[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obaj znajdują się teraz w Ipswich i dobrzesię mają. Nie może być! zawołał z kolei pan Pickwick.172 To fakt odrzekł Weller a oto, jak się o tym dowiedziałem.Od czasu do czasu za-stępuję jednego kolegę, jeżdżącego do Ipswich.Właśnie jechałem tam, nazajutrz po nocy,kiedy pan złapałeś reumatyzm. Pod Murzynkiem w Chelmsford przyjąłem ich, bo tamsię zatrzymali, i powiozłem prościutko do Ipswich.Tam, powiedział mi fioletowy fagas,mają mieszkać przez dłuższy czas. Pojadę za nimi! zawołał pan Pickwick. A czy jesteś pewny, mój gubernatorze rzekł Sam do ojca że to są oni? Najpewniejszy, Sammy.Raz, że to są szczególni ludzie, a po wtóre, że dziwiła mniepoufałość gentlemana z jego sługą.Więcej jeszcze: siedzieli zaraz za mną i słyszałem, jakcieszyli się, że wyfrycowali jakiegoś starego pryka! Starego kogo? zapytał pan Pickwick. Starego pryka, panie, i w mózgownicy mojej widzi mi się, że to o panu była mowa.Właściwie nie ma nic krzywdzącego w wyrażeniu stary pryk , ale w każdym razie niejest to wyrażenie oznaczające wielki szacunek.Wszystkie przykrości, jakich doznał od pa-na Jingle a, przyszły na myśl panu Pickwickowi podczas opowiadania Wellera.Teraz jużlada piórko mogło przechylić szalę, i stary pryk to sprawił. Pojadę za nimi! zawołał filozof, uderzając pięścią w stół. Pojutrze jadę do Ipswich, panie rzekł Weller dyliżans odchodzi spod Byka wWhitechapel.Jeżeli pan chce jechać, to najlepiej jechać ze mną. Bardzo dobrze odrzekł pan Pickwick. Napiszę do moich przyjaciół, by także tamprzyjechali.Ale nie odchodz pan tak prędko, panie Weller.Może pan jeszcze czego się na-pije? Pan bardzo łaskaw odrzekł Weller, zatrzymując się. Można by kieliszek wódki zazdrowie szanownego pana i za pomyślność Sama. Pewnie, że można by zawołał pan Pickwick. Jedna wódka!Przyniesiono żądany napój i pan Weller, uprzejmie skinąwszy Pickwickowi i kiwnąw-szy na Sama, wlał zręcznie do gardła spory kielich tak, jakby nie był on większy od na-parstka. Doskonale wykonane, papo! Ale musisz być ostrożny, stary zuchu, bo złapiesz poda-grę. Na podagrę wynalazłem niezawodne lekarstwo odrzekł Weller, stawiając kieliszekna stole. Niezawodne lekarstwo na podagrę! zawołał pan Pickwick, szybko wydobywającswój notatnik. Cóż to za lekarstwo? Podagra, panie, jest to choroba powstająca z wielkich wygód i komfortu.Jeżeli pandostanie kiedy napadu podagry, niech pan natychmiast ożeni się z wdową o pięknym moc-nym głosie, umiejącą nim należycie władać podagra zniknie bez śladu.To kapitalnyprzepis, panie.Używam go regularnie i zaręczam, że usuwa wszelkie choroby wynikającez nadmiaru wesołego życia.Po udzieleniu tego nieocenionego sekretu Weller raz jeszcze wypróżnił kielich, mrugnąłokiem, westchnął głęboko i wyszedł. No, Samie, co myślisz o tym, co mówił twój ojciec? zapytał pan Pickwick z uśmie-chem. Co myślę, panie? Myślę, że mój ojciec jest ofiarą małżeństwa, jak ze łzami w oczachmówił kapelan Sinobrodego, kiedy go grzebał.Trudno było znalezć odpowiedz na te słowa, wobec tego pan Pickwick skierował się doGray s Inn.Ale zanim tam dobrnął, wybiła godzina ósma.Niepowstrzymany potok gen-tlemanów w brudnych białych kapeluszach i zniszczonych ubraniach, płynący do wszyst-kich wyjść, uświadomił go, że większość tych biur już zamknięto.173Wdrapawszy się na dwie kondygnacje bardzo brudnych schodów, pan Pickwick prze-konał się o słuszności swoich przypuszczeń.Drzwi kancelarii pana Perkera były zamknię-te.Zmiertelna cisza, która była jedyną odpowiedzią na liczne pukania Sama Wellera,oznajmiła im, że dependenci już się rozeszli. A to przyjemność, Samie! powiedział pan Pickwick. Nie mam ani godziny dostracenia, muszę go natychmiast zobaczyć.Nie zmrużę dzisiejszej nocy oka, dopóki niebędę mógł stwierdzić z całym spokojem, że oddałem swoją sprawę w ręce specjalisty. O, właśnie idzie jakaś staruszka! Może ona będzie wiedziała, gdzie kogo znajdziemy!Hej, starsza pani! Gdzie są ludzie pana Perkera? Ludzie pana Perkera odpowiedziała chuda, wynędzniała staruszka, przystanąwszy,żeby złapać oddech. Ludzie pana Perkera wyszli.A ja idę sprzątać biuro. Czy pani jest służącą pana Perkera? spytał pan Pickwick. Nie, jestem praczką odpowiedziała staruszka. A powiedział pan Pickwick, a potem rzekł na boku do Sama: To bardzo ciekawe,Samie, że w tych instytucjach służące nazywają praczkami. Ponieważ ich panowie mają śmiertelną awersję do oczyszczania czegokolwiek. To dziwne rzekł pan Pickwick, patrząc na starszą kobietę, której postać, zarównojak i biuro (właśnie je otworzyła), zdradzały zdecydowany wstręt do wody i mydła. Czymoże mi pani powiedzieć, gdzie znajdę pana Perkera? Nie, nie mogę odrzekła ponuro poszedł do miasta! To istne nieszczęście! odpowiedział pan Pickwick. A czy nie wie pani, gdzie jegodependent? Owszem, wiem, ale nie podziękowałby mi za to, gdybym powiedziała rzekła pracz-ka. Mam bardzo ważny interes powiedział pan Pickwick. Nie może pan zaczekać do jutra? spytała kobieta. Nie bardzo odpowiedział pan Pickwick. Dobrze powiedziała stara. Gdyby zaszło coś ważnego, kazał mi powiedzieć,gdzie jest.Więc przypuszczam, że mam prawo to zrobić.Idzcie, panowie Pod Srokę iOgarek i spytajcie w barze o pana Lowtena.Wtedy pokażą wam, który to jest Lowten.Ato właśnie będzie dependent pana Perkera.Kierując się tymi wskazówkami i otrzymawszy dalsze, z których wynikało, że wyżejwymieniona gospoda leży w dzielnicy sądowej, zadowoleni, że znajdują się w pobliżu Cla-re Market i niedaleko tyłów New Inn, pan Pickwick i Sam jakoś szczęśliwie zeszli po kar-kołomnych schodach i dobrnęli Pod Srokę i Ogarek.Ta faworyzowana oberża, w której pan Lowten i jego koledzy odprawiali swe wieczor-ne uczty, była właściwie tym, co ludzie zwykle nazywają karczmą.%7łe gospodarz należałdo typu ludzi, którzy kiedyś zrobią majątek, dowodził fakt, że umieszczony przy oknieszynkwas, przypominający kształtem lektykę, wydzierżawił szewcowi; że zaś był przy tymfilantropem, widać było z tego, iż na progu swojej własnej oberży pozwalał jakiemuś ob-dartusowi sprzedawać rozmaite delikatesy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Obaj znajdują się teraz w Ipswich i dobrzesię mają. Nie może być! zawołał z kolei pan Pickwick.172 To fakt odrzekł Weller a oto, jak się o tym dowiedziałem.Od czasu do czasu za-stępuję jednego kolegę, jeżdżącego do Ipswich.Właśnie jechałem tam, nazajutrz po nocy,kiedy pan złapałeś reumatyzm. Pod Murzynkiem w Chelmsford przyjąłem ich, bo tamsię zatrzymali, i powiozłem prościutko do Ipswich.Tam, powiedział mi fioletowy fagas,mają mieszkać przez dłuższy czas. Pojadę za nimi! zawołał pan Pickwick. A czy jesteś pewny, mój gubernatorze rzekł Sam do ojca że to są oni? Najpewniejszy, Sammy.Raz, że to są szczególni ludzie, a po wtóre, że dziwiła mniepoufałość gentlemana z jego sługą.Więcej jeszcze: siedzieli zaraz za mną i słyszałem, jakcieszyli się, że wyfrycowali jakiegoś starego pryka! Starego kogo? zapytał pan Pickwick. Starego pryka, panie, i w mózgownicy mojej widzi mi się, że to o panu była mowa.Właściwie nie ma nic krzywdzącego w wyrażeniu stary pryk , ale w każdym razie niejest to wyrażenie oznaczające wielki szacunek.Wszystkie przykrości, jakich doznał od pa-na Jingle a, przyszły na myśl panu Pickwickowi podczas opowiadania Wellera.Teraz jużlada piórko mogło przechylić szalę, i stary pryk to sprawił. Pojadę za nimi! zawołał filozof, uderzając pięścią w stół. Pojutrze jadę do Ipswich, panie rzekł Weller dyliżans odchodzi spod Byka wWhitechapel.Jeżeli pan chce jechać, to najlepiej jechać ze mną. Bardzo dobrze odrzekł pan Pickwick. Napiszę do moich przyjaciół, by także tamprzyjechali.Ale nie odchodz pan tak prędko, panie Weller.Może pan jeszcze czego się na-pije? Pan bardzo łaskaw odrzekł Weller, zatrzymując się. Można by kieliszek wódki zazdrowie szanownego pana i za pomyślność Sama. Pewnie, że można by zawołał pan Pickwick. Jedna wódka!Przyniesiono żądany napój i pan Weller, uprzejmie skinąwszy Pickwickowi i kiwnąw-szy na Sama, wlał zręcznie do gardła spory kielich tak, jakby nie był on większy od na-parstka. Doskonale wykonane, papo! Ale musisz być ostrożny, stary zuchu, bo złapiesz poda-grę. Na podagrę wynalazłem niezawodne lekarstwo odrzekł Weller, stawiając kieliszekna stole. Niezawodne lekarstwo na podagrę! zawołał pan Pickwick, szybko wydobywającswój notatnik. Cóż to za lekarstwo? Podagra, panie, jest to choroba powstająca z wielkich wygód i komfortu.Jeżeli pandostanie kiedy napadu podagry, niech pan natychmiast ożeni się z wdową o pięknym moc-nym głosie, umiejącą nim należycie władać podagra zniknie bez śladu.To kapitalnyprzepis, panie.Używam go regularnie i zaręczam, że usuwa wszelkie choroby wynikającez nadmiaru wesołego życia.Po udzieleniu tego nieocenionego sekretu Weller raz jeszcze wypróżnił kielich, mrugnąłokiem, westchnął głęboko i wyszedł. No, Samie, co myślisz o tym, co mówił twój ojciec? zapytał pan Pickwick z uśmie-chem. Co myślę, panie? Myślę, że mój ojciec jest ofiarą małżeństwa, jak ze łzami w oczachmówił kapelan Sinobrodego, kiedy go grzebał.Trudno było znalezć odpowiedz na te słowa, wobec tego pan Pickwick skierował się doGray s Inn.Ale zanim tam dobrnął, wybiła godzina ósma.Niepowstrzymany potok gen-tlemanów w brudnych białych kapeluszach i zniszczonych ubraniach, płynący do wszyst-kich wyjść, uświadomił go, że większość tych biur już zamknięto.173Wdrapawszy się na dwie kondygnacje bardzo brudnych schodów, pan Pickwick prze-konał się o słuszności swoich przypuszczeń.Drzwi kancelarii pana Perkera były zamknię-te.Zmiertelna cisza, która była jedyną odpowiedzią na liczne pukania Sama Wellera,oznajmiła im, że dependenci już się rozeszli. A to przyjemność, Samie! powiedział pan Pickwick. Nie mam ani godziny dostracenia, muszę go natychmiast zobaczyć.Nie zmrużę dzisiejszej nocy oka, dopóki niebędę mógł stwierdzić z całym spokojem, że oddałem swoją sprawę w ręce specjalisty. O, właśnie idzie jakaś staruszka! Może ona będzie wiedziała, gdzie kogo znajdziemy!Hej, starsza pani! Gdzie są ludzie pana Perkera? Ludzie pana Perkera odpowiedziała chuda, wynędzniała staruszka, przystanąwszy,żeby złapać oddech. Ludzie pana Perkera wyszli.A ja idę sprzątać biuro. Czy pani jest służącą pana Perkera? spytał pan Pickwick. Nie, jestem praczką odpowiedziała staruszka. A powiedział pan Pickwick, a potem rzekł na boku do Sama: To bardzo ciekawe,Samie, że w tych instytucjach służące nazywają praczkami. Ponieważ ich panowie mają śmiertelną awersję do oczyszczania czegokolwiek. To dziwne rzekł pan Pickwick, patrząc na starszą kobietę, której postać, zarównojak i biuro (właśnie je otworzyła), zdradzały zdecydowany wstręt do wody i mydła. Czymoże mi pani powiedzieć, gdzie znajdę pana Perkera? Nie, nie mogę odrzekła ponuro poszedł do miasta! To istne nieszczęście! odpowiedział pan Pickwick. A czy nie wie pani, gdzie jegodependent? Owszem, wiem, ale nie podziękowałby mi za to, gdybym powiedziała rzekła pracz-ka. Mam bardzo ważny interes powiedział pan Pickwick. Nie może pan zaczekać do jutra? spytała kobieta. Nie bardzo odpowiedział pan Pickwick. Dobrze powiedziała stara. Gdyby zaszło coś ważnego, kazał mi powiedzieć,gdzie jest.Więc przypuszczam, że mam prawo to zrobić.Idzcie, panowie Pod Srokę iOgarek i spytajcie w barze o pana Lowtena.Wtedy pokażą wam, który to jest Lowten.Ato właśnie będzie dependent pana Perkera.Kierując się tymi wskazówkami i otrzymawszy dalsze, z których wynikało, że wyżejwymieniona gospoda leży w dzielnicy sądowej, zadowoleni, że znajdują się w pobliżu Cla-re Market i niedaleko tyłów New Inn, pan Pickwick i Sam jakoś szczęśliwie zeszli po kar-kołomnych schodach i dobrnęli Pod Srokę i Ogarek.Ta faworyzowana oberża, w której pan Lowten i jego koledzy odprawiali swe wieczor-ne uczty, była właściwie tym, co ludzie zwykle nazywają karczmą.%7łe gospodarz należałdo typu ludzi, którzy kiedyś zrobią majątek, dowodził fakt, że umieszczony przy oknieszynkwas, przypominający kształtem lektykę, wydzierżawił szewcowi; że zaś był przy tymfilantropem, widać było z tego, iż na progu swojej własnej oberży pozwalał jakiemuś ob-dartusowi sprzedawać rozmaite delikatesy [ Pobierz całość w formacie PDF ]