[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie musisz aż tak ryzykować. Każda walka oznacza ryzyko  odparł Jaryd, ocierając pot z czoła i otrzepując spodniez kurzu. Dalej. Przedramię pulsowało.Zjawił się na wieczornym treningu jako pierwszyi zamierzał odejść ostatni.Stanowiło to stały wzór, odkąd przed półtora miesiącem przybył doBaerlyn, małego lenayińskiego miasteczka.Wówczas zmuszony był ograniczyć się jedynie dopodstawowych ćwiczeń, nabierania siły i doskonalenia techniki.Dopiero teraz przedramięwydobrzało na tyle, aby mógł się zmierzyć ze starszyzną miasteczka.Lecz po tak długiejprzerwie w sparingach zardzewiał gorzej niż farmerska kosa.W ciągu kolejnych dwudziestu wymian czterokrotnie został powalony na ziemię.Zakażdym razem otrzepywał odzienie z pyłu i ponownie przyjmował pozycję.Słońce znikało już zakrawędzią doliny.Sala treningowa, otaczające ją trawiaste pastwiska oraz długi, wijący się szeregzaniedbanych drewnianych zabudowań, skryły się w cieniu. Wystarczy  oświadczył w końcu Teriyan.Pozostałe tachadarskie kręgi były puste, nazewnętrznym dziedzińcu panowała cisza. Czeka mnie jutro ciężki dzień, a ty powinieneśwracać przed zmrokiem. Nie boję się ciemności  odparł Jaryd. Jeszcze raz. Powiedziałem, wystarczy, młodzieńcze. Może zaczynasz być za stary na walkę  odparł Jaryd. Może żona miałaby z ciebiewięcej pożytku w kuchni.Teriyan jedynie przyglądał mu się dłuższą chwilę.Bez słowa przyjął pozycję.Kiedyzaatakował, uczynił to szybko i zdecydowanie.Jaryd zachwiał się po drugim ciosie, trzecipodciął mu nogi.Runął na plecy.Zamrugał, wpatrując się w ciemniejące niebo z czubkiemmiecza Teriyana przytkniętym do piersi. Ależ z ciebie mały, wściekły króliczek, nieprawdaż?  skomentował Teriyan.Naprawdę sądzisz, że okazja do wielkiej zemsty nadejdzie wcześniej dzięki podobnemuwypinaniu piersi i posapywaniu?Jaryd odtrącił miecz i wolno podniósł się z ziemi.Czuł się cały obolały.Rano biegał, potem wykonał najcięższą część stajennych obowiązków.Po pracy, pod starym vertyńskimdrzewem przećwiczył taka-dany i ciskanie nożem.Następnie udał się z łukiem na polowaniew pobliskim lesie.Zdołał ustrzelić jedynie królika, chodziło jednakże o doświadczenie.Jakodziedzic Tyree wierzył, że najbardziej honorowo jest zabić przeciwnika w starciu twarzą w twarz,najlepiej wyzwawszy go wprzódy na pojedynek.Ostatnio jednakże stał się mniej grymaśny.Byłomu obojętne, czy wielki lord Arastyn umrze przebity mieczem w honorowej walce, czy też zesterczącą z pleców strzałą, wystrzeloną w ciemności z krzaków.Arastyn powołał się na antyczneprawo Sylden Sarach i rozwiązał ród Jaryda, odzierając go ze szlacheckiego tytułu.Być może,choć tego nikt nie był pewien, zamordował mu także ojca.Jaryd nie dbał o utracony tytuł.Perspektywa zostania wielkim lordem Tyree nie pociągałago od samego początku.Nigdy nie kochał ojca ani ojciec nie kochał jego.Siostry oraz młodszybrat Jaryda zaakceptowali swój los bez wielkich sprzeciwów i Jaryd z powodu tej uległości czułdo nich jedynie wzgardę.Bogactwo było miłe, lecz teraz gdy został go pozbawiony, odkrył, żespecjalnie za nim nie tęskni.Jeśli zaś chodziło o status, każdy mężczyzna warty tego mianawiedział, że w Lenayin jedyny wyznacznik pozycji stanowi honor, a prawdziwy honor wywodziłsię z odwagi, niezłomności i szermierczego mistrzostwa.Jaryd nie pragnął zemsty z powodu utraconych bogactw czy tytułu.Ale kiedy powołalisię na Sylden Sarach, ludzie Arastyna zabili młodziutkiego brata Jaryda, Tarryna.I za to wszyscyumrą. Młodzieńcze, spójrz na siebie. Teriyan westchnął. Jesteś w proszku.Nawet Sashanie trenowała równie ciężko, a jej trudniej usiedzieć w miejscu niż rysiowi użądlonemu w tyłekprzez osę. Nic mi nie jest  wymruczał Jaryd, prostując się z wysiłkiem.Plecy nagle muzesztywniały, bolał go także bark  zarówno mięśnie, jak i kości. Staję się silniejszy. Aye, to prawda.Wkrótce będziesz tak silny, że aż martwy.Jaryd przeciągnął się ostrożnie, usiłując nie krzywić, gdy ból odezwał się w kolejnychmuskułach.Teriyan potrząsnął głową. Posłuchaj, dlaczego nie wpadniemy do Steltsyńskiej coś przekąsić? Założę się, żeposiłek będzie lepszy od czegokolwiek, co Lynnie dla ciebie pichci.Wytłumaczę ci, jakprzewidziałem to ukośne cięcie na głowę& Nie potrzebuję twojej litości!  naskoczył na niego Jaryd. Potrafię samodzielnie sięwyżywić, mogę samemu ćwiczyć i zdołam zemścić się w pojedynkę! I tak właśnie zrobię!Oddalił się, usiłując nie utykać.Teriyan lekko zmrużonymi oczami, z mieczem opartymo kark i luzno przerzuconymi ponad nim ramionami, przyglądał się, jak odchodzi.Dotarłszy do głównej drogi miasteczka, Jaryd wyczuł w powietrzu zapachprzyrządzanych posiłków, unoszący się ze sterczących spośród kamiennych dachówek kominów.Dzieci przyglądały mu się ostrożnie, kiedy je mijał, co stanowiło zupełnie nietypowe zachowaniejak na lenayińskie szkraby.Jaryd pomyślał, iż poinstruowano je, aby go nie niepokoiły.Odpowiadało mu to.Minął dom Parrachika pożyczkodawcy, przed którym stały w równej linii wozy.Torovańscy kupcy w jasnych koszulach i kapeluszach o szerokich rondach siedzieli na werandzieprzy stole, sącząc wino, w towarzystwie samego Parrachika.Wszyscy spojrzeli na mijającego ichniegdysiejszego dziedzica Tyree.Kiedy Jaryd przesunął po nich ponurym spojrzeniem, skinęlimu ostrożnie.Poczuł się, jakby zaraz miał spłonąć ze wstydu.Chciał odrąbać głowy tymzadowolonym z siebie draniom, lecz nic z tego nie miało znaczenia.Zasłużył na swą hańbę.Jego maleńki braciszek, Tarryn, nie żył.On, starszy brat, którego Tarryn naśladował i tak podziwiał,nie zapewnił mu bezpieczeństwa.Mężczyzni, którzy zabili Tarryna, umrą z krzykiem, i dopókiów błogosławiony dzień nie nastanie, nie liczyły się żadne inne troski.Jaryd trenował z myśląo owym dniu, dążąc doń każdą cząstkę swego jestestwa.Minął Gwiazdę Steltsyńską.Z gospody dobiegał gwar, nad rozpalonym ogniemszykowano posiłki.Jaryd popędził konia piętami.Dosiadał kasztanowego wałacha, niegdyśnależącego do hadryńskiego kawalerzysty zabitego w bitwie pod Ymoth, w której padłwierzchowiec Jaryda.Dobrze było posiadać własnego konia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl