu robisz, Moniąue?- Nie było nikogo w hotelu, więc wydedukowałam, że tu będziecie.Coś się dzieje? Ojej, jaki pięknypokój.Usiadła między Tiną a mną.Wyglądała uroczo w beżowych rybaczkach i czerwonym bezrękawniku.- Staramy się dowiedzieć, kim jest Władca Marionetek - wyjaśniłam.- Moniąue, nie jesteś bogata,prawda?Nalewała sobie herbaty i nie rozlała ani kropli.- O rany, nie - powiedziała łagodnie.- Zwłaszcza w porównaniu z niektórymi.- Uniosła brew, patrzącna Sinclaira i Jessicę.- A co ze starym, dobrym detektywem Berrym? -spytał Sinclair.- Co? Nick?! - Byłam całkowicie zaskoczona.W życiu nie przyszłoby mi to do głowy.- Czy nie pojawił się w twoim życiu po trzymiesięcznej nieobecności? A jako członek policji madostęp do informacji, o którym reszta z nas może tylko pomarzyć.- No tak, ale.on jest taki miły.- Nie wyglądał zbyt miło, gdy ślinił się, płaszczył i czołgał po twoim dywanie zeszłej wiosny -szczerze powiedziała Tina.- Ale on tego nie pamięta!- Jesteś pewna?Zamilkłam.Nie miałam pojęcia, co Nick pamięta.- Po przejściach z nami ma wszelkie powody, żeby nienawidzić wampirów - dodał Sinclair.- Problem w tym - powiedziała Tina - że mamy zbyt wielu podejrzanych.To może być którykolwiekze zwolenników Nostro.Betsy nie jest.yyy.uznawana przez nas wszystkich za prawowitą królową.- Kundle - wymamrotała pod nosem Moniąue.- Niektóre wampiry mogą widzieć w tym szansę na przejęcie władzy - ciągnęła Tina.- To zawęża kręg podejrzanych do jakichś trzystu osób - stwierdziłam posępnie.- Raczej dwustu tysięcy - poprawił mnie Sinclair.- Tyle wampirów chodzi po ziemi? - spytała Ani z przerażeniem na twarzy.- Plus minut kilkaset.Jeszcze chwilę podywagowaliśmy na ten temat, ale zaraz wybiła czwarta rano i postanowiliśmyzakończyć posiedzenie.Poza tym skończyła się herbata, a z reszty ciastek zostały okruchy.Tina i Sinclair wyszli jako pierwsi, olewając Nieustraszonych Wojowników, co było bardzoobrazliwe, ale za-punktowali tym u mnie.Chciałam się dowiedzieć, skąd wiedzieli, że dziś mieliwcześniej wrócić.Zaczęłam ich odprowadzać, gdy Ani chwyciła mnie za rękę.- Ej, Betsy.Mogę mówić Betsy?- Tak mam na imię - powiedziałam zaskoczona.Marc i Jessica przeszli obok nas, kłócąc się, jak tomieli w zwyczaju.- Ja.yyy.myślałam o Tinie.- Tinie?- Niska, świetne nogi, blondynka, duże ładne oczy.Tina.- Aha - powiedziałam - ta Tina.Co z nią?- Jaka jest jej, no wiesz, sytuacja? - Ani prawie przeskakiwała z nogi na nogę.Chyba wypiła dziś zadużo herbaty.- Czy ona jest z tym Sinclairem?- Yyy, nie.Ja jestem.Tak jakby.- To co z nią?- Jest stuletnią wampirzycą, która mogłaby cię zjeść na śniadanie i złamać ci kręgosłup jak słomkę -powiedziałam, postanawiając, że należy zdusić to w zarodku.-Jest lojalna wobec Sinclaira, ostra jakdiabli, piekielnie uparta.Do tego jest zabójcą na płynnej diecie.To z nią.- A czy się z kimś widuje?- Ani, jesteś pogromcą wampirów!- No ale całą noc spędziliście na tłumaczeniu nam, że niektóre wampiry są dobre - odgryzła się wodpowiedzi.-Jesteś najmniej wampirzym wampirem, jakiego w życiu widziałam.Przypominaszcheerleaderki, z którymi chodziłam do ogólniaka.Myślę, że w interesie wzajemnych relacji międzyżywymi a nieumarłymi.- A fuj.Idz sobie.Nie, z nikim się nie widuje.Ale ponieważ przy ostatnim spotkaniu próbowałaśpozbawić ją głowy, widzę pewne problemy w tym rodzącym się związku.Aaa!Tina wsadziła głowę do pokoju.Cholera! Przyczepię dzwonki jej i Sinclairowi.- Ani, kochana, nie wyłączyłaś świateł w aucie -oznajmiła.- Pomyślałam, że powinnaś wiedzieć.- Dzięki! - powiedziała, mijając mnie i prawie przewracając mnie na stół.- Zaraz się tym zajmę.I.chciałam z tobą porozmawiać.%7łeby.yyy.przeprosić za to, że próbowałam cię zabić i za całą resztę.- Nic nie szkodzi, skarbie.Skąd mogłaś wiedzieć?- Właśnie! Zwięte słowa! Myślałam, że wszyscy krwiopijcy są bezdusznymi mordercami, ale terazwidzę, że mogłam się mylić.- Zatrzasnęły się za nimi drzwi, ale wciąż słyszałam głos Ani.- Możeporozmawiałybyśmy o tym przy kawie czy coś, jeśli masz czas.- Fuj - powtórzyłam, ale kto mnie tam słuchał? Nikt.Rozdział 16Otworzyłam oczy i zobaczyłam unoszącą się nade mną Marie.- Przestań tak robić - powiedziałam, niechętnie odrzucając na bok kołdrę.- Nudzi mi się.- Słonko, co ja ci na to poradzę? Idz do taty.- I nigdy się nie budzisz, gdy do ciebie mówię.- Daj spokój.- ziewnęłam.Kolejna noc jak z horroru.- Uciekaj, muszę się ubrać do pracy.Wskoczyłam pod prysznic, umyłam i wyszykowałam do pracy.Marie rzeczywiście czmychnęła i dlaodmiany miałam pokój tylko dla siebie.Jessica zapukała do drzwi, gdy nakładałam tusz do rzęs.Krzyknęłam, żeby weszła.- Dobry wieczór, truposzko.Ej, czemu twoje książki stoją tyłem do przodu? - Wzruszyłam ramionami.- Dobrze, bądz tajemnicza.Sinclair dzwonił.Przyprowadzi dzisiaj kilka osób.- Jak miło.Ale dzisiaj mnie nie będzie.- Oo, afront dnia.- %7ładen afront.Muszę iść do pracy.Poza tym będzie miał za swoje, że nawet nie spytał, czy możeprzyjść.- O tak, będzie miał nauczkę.Słuchaj, masz zamiar mieć na oku tych Nieustraszonych Wojowników?- Ja? - spytałam zaskoczona.Co mi strzeliło do głowy, żeby kupić granatowy tusz? Do diabła z modą.Moje rzęsy wyglądały idiotycznie.- Niby czemu miałabym?- Lepiej upewnić się, że nie grasują po mieście, dalej zabijając wampiry, prawda?- A czemu mieliby to robić? Wszystko im wczoraj wyjaśniliśmy.%7łe są zabawkami w rękach swojegodiabelskiego pana, bla bla bla, że czas skończyć z zabijaniem umarłych i zastanowić się, o co w tymwszystkim chodzi.- I tak sądzę, że ktoś powinien mieć ich na oku.- To sama pilnuj drużyny pryszczoli.- Milutka jesteś - powiedziała, ale ze śmiechem.- %7ładen z nich nie może nawet wejść do baru i legalnie napić się piwa.Nie lubiłam zadawać się znastolatkami, nawet kiedy sama byłam w tym wieku.- Odezwała się była miss Burnsville.- Nic nie poradzę - powiedziałam dumnie - że rówieśnicy lubili mnie bardziej niż ja ich.- Może uda ci się skierować energię Wojowników na inne tory - zaproponowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Tina i Sinclair nieporuszyli się, ale cała reszta podskoczyła ze strachu.- Coś mnie ominęło?- A to kto? - Jon zaczął się ślinić.- Nieważne.Co ty tu robisz, Moniąue?- Nie było nikogo w hotelu, więc wydedukowałam, że tu będziecie.Coś się dzieje? Ojej, jaki pięknypokój.Usiadła między Tiną a mną.Wyglądała uroczo w beżowych rybaczkach i czerwonym bezrękawniku.- Staramy się dowiedzieć, kim jest Władca Marionetek - wyjaśniłam.- Moniąue, nie jesteś bogata,prawda?Nalewała sobie herbaty i nie rozlała ani kropli.- O rany, nie - powiedziała łagodnie.- Zwłaszcza w porównaniu z niektórymi.- Uniosła brew, patrzącna Sinclaira i Jessicę.- A co ze starym, dobrym detektywem Berrym? -spytał Sinclair.- Co? Nick?! - Byłam całkowicie zaskoczona.W życiu nie przyszłoby mi to do głowy.- Czy nie pojawił się w twoim życiu po trzymiesięcznej nieobecności? A jako członek policji madostęp do informacji, o którym reszta z nas może tylko pomarzyć.- No tak, ale.on jest taki miły.- Nie wyglądał zbyt miło, gdy ślinił się, płaszczył i czołgał po twoim dywanie zeszłej wiosny -szczerze powiedziała Tina.- Ale on tego nie pamięta!- Jesteś pewna?Zamilkłam.Nie miałam pojęcia, co Nick pamięta.- Po przejściach z nami ma wszelkie powody, żeby nienawidzić wampirów - dodał Sinclair.- Problem w tym - powiedziała Tina - że mamy zbyt wielu podejrzanych.To może być którykolwiekze zwolenników Nostro.Betsy nie jest.yyy.uznawana przez nas wszystkich za prawowitą królową.- Kundle - wymamrotała pod nosem Moniąue.- Niektóre wampiry mogą widzieć w tym szansę na przejęcie władzy - ciągnęła Tina.- To zawęża kręg podejrzanych do jakichś trzystu osób - stwierdziłam posępnie.- Raczej dwustu tysięcy - poprawił mnie Sinclair.- Tyle wampirów chodzi po ziemi? - spytała Ani z przerażeniem na twarzy.- Plus minut kilkaset.Jeszcze chwilę podywagowaliśmy na ten temat, ale zaraz wybiła czwarta rano i postanowiliśmyzakończyć posiedzenie.Poza tym skończyła się herbata, a z reszty ciastek zostały okruchy.Tina i Sinclair wyszli jako pierwsi, olewając Nieustraszonych Wojowników, co było bardzoobrazliwe, ale za-punktowali tym u mnie.Chciałam się dowiedzieć, skąd wiedzieli, że dziś mieliwcześniej wrócić.Zaczęłam ich odprowadzać, gdy Ani chwyciła mnie za rękę.- Ej, Betsy.Mogę mówić Betsy?- Tak mam na imię - powiedziałam zaskoczona.Marc i Jessica przeszli obok nas, kłócąc się, jak tomieli w zwyczaju.- Ja.yyy.myślałam o Tinie.- Tinie?- Niska, świetne nogi, blondynka, duże ładne oczy.Tina.- Aha - powiedziałam - ta Tina.Co z nią?- Jaka jest jej, no wiesz, sytuacja? - Ani prawie przeskakiwała z nogi na nogę.Chyba wypiła dziś zadużo herbaty.- Czy ona jest z tym Sinclairem?- Yyy, nie.Ja jestem.Tak jakby.- To co z nią?- Jest stuletnią wampirzycą, która mogłaby cię zjeść na śniadanie i złamać ci kręgosłup jak słomkę -powiedziałam, postanawiając, że należy zdusić to w zarodku.-Jest lojalna wobec Sinclaira, ostra jakdiabli, piekielnie uparta.Do tego jest zabójcą na płynnej diecie.To z nią.- A czy się z kimś widuje?- Ani, jesteś pogromcą wampirów!- No ale całą noc spędziliście na tłumaczeniu nam, że niektóre wampiry są dobre - odgryzła się wodpowiedzi.-Jesteś najmniej wampirzym wampirem, jakiego w życiu widziałam.Przypominaszcheerleaderki, z którymi chodziłam do ogólniaka.Myślę, że w interesie wzajemnych relacji międzyżywymi a nieumarłymi.- A fuj.Idz sobie.Nie, z nikim się nie widuje.Ale ponieważ przy ostatnim spotkaniu próbowałaśpozbawić ją głowy, widzę pewne problemy w tym rodzącym się związku.Aaa!Tina wsadziła głowę do pokoju.Cholera! Przyczepię dzwonki jej i Sinclairowi.- Ani, kochana, nie wyłączyłaś świateł w aucie -oznajmiła.- Pomyślałam, że powinnaś wiedzieć.- Dzięki! - powiedziała, mijając mnie i prawie przewracając mnie na stół.- Zaraz się tym zajmę.I.chciałam z tobą porozmawiać.%7łeby.yyy.przeprosić za to, że próbowałam cię zabić i za całą resztę.- Nic nie szkodzi, skarbie.Skąd mogłaś wiedzieć?- Właśnie! Zwięte słowa! Myślałam, że wszyscy krwiopijcy są bezdusznymi mordercami, ale terazwidzę, że mogłam się mylić.- Zatrzasnęły się za nimi drzwi, ale wciąż słyszałam głos Ani.- Możeporozmawiałybyśmy o tym przy kawie czy coś, jeśli masz czas.- Fuj - powtórzyłam, ale kto mnie tam słuchał? Nikt.Rozdział 16Otworzyłam oczy i zobaczyłam unoszącą się nade mną Marie.- Przestań tak robić - powiedziałam, niechętnie odrzucając na bok kołdrę.- Nudzi mi się.- Słonko, co ja ci na to poradzę? Idz do taty.- I nigdy się nie budzisz, gdy do ciebie mówię.- Daj spokój.- ziewnęłam.Kolejna noc jak z horroru.- Uciekaj, muszę się ubrać do pracy.Wskoczyłam pod prysznic, umyłam i wyszykowałam do pracy.Marie rzeczywiście czmychnęła i dlaodmiany miałam pokój tylko dla siebie.Jessica zapukała do drzwi, gdy nakładałam tusz do rzęs.Krzyknęłam, żeby weszła.- Dobry wieczór, truposzko.Ej, czemu twoje książki stoją tyłem do przodu? - Wzruszyłam ramionami.- Dobrze, bądz tajemnicza.Sinclair dzwonił.Przyprowadzi dzisiaj kilka osób.- Jak miło.Ale dzisiaj mnie nie będzie.- Oo, afront dnia.- %7ładen afront.Muszę iść do pracy.Poza tym będzie miał za swoje, że nawet nie spytał, czy możeprzyjść.- O tak, będzie miał nauczkę.Słuchaj, masz zamiar mieć na oku tych Nieustraszonych Wojowników?- Ja? - spytałam zaskoczona.Co mi strzeliło do głowy, żeby kupić granatowy tusz? Do diabła z modą.Moje rzęsy wyglądały idiotycznie.- Niby czemu miałabym?- Lepiej upewnić się, że nie grasują po mieście, dalej zabijając wampiry, prawda?- A czemu mieliby to robić? Wszystko im wczoraj wyjaśniliśmy.%7łe są zabawkami w rękach swojegodiabelskiego pana, bla bla bla, że czas skończyć z zabijaniem umarłych i zastanowić się, o co w tymwszystkim chodzi.- I tak sądzę, że ktoś powinien mieć ich na oku.- To sama pilnuj drużyny pryszczoli.- Milutka jesteś - powiedziała, ale ze śmiechem.- %7ładen z nich nie może nawet wejść do baru i legalnie napić się piwa.Nie lubiłam zadawać się znastolatkami, nawet kiedy sama byłam w tym wieku.- Odezwała się była miss Burnsville.- Nic nie poradzę - powiedziałam dumnie - że rówieśnicy lubili mnie bardziej niż ja ich.- Może uda ci się skierować energię Wojowników na inne tory - zaproponowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]