[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczy miała czerwone odpłaczu, a na podłodze zebrała się niewielka kału\a jej łez.Z jej ust wydobywał się cały czasprzeciągły jęk:-Aaaaaaa.Widoczny na ekranie bothański generał nie przestawał powtarzać:- Księ\niczko Leio? Księ\niczko Leio?Chwilę pózniej do pomieszczenia wbiegł Lando.Ignorując komunikator, poło\ył dłońna ramieniu Hana.- Co się stało? - zapytał.Han pokręcił głową i spojrzał na istoty rasy Noghri.- Lady Yader rozmawiała z generałem Ba trą- wyjaśniła Meewalha.- Starała się muwytłumaczyć, \e lady Risant Calrissian ju\ leci w towarzystwie tysiąca myśliwych, kiedynagle urwała.Leia chwyciła gwałtownie rękę Hana, ale nie przestawała powtarzać:-Aa.aaa.Han zrozumiał.Anakin odszedł.A jego \ona wyczuła, \e ich młodszy syn stracił \ycie.- Księ\niczko Leio? - powtarzał bez końca Ba tra.- Księ\niczko, czy nic się pani.Nagle Han zorientował się, \e wcią\ trzyma swój pistolet blasterowy typu DL-44.Uniósł broń i celnym strzałem uciszył komunikator.Sprawiło mu to taką ulgę, \e skierowałlufę ku projektorowi hologramów i unicestwił tak\e to urządzenie.Po nim przyszła kolej narząd wideofonicznych ekranów wewnętrznego systemu bezpieczeństwa.Wreszcie zacząłniszczyć wszystko inne, co skwierczało i tryskało fontannami iskier, kiedy wypalała w tymdziury niosąca ogromną energię blasterowa błyskawica.- Hanie! - krzyknął przera\ony Lando.- Hanie! Co robisz?- On nie \yje.- Soło zestrzelił z biurka Leii komputerowy notes, a kiedy zatoczył lufąblastera szeroki łuk, aby wycelować w zawieszony na ścianie panel wyświetlaczahologramów, zmusił ciemnoskórego mę\czyznę do poszukania kryjówki.- Zabili naszegochłopca.Przycisnął guzik spustowy i obserwował, jak strzeliste iglice Terrarium Cityeksplodują i przemieniają się w fontanny iskier.W następnej chwili rzucił się na niegoAdarakh.Wykręcił do tyłu prawą rękę Hana i wyszarpnął blaster z odrętwiałych palców.Soloosunął się na kolana i zaczął szlochać.Sprawiał wra\enie zbyt zmęczonego, by się rozłościć.W niewidzących oczach Leii zobaczył taką pewność, \e nie mógł \ywić najmniejszychwątpliwości.Leia chyba nie uświadamiała sobie, co się wokół niej dzieje.W pewnej chwili, nieprzestając zawodzić, zerwała się i wybiegła z gabinetu.Klęczący na podłodze Soloobserwował, jak \ona znika za drzwiami.Jakąś cząstką umysłu uświadamiał sobie, \e słyszypłacz małego Bena.U boku Hana przykucnął Lando.Nawet nie usiłując uwolnić unieruchomionej ręki,Solo odwrócił głowę i popatrzył w twarz dobrego przyjaciela.- Anakin nie \yje - powtórzył cicho.- Hanie, bardzo mi przykro.- Calrissian pochwycił spojrzenie Adarakha i głowąwskazał mu drzwi gabinetu.- Najpierw Chewbacca, a teraz to.Nie potrafię sobie wyobrazić.- Ja tak\e nie.Powiedziałem mu tyle przykrych słów.- zaczął Han.Z głębiapartamentu napłynął głośniejszy płacz małego Bena, któremu towarzyszył rozpaczliwyszloch Leii.- To ja go do tego popchnąłem.Zamierzał mi udowodnić.- Nie.- Lando zbli\ył twarz do twarzy Hana i wbił spojrzenie w jego oczy.- Posłuchajmnie, stary kumplu.Anakin zginął, poniewa\ był rycerzem Jedi i robił to, co muszą robićwszyscy Jedi, a nie z powodu tego, co przydarzyło się Chewiemu, ani dlatego, \e starał się cicoś udowodnić.- Skąd mo\esz to wiedzieć? - odciął się szorstko Solo.Calrissian nie powiedziałniczego niewłaściwego, ale Han zaczynał odczuwać gniew i musiał się na kimś wyładować.-Nie był twoim synem.- Nie, nie był.- W oczach Landa pojawił się ból i jakby wyrzuty sumienia.- Ale to japrzekazałem go w ręce Yuuzhan Vongów.Młodzieniec nie obwiniał siebie o śmierćChewiego.Wiedział, jak bardzo go kochasz.Wszyscy to wiedzieli.Aagodny i cichy głos przyjaciela trochę stępił ostrze gniewu Hana, ale to miejscezaczęła powoli zajmować rozpacz.Solo uświadamiał sobie, \e Lando usiłuje go pocieszyć inie dopuścić, aby się znów załamał, jak po śmierci Chewbaccy.Słowa przyjaciela, chocia\płynęły z głębi serca, nie zdołały jednak ukoić jego bólu.Han pamiętał, jak zachowywał siępo śmierci Wookiego.Wiedział, \e wyładowywał wówczas swój gniew na Anakinie.Podczasgdy on oddawał się rozpaczy, jego rodzina omal się nie rozpadła.O mało ich nie stracił, ateraz.Wszystko wskazywało, \e historia zaczyna się powtarzać.Han uświadomił sobie, \etym razem Leia sama nie zdoła scalić rodziny.Tym razem jego \ona musiała mieć u bokukogoś silnego, na kim mogłaby się oprzeć.Nagle rozległ się stuk metalowych nóg i do pokoju wpadł przera\ony C-3PO.W jegoelektronicznie syntetyzowanym piskliwym głosie brzmiało niezwykłe wzburzenie.- Proszę, niech ktoś mi pomo\e! - wykrzyknął.- Pani Leia wyłączyła Nianię i chybazamierza go zmia\d\yć!Lando oparł dłoń na ramieniu klęczącego Hana, wstał i odwrócił się doprotokolarnego androida.- Kogo chce zmia\d\yć, See-Threepio? - zapytał.C-3PO uniósł metalowe ręcewysoko nad głowę.- Bena! Nie chce go wypuścić!- Zobaczę, co się da z tym zrobić.- Lando lekko popchnął See-Threepia w kierunkuHana i skierował się do drzwi.- Uwa\aj na niego.-Nie, Lando.Sam do niej pójdę.- Han przytrzymał się metalowej dłoni Threepia i zwysiłkiem wstał.- To muszę być ja, nie ktoś inny.Calrissian uniósł brew.- Jesteś pewien, \e sobie poradzisz? - zapytał.Han kiwnął głową.-Nie mam innego wyjścia.Ruszył do umieszczonego w głębi apartamentu pokoiku dziecinnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Oczy miała czerwone odpłaczu, a na podłodze zebrała się niewielka kału\a jej łez.Z jej ust wydobywał się cały czasprzeciągły jęk:-Aaaaaaa.Widoczny na ekranie bothański generał nie przestawał powtarzać:- Księ\niczko Leio? Księ\niczko Leio?Chwilę pózniej do pomieszczenia wbiegł Lando.Ignorując komunikator, poło\ył dłońna ramieniu Hana.- Co się stało? - zapytał.Han pokręcił głową i spojrzał na istoty rasy Noghri.- Lady Yader rozmawiała z generałem Ba trą- wyjaśniła Meewalha.- Starała się muwytłumaczyć, \e lady Risant Calrissian ju\ leci w towarzystwie tysiąca myśliwych, kiedynagle urwała.Leia chwyciła gwałtownie rękę Hana, ale nie przestawała powtarzać:-Aa.aaa.Han zrozumiał.Anakin odszedł.A jego \ona wyczuła, \e ich młodszy syn stracił \ycie.- Księ\niczko Leio? - powtarzał bez końca Ba tra.- Księ\niczko, czy nic się pani.Nagle Han zorientował się, \e wcią\ trzyma swój pistolet blasterowy typu DL-44.Uniósł broń i celnym strzałem uciszył komunikator.Sprawiło mu to taką ulgę, \e skierowałlufę ku projektorowi hologramów i unicestwił tak\e to urządzenie.Po nim przyszła kolej narząd wideofonicznych ekranów wewnętrznego systemu bezpieczeństwa.Wreszcie zacząłniszczyć wszystko inne, co skwierczało i tryskało fontannami iskier, kiedy wypalała w tymdziury niosąca ogromną energię blasterowa błyskawica.- Hanie! - krzyknął przera\ony Lando.- Hanie! Co robisz?- On nie \yje.- Soło zestrzelił z biurka Leii komputerowy notes, a kiedy zatoczył lufąblastera szeroki łuk, aby wycelować w zawieszony na ścianie panel wyświetlaczahologramów, zmusił ciemnoskórego mę\czyznę do poszukania kryjówki.- Zabili naszegochłopca.Przycisnął guzik spustowy i obserwował, jak strzeliste iglice Terrarium Cityeksplodują i przemieniają się w fontanny iskier.W następnej chwili rzucił się na niegoAdarakh.Wykręcił do tyłu prawą rękę Hana i wyszarpnął blaster z odrętwiałych palców.Soloosunął się na kolana i zaczął szlochać.Sprawiał wra\enie zbyt zmęczonego, by się rozłościć.W niewidzących oczach Leii zobaczył taką pewność, \e nie mógł \ywić najmniejszychwątpliwości.Leia chyba nie uświadamiała sobie, co się wokół niej dzieje.W pewnej chwili, nieprzestając zawodzić, zerwała się i wybiegła z gabinetu.Klęczący na podłodze Soloobserwował, jak \ona znika za drzwiami.Jakąś cząstką umysłu uświadamiał sobie, \e słyszypłacz małego Bena.U boku Hana przykucnął Lando.Nawet nie usiłując uwolnić unieruchomionej ręki,Solo odwrócił głowę i popatrzył w twarz dobrego przyjaciela.- Anakin nie \yje - powtórzył cicho.- Hanie, bardzo mi przykro.- Calrissian pochwycił spojrzenie Adarakha i głowąwskazał mu drzwi gabinetu.- Najpierw Chewbacca, a teraz to.Nie potrafię sobie wyobrazić.- Ja tak\e nie.Powiedziałem mu tyle przykrych słów.- zaczął Han.Z głębiapartamentu napłynął głośniejszy płacz małego Bena, któremu towarzyszył rozpaczliwyszloch Leii.- To ja go do tego popchnąłem.Zamierzał mi udowodnić.- Nie.- Lando zbli\ył twarz do twarzy Hana i wbił spojrzenie w jego oczy.- Posłuchajmnie, stary kumplu.Anakin zginął, poniewa\ był rycerzem Jedi i robił to, co muszą robićwszyscy Jedi, a nie z powodu tego, co przydarzyło się Chewiemu, ani dlatego, \e starał się cicoś udowodnić.- Skąd mo\esz to wiedzieć? - odciął się szorstko Solo.Calrissian nie powiedziałniczego niewłaściwego, ale Han zaczynał odczuwać gniew i musiał się na kimś wyładować.-Nie był twoim synem.- Nie, nie był.- W oczach Landa pojawił się ból i jakby wyrzuty sumienia.- Ale to japrzekazałem go w ręce Yuuzhan Vongów.Młodzieniec nie obwiniał siebie o śmierćChewiego.Wiedział, jak bardzo go kochasz.Wszyscy to wiedzieli.Aagodny i cichy głos przyjaciela trochę stępił ostrze gniewu Hana, ale to miejscezaczęła powoli zajmować rozpacz.Solo uświadamiał sobie, \e Lando usiłuje go pocieszyć inie dopuścić, aby się znów załamał, jak po śmierci Chewbaccy.Słowa przyjaciela, chocia\płynęły z głębi serca, nie zdołały jednak ukoić jego bólu.Han pamiętał, jak zachowywał siępo śmierci Wookiego.Wiedział, \e wyładowywał wówczas swój gniew na Anakinie.Podczasgdy on oddawał się rozpaczy, jego rodzina omal się nie rozpadła.O mało ich nie stracił, ateraz.Wszystko wskazywało, \e historia zaczyna się powtarzać.Han uświadomił sobie, \etym razem Leia sama nie zdoła scalić rodziny.Tym razem jego \ona musiała mieć u bokukogoś silnego, na kim mogłaby się oprzeć.Nagle rozległ się stuk metalowych nóg i do pokoju wpadł przera\ony C-3PO.W jegoelektronicznie syntetyzowanym piskliwym głosie brzmiało niezwykłe wzburzenie.- Proszę, niech ktoś mi pomo\e! - wykrzyknął.- Pani Leia wyłączyła Nianię i chybazamierza go zmia\d\yć!Lando oparł dłoń na ramieniu klęczącego Hana, wstał i odwrócił się doprotokolarnego androida.- Kogo chce zmia\d\yć, See-Threepio? - zapytał.C-3PO uniósł metalowe ręcewysoko nad głowę.- Bena! Nie chce go wypuścić!- Zobaczę, co się da z tym zrobić.- Lando lekko popchnął See-Threepia w kierunkuHana i skierował się do drzwi.- Uwa\aj na niego.-Nie, Lando.Sam do niej pójdę.- Han przytrzymał się metalowej dłoni Threepia i zwysiłkiem wstał.- To muszę być ja, nie ktoś inny.Calrissian uniósł brew.- Jesteś pewien, \e sobie poradzisz? - zapytał.Han kiwnął głową.-Nie mam innego wyjścia.Ruszył do umieszczonego w głębi apartamentu pokoiku dziecinnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]