[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W miasteczku, wktórym zatrzymaliśmy się poprzednio, kupiliśmy sobie gotowe ubrania i teraz Król włożył swojei mnie też kazał ubrać się porządnie, co naturalnie zrobiłem.Garnitur Króla był cały czarny i tenhultaj wyglądał w nim naprawdę bardzo godnie i po pańsku.Nigdy bym nie przypuszczał, żeubranie tak może zmienić człowieka.Przedtem wystarczyło na niego spojrzeć i każdy od razuwiedział, że Król jest najzwyklejszym w świecie starym szelmą; teraz, kiedy zdjął swój nowybiały cylinder, skłonił się i uśmiechnął, wyglądał tak dostojnie i zacnie, i pobożnie, jakby przedchwilą wyszedł z Arki i był poczciwym starym Mojżeszem we własnej osobie.Jim wyczyściłczółno, a ja przygotowałem wiosła.Mniej więcej trzy mile powyżej miasteczka, na zakręcie rzekistał przy brzegu duży parowiec; widziałem go tam chyba od dwu godzin  widocznie brałładunek.Król powiedział: Z uwagi na moje ubranie lepiej będzie, jak przyjadę z St.Louis albo z Cincinnati, albo zinnego dużego miasta.Wiosłuj prosto w tamtym kierunku, Huckleberry! Popłyniemy statkiem domiasta.Takiego polecenia nie trzeba mi było powtarzać dwa razy.Powiosłowałem na ukos iwyprowadziłem czółno na martwą przybrzeżną wodę, jakie pół mili powyżej miasteczka, apotem popłynąłem pod prąd wzdłuż wysokiego brzegu.Po jakimś czasie zobaczyliśmy na brzegumłodego miasteczkowego eleganta o miłym, dobrodusznym wyglądzie.Siedział na zwalonympniu i ocierał pot z twarzy, bo upał był niemożliwy; obok niego stały na ziemi dwa wielkiesakwojaże. Dziobem do brzegu  powiada do mnie Król.Zrobiłem, jak mi kazał. Dokąd sięwybierasz, młodzieńcze?  zapytał obcego. Na statek, jadę do Nowego Orleanu. 152 Prosimy do łodzi  powiada Król. Czekaj, młodzieńcze, mój służący pomoże ci wnieśćbagaże.Wyskocz no na brzeg, Adolfie i pomóż panu.Zaraz się połapałem, że to o mnie chodzi.Wtaszczyłem sakwojaże do łodzi, a potem popłynęliśmy we trzech dalej w górę rzeki.Młodymężczyzna bardzo był Królowi wdzięczny.Powiedział, że to straszna mordęga taskać walizy wtaki upał.Spytał Króla, dokąd się udaje, a Król mu na to, że rankiem wylądował w miasteczku,na tamtym brzegu, a teraz jedzie odwiedzić starego przyjaciela, który mieszka na farmie, kilkamil w górę rzeki.Wtedy obcy powiedział: Jak pana zobaczyłem, pomyślałem sobie:  To z pewnością jest pan Wilks.I słowo daję,niewiele brakowało, a przyjechałby na czas.Ale potem znowu sobie myślę:  Nie, to chyba nieon, bo nie płynąłby w górę rzeki.Pan nie jesteś przypadkiem panem Wilks? Nie, nazywam się Blodgett.Aleksander Blodgett.Wielebny Aleksander Blodgett,powinienem dodać, jako że jestem jednym z ubożuchnych sług Pana.Niemniej jednak przykromi, że ów pan Wilks nie przyjechał na czas, jeżeli przez to coś stracił.Mam nadzieję, że tak niejest. Hm.majątku to żadnego nie stracił, bo i tak wszystko dostanie, ale nie zobaczy już swegobrata, Piotra, żywego, co może nie będzie mu znowu takie bardzo przykre  kto go tam wie? Zato jego brat Piotr dałby wiele, żeby go przed śmiercią zobaczyć.Przez ostatnie trzy tygodnie wkółko tylko o nim mówił.Nie widzieli się, odkąd byli dziećmi.A brata Williama to w ogóle naoczy nie oglądał  William to ten niemy i głuchy, ma najwyżej trzydzieści albo trzydzieści pięćlat.Z całej rodziny tylko Piotr i George wyemigrowali do Ameryki.George się tu ożenił, aleumarli oboje z żoną w zeszłym roku.Teraz zostali na świecie tylko dwaj  Harvey i William, alejak już mówiłem, nie zdążyli na czas. A zawiadomiono ich? A jakże, pewnie ze dwa miesiące temu, jak tylko Piotr zachorował.Bo widzi pan, Piotrpowiedział, że tym razem to będzie już z nim chyba koniec.Stary był z niego człowiek, a córkiGeorge'a to jeszcze młode sikorki, oprócz jednej Mary Jane, tej rudej  więc niewiele miałpociechy z ich towarzystwa.Dlatego po śmierci George'a i jego żony ckniło mu się samemu naświecie i każdy by zobaczył, że czeka tylko śmierci.A niczego tak chyba nie pragnął, jakprzyjazdu Harveya  no i pewnie Williama  bo był jednym z tych, co to żadną miarą nie mogąsię zdecydować na spisanie testamentu.Zostawił list dla Harveya i w tym liście napisał, gdzie są 153schowane pieniądze i jak ma być podzielona reszta spadku, żeby córki George'a dostałyprzyzwoite zaopatrzenie, bo George nie zostawił im ani centa.A chociaż wszyscy go namawiali,oprócz tego listu nic już nie chciał napisać. A jak myślisz, młodzieńcze, czemu Harvey nie przyjechał? Gdzie mieszka? Och, w Anglii, w mieście Sheffield, jest tam kaznodzieją.W Ameryce nigdy nie był  azresztą kto wie, czy w ogóle dostał ten list. Przykre, nader przykre, że biedny Piotr Wilks nie doczekał się przyjazdu brata.Wspomniałeś, zdaje się młodzieńcze, że jedziesz do Orleanu? Owszem, ale to tylko początek mojej podróży.W najbliższą środę wsiadam na okręt do Riode Janeiro, gdzie mieszka mój wujaszek. Ho, ho czeka cię długa droga.Ale bardzo piękna.Sam bym tam chciał pojechać.Mówiłeś,że Mary Jane jest najstarsza.Ile wiosen liczą sobie te młodsze? Mary Jane ma dziewiętnaście lat, Zuzanna piętnaście, a Joanna coś koło czternastu.Joannato ta, która ma zajęczą wargę i zajmuje się dobroczynnością. Biedactwa! Pomyśleć, że zostały zupełnie same na świecie  westchnął Król. No, mogłoby im się dziać gorzej.Stary Piotr miał przyjaciół i ci przyjaciele nie pozwoląwyrządzić dziewczętom nijakiej krzywdy.Jest przecież Hobson  pastor od babtystów, jestdiakon Lot Hovey, jest Ben Rucker i Abner Shackleford, i Levi Beli  adwokat, i jeszcze doktorRobinson, i żony wszystkich tamtych, i wdowa Bartley, i  och, jest ich cała kupa.Ale z tymi, coteraz wymieniłem, Piotr Wilks żył najbliżej i czasem pisał o nich bratu, więc jak Harveyprzyjedzie, będzie wiedział, gdzie szukać przyjaciół.Król  stary szelma  pytał dalej i nie przestał pytać, dopóki do cna nie wypompował tegomłodego głupca.Niech skisnę, jeżeli nie pytał o wszystkich i o wszystko, co dotyczyło Wilksów:więc co robił Piotr, który miał garbarnię; i co robił George, który był stolarzem; i co robiłHarvey, który był pastorem od nonkonformistów? I tak dalej, i dalej.W końcu spytał: Dlaczegoś,- młodzieńcze, szedł pieszo taki kawał drogi do statku? A bo to jest wielki orleański parowiec i bałem się, że może tu nie stanie.Kiedy wiozą dużyładunek, nie zatrzymują się na każde żądanie.Co innego ze statkami płynącymi z Cincinnati.Tenpłynie z St.Louis [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl