[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak to?  Sparrow mimowolnie poprawił szkła i pochylił się ku przodowi. Jakto nie żył? Nie żył.Zginął przed godziną 11.15.Jeżeli chce pan teraz cofnąć zeznanie i powie-dzieć, że nie rozmawiał pan z profesorem Hastingsem i ze swoją żoną od godziny 10.40,czyli od chwili, kiedy, jak wiemy, Ian żył jeszcze, aż do 11.40, to jest do chwili, kiedy, jakwiemy, nie żył już od pół godziny, wówczas chętnie posłucham pańskiego opisu zbrod-ni.Ale zdaje się, że to nie ma celu, bo oni oboje potwierdzą pańskie słowa.Myślę, że tunie skłamał pan, bo nie jest pan dobrym kłamcą i nie przyszłoby panu do głowy mie-szać w to inne osoby.Nie ma pan żadnych szans zostania mordercą Iana Drummonda,chociaż jest pan już druga osobą dzisiaj, która przyznaje się do tego czynu.Na twarzy Sparrowa odbiła się ogromna, niekłamana ulga.Był jak człowiek, któ-ry gotował się do poświęcenia wszystkiego, co najdroższe, dla jakiegoś celu, i nagle po-święcenie to okazywało się niemożliwe.Ale zaraz na twarzy jego ukazał się wyraz lęku. Kto?  zapytał ledwo dosłyszalnie. Kto przyznał się do zabicia Iana? Pana żona, Lucja Sparrow!  powiedział Parker. A przyznała się, bo była prze-konana, że to pan go zabił, panie profesorze! Ale panu nie chodzi o nią! Nie ją pan osła-nia, ale kogoś, kto, jak pan sądzi, zabił Iana Drummonda jej lancetem, podrzucił namiejsce zbrodni to. odkrył chustkę i ukazał mu rubinowy wisiorek  a potem wsu-nął pod jej szafę zakrwawioną rękawiczkę gumową pochodzącą z jej walizki! Bezcześcipan pamięć człowieka, z którym wiele lat łączyła pana wspólna praca, pozwała pan,żeby dowody rzeczowe wskazywały na pana żonę, i kłamie pan w oczy ludziom prowa-dzącym śledztwo! Czy naprawdę do tego może doprowadzić człowieka miłość, panieprofesorze Haroldzie Sparrow?I profesor Harold Sparrow załamał się.Urywanymi zdaniami zaczął mówić o sobie,o swoim życiu, o tym, jak poznał Sarę Drummond i jak z wolna on, który w ciągu całe-go swego życia nie popełnił ani jednej drobnostki, którą wspominałby ze wstydem, za-czął żyć podwójnym, nieprawdopodobnym życiem.99  Zresztą.widziałem ją tylko kilka razy.potem odsunęła się ode mnie.a ja.janie mogłem przestać o niej myśleć.W końcu.w końcu napisałem do niej, do Londynu.Napisałem, że oszaleję.że nie wiem, co się ze mną dzieje.że nie mogę już dłużej pa-trzeć w oczy Ianowi i.i Lucy.Ja się nie urodziłem do takiego życia.I Alex, który tak wiele w swoim życiu widział mężów i żon, dla których wszystko tonie byłoby najmniejszym problemem i dawałoby się godzić z harmonijnym pożyciemmałżeńskim, patrząc na niego przyznał mu w duchu słuszność.Harold Sparrow nie byłani uwodzicielem, ani kłamcą.Jego tragedia wynikała z jego uczciwości, z niemożnościpogodzenia kłamstwa z prawdą..Przyjechała wczoraj  ciągnął Sparrow  i spotkaliśmy się po kolacji w parku.Chciałem z nią wyjechać, uciec stąd od tego potwornego życia.Ale ona powiedziała, żezbyt wiele zrozumiała ostatnio, że kocha Iana i chce z nim zostać.Prosiła mnie, żebymodszedł, żebym był mężczyzną.Błagała, żebym zachował dyskrecję.Przyrzekłem jej to,ale postanowiłem odejść.Był tu właśnie Hastings i proponował mi wyjazd do StanówZjednoczonych.Zgodziłem się, kiedy przyszedł do mnie wieczorem.Potem wszedłemdo Lucy i powiedziałem. urwał i potarł dłonią czoło. Jak mogłem? Przecież ona.ona chciała pójść na szubienicę za mnie, a ja.ja.Parker nie przerywał.Stał ciągle wyprostowany, naprzeciw siedzącego i patrzył naniego, nie spuszczając go ani na ułamek sekundy z oka..powiedziałem jej, że między nami wszystko skończone.%7łe nie kocham jej już,chociaż szanuję ją i nie mam w stosunku do niej żadnych zarzutów.Powiedziałem, żechcę odjechać i zwracam jej wolność. A ona? Ona? Zaczęła cicho płakać.Potem zapytała mnie, czy jest w moim życiu ktośinny? Odpowiedziałem, że tak.Nie mogłem jej skłamać, chociaż nie dałem do zrozu-mienia, o którą osobę chodzi.Powiedziałem, że nie mogę z nią żyć pod jednym da-chem, myśląc o innej kobiecie.%7łe to nieuczciwe.A ona.ona powiedziała, że nie prze-stanie mnie nigdy kochać i wierzy, że wrócę do niej.Potem wyszedłem.Było mi okrop-nie ciężko.Usiadłem w pokoju i nie wiedziałem przez chwilę, czy postępuję dobrze.Zacząłem się wahać.Ale było już za pózno.Zszedłem więc na dół.Czekała mnie rozmo-wa z Ianem.Postanowiłem, że niczego mu nie będę tłumaczył  ale powiem, że mojesprawy osobiste zmuszają mnie do wyjazdu i że jadę do Ameryki.Oczywiście, nie zdra-dziłbym Amerykanom tego, co było przedmiotem naszych badań.Wiedziałem, że Iandoprowadzi je sam do końca.Co prawda Hastings chciał, żebym objął kierownictwo la-boratorium doświadczalnego w Filadelfii i kontynuował to, co tu rozpoczęliśmy, ale ist-nieje inna dziedzina, nad którą nie pracowałem z Ianem, a która bardzo mnie pocią-ga.Myślę, że mógłbym wiele zdziałać na tym polu.Wszedłem, Ian siedział za stołem.W plecach jego tkwił nóż.Nie mogłem się ruszyć z miejsca.Stałem jak skamieniały.100 Potem chciałem coś zrobić.Nóż.Nóż należał do Lucy.Dotknąłem go, bo nagle przy-szło mi do głowy, że powinienem go ukryć.Ktoś chciał widocznie.Różne myśli prze-latywały mi przez głowę.Ale nóż tkwił tak mocno.To było straszne.Puściłem go odrazu i uciekłem na górę.Wszedłem do pokoju, ale potem wyszedłem i zapukałem doHastingsa.Teraz nie miałem prawa odjechać.Kto by ukończył naszą pracę? Bez wzglę-du na wszystko, na to, co się stało i.co się stanie, ta praca jest ważniejsza niż życie jed-nego albo paru ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl