[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas tego przeglądu, równie pilnego, jak bezużytecznego, Sawiniusz, świadomy zwy-czajów więziennych, wsunął nieznacznie do obuwia wszystkie pieniądze, jakie miał przy so-bie.Okazało się zaraz, jak pożyteczną była ta ostrożność.Cabirol zbliżył się do więznia i bez ceremonii jął przetrząsać jego kieszenie. Co robisz! obruszył się Cyrano, udając wielkie zagniewanie.123 To moje prawo odparł dozorca. Spodziewam się zresztą, że nie czynię jegomości niczłego? Przeciwnie; masz na celu moje dobro zauważył Cyrano, zadowolony z dwuznacznika. Szukaj, szukaj, przyjacielu! Jeżeli mam konszachty z diabłem, o co mnie oskarżają, tomieszka on nie gdzie indziej, jak właśnie w mojej kieszeni. O rany boskie! wykrzyknął wreszcie dozorca, stropiony i zły, gdyż nie zdybał nigdziezłamanego szeląga a to prawdziwy czarownik! Goły, bestia, jak jego patron Belzebub!Podjął z ziemi swój pęk kluczy, aby otworzyć zamknięte drzwi i wyjść dla zwierzenia siężonie z doznanego zawodu.Sawiniusz skorzystał z chwili, gdy dozorca był doń zwrócony plecami i wydostawszyprędko trzy pistole z kryjówki, rzekł: Panie dozorco, pragnę przekonać cię, że diabeł nie tak czarny, jak go malują.Oto dla pa-na.Wez ten pieniądz i przyślij mi co do jedzenia; od południa nic w ustach nie miałem.Cabirol otworzył szeroko oczy. Pistol? zadziwił się. A jegomość skąd go wziął? Oto jeden jeszcze, jako zapłata za trudy, które pan z mojego powodu poniosłeś. O, o, co ja widzę! wyrzekł Cabirol, od razu uspokojony i złagodzony. Ależ to jego-mościa nikczemnie oszkalowano! Ja widzę, że jegomość jesteś szlachetnym i dostojnym pa-nem!Wyciągnął rękę po pieniądz i dodał: Zrobi się wszystko, czego będzie sobie wielmożny pan życzył. Zrób, przyjacielu, więcej jeszcze tu trzeci pistol błysnął pomiędzy palcami Cyrana iprzyślij mi do towarzystwa swego pomocnika, gdyż nie lubię samotności.Ręka dozorcy wysunęła się z większą jeszcze skwapliwością. Wielmożny pan znalazł się tu niezawodnie wskutek pomyłki rzekł głosem rezolutnym. Czyżby człowiek tak spokojny, tak szlachetny mógł być zdolny do.Nie! Nie mogę dokoń-czyć.Wielmożny pan nie potrzebuje się niczego lękać.W ciągu trzech dni podejmuję się zro-bić go bielszym od śniegu.Te zapewnienia nie przeszkodziły jednak Cabirolowi mocno zaryglować drzwi po wyjściuz ciemnicy. Poznałem już czułą stronę poczciwca rzekł sam do siebie Cyrano. A ponieważ zwy-kle jaki pan, taki sługa, więc prawdopodobnie szczurza kompania, która w tych murach prze-mieszkuje, nie będzie cieszyła się długo moim towarzystwem.XXVIIISawiniusz przepędził w swej celi nader nieprzyjemną godzinę.Zaczynał już niecierpliwić się i powątpiewać o swej dobrej gwiezdzie, gdy brzęk kluczypołączony ze zgrzytem odsuwanych zasuw wyprowadziły go z posępnej zadumy.Zwiatło lampy przeniknęło do ciemnicy i zjawił się ten, którego nazywano Piotrkiem, nio-sąc dymiący garnuszek, który postawił tuż przy więzniu. Chwała Bogu! rzekł do siebie poeta nie okradają mnie tu zanadto. He, he! odezwał się przybyły, którego twarz naiwną i bynajmniej nie okazującą pew-ności siebie rozszerzał uśmiech głupowaty masz waćpan rację, że się nie frasujesz.Przynio-słem śliczności kapuśniaczek.Palce lizać, jak waćpana szanuję.Gospodyni sama gotowała gona prawdziwym sadle, jak Bozię kocham. Przy tych słowach zanurzył łyżkę, a z nią razem ipalce w gorącej zupie, dając znak Cyranowi, aby poszedł za jego przykładem.Szlachcicowi dokuczał głód szalony.124Zabrał się odważnie do tej grubej strawy, pochwycił łyżkę drewnianą, którą mu podsunąłPietrek, i z kolei zanurzył ją w garnku. Tak to lubię! wykrzyknął stróż. Dobry kum z waszeci! Niesprawiedliwie obgadująjegomościa, jakem Pietrek! Kpij waćpan zdrów z tych gadanin! No, dalej, zawijaj jegomość,wystarczy dla nas obu!Cyrana pobudziła do śmiechu naiwność chłopaka i jął naprawdę współzawodniczyć z nimw opróżnianiu garnka.A nie było to zadanie łatwe, Pietrek bowiem, zanim zdążył jedną łyżkęprzełknąć, już drugą niósł z pośpiechem do gęby.Gdy już garnek został opróżniony, zabrano się do rozmowy.Pietrek porozpinał bez cere-monii wszystkie guziki przy ubraniu, aby mu nic nie przeszkadzało w trawieniu.Sawiniusz dostrzegł przy tej sposobności sznurek od szkaplerza, który Pietrek nosił napiersiach.To odkrycie nasunęło mu pewną myśl, którą zaraz też wprowadził w wykonanie. Tyś biedny, kochanku, nieprawda? odezwał się do Pietrka i nie zarabiasz dużo przytym areszcie? Ano zgadłeś, jegomość odrzekł chłopak drapiąc się w głowę. Nie przelewa mi się tuwcale! Masz tu zatem pistola; przyda ci się.Pietrek wyciągnął rękę, ale drżała mu tak silnie, że omal nie upuścił pieniądza.Nie zdziwiło wcale Cyrana to drżenie.Jednak zapytał: Dlaczego drżysz, mój chłopcze? To z wielkiego szczęścia, mój jegomość! Jeszcze nigdy nie miałem tyle pieniędzy nawłasność. Jeśli tak, to mógłbym cię uczynić bardzo szczęśliwym. Ciekawym jak? Gdybyś spełnił to, czego od ciebie żądam, dostałbyś dwadzieścia takich samych pisto-lów, które byłyby twoją własnością, jak ten oto kapelusz, co go masz na głowie. Co też jegomość wygaduje! Dwadzieścia pistolów? Alboż ja mógłbym tyle schować przysobie? Przekonasz się, gdy zrobisz, o co cię poproszę. To niechże już jegomość powie raz, o co chodzi?Cyrano przybrał minę tajemniczą. Dowiedz się zatem, przyjacielu, że nie ma jeszcze pół godziny, jak objawił mi się tuanioł i oznajmił, że sprawa moja przybierze obrót korzystny dla mnie, jeśli jutro rano wysłu-cham mszy świętej w kościele Marii Panny w Cussan przed wielkim ołtarzem.Oświadczyłemaniołowi, że uczynić tego nie mogę gdyż jestem zamknięty i pilnie strzeżony, ale anioł od-powiedział, że przyjdzie do mnie człowiek, przysłany przez dozorcę dla towarzystwa, i żetemu człowiekowi wystarczy objawić tylko wolę anielską, aby bez żadnego oporu zaprowa-dził mnie do kościoła.Sądzę, mój chłopcze, że tym człowiekiem jesteś ty właśnie. To jeszcze nie wiadomo, mój jegomość! odpowiedział Pietrek. Poczekaj; anioł oznajmił mi prócz tego, że z kościoła człowiek ten przyprowadzi mnie napowrót do więzienia i że musi być mi posłuszny, bo inaczej w tym roku umrze. Nie, to na pewno nie ja! zaprzeczył ponownie wieśniak, któremu nie trafiły jakoś doprzekonania myśli podsuwane mu przez poetę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Podczas tego przeglądu, równie pilnego, jak bezużytecznego, Sawiniusz, świadomy zwy-czajów więziennych, wsunął nieznacznie do obuwia wszystkie pieniądze, jakie miał przy so-bie.Okazało się zaraz, jak pożyteczną była ta ostrożność.Cabirol zbliżył się do więznia i bez ceremonii jął przetrząsać jego kieszenie. Co robisz! obruszył się Cyrano, udając wielkie zagniewanie.123 To moje prawo odparł dozorca. Spodziewam się zresztą, że nie czynię jegomości niczłego? Przeciwnie; masz na celu moje dobro zauważył Cyrano, zadowolony z dwuznacznika. Szukaj, szukaj, przyjacielu! Jeżeli mam konszachty z diabłem, o co mnie oskarżają, tomieszka on nie gdzie indziej, jak właśnie w mojej kieszeni. O rany boskie! wykrzyknął wreszcie dozorca, stropiony i zły, gdyż nie zdybał nigdziezłamanego szeląga a to prawdziwy czarownik! Goły, bestia, jak jego patron Belzebub!Podjął z ziemi swój pęk kluczy, aby otworzyć zamknięte drzwi i wyjść dla zwierzenia siężonie z doznanego zawodu.Sawiniusz skorzystał z chwili, gdy dozorca był doń zwrócony plecami i wydostawszyprędko trzy pistole z kryjówki, rzekł: Panie dozorco, pragnę przekonać cię, że diabeł nie tak czarny, jak go malują.Oto dla pa-na.Wez ten pieniądz i przyślij mi co do jedzenia; od południa nic w ustach nie miałem.Cabirol otworzył szeroko oczy. Pistol? zadziwił się. A jegomość skąd go wziął? Oto jeden jeszcze, jako zapłata za trudy, które pan z mojego powodu poniosłeś. O, o, co ja widzę! wyrzekł Cabirol, od razu uspokojony i złagodzony. Ależ to jego-mościa nikczemnie oszkalowano! Ja widzę, że jegomość jesteś szlachetnym i dostojnym pa-nem!Wyciągnął rękę po pieniądz i dodał: Zrobi się wszystko, czego będzie sobie wielmożny pan życzył. Zrób, przyjacielu, więcej jeszcze tu trzeci pistol błysnął pomiędzy palcami Cyrana iprzyślij mi do towarzystwa swego pomocnika, gdyż nie lubię samotności.Ręka dozorcy wysunęła się z większą jeszcze skwapliwością. Wielmożny pan znalazł się tu niezawodnie wskutek pomyłki rzekł głosem rezolutnym. Czyżby człowiek tak spokojny, tak szlachetny mógł być zdolny do.Nie! Nie mogę dokoń-czyć.Wielmożny pan nie potrzebuje się niczego lękać.W ciągu trzech dni podejmuję się zro-bić go bielszym od śniegu.Te zapewnienia nie przeszkodziły jednak Cabirolowi mocno zaryglować drzwi po wyjściuz ciemnicy. Poznałem już czułą stronę poczciwca rzekł sam do siebie Cyrano. A ponieważ zwy-kle jaki pan, taki sługa, więc prawdopodobnie szczurza kompania, która w tych murach prze-mieszkuje, nie będzie cieszyła się długo moim towarzystwem.XXVIIISawiniusz przepędził w swej celi nader nieprzyjemną godzinę.Zaczynał już niecierpliwić się i powątpiewać o swej dobrej gwiezdzie, gdy brzęk kluczypołączony ze zgrzytem odsuwanych zasuw wyprowadziły go z posępnej zadumy.Zwiatło lampy przeniknęło do ciemnicy i zjawił się ten, którego nazywano Piotrkiem, nio-sąc dymiący garnuszek, który postawił tuż przy więzniu. Chwała Bogu! rzekł do siebie poeta nie okradają mnie tu zanadto. He, he! odezwał się przybyły, którego twarz naiwną i bynajmniej nie okazującą pew-ności siebie rozszerzał uśmiech głupowaty masz waćpan rację, że się nie frasujesz.Przynio-słem śliczności kapuśniaczek.Palce lizać, jak waćpana szanuję.Gospodyni sama gotowała gona prawdziwym sadle, jak Bozię kocham. Przy tych słowach zanurzył łyżkę, a z nią razem ipalce w gorącej zupie, dając znak Cyranowi, aby poszedł za jego przykładem.Szlachcicowi dokuczał głód szalony.124Zabrał się odważnie do tej grubej strawy, pochwycił łyżkę drewnianą, którą mu podsunąłPietrek, i z kolei zanurzył ją w garnku. Tak to lubię! wykrzyknął stróż. Dobry kum z waszeci! Niesprawiedliwie obgadująjegomościa, jakem Pietrek! Kpij waćpan zdrów z tych gadanin! No, dalej, zawijaj jegomość,wystarczy dla nas obu!Cyrana pobudziła do śmiechu naiwność chłopaka i jął naprawdę współzawodniczyć z nimw opróżnianiu garnka.A nie było to zadanie łatwe, Pietrek bowiem, zanim zdążył jedną łyżkęprzełknąć, już drugą niósł z pośpiechem do gęby.Gdy już garnek został opróżniony, zabrano się do rozmowy.Pietrek porozpinał bez cere-monii wszystkie guziki przy ubraniu, aby mu nic nie przeszkadzało w trawieniu.Sawiniusz dostrzegł przy tej sposobności sznurek od szkaplerza, który Pietrek nosił napiersiach.To odkrycie nasunęło mu pewną myśl, którą zaraz też wprowadził w wykonanie. Tyś biedny, kochanku, nieprawda? odezwał się do Pietrka i nie zarabiasz dużo przytym areszcie? Ano zgadłeś, jegomość odrzekł chłopak drapiąc się w głowę. Nie przelewa mi się tuwcale! Masz tu zatem pistola; przyda ci się.Pietrek wyciągnął rękę, ale drżała mu tak silnie, że omal nie upuścił pieniądza.Nie zdziwiło wcale Cyrana to drżenie.Jednak zapytał: Dlaczego drżysz, mój chłopcze? To z wielkiego szczęścia, mój jegomość! Jeszcze nigdy nie miałem tyle pieniędzy nawłasność. Jeśli tak, to mógłbym cię uczynić bardzo szczęśliwym. Ciekawym jak? Gdybyś spełnił to, czego od ciebie żądam, dostałbyś dwadzieścia takich samych pisto-lów, które byłyby twoją własnością, jak ten oto kapelusz, co go masz na głowie. Co też jegomość wygaduje! Dwadzieścia pistolów? Alboż ja mógłbym tyle schować przysobie? Przekonasz się, gdy zrobisz, o co cię poproszę. To niechże już jegomość powie raz, o co chodzi?Cyrano przybrał minę tajemniczą. Dowiedz się zatem, przyjacielu, że nie ma jeszcze pół godziny, jak objawił mi się tuanioł i oznajmił, że sprawa moja przybierze obrót korzystny dla mnie, jeśli jutro rano wysłu-cham mszy świętej w kościele Marii Panny w Cussan przed wielkim ołtarzem.Oświadczyłemaniołowi, że uczynić tego nie mogę gdyż jestem zamknięty i pilnie strzeżony, ale anioł od-powiedział, że przyjdzie do mnie człowiek, przysłany przez dozorcę dla towarzystwa, i żetemu człowiekowi wystarczy objawić tylko wolę anielską, aby bez żadnego oporu zaprowa-dził mnie do kościoła.Sądzę, mój chłopcze, że tym człowiekiem jesteś ty właśnie. To jeszcze nie wiadomo, mój jegomość! odpowiedział Pietrek. Poczekaj; anioł oznajmił mi prócz tego, że z kościoła człowiek ten przyprowadzi mnie napowrót do więzienia i że musi być mi posłuszny, bo inaczej w tym roku umrze. Nie, to na pewno nie ja! zaprzeczył ponownie wieśniak, któremu nie trafiły jakoś doprzekonania myśli podsuwane mu przez poetę [ Pobierz całość w formacie PDF ]