[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak się pan nazywa? - spytał doktor.Cletus poczuł zimny podmuch hipnosprayu na skórze przedramienia.Potrząsnął przecząco głową.- Powie mi pan swoje nazwisko? - powtórzył lekarz.Cletus znowu potrząsnął głową przecząco.Nadal czuł zimne dotknięcie.Ku swemu zaskoczeniu nie miał zawrotów głowy ani innych objawów wskazujących, że lek działa.- Proszę podać mi swoje nazwisko.- Nie.- Nazwisko.Pytania następowały jedno po drugim, a Cletus stale odmawiał odpowiedzi.Nagle, ni stąd, ni zowąd, wydało mu się, że pokój wypełnia się białą mgłą.Zawirowało mu w głowie i była to ostatnia rzecz, którą zapamiętał.Kiedy wrócił do przytomności, poczuł ogromne znużenie, a potem spostrzegł doktora stojącego nad łóżkiem.Hipnospray znikł już z przedramienia.- Nie - rzekł lekarz i westchnął.- Opierał się pan aż do chwili utraty przytomności.Po prostu nie ma sensu próbować transplantacji.Cletus spojrzał na niego prawie chłodno.- W takim razie - powiedział - czy może pan przekazać Mondarowi, Outbondowi Exotików, że chciałbym z nim porozmawiać?Doktor otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, później zamknął je, skinął głową i wyszedł.Do pokoju zajrzała pielęgniarka.- Generał Traynor przyszedł do pana, pułkowniku - oznajmiła.- Czy czuje się pan na siłach, aby się z nim zobaczyć?- Oczywiście - odparł Cletus.Nacisnął guzik, który podnosił górną część łóżka, tak że znalazł się w pozycji siedzącej.Bat wszedł do pokoju i stanął obok posłania, patrząc na Cletusa z góry; jego twarz zamieniła się w kamienną maskę.- Proszę usiąść, generale - odezwał się Cletus.- Nie mam zamiaru bawić tu tak długo - powiedział Bat.Odwrócił się, aby zamknąć drzwi pokoju.Następnie spojrzał znowu na Cletusa.- Mam panu tylko dwie rzeczy do powiedzenia - zaczął.- Kiedy w końcu wyważyłem drzwi od szafki z bronią w pańskim biurze i wyjąłem pistolet, by przestrzelić zawiasy w drzwiach wyjściowych, było już niedzielne popołudnie, postarałem się więc wydostać w tajemnicy z miasta i nim doszło do awantury, zadzwoniłem po cichu do pułkownika Dupleine'a.Ucieszy się pan więc słysząc, że nie będzie żadnej awantury.Oficjalnie miałem w piątek drobny wypadek niedaleko od Bakhalli.Mój samochód wypadł z szosy.Straciłem przytomność zablokowany w środku.Nie mogłem się wydostać aż do niedzieli.Oficjalnie również to, czego dokonał pan w Two Rivers, biorąc do niewoli tych Neulandczyków, odbyło się na mój rozkaz.- Dziękuję, generale - powiedział Cletus.- Niech mi pan się nie przypochlebia! - burknął Bat.- Wiedział pan, że jestem zbyt bystry, by zrobić piekło z tego powodu, iż się pan mnie pozbył, dopóki nie stwierdzę, co z tego wynikło.Wiedział pan, że zrobię to, co zrobiłem.Więc nie prowadźmy gry.Zamknął mnie pan i nikt nigdy się o tym nie dowie.Ale wziął pan również do niewoli dwie trzecie neulandzkiej armii, i tylko ja na tym zyskam w Genewie.Tak wyglądają sprawy, i to jest pierwsza z tych dwóch rzeczy, o których przyszedłem panu powiedzieć.Cletus skinął głową.- A teraz druga sprawa - powiedział Bat.- To, czego pan dokonał w Two Rivers, stanowi cholerny kawał świetnej sztuki dowodzenia.Potrafię to docenić.Ale nie muszę podziwiać pana.Nie podoba mi się sposób, w jaki pan działa, Grahame, i nie potrzebuję pana - i Sojusz też pana nie potrzebuje.To jest właśnie druga rzecz, którą chciałem panu powiedzieć.Żądam pańskiej rezygnacji.Chcę ją mieć na biurku w ciągu czterdziestu ośmiu godzin.Może pan wracać do domu i pisać książki jako cywil.Cletus popatrzył na Bata spokojnie.- Już złożyłem prośbę o zwolnienie ze służby w wojsku sojuszniczym - powiedział.- Zrzekam się również swojego ziemskiego obywatelstwa.Już złożyłem wniosek o obywatelstwo dorsajskie, i został on przyjęty.Brwi Bata uniosły się.Przynajmniej ten jeden raz jego surowa, autorytatywna twarz wyglądała prawie głupio.- Opuszcza pan Sojusz? - zapytał.- Zupełnie?- Emigruję, to wszystko - odparł Cletus.Uśmiechnął się lekko do Bata.- Niech się pan nie martwi, generale.Nie jestem bardziej niż pan zainteresowany ujawnieniem faktu, iż tkwił pan zamknięty w moim biurze przez część weekendu.Przyjmijmy, że do biura dostał się neulandzki szpieg, a kiedy już znalazł się w pułapce, udało mu się z niej uwolnić.Oczy obu mężczyzn spotkały się.Po chwili Bat pokręcił głową.- Tak czy inaczej - powiedział - nie będziemy musieli się już widywać.Odwrócił się i wyszedł.Cletus leżał patrząc w sufit, aż w końcu zasnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Jak się pan nazywa? - spytał doktor.Cletus poczuł zimny podmuch hipnosprayu na skórze przedramienia.Potrząsnął przecząco głową.- Powie mi pan swoje nazwisko? - powtórzył lekarz.Cletus znowu potrząsnął głową przecząco.Nadal czuł zimne dotknięcie.Ku swemu zaskoczeniu nie miał zawrotów głowy ani innych objawów wskazujących, że lek działa.- Proszę podać mi swoje nazwisko.- Nie.- Nazwisko.Pytania następowały jedno po drugim, a Cletus stale odmawiał odpowiedzi.Nagle, ni stąd, ni zowąd, wydało mu się, że pokój wypełnia się białą mgłą.Zawirowało mu w głowie i była to ostatnia rzecz, którą zapamiętał.Kiedy wrócił do przytomności, poczuł ogromne znużenie, a potem spostrzegł doktora stojącego nad łóżkiem.Hipnospray znikł już z przedramienia.- Nie - rzekł lekarz i westchnął.- Opierał się pan aż do chwili utraty przytomności.Po prostu nie ma sensu próbować transplantacji.Cletus spojrzał na niego prawie chłodno.- W takim razie - powiedział - czy może pan przekazać Mondarowi, Outbondowi Exotików, że chciałbym z nim porozmawiać?Doktor otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, później zamknął je, skinął głową i wyszedł.Do pokoju zajrzała pielęgniarka.- Generał Traynor przyszedł do pana, pułkowniku - oznajmiła.- Czy czuje się pan na siłach, aby się z nim zobaczyć?- Oczywiście - odparł Cletus.Nacisnął guzik, który podnosił górną część łóżka, tak że znalazł się w pozycji siedzącej.Bat wszedł do pokoju i stanął obok posłania, patrząc na Cletusa z góry; jego twarz zamieniła się w kamienną maskę.- Proszę usiąść, generale - odezwał się Cletus.- Nie mam zamiaru bawić tu tak długo - powiedział Bat.Odwrócił się, aby zamknąć drzwi pokoju.Następnie spojrzał znowu na Cletusa.- Mam panu tylko dwie rzeczy do powiedzenia - zaczął.- Kiedy w końcu wyważyłem drzwi od szafki z bronią w pańskim biurze i wyjąłem pistolet, by przestrzelić zawiasy w drzwiach wyjściowych, było już niedzielne popołudnie, postarałem się więc wydostać w tajemnicy z miasta i nim doszło do awantury, zadzwoniłem po cichu do pułkownika Dupleine'a.Ucieszy się pan więc słysząc, że nie będzie żadnej awantury.Oficjalnie miałem w piątek drobny wypadek niedaleko od Bakhalli.Mój samochód wypadł z szosy.Straciłem przytomność zablokowany w środku.Nie mogłem się wydostać aż do niedzieli.Oficjalnie również to, czego dokonał pan w Two Rivers, biorąc do niewoli tych Neulandczyków, odbyło się na mój rozkaz.- Dziękuję, generale - powiedział Cletus.- Niech mi pan się nie przypochlebia! - burknął Bat.- Wiedział pan, że jestem zbyt bystry, by zrobić piekło z tego powodu, iż się pan mnie pozbył, dopóki nie stwierdzę, co z tego wynikło.Wiedział pan, że zrobię to, co zrobiłem.Więc nie prowadźmy gry.Zamknął mnie pan i nikt nigdy się o tym nie dowie.Ale wziął pan również do niewoli dwie trzecie neulandzkiej armii, i tylko ja na tym zyskam w Genewie.Tak wyglądają sprawy, i to jest pierwsza z tych dwóch rzeczy, o których przyszedłem panu powiedzieć.Cletus skinął głową.- A teraz druga sprawa - powiedział Bat.- To, czego pan dokonał w Two Rivers, stanowi cholerny kawał świetnej sztuki dowodzenia.Potrafię to docenić.Ale nie muszę podziwiać pana.Nie podoba mi się sposób, w jaki pan działa, Grahame, i nie potrzebuję pana - i Sojusz też pana nie potrzebuje.To jest właśnie druga rzecz, którą chciałem panu powiedzieć.Żądam pańskiej rezygnacji.Chcę ją mieć na biurku w ciągu czterdziestu ośmiu godzin.Może pan wracać do domu i pisać książki jako cywil.Cletus popatrzył na Bata spokojnie.- Już złożyłem prośbę o zwolnienie ze służby w wojsku sojuszniczym - powiedział.- Zrzekam się również swojego ziemskiego obywatelstwa.Już złożyłem wniosek o obywatelstwo dorsajskie, i został on przyjęty.Brwi Bata uniosły się.Przynajmniej ten jeden raz jego surowa, autorytatywna twarz wyglądała prawie głupio.- Opuszcza pan Sojusz? - zapytał.- Zupełnie?- Emigruję, to wszystko - odparł Cletus.Uśmiechnął się lekko do Bata.- Niech się pan nie martwi, generale.Nie jestem bardziej niż pan zainteresowany ujawnieniem faktu, iż tkwił pan zamknięty w moim biurze przez część weekendu.Przyjmijmy, że do biura dostał się neulandzki szpieg, a kiedy już znalazł się w pułapce, udało mu się z niej uwolnić.Oczy obu mężczyzn spotkały się.Po chwili Bat pokręcił głową.- Tak czy inaczej - powiedział - nie będziemy musieli się już widywać.Odwrócił się i wyszedł.Cletus leżał patrząc w sufit, aż w końcu zasnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]