[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mamy własne ograniczniki - burknął.Patrzył z pogardą na nieru­chome ciało Gannera, które właśnie w tej chwili kilkoro młodych Jedi, posługując się technikami lewitacji, unosiło z płyt pokładu, aby ułożyć pośrodku przejściowego pokładu obok nieruchomych ciał trojga innych nieprzytomnych Jedi.- Nasze są lepsze - dodał.- Nie tylko ograniczają swobodę ruchów, ale i uczą.Punkt trzydziesty drugi: nieprzyjaciele połykają przynętę.Anakin skierował palce w stronę szafki z blasterami i posługując się Mocą, za­czął wginać do wewnątrz metalową płytę.Usłyszawszy trzask i zgrzyt giętego metalu, Lando i Yuuzhan Vongowie odwrócili się w tamtym kie­runku.W tej samej chwili Ulaha zamknęła klapę włazu po swojej stronie przejściowego pokładu, dzięki czemu uwięziła resztę oddziału abordażowego Yuuzhan w komorze śluzy.Anakin naparł myślami jeszcze sil­niej, a kiedy metalowa płyta się oderwała, uniósł ją w powietrze i skiero­wał w głowę dowódcy Yuuzhan Vongów.Ujrzawszy, co się dzieje, jeden z yuuzhańskich wojowników skoczył, żeby stanąć w obronie zdezorien­towanego Dumana Yaghta.Pozostali Yuuzhanie szybko zrozumieli, że pomieszczenie jest zbyt ciasne, aby dało się użyć amphistaffów, i posta­nowili posłużyć się coufee.Wykorzystując do ostatecznych granic spa­jającą ich umysły bitwowięź, pozostali członkowie oddziału specjalnego zaczęli wymierzać yuuzhańskim wojownikom ciosy pięściami i kopnia­ki.Zmuszali nieprzyjaciół do ciągłych uników i nie dopuszczali, żeby któryś z nich posłużył się bronią.Zaczerpnąwszy część energii Mocy, Anakin wyszarpnął z gniazd blastery i posłał je ponad głowami walczą­cych przeciwników, aż wsunęły się w dłonie dziesięciorga czekających Jedi.Z przeciwnej strony, zza uszczelnionej klapy włazu, dobiegły stłu­mione okrzyki i głuche łomoty.To pozostali Yuuzhanie usiłowali we­drzeć się na pokład przejściowy.W pewnej chwili Tesar się odwrócił i smagnął grubym gadzim ogonem nogi Dumana Yaghta poniżej kolan.Udało mu się powalić na płyty pokładu nie tylko oszołomionego dowód­cę, ale także broniącego go wojownika.Barabel wymierzył lufę blastera w skroń Dumana Yaghta.- Odwołaj swoich bliznogłowych - wychrypiał rozkazującym to­nem.Z oczu Dumana Yaghta strzeliły błyskawice gniewu, a jego strażnik, leżący za plecami Tesara, sięgnął po coufee.Anakin otworzył usta do ostrze­gawczego okrzyku, ale Jacen wyczuł jego niepokój.Zogniskował go i ko­rzystając z łączącej ich bitwowięzi, pchnął ostrzeżenie w kierunku Barabela.Istota odwróciła się jak użądlona i długim pazurem palca stopy przyszpiliła dłoń leżącego wojownika do durastalowej płyty pokładu.W następnej chwili Anakin uświadomił sobie, że dobiegające z prze­ciwnej strony klapy włazu dźwięki nagle ucichły.Zrozumiał, że posługu­jąc się osobistymi villipami, pozostali członkowie yuuzhańskiej grupy abordażowej poinformowali członków załogi „Rozkosznej Śmierci” o wszystkim, co dzieje się na pokładzie „Ślicznotki”.Wymierzył lufę bla­stera w unieruchomionego obrońcę Dumana Yaghta i zaczął w myślach odliczać sekundy.Pomyślał, że wojenne androidy potrzebują co najmniej trzydziestu, aby wyślizgnąć się ze śluzy zbiornika odpadków jachtu Landa i przyczepić do spodu nieprzyjacielskiego wahadłowca.Dodając niezbęd­ny margines bezpieczeństwa, powinien zapewnić androidom dwakroć tyle czasu.Musiał więc nadal odwracać uwagę Yuuzhan Vongów.Obawiał się jednak, że sześćdziesiąt sekund potrwa całą wieczność.Jakby się domyślając, że musi zyskać na czasie, Tesar bardzo powo­li wyciągnął pazur z płyty pokładu i uwolnił dłoń Yuuzhanina, aby zaraz wbić mu koniec lufy blastera w policzek.- Powiedz swoim wojownikom, żeby rzucili broń - rozkazał.Dowódca Yuuzhan zdziwił wszystkich: zareagował pełnym podzi­wu, chociaż trochę wymuszonym uśmiechem.- Doprawdy, imponujące - powiedział.- Jeedai w pełni zasługują na opinię, jaką się pośród nas cieszą.Tesar odpowiedział mu przeciągłym sykiem.Gdyby nie bitwowięź, Anakin pomyślałby, że zbity z tropu Barabel nie bardzo wie, co robić.Czytając jednak myśli Jacena, zrozumiał, że Tesar stara się tylko grać na zwłokę.I rzeczywiście, dwie sekundy później Barabel prychnął:- On chce, żebyś się poddał, a nie prawił mu komplementy.- A więc mocno się rozczarujesz - odparł Yuuzhanin.- Zanim po­zwolę uciec siedemnaściorgu Jeedai, zniszczę ten statek i wszystkich na pokładzie, nie wyłączając siebie.- Chwileczkę - sprzeciwił się zaniepokojony Calrissian.Zrobił krok do przodu, kiedy Anakin odliczył w myśli osiem sekund.- Chyba nie zamierzasz.- Milcz! - przerwał mu Duman Yaght.- Gdybyś chociaż trochę znał Yuuzhan Vongów, wiedziałbyś, że nie obawiają się śmierci.- Do­wódca przeniósł spojrzenie na Tesara.- Masz pięć oddechów, żeby się poddać - ostrzegł.- W przeciwnym razie.W końcu zaczynało się dziać coś, czego nikt nie przewidział.Gorącz­kowo myśląc, co zrobić, aby dowódca Yuuzhan nie spełnił swojej groźby, Anakin podszedł bliżej, strącił z jego ramion oba villipy i zmiażdżył stwo­rzenia obcasem.- To was nie uratuje - odezwał się dowódca.- Na mostku jest mój osobisty villip, który przekazuje wszystkie moje słowa.-Znów spojrzał na Tesara.- Trzy oddechy.Anakin wiedział, że upłynęło zaledwie dziesięć sekund, ale pomyślał, że lepiej się nie sprzeciwiać.Yuuzhanin oznajmił, że jest gotów umrzeć.Gdyby nie spełnił swojej groźby, okazałby się tchórzem i słabe­uszem.Młodzieniec z niepokojem obserwował, jak osłonięty pancerzem tors Dumana Yaghta wznosi się i opada raz i drugi.Widocznie Lando także to zauważył, bo zanim Yuuzhanin zdążył nabrać powietrza trzeci raz, głośno parsknął.- Nikomu nie pozwolę zniszczyć swojego statku! - warknął.Od­wrócił się i ruszył w kierunku klapy wewnętrznego włazu śluzy.- A zresz­tą nie widzę najmniejszego powodu, żeby ktoś miał to robić.Kiedy ruszył w stronę Alemy, TwiMekianka zagrodziła mu drogę i wymierzyła w twarz lufę blastera.Gdy ją mijał, przycisnęła guzik spu­stowy.Rozległ się głuchy szczęk bezpiecznika, ale strzał nie padł.Zdez­orientowana Alema krzyknęła i wypuściła z dłoni dymiący pistolet.Lando silnym kopnięciem posłał go w kąt przejściowego pokładu.- Widzisz?- zapytał, triumfująco spoglądając na dowódcę Yuuzhan.- O wszystkim pomyślałem.- Wyrwał pistolet rzekomo osłupiałemu Raynarowi, otworzył komorę zasobnika, coś przełączył, nastawił broń na ogłuszanie i poraził Tesara niosącą tylko ułamek energii blasterową mgiełką.- Zmieniłem biegunowość zasobników - wyjaśnił z chytrym uśmiechem.- To standardowy środek bezpieczeństwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl