[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiż pożytek z pokonania najmitów.nawet gdyby to byłomożliwe i łatwe. Dlaczego w takim razie nie pospieszyć z pomocą komuś będącemu w po-trzebie? powiedziałem lekko.-To zapewniłoby wam nowy, korzystny wizerunek w oczach opinii publicznej.Zaprzyjaznieni nie są zbyt dobrze znani z robienia tego rodzaju rzeczy.Przez mgnienie oka przyglądał mi się karcącym wzrokiem. Komu powinniśmy przyjść z pomocą? zapytał z mocą. No cóż odparłem zawsze są jakieś grupki ludzi, które, słusznie lubnie, uważają się za wykorzystywane przez otaczające ich większe grupy.Niechmi pan powie, czy nigdy nie zwracały się do was grupki dysydentów, pragną-cych, byście na własne ryzyko dostarczyli im żołnierzy potrzebnych do obaleniadotychczasowego rządu. urwałem. Zresztą zwracały się z pewnością.Za-pomniałem o Nowej Ziemi i Północnej Partycji Altlandii. Niewiele zyskaliśmy na naszych interesach z Partycją Północną w oczachinnych światów rzekł Bright surowym głosem. O czym dobrze wiesz! Och, tam obie strony miały mniej więcej równe siły odparłem. To, copowinniście zrobić, to pomóc jakiejś istotnie niewielkiej mniejszości, powstającejprzeciwko gigantowi egoistycznej większości.Powiedzmy, górnikom z Cobyprzeciwko właścicielom kopalń. Coby? Górnicy? rzucił mi surowe spojrzenie, a choć czekałem na tospojrzenie od wielu dni, zbyłem je lekceważeniem.Odwrócił się i ruszył do biur-ka.Wyciągnął rękę i uniósł róg leżącej na nim karki papieru, podobnej do listu. Tak się składa, że otrzymałem apel, byśmy na własne ryzyko udzielili pomocypewnej grupie. Grupie w rodzaju górników z Coby? spytałem. Nie samych górni-ków?134 Nie odrzekł. To nie są górnicy. Postał przez chwilę w milczeniu,po czym obszedł dookoła biurko i wyciągnął do mnie rękę. Dowiedziałem sięwłaśnie, że chce pan nas opuścić? Rzeczywiście? zdziwiłem się. Czyżby mnie zle poinformowano? zapytał Bright.Wpatrzył się we mnie pałającymi oczyma. Słyszałem, że dziś wieczorem odlatuje pan pasażerskim liniowcem na Zie-mię.Powiedziano mi, że już zarezerwował pan przelot. No cóż.owszem rzekłem, odczytawszy wiadomość, którą chciał naj-wyrazniej przekazać mi tonem głosu. Zdaje się, że po prostu zapomniałem.Rzeczywiście, wyruszam w drogę. %7łyczę szczęśliwej podróży powiedział Bright. Rad jestem, że doszli-śmy do porozumienia jak przyjaciele.W przyszłości może pan na nas liczyć.Myzaś pozwolimy sobie liczyć na pana. Proszę się nie krępować odparłem. A im wcześniej, tym lepiej. To nastąpi wystarczająco wcześnie oświadczył Bright.Raz jeszcze pożegnaliśmy się i wróciłem do hotelu.Na miejscu okazało się,że moje rzeczy zostały już spakowane, a miejsce na pasażerskim liniowcu, odlatu-jącym tego wieczora na Ziemię, tak jak powiedział Bright, było zarezerwowane.Po Jamethonie nie zostało ani śladu.Pięć godzin pózniej znów znalazłem się pomiędzy gwiazdami, skacząc z po-wrotem na Ziemię.Pięć tygodni pózniej Błękitny Front St.Marie, zostawszy potajemnie wyposa-żony w broń i żołnierzy przez Zaprzyjaznione Zwiaty, spowodował wybuch krót-kiej, lecz krwawej rewolty, która zastąpiła legalnie wybrany rząd przywódcamiBłękitnego Frontu.Rozdział 20Tym razem nie prosiłem Piersa Leafa o spotkanie.On sam mnie poprosił,bym przyszedł.Gdy kroczyłem korytarzami Domu Gildii, a potem wjeżdżałemwindą na górę, w ślad za mną odwracały się głowy członków w pelerynach.Gdyżw ciągu tych trzech lat, które minęły od chwili, gdy przywódcy Błękitnego Frontuprzechwycili władzę na St.Marie, wiele się w moim życiu zmieniło.Przeżyłem godzinę udręki podczas ostatniej rozmowy z moją siostrą.I wra-cając na Ziemię, miałem swój pierwszy sen o zemście.Potem, częściowo na St.Marie, częściowo na Harmonii, podjąłem kroki, by wprawić w ruch jej mecha-nizm.Lecz w dalszym ciągu, nawet po dokonaniu dzieła zemsty, nie zmieniłemsię wewnętrznie.Gdyż zmiana wymaga czasu.Tak naprawdę odmieniły mnie dopiero ostatnie trzy lata skłoniły PiersaLeafa, by pierwszy do mnie zadzwonił, sprawiły, że gdy szedłem, w ślad za mnąobracały się głowy ludzi w pelerynach.W tym okresie moje zdolności pojmowa-nia osiągnęły pełnię swej potęgi do tego stopnia, że siłą kontrastu wydawało mi sięteraz, iż przedtem znajdowały się w stanie niemowlęctwa, osłabienia i uśpienia,nawet wówczas, gdy ściskałem na pożegnanie dłoń Starszego Brighta.Prześniłem swój prymitywny sen o zemście z mieczem w dłoni, idąc na spo-tkanie w deszczu.Wówczas po raz pierwszy poczułem siłę jej przyciągania, leczto, co teraz czułem w rzeczywistości, było daleko mocniejsze niż jadło, napiteklub miłość albo i samo życie.Głupcami są ci, co sądzą, że bogactwo, kobiety, mocne trunki czy wręcz nar-kotyki potrafią dobyć najwyższy wysiłek z duszy mężczyzny.Podniety wypły-wające z tych przyjemności są nędzną namiastką w porównaniu z przyjemnościąz nich największą, zadaniem pochłaniającym bez reszty jego i jego kości, mięśnie,mózg, nadzieje, obawy i marzenia i wciąż wołającym o jeszcze.Głupcami są ci, co myślą inaczej.%7ładen wielki wysiłek nie został nigdy ku-piony za pieniądze.Ni malowidło, ni wiersz, ni utwór muzyczny, ni katedra z ka-mienia, ni żadne państwo nie było nigdy powołane do życia dla zapłaty jakiego-kolwiek rodzaju.Ni Partenon, ni Termopile nie były wzniesione ani bronione dlanagrody czy chwały, ani Buchara splądrowana, ani Chiny zdeptane butem Mon-goła jedynie dla łupu i władzy.Wynagrodzeniem za dokonanie tych rzeczy było136samo wprowadzenie ich w czyn.Być panem swej własnej osoby używać siebie samego jako narzędziaw swym ręku i w ten sposób wznieść albo zrujnować coś, czego nikt innynie potrafił zbudować lub zburzyć oto największa przyjemność znana człowie-kowi! I temu, który czując dłuto w dłoni, uwolnił anioła uwięzionego w marmu-rowym bloku, i temu, który czując w dłoni miecz, na bezdomność skazał duszę,mieszkającą wcześniej w ciele jego śmiertelnego wroga każdemu z tych dwóchjednako smakuje ten rzadki pokarm przeznaczony tylko dla demonów i bogów.Tak jak smakował i mnie przeszło dwa lata temu.Zniłem o tym, że dzierżąc błyskawicę w dłoni, sprawuję władzę nad czterna-stoma światy i naginam je wszystkie do swej własnej woli.Dziś, dzierżąc bły-skawicę w dłoni, sprawowałem władzę nad nagimi faktami i je odczytywałem.Moje umiejętności okrzepły i wiedziałem, co nieudany zbiór pszenicy na Freilan-dii musi na dłuższą metę oznaczać dla tych, którzy na Cassidzie pragną zdobyćwykształcenie zawodowe, lecz nie są w stanie za nie zapłacić.Widziałem jak nadłoni posunięcia tych, którzy jak William z Cety, Projekt Blaine z Wenus lubbond Sayona z obu Exotików naginali do swej woli i odmieniali kształt rzeczydziejących się pomiędzy gwiazdami i z łatwością odczytywałem ich przyszłerezultaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Jakiż pożytek z pokonania najmitów.nawet gdyby to byłomożliwe i łatwe. Dlaczego w takim razie nie pospieszyć z pomocą komuś będącemu w po-trzebie? powiedziałem lekko.-To zapewniłoby wam nowy, korzystny wizerunek w oczach opinii publicznej.Zaprzyjaznieni nie są zbyt dobrze znani z robienia tego rodzaju rzeczy.Przez mgnienie oka przyglądał mi się karcącym wzrokiem. Komu powinniśmy przyjść z pomocą? zapytał z mocą. No cóż odparłem zawsze są jakieś grupki ludzi, które, słusznie lubnie, uważają się za wykorzystywane przez otaczające ich większe grupy.Niechmi pan powie, czy nigdy nie zwracały się do was grupki dysydentów, pragną-cych, byście na własne ryzyko dostarczyli im żołnierzy potrzebnych do obaleniadotychczasowego rządu. urwałem. Zresztą zwracały się z pewnością.Za-pomniałem o Nowej Ziemi i Północnej Partycji Altlandii. Niewiele zyskaliśmy na naszych interesach z Partycją Północną w oczachinnych światów rzekł Bright surowym głosem. O czym dobrze wiesz! Och, tam obie strony miały mniej więcej równe siły odparłem. To, copowinniście zrobić, to pomóc jakiejś istotnie niewielkiej mniejszości, powstającejprzeciwko gigantowi egoistycznej większości.Powiedzmy, górnikom z Cobyprzeciwko właścicielom kopalń. Coby? Górnicy? rzucił mi surowe spojrzenie, a choć czekałem na tospojrzenie od wielu dni, zbyłem je lekceważeniem.Odwrócił się i ruszył do biur-ka.Wyciągnął rękę i uniósł róg leżącej na nim karki papieru, podobnej do listu. Tak się składa, że otrzymałem apel, byśmy na własne ryzyko udzielili pomocypewnej grupie. Grupie w rodzaju górników z Coby? spytałem. Nie samych górni-ków?134 Nie odrzekł. To nie są górnicy. Postał przez chwilę w milczeniu,po czym obszedł dookoła biurko i wyciągnął do mnie rękę. Dowiedziałem sięwłaśnie, że chce pan nas opuścić? Rzeczywiście? zdziwiłem się. Czyżby mnie zle poinformowano? zapytał Bright.Wpatrzył się we mnie pałającymi oczyma. Słyszałem, że dziś wieczorem odlatuje pan pasażerskim liniowcem na Zie-mię.Powiedziano mi, że już zarezerwował pan przelot. No cóż.owszem rzekłem, odczytawszy wiadomość, którą chciał naj-wyrazniej przekazać mi tonem głosu. Zdaje się, że po prostu zapomniałem.Rzeczywiście, wyruszam w drogę. %7łyczę szczęśliwej podróży powiedział Bright. Rad jestem, że doszli-śmy do porozumienia jak przyjaciele.W przyszłości może pan na nas liczyć.Myzaś pozwolimy sobie liczyć na pana. Proszę się nie krępować odparłem. A im wcześniej, tym lepiej. To nastąpi wystarczająco wcześnie oświadczył Bright.Raz jeszcze pożegnaliśmy się i wróciłem do hotelu.Na miejscu okazało się,że moje rzeczy zostały już spakowane, a miejsce na pasażerskim liniowcu, odlatu-jącym tego wieczora na Ziemię, tak jak powiedział Bright, było zarezerwowane.Po Jamethonie nie zostało ani śladu.Pięć godzin pózniej znów znalazłem się pomiędzy gwiazdami, skacząc z po-wrotem na Ziemię.Pięć tygodni pózniej Błękitny Front St.Marie, zostawszy potajemnie wyposa-żony w broń i żołnierzy przez Zaprzyjaznione Zwiaty, spowodował wybuch krót-kiej, lecz krwawej rewolty, która zastąpiła legalnie wybrany rząd przywódcamiBłękitnego Frontu.Rozdział 20Tym razem nie prosiłem Piersa Leafa o spotkanie.On sam mnie poprosił,bym przyszedł.Gdy kroczyłem korytarzami Domu Gildii, a potem wjeżdżałemwindą na górę, w ślad za mną odwracały się głowy członków w pelerynach.Gdyżw ciągu tych trzech lat, które minęły od chwili, gdy przywódcy Błękitnego Frontuprzechwycili władzę na St.Marie, wiele się w moim życiu zmieniło.Przeżyłem godzinę udręki podczas ostatniej rozmowy z moją siostrą.I wra-cając na Ziemię, miałem swój pierwszy sen o zemście.Potem, częściowo na St.Marie, częściowo na Harmonii, podjąłem kroki, by wprawić w ruch jej mecha-nizm.Lecz w dalszym ciągu, nawet po dokonaniu dzieła zemsty, nie zmieniłemsię wewnętrznie.Gdyż zmiana wymaga czasu.Tak naprawdę odmieniły mnie dopiero ostatnie trzy lata skłoniły PiersaLeafa, by pierwszy do mnie zadzwonił, sprawiły, że gdy szedłem, w ślad za mnąobracały się głowy ludzi w pelerynach.W tym okresie moje zdolności pojmowa-nia osiągnęły pełnię swej potęgi do tego stopnia, że siłą kontrastu wydawało mi sięteraz, iż przedtem znajdowały się w stanie niemowlęctwa, osłabienia i uśpienia,nawet wówczas, gdy ściskałem na pożegnanie dłoń Starszego Brighta.Prześniłem swój prymitywny sen o zemście z mieczem w dłoni, idąc na spo-tkanie w deszczu.Wówczas po raz pierwszy poczułem siłę jej przyciągania, leczto, co teraz czułem w rzeczywistości, było daleko mocniejsze niż jadło, napiteklub miłość albo i samo życie.Głupcami są ci, co sądzą, że bogactwo, kobiety, mocne trunki czy wręcz nar-kotyki potrafią dobyć najwyższy wysiłek z duszy mężczyzny.Podniety wypły-wające z tych przyjemności są nędzną namiastką w porównaniu z przyjemnościąz nich największą, zadaniem pochłaniającym bez reszty jego i jego kości, mięśnie,mózg, nadzieje, obawy i marzenia i wciąż wołającym o jeszcze.Głupcami są ci, co myślą inaczej.%7ładen wielki wysiłek nie został nigdy ku-piony za pieniądze.Ni malowidło, ni wiersz, ni utwór muzyczny, ni katedra z ka-mienia, ni żadne państwo nie było nigdy powołane do życia dla zapłaty jakiego-kolwiek rodzaju.Ni Partenon, ni Termopile nie były wzniesione ani bronione dlanagrody czy chwały, ani Buchara splądrowana, ani Chiny zdeptane butem Mon-goła jedynie dla łupu i władzy.Wynagrodzeniem za dokonanie tych rzeczy było136samo wprowadzenie ich w czyn.Być panem swej własnej osoby używać siebie samego jako narzędziaw swym ręku i w ten sposób wznieść albo zrujnować coś, czego nikt innynie potrafił zbudować lub zburzyć oto największa przyjemność znana człowie-kowi! I temu, który czując dłuto w dłoni, uwolnił anioła uwięzionego w marmu-rowym bloku, i temu, który czując w dłoni miecz, na bezdomność skazał duszę,mieszkającą wcześniej w ciele jego śmiertelnego wroga każdemu z tych dwóchjednako smakuje ten rzadki pokarm przeznaczony tylko dla demonów i bogów.Tak jak smakował i mnie przeszło dwa lata temu.Zniłem o tym, że dzierżąc błyskawicę w dłoni, sprawuję władzę nad czterna-stoma światy i naginam je wszystkie do swej własnej woli.Dziś, dzierżąc bły-skawicę w dłoni, sprawowałem władzę nad nagimi faktami i je odczytywałem.Moje umiejętności okrzepły i wiedziałem, co nieudany zbiór pszenicy na Freilan-dii musi na dłuższą metę oznaczać dla tych, którzy na Cassidzie pragną zdobyćwykształcenie zawodowe, lecz nie są w stanie za nie zapłacić.Widziałem jak nadłoni posunięcia tych, którzy jak William z Cety, Projekt Blaine z Wenus lubbond Sayona z obu Exotików naginali do swej woli i odmieniali kształt rzeczydziejących się pomiędzy gwiazdami i z łatwością odczytywałem ich przyszłerezultaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]