[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kabina nie opuścił ręki.- Wiedzą o tym - rzekł.Czekali przez kilka minut, na próżno starając się dosłyszeć coś z przytłumionych słów szejków.Lander wiedział, że Sa'ar nie ucieszy się z ich przybycia, ale oczekiwał bardziej cywilizowanego przyjęcia.Zaczął obawiać się, że inni szejkowie mogli nie zgodzić się na obietnicę, jaką Sa'ar i Utaiba poczynili odnośnie magii Ruhy.Sa'ar wyszedł wreszcie z namiotu, a za nim Utaiba i trzynastu innych szejków.- Zatem, berrani, odważyłeś się podnieść oczy na Elah'zad, sekretny raj Beduinów? - zwrócił się do Landera ignorując wdowę.- Owszem - odparł Lander.Wskazał na Ruhę, która ciągle trzymała djebira zawierającą księgę czarów.- Przebyliśmy Shoal of Thirst i odzyskaliśmy księgę zaklęć nauczycielki Ruhy, potem przekroczyliśmy ją ponownie, aby spotkać się tu z wami.Bogowie z pewnością patrzą na nas przychylnym okiem.Sa'ar mruknął potwierdzająco.Ruha przerwała rozmowę głośno wciągając powietrze.- Cóż to za szczególny zapach? Utaiba spojrzał na nią z ukosa i spytał:- Jaki zapach?Wdowa podeszła do wejścia khreima.- To płynie ze środka - powiedziała wskazując namiot Sa'ara.- Pachnie jak pieczone mięso.Może powinniśmy pójść i zjeść je, zanim coś się z nim stanie, choć po dziesięciu dniach wędrówki wypiłabym pewnie chętniej czarę ciepłej wielbłądziej krwi.Przyciszony śmiech pobrzmiał wśród wojowników - Lander był pewien, że każdy z nich miał za sobą coś podobnego.Zakłopotany Utaiba wykrzywił twarz w uśmiech i położył rękę na ramieniu Sa'ara.- Zapomnieliśmy chyba o naszych manierach, przyjacielu.Nasi goście muszą się pożywić.Sa'ar nachmurzył się wyraźnie speszony.- Przyjmijcie moje przeprosiny - powiedział.- Wszystko co mam, to spory kozioł, którego powaliła wczoraj moja strzała.Żony me spędziły ranek nacierając go miodem i przyprawami, ale nie może się on równać z wielbłądzią krwią.Lander uśmiechnął się z ulgą - żart Ruhy rozładował napięcie, miał ciągle nadzieję, że chłodne przyjęcie nie oznaczą iż inni szejkowie byli przeciwni umowie.Sa'ar odsunął się na bok, machając w stronę swojego namiotu.- Zostawcie coś dla Kadumiego.Jestem pewien, że jego podniebienie jest mniej wymagające, niż wasze.Słysząc to Lander zatrzymał się, jego pełen nadziei nastrój prysnął.- Kadumi nie przyjdzie.Twarz Sa'ara wydłużyła się.- Sądziłem, że z jakiegoś powodu kazaliście mu zostać przy wielbłądach.- Nie - rzekła Ruha stając obok Landera.- On nie żyje.- Co się stało? - zapytał Utaiba.- Zabił go zhentarimski asasyn - wyjaśnił Lander.- Umarł broniąc mnie.Sa'ar, tak jak Utaiba i kilku innych szejków, skrzywił się.- Asasyn? - spytał.- Jak zdołał przejść za wami przez Shoal of Thirst?- Zhentarimczycy mogą dojść dokąd tylko zechcą - odparł Lander.- Wciąż ich nie doceniacie.- Powinniście widzieć go z odległości wielu mil - zaoponował Sa'ar.- Podążał za nami oddział, który po dwóch dniach zniknął - odpowiedziała za Harfiarza Ruha.- Kadumi i ja sądziliśmy, że zawrócił, ale Lander dojrzał jednego, który tego nie uczynił.Nie wierzyliśmy mu i asasyn dopadł nas w Sister of Rains.- Z pewnością wystawiliście warty? - zapytał szejk, którego Lander nie znał.Miał silnie zarysowane brwi i raczej kwaśną minę.- Posłużył się magią, by stać się niewidzialnym - odparła Ruha.Dopytujący się szejk przewrócił oczami.- Niewidzialnym - zadrwił.- Zaatakował was w końcu asasyn czy dżin?- Zhentarimczycy mogą to uczynić, szejku Haushi - rzekł Utaiba.- I ja, i Sa'ar widzieliśmy to na własne oczy.Haushi pokręcił głową.- Nie wierzę w to.Lander wyciągnął z kieszeni pierścień asasyna i wsunął go na palec.Zarówno wojownicy, jak i szejkowie aż sapnęli i cofając się odruchowo sięgnęli po broń, gdy zniknął im sprzed oczu.Harfiarz zdjął pierścień i podniósł go tak, aby szejkowie mogli zobaczyć.- Magia.Dzięki niej Zhentarimczycy mogą robić wiele rzeczy, które wam wydają się nieprawdopodobne - odwrócił się do Sa'ara.- Śmierć Kadumiego zasmuca nas wszystkich - powiedział próbując zmienić temat.- Lecz Ruha i ja przeżyliśmy, aby przynieść Beduinom magię.Zgodziliście się, że możemy tego dokonać jedynie mając po swojej stronie przychylność bogów.Oto jesteśmy.Czy dotrzymacie waszej obietnicy?Sa'ar usilnie unikał spojrzenia Landera spoglądając na Utaibę.- Nie sądziliśmy, że to zrobicie.- To nie zmienia stanu naszej umowy - rzekła Ruha.Lander był zaskoczony tym, jak mocno naciskała na rozstrzygnięcie.Przed śmiercią Kadumiego wydawała się bardziej zainteresowana dołączeniem do niego w Sembii, niż pracą nad ocaleniem swego ludu.Obecnie wydawała się całkowicie zdecydowana na wypędzenie Zhentarimczyków z Anauroch.Odpowiedział jej Utaiba:- Od zjednoczenia Raz'hadich i Mahawów dowiodłaś, że bogowie faworyzują twoją magię.Inni szejkowie jeszcze nie zadecydowali.- Niewątpliwie, skoro nawet nie próbowaliście powiedzieć im o naszej umowie - zauważyła Ruha.- To prawda - przyznał Utaiba.- Przekonaliśmy wszystkich szejków, że naszą sprawę należy rozstrzygnąć przed Mother of the Waters - dodał natarczywie Sa'ar.- Zabierzemy cię razem z księgą czarów do House of the Moon.- Przystaliśmy jedynie na magię Ruhy - przerwał Haushi wskazując na pierścień w dłoni Landera.- Słowem nie wspominaliśmy o magii Zhentarimczyków.- Pierścień nie jest ważny.Zrób z nim co tylko chcesz - rzekł Lander podając go Haushiemu.Skwaszony szejk aż odskoczył zupełnie tak, jakby Lander ofiarowywał mu głowę żmii.- Nie chcę tego! - warknął pokazując na jezioro.- Magia jest dla bogów!- Jak sobie życzysz - rzekł Lander odwracając się w stronę jeziora i rzucając pierścień tak mocno, jak tylko potrafił.Klejnot wylądował dwieście jardów od brzegu z ledwie słyszalnym pluśnięciem.- A teraz udajmy się do House of the Moon.- Powinniście najpierw coś zjeść - podsunął Utaiba.- To może zabrać trochę czasu.- Zjemy później - powiedziała Ruha, rzucając wygłodniałe spojrzenie w kierunku pieczonej gazeli.Lander zerknął tęsknie na namiot Sa'ara.Podjęcie decyzji, czy magia Ruhy zostanie zaakceptowana przez Beduinów, czynie, wydawało się ważniejsze od głodu.- Mój żołądek może poczekać - rzekł.- Zhentarimczycy nie.- Bardzo proszę, chodźmy do House of the Moon - rzekł Sa'ar machając w stronę brzegu.Szejkowie zeszli ku jezioru [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Kabina nie opuścił ręki.- Wiedzą o tym - rzekł.Czekali przez kilka minut, na próżno starając się dosłyszeć coś z przytłumionych słów szejków.Lander wiedział, że Sa'ar nie ucieszy się z ich przybycia, ale oczekiwał bardziej cywilizowanego przyjęcia.Zaczął obawiać się, że inni szejkowie mogli nie zgodzić się na obietnicę, jaką Sa'ar i Utaiba poczynili odnośnie magii Ruhy.Sa'ar wyszedł wreszcie z namiotu, a za nim Utaiba i trzynastu innych szejków.- Zatem, berrani, odważyłeś się podnieść oczy na Elah'zad, sekretny raj Beduinów? - zwrócił się do Landera ignorując wdowę.- Owszem - odparł Lander.Wskazał na Ruhę, która ciągle trzymała djebira zawierającą księgę czarów.- Przebyliśmy Shoal of Thirst i odzyskaliśmy księgę zaklęć nauczycielki Ruhy, potem przekroczyliśmy ją ponownie, aby spotkać się tu z wami.Bogowie z pewnością patrzą na nas przychylnym okiem.Sa'ar mruknął potwierdzająco.Ruha przerwała rozmowę głośno wciągając powietrze.- Cóż to za szczególny zapach? Utaiba spojrzał na nią z ukosa i spytał:- Jaki zapach?Wdowa podeszła do wejścia khreima.- To płynie ze środka - powiedziała wskazując namiot Sa'ara.- Pachnie jak pieczone mięso.Może powinniśmy pójść i zjeść je, zanim coś się z nim stanie, choć po dziesięciu dniach wędrówki wypiłabym pewnie chętniej czarę ciepłej wielbłądziej krwi.Przyciszony śmiech pobrzmiał wśród wojowników - Lander był pewien, że każdy z nich miał za sobą coś podobnego.Zakłopotany Utaiba wykrzywił twarz w uśmiech i położył rękę na ramieniu Sa'ara.- Zapomnieliśmy chyba o naszych manierach, przyjacielu.Nasi goście muszą się pożywić.Sa'ar nachmurzył się wyraźnie speszony.- Przyjmijcie moje przeprosiny - powiedział.- Wszystko co mam, to spory kozioł, którego powaliła wczoraj moja strzała.Żony me spędziły ranek nacierając go miodem i przyprawami, ale nie może się on równać z wielbłądzią krwią.Lander uśmiechnął się z ulgą - żart Ruhy rozładował napięcie, miał ciągle nadzieję, że chłodne przyjęcie nie oznaczą iż inni szejkowie byli przeciwni umowie.Sa'ar odsunął się na bok, machając w stronę swojego namiotu.- Zostawcie coś dla Kadumiego.Jestem pewien, że jego podniebienie jest mniej wymagające, niż wasze.Słysząc to Lander zatrzymał się, jego pełen nadziei nastrój prysnął.- Kadumi nie przyjdzie.Twarz Sa'ara wydłużyła się.- Sądziłem, że z jakiegoś powodu kazaliście mu zostać przy wielbłądach.- Nie - rzekła Ruha stając obok Landera.- On nie żyje.- Co się stało? - zapytał Utaiba.- Zabił go zhentarimski asasyn - wyjaśnił Lander.- Umarł broniąc mnie.Sa'ar, tak jak Utaiba i kilku innych szejków, skrzywił się.- Asasyn? - spytał.- Jak zdołał przejść za wami przez Shoal of Thirst?- Zhentarimczycy mogą dojść dokąd tylko zechcą - odparł Lander.- Wciąż ich nie doceniacie.- Powinniście widzieć go z odległości wielu mil - zaoponował Sa'ar.- Podążał za nami oddział, który po dwóch dniach zniknął - odpowiedziała za Harfiarza Ruha.- Kadumi i ja sądziliśmy, że zawrócił, ale Lander dojrzał jednego, który tego nie uczynił.Nie wierzyliśmy mu i asasyn dopadł nas w Sister of Rains.- Z pewnością wystawiliście warty? - zapytał szejk, którego Lander nie znał.Miał silnie zarysowane brwi i raczej kwaśną minę.- Posłużył się magią, by stać się niewidzialnym - odparła Ruha.Dopytujący się szejk przewrócił oczami.- Niewidzialnym - zadrwił.- Zaatakował was w końcu asasyn czy dżin?- Zhentarimczycy mogą to uczynić, szejku Haushi - rzekł Utaiba.- I ja, i Sa'ar widzieliśmy to na własne oczy.Haushi pokręcił głową.- Nie wierzę w to.Lander wyciągnął z kieszeni pierścień asasyna i wsunął go na palec.Zarówno wojownicy, jak i szejkowie aż sapnęli i cofając się odruchowo sięgnęli po broń, gdy zniknął im sprzed oczu.Harfiarz zdjął pierścień i podniósł go tak, aby szejkowie mogli zobaczyć.- Magia.Dzięki niej Zhentarimczycy mogą robić wiele rzeczy, które wam wydają się nieprawdopodobne - odwrócił się do Sa'ara.- Śmierć Kadumiego zasmuca nas wszystkich - powiedział próbując zmienić temat.- Lecz Ruha i ja przeżyliśmy, aby przynieść Beduinom magię.Zgodziliście się, że możemy tego dokonać jedynie mając po swojej stronie przychylność bogów.Oto jesteśmy.Czy dotrzymacie waszej obietnicy?Sa'ar usilnie unikał spojrzenia Landera spoglądając na Utaibę.- Nie sądziliśmy, że to zrobicie.- To nie zmienia stanu naszej umowy - rzekła Ruha.Lander był zaskoczony tym, jak mocno naciskała na rozstrzygnięcie.Przed śmiercią Kadumiego wydawała się bardziej zainteresowana dołączeniem do niego w Sembii, niż pracą nad ocaleniem swego ludu.Obecnie wydawała się całkowicie zdecydowana na wypędzenie Zhentarimczyków z Anauroch.Odpowiedział jej Utaiba:- Od zjednoczenia Raz'hadich i Mahawów dowiodłaś, że bogowie faworyzują twoją magię.Inni szejkowie jeszcze nie zadecydowali.- Niewątpliwie, skoro nawet nie próbowaliście powiedzieć im o naszej umowie - zauważyła Ruha.- To prawda - przyznał Utaiba.- Przekonaliśmy wszystkich szejków, że naszą sprawę należy rozstrzygnąć przed Mother of the Waters - dodał natarczywie Sa'ar.- Zabierzemy cię razem z księgą czarów do House of the Moon.- Przystaliśmy jedynie na magię Ruhy - przerwał Haushi wskazując na pierścień w dłoni Landera.- Słowem nie wspominaliśmy o magii Zhentarimczyków.- Pierścień nie jest ważny.Zrób z nim co tylko chcesz - rzekł Lander podając go Haushiemu.Skwaszony szejk aż odskoczył zupełnie tak, jakby Lander ofiarowywał mu głowę żmii.- Nie chcę tego! - warknął pokazując na jezioro.- Magia jest dla bogów!- Jak sobie życzysz - rzekł Lander odwracając się w stronę jeziora i rzucając pierścień tak mocno, jak tylko potrafił.Klejnot wylądował dwieście jardów od brzegu z ledwie słyszalnym pluśnięciem.- A teraz udajmy się do House of the Moon.- Powinniście najpierw coś zjeść - podsunął Utaiba.- To może zabrać trochę czasu.- Zjemy później - powiedziała Ruha, rzucając wygłodniałe spojrzenie w kierunku pieczonej gazeli.Lander zerknął tęsknie na namiot Sa'ara.Podjęcie decyzji, czy magia Ruhy zostanie zaakceptowana przez Beduinów, czynie, wydawało się ważniejsze od głodu.- Mój żołądek może poczekać - rzekł.- Zhentarimczycy nie.- Bardzo proszę, chodźmy do House of the Moon - rzekł Sa'ar machając w stronę brzegu.Szejkowie zeszli ku jezioru [ Pobierz całość w formacie PDF ]