[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Domyślam się, że już wiecie.- Rozmawialiśmy z Billem Calumine’em, jeśli o to ci chodzi - powiedział Schilling.- Mówię o Luckmanie - wyjaśniła.- Zawiadomiłam już policję.Jak chcecie zobaczyć, chodźcie na dół.Cała trójka zjechała windą na dół.Carol zaprowadziła ich do swojego samochodu zaparkowanego na skraju jezdni obok aut Schillinga i Pete’a.- Zorientowałam się w połowie drogi - powiedziała drewnianym głosem.Nie wyjmując rąk z kieszeni płaszcza, skinęła w stronę wozu.- Leciałam i nagle przyszło mi do głowy, że mogłam zostawić portmonetkę w dawnym mieszkaniu, tam, gdzie mieszkałam z poprzednim mężem.Byłam tam dzisiaj wziąć parę drobiazgów.Pete i Joe Schilling otwarli drzwiczki jej wozu.- Zapaliłam światła w kabinie - ciągnęła Carol - i wtedy zobaczyłam.- Ktoś musiał je włożyć, kiedy parkowałam pod starym mieszkaniem, choć istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że zrobił to wcześniej, kiedy byłam tu rano.Możecie sprawdzić - dodała - że on - one - leżą na podłodze, nie widać ich.Dotknęłam ich, szukając portmonetki.- Umilkła.W ostrym świetle kabiny Pete zobaczył zwłoki wtłoczone między przednie a tylne siedzenia.Zwłoki bez wątpienia należały do Luckmana.Śmierć nie zmieniła zbytnio jego okrągłej twarzy o pulchnych policzkach, zniknęła tylko jej czerstwość.W sztucznym świetle wydawała się szara i rozpulchniona.- Natychmiast powiadomiłam policję - dorzuciła Carol.- Niedługo tu będą.Nocne niebo nad ich głowami zaczęło rozbrzmiewać ledwie słyszalnym, odległym wyciem syren.8- Panie i panowie - zwrócił się Bill Calumine do członków grupy Błękitnawy Lis - Jerome Luckman zginął z rąk mordercy.Wszyscy jesteśmy podejrzani.Tak to wygląda.Na razie nie mam wam wiele więcej do powiedzenia.Naturalnie, nie będziemy dzisiaj grać.- Nie wiem, kto to zrobił - zarechotał Silvanus Angst - ale niech przyjmie moje gratulacje.- Roześmiał się, oczekując, że pozostali mu zawtórują.- Cicho bądź - ucięła ostro Freya.- Dobrze mówię, to najlepsza wiadomość.- zaczął Angst, kraśniejąc.- To nie jest dobra wiadomość, że jesteśmy podejrzani - wybuchnął Bill Calumine.- Nie wiem, kto to zrobił ani czy zrobił to jeden z nas.Nie jestem nawet pewien, czy to dobrze dla nas - możemy napotkać ogromne komplikacje prawne przy próbie odzyskania obu aktów własności w Kalifornii, które utraciliśmy na jego rzecz.Sam nie wiem.Za wcześnie na ocenę.Wiem za to, że potrzebujemy porady prawnej.- Słusznie - poparł go Stuart Marks, a reszta zebranych potaknęła.- Powinniśmy zrzucić się na adwokata, i to dobrego.- Żeby nas bronił i doradził, jak odzyskać oba akty własności - dodał Jack Blau.- Głosowanie - zarządził Walt Remington.- Nie musimy głosować - zaoponował Bill Calumine z rozdrażnieniem.- To oczywiste, że potrzebujemy adwokata.Policja będzie tu lada chwila.Pozwólcie, że o coś zapytam.- Powiódł wzrokiem po zebranych.- Jeśli ktoś z was to zrobił - zaznaczam, że użyłem słowa „jeśli” - czy ta osoba chce się teraz przyznać?Zapadła cisza.Nikt nie drgnął.- To by było na tyle.- Bill Calumine uśmiechnął się nieznacznie.- Jeśli ktoś z nas zabił Luckmana, to nie zamierza się przyznawać.- Chciałbyś, żeby się przyznał? - spytał Jack Blau.- Niespecjalnie - odparł Calumine.Podszedł do wideofonu.- Jeśli nie macie nic przeciwko temu, zadzwonię do Billa Bartha, mojego adwokata w Los Angeles, i sprawdzę, czy będzie mógł do nas przylecieć.Zgoda? - Powiódł wzrokiem po zebranych.Nikt nie oponował.- W porządku.- Wystukał numer.- Bez względu na to, kim jest morderca i co nim kierowało, wkładając zwłoki do wozu Carol Holt Garden, postąpił podle i zasłużył na głębokie potępienie - powiedział szorstko Schilling.- Morderstwo jest wybaczalne, ale włożenie zwłok do wozu pani Garden, nie - zadrwiła Freya.- W dziwnych czasach żyjemy.- Wiesz, że mam rację - zwrócił się do niej Schilling.Freya wzruszyła ramionami.- Proszę połączyć mnie z panem Barthem w pilnej sprawie - powiedział do wideofonu Bill Calumine.Odwrócił się do Carol, która siedziała z Pete’em i Joe Schillingiem na wielkiej sofie pośrodku pokoju.- Szczególnie leży mi na sercu pani obrona, pani Garden.Dlatego chcę wynająć doradcę.Zwłoki były w pani samochodzie.- Carol jest nie bardziej podejrzana niż każdy z nas - odparł Pete.Taką przynajmniej mam nadzieję, dodał w duchu.Czemu by miała być? W końcu kiedy tylko znalazła zwłoki, powiadomiła policję.- A więc przybyłem za późno - zwrócił się do niego Schilling, zapalając papierosa.- Nigdy nie będę miał szansy odegrać się na Szczęściarzu Luckmanie.- O ile tego właśnie nie zrobiłeś - mruknął Stuart Marks.- Co masz na myśli? - spytał Schilling, patrząc przeciągle na Marksa.- A ty, jak sądzisz, co mam na myśli? - odparł Marks.Na ekran wideofonu wypłynęła stanowcza, pociągła twarz adwokata z Los Angeles, Berta Bartha.Był już w trakcie udzielania grupie porady.- Przybędą jako tandem - wyjaśniał Billowi Calumine.- Jeden wug, jeden Ziemianin.W wypadku poważnych przestępstw jest to postępowanie rutynowe.Przylecę do was najszybciej, jak będę mógł, ale zajmie mi to co najmniej pół godziny.Bądźcie przygotowani na to, że obaj będą wysokiej klasy telepatami - to również należy do rutyny.Pamiętajcie jednak: w świetle prawa ziemskiego skaning telepatyczny nie ma rangi dowodu.Prawo jednoznacznie wypowiada się na ten temat.- To brzmi dla mnie jak pogwałcenie klauzuli konstytucji Stanów Zjednoczonych, która zabrania zmuszania obywatela, by świadczył przeciwko sobie - dorzucił Calumine.- To również - potaknął Barth.Teraz cała grupa milczała, wsłuchana w rozmowę Calumine’a z adwokatem.- Policyjni telepaci zeskanują was i ustalą, czy jesteście winni, czy nie, ale w sądzie wymagane będą inne dowody.Jednak będą penetrować wasze umysły bezlitośnie, możecie być pewni.Efekt Rushmore’a mieszkania zadźwięczał kurantem, po czym zaanonsował:- Dwie osoby są na zewnątrz i pragną wejść.- Policja? - spytał Stuart Marks.- Jeden Tytańczyk - odparł efekt - i jeden Ziemianin.Jesteście z policji? - zwrócił się do przybyłych.- Są z policji - poinformował grupę.- Mam ich wpuścić?- Wpuść ich na górę - zezwolił Bill Calumine, wymieniwszy spojrzenia ze swoim adwokatem.- Twoi ludzie muszą być przygotowani na następujące rzeczy - ciągnął Barth.- Zgodnie z prawem władze mogą rozwiązać waszą grupę aż do wyjaśnienia zbrodni.W zasadzie ma to przestrzec grupy Graczy przed ewentualnymi przyszłymi zbrodniami.Jednak naprawdę jest to zwykły chwyt, próba ukarania wszystkich zainteresowanych.- Rozwiązać grupę, o nie! - jęknęła Freya.- Jasne - rzucił ponuro Jack Blau.- Nie wiedziałaś o tym? To pierwsze, co przyszło mi na myśl, kiedy usłyszałem o śmierci Luckmana.Czułem, że nas rozwiążą.- Rozejrzał się po pokoju, jakby szukał winnego zbrodni.- Może nie rozwiążą - zaryzykował Walt Remington.Rozległo się stukanie w drzwi mieszkania.Policja.- Zostanę przy wideofonie, nie będę już próbował do was lecieć - oświadczył Bert Barth.- Myślę, że więcej wam będę mógł pomóc.- Z ekranu wideofonu spojrzał na drzwi.Otworzyła Freya.Na progu stał szczupły, wysoki Ziemianin w towarzystwie wuga.- Jestem Wade Hawthorne - przedstawił się Ziemianin.- Wyciągnął czarne, skórzane etui z podwójnym identyfikatorem: jego i wuga.Wug wypoczywał w charakterystycznej pozie, wyczerpany wspinaczką po schodach.Miał na ciele naszywkę z napisem E.B.Black [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl