[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego oczy o wydłużonym kształcie, często zmrużone jak szparki, przypominały oczy kota; zęby miał odrobinę za ostre, a twarz była trójkątna, o szerokich kościach policzkowych i spiczasto zakończonym podbródku.Czarne i rozwichrzone włosy opadały na ramiona; ruchy chłopca były jakieś posuwiste, trochę nieprzyjemne i, zdaniem Cecylii, kryło się w nich jakieś wyrachowanie.Kolgrim uwielbiał ciotkę.Nie odstępował jej od rana do wieczora.Nie mówił już o tym, że mają wspólnie wziąć udział w sabacie czarownic; pewnie zrozumiał, że to tylko bajka.Mógł jednak godzinami słuchać jej zmyślonych opowieści, jeśli tylko mieli na to czas.I wciąż trwało między nimi wspaniałe porozumienie.Kolgrim wiedział, że Cecylia jest jedyną osobą, która pojmuje jego sposób myślenia.Tylko ona znała jego gwałtowną tęsknotę za nocą i ciemnością, za krainą cieni, po której krążą niezwykłe postacie, gdzie zło jest dobrem, a dobro jedynie głupstwem.- O czym tak rozmyślasz? - zagadnęła kiedyś.Ale on roześmiał się tylko i pobiegł w swoją stronę.- A jak się ma twój mały braciszek? - próbowała się dowiedzieć innym razem.- W porządku - odparł Kolgrim obojętnie.- Lubisz go?- Tak, oczywiście! Mattias jest bardzo miły, naprawdę.Spójrz teraz, zobacz, jak się huśtam na tej gałęzi!Cecylia patrzyła i podziwiała jego sztuczki.- Czy przyjedziesz niedługo do domu, ciociu Cecylio? - zapytał jednego z ostatnich dni.- Jak tylko wuj Alexander wyzdrowieje.- Kiedy to będzie, zastanawiała się w duchu, zgnębiona.- Nie mogłam do was przyjechać właśnie dlatego, że wuj jest chory - dodała głośno.- Ale już teraz tęsknię, żeby cię znowu zobaczyć, Kolgrimie.Chłopiec obserwował Alexandra, siedzącego w fotelu i pogrążonego w rozmowie z jej rodzicami.Dreszcz niepokoju przeniknął Cecylię, choć oczy Kolgrima spoglądały przyjaźnie i z oddaniem.Nagle zapragnęła, żeby oni wszyscy już sobie pojechali.Mimo to dzień pożegnania był dla niej niezwykle trudny.Tylko słowa Alexandra przyniosły trochę pociechy.- Ja wiem, że Cecylia chciałaby móc od czasu do czasu pojechać do domu, do Norwegii - powiedział jej rodzicom.- I myślę, że uda nam się to jakoś urządzić!- Tak bym chciała zabrać cię ze sobą - westchnęła Cecylia.- Pokazać ci wszystkie ukochane miejsca mojego dzieciństwa, pokazać ci Norwegię, mój kraj.Alexander uśmiechnął się.- Kiedyś to wszystko zobaczę - obiecał.- Ale na razie jeszcze nie całkiem pogodziłem się ze zmianą w moim życiu.Wszyscy to, oczywiście, rozumieli.W końcu rodzice Cecylii wyjechali, a z nimi ten mały, czarujący i tajemniczy troll, Kolgrim.Tylko Cecylia odczuwała lęk, spoglądając w jego szczere, wierne oczy.Tej jesieni w Gabrielshus miały miejsce niewiarygodne wydarzenia.Choroba Alexandra trwała już od roku.W szerokim świecie także działy się różne rzeczy.Król Christian, mimo ciągłych przestróg ze strony swoich oficerów, postanowił zdobyć Śląsk dla protestantów albo raczej dla siebie.Pod niewielką wsią Lutter am Barenberge starł się z licznymi oddziałami Tilly'ego, wzmocnionymi blisko pięcioma tysiącami ludzi Wallesteina.Klęska była druzgocąca.Oddziały króla Christiana zostały kompletnie rozbite i żołnierze ratowali się ucieczką, każdy tak jak mógł.Oficerowie także.Król został sam.Nadaremnie próbował zebrać na powrót swoich zbiegłych ludzi.Otwarcie rozpaczał po wszystkich poległych.Winą obarczał generała Fuchsa, zapewne nie bez racji, lecz generał nie mógł się bronić, bowiem poległ.Poległ także pułkownik Kruse.Z drugiej strony, to generał Fuchs był tym, który tak uparcie odradzał królowi atak na Tilly'ego teraz, gdy.Christian IV był bardzo odważnym wodzem.Ale nie do końca ogarniał sytuację.Lutter am Barenberge oznaczało ostateczny kres jego uczestnictwa w tej wielkiej i, zdawało się, nie mającej końca wojnie.To, co nastąpiło potem, to tylko drobne i nie przynoszące królowi wielkiej chwały zdarzenia.Tarjei, który był pod Lutter am Barenberge, uświadomił sobie nagle, że to niedaleko Erfurtu.Może powinien odwiedzić małą Cornelię?Ale pokonane wojsko potrzebowało go bardziej niż kiedykolwiek.To prawda, że większość żołnierzy uciekła na północ, w stronę Holsztynu, wielu jednak pozostało w polu.Porzuceni i tak ciężko ranni, że nie byli w stanie donikąd dotrzeć o własnych siłach.Jego obowiązkiem było im pomóc.W Gabrielshus Alexander siedział od wielu dni milczący, pogrążony w rozmyślaniach.W końcu Cecylia nie wytrzymała.Przy obiedzie zapytała:- Na Boga, Alexandrze, co się dzieje? Zakochałeś się w Wilhelmsenie, czy.- To bardzo głupi żart, Cecylio.- Tak, przyznaję.Ale powiedz, o co chodzi! Doprowadzasz mnie do szaleństwa tym swoim nieobecnym wzrokiem i odpowiedziami nie na temat.Wczoraj zapytałam, co byś chciał na śniadanie, a ty odpowiedziałeś, że one stoją pod stołem!Alexander roześmiał się.- Naprawdę? Wybacz mi!- Dobrze, ale o co chodzi?- Gdybym miał pewność, odpowiedziałbym ci natychmiast.Ale to wszystko jest takie niejasne.Serce Cecylii zaczęło mocno bić.Alexander wyciągnął rękę po widelec, lecz ona go powstrzymała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl