[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby wszystko mia³o siê rozegraæ zgodnie z pierwotnym planem, a wiêc na dwa, trzy tygodnie przed sztormami, mog³a byæ spokojna, ¿e okrêty œcigaj¹ce jej eskadrê zawróc¹ albo te¿ zapêdz¹ siê zbyt daleko i nie zd¹¿¹ z powrotem na Garrê przed nastaniem burz.Zreszt¹, nawet gdyby odkryto, ¿e jej celem s¹ w³aœnie Agary, mia³oby to niewielkie znaczenie.Ale nowa sytuacja czyni³a wszelkie te rachuby spekulacjami bez ¿adnej wartoœci.Jeœli wodzowie powstania dowiedz¹ siê, gdzie posz³y uprowadzone ¿aglowce, to oczywiœcie zrobi¹ wszystko, by us³ysza³ o tym Kirlan.Choæby po to tylko, by odwróciæ uwagê imperium od Garry.I dalej - jeœli powstanie uzyska wczeœniej znaczne sukcesy, to Armekt mo¿e uznaæ, ¿e pospieszna interwencja nic nie da.Przygotowania do wojny pójd¹ pe³nym wiatrem, ale wojna zacznie siê dopiero zim¹.Wystarczy jednak Armektowi si³ i œrodków, by puœciæ na dno tych parê okrêtów, jakie bêdzie mia³a na Agarach.Cesarz nie jest g³upcem, ³atwo policzy, ¿e póŸniej, prowadz¹c zmagania z Garr¹, nieprêdko bêdzie móg³ pozwoliæ sobie na agarsk¹ awanturê.Tydzieñ czasu! Na Szerñ - ledwie tydzieñ na u³o¿enie nowego planu! A sto innych spraw? Nale¿a³o natychmiast zakoñczyæ wszystkie interesy, sprzedaæ wszystko, co sprzedaæ mo¿na, bo potem, gdy wybuchnie powstanie, nikt nie da sztuki srebra za kamienicê w Doronie.Alida ziewnê³a.- Przemyœla³aœ wszystko, pani? - zapyta³a.- Có¿ to za rozterki? O ile wiem, przygotowania, poza drobnymi szczegó³ami, ukoñczy³aœ ju¿ dawno.Przesuniêcie terminu ma pewn¹ zaletê, coraz trudniej przychodzi utrzymaæ rzecz w tajemnicy.Semena skinê³a g³ow¹.Tu siê zgadza³y.Jej strzelcy i kusznicy nie trzymani byli przecie¿ w ¿adnych koszarach.Brali ¿o³d, ale ³azili, oczywiœcie bez uzbrojenia, po ca³ej wyspie i robili, co chcieli.Mówili te¿, co chcieli.Kr¹¿y³y jakieœ plotki, a w garnizonie, podobno, zupe³nie serio zaczêto siê zastanawiaæ, co znacz¹ dziwne pog³oski o nowej broni, lepszej jakoby ni¿ kusza.Mia³ siê ju¿ w to wmieszaæ doroñski Trybuna³, ale Alida jakoœ wyt³umi³a sprawê.Nie mog³a jednak niczego narzuciæ wojsku.Znów zabrak³o Askara.- Opanuj stolicê - rzek³a Alida - a o resztê siê nie martw.- Oczywiœcie - odpar³a Semena.- Po prostu zmiana terminu zaskoczy³a mnie.Wiesz, pani, ¿e prowadzê interesy.Przyspieszenie powstania nie wyjdzie im na dobre.Ale trudno.Z g³odu chyba nie umrê.- Tym siê nie przejmuj.Zajmij stolice, a po wyzwoleniu Garry znajd¹ siê ludzie, którzy zadbaj¹ o twój byt - zapewni³a Alida.„Ty naprawdê wierzysz w zwyciêstwo? - zapyta³a w myœlach Semena.- Mia³am ciê za rozs¹dniejsz¹”.- Miasto bêdzie opanowane.- O, w³aœnie.- Alida wsypa³a do ust garœæ rodzynek.- Jeszcze jedno: czy kontrolujesz Bagbê?- Oczywiœcie.Tak, jak ustaliliœmy.- Wiêc bêdziesz, pani, koordynowaæ dzia³ania w Bagbie i w Doronie.Do pomocy dostaniesz dwóch ludzi: jednego tam, drugiego tu.Semena rzuci³a siê do sto³u, przy którym siedzia³a blondynka.- Co to znaczy? - zapyta³a z wœciek³oœci¹.- Nic ponadto, co powiedzia³am - rzek³a ze zdumieniem Alida.- Co takiego siê sta³o, moja droga?- Wiesz dobrze, co siê sta³o! - Semena cofnê³a siê pod œcianê, jakby dla nabrania rozpêdu.- Chcesz mnie kontrolowaæ?Alida z uœmiechem rozgniot³a rodzynkê miêdzy palcami, po czym je obliza³a.- Powiedz, pani, dlaczego tak mnie nie znosisz?- Z wzajemnoœci¹, prawda? - stwierdzi³a raczej, ni¿ zapyta³a Semena.- Oj, tak.- Blondynka spojrza³a niemal zalotnie.- Masz, pani, naturê dziwki.Nie znoszê tego u nikogo, prócz siebie.Semena po raz drugi przypad³a do sto³u i zmiot³a zeñ pó³misek.Owoce potoczy³y siê po pod³odze, rodzynki spad³y jak deszcz.- Nie wiem, czemu - syknê³a - ale gdy ktoœ porównuje mnie z dziwk¹, mam ochotê daæ jego serce psom.Alida westchnê³a.Nie wygl¹da³a na przera¿on¹.- No dobrze.Jesteœmy sobie potrzebne, prawda?Semena opanowa³a siê.- Niestety.Oczywiœcie.- A zatem omówmy szczegó³y.Zosta³ tylko tydzieñ.54Wracali.„Seila” g³adko sz³a pó³wiatrem na po³udnie, lekko zbaczaj¹c ku wschodowi.Mieli op³yn¹æ Ma³y Dartan i po¿eglowaæ dalej, wzd³u¿ dartañskich brzegów, a potem na po³udniowy zachód, w stronê Garry.Trwa³a pe³nia lata.Pracy na okrêcie nie by³o zbyt wiele; pierwszego dnia po opuszczeniu Z³ego Kraju majtkowie, nie mówi¹c ju¿ o ¿o³nierzach, znaleŸli dosyæ chwil, by roztrz¹saæ dziwy tego miejsca.Rozprawiano o zagadce spowolnienia czasu, ale doœæ niechêtnie, bo nie da³o siê jej obj¹æ umys³em i dlatego - zwyczajnie przera¿a³a.Ka¿dy s³ysza³ kiedyœ o tym fenomenie, co innego wszak¿e s³yszeæ, co innego zaœ sprawdziæ, ¿e to wcale nie bajka.Piêkna pogoda sprawi³a, ¿e ma³o kto tkwi³ pod pok³adem.Cieszono siê, i¿ niebezpieczeñstwa tajemniczej krainy pozosta³y z ty³u.Morze Dartañskie wydawa³o siê wszystkim swojskie i bezpieczne.Zauwa¿ono, ¿e orki ju¿ im nie towarzysz¹.Tylko dwóch ludzi nie ujrzano tego dnia na pok³adzie: kapitana i mêdrca-Przyjêtego.Od chwili, gdy zapad³a decyzja o powrocie, prawie nie opuszczali swoich kajut.Obecnoœæ starca na okrêcie sprawia³a, ¿e majtkowie czuli siê cokolwiek niepewnie.Ponadto wieŸli ca³¹ masê Porzuconych Przedmiotów, o których nazwy i w³aœciwoœci woleli nawet nie pytaæ.Wystarcza³y przygody, jakie mieli, poszukuj¹c ich na Czarnym Wybrze¿u.Znów uby³o dwóch ludzi.Raladan i Tamenath wiele rozmawiali.Kapitan chcia³ wiedzieæ, co oznacza jego pochodzenie; pyta³ te¿ o treœæ Przepowiedni, chcia³ lepiej zrozumieæ, czym w³aœciwie s¹ Prawa Ca³oœci.Przede wszystkim jednak - pyta³ o Ridaretê.Ale odpowiedzi, które mog³yby go zadowoliæ, nie otrzyma³.Tymczasem Przyjêty wiedzia³ znacznie wiêcej, ni¿ mówi³ Raladanowi.Ju¿ dziesiêæ razy chcia³ odkryæ wszystko, ale zawsze przypomina³ sobie jedn¹ z wielkich ¿yciowych m¹droœci: ¿e niespe³niona nadzieja mo¿e nawet zabiæ.Chcia³ ustrzec nie siebie, ale Raladana.Dlatego milcza³.Lecz - by³ rok spiêcia klamry.I wydarzenia nastêpowa³y po sobie szybko, nieuchronnie i nieub³aganie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Gdyby wszystko mia³o siê rozegraæ zgodnie z pierwotnym planem, a wiêc na dwa, trzy tygodnie przed sztormami, mog³a byæ spokojna, ¿e okrêty œcigaj¹ce jej eskadrê zawróc¹ albo te¿ zapêdz¹ siê zbyt daleko i nie zd¹¿¹ z powrotem na Garrê przed nastaniem burz.Zreszt¹, nawet gdyby odkryto, ¿e jej celem s¹ w³aœnie Agary, mia³oby to niewielkie znaczenie.Ale nowa sytuacja czyni³a wszelkie te rachuby spekulacjami bez ¿adnej wartoœci.Jeœli wodzowie powstania dowiedz¹ siê, gdzie posz³y uprowadzone ¿aglowce, to oczywiœcie zrobi¹ wszystko, by us³ysza³ o tym Kirlan.Choæby po to tylko, by odwróciæ uwagê imperium od Garry.I dalej - jeœli powstanie uzyska wczeœniej znaczne sukcesy, to Armekt mo¿e uznaæ, ¿e pospieszna interwencja nic nie da.Przygotowania do wojny pójd¹ pe³nym wiatrem, ale wojna zacznie siê dopiero zim¹.Wystarczy jednak Armektowi si³ i œrodków, by puœciæ na dno tych parê okrêtów, jakie bêdzie mia³a na Agarach.Cesarz nie jest g³upcem, ³atwo policzy, ¿e póŸniej, prowadz¹c zmagania z Garr¹, nieprêdko bêdzie móg³ pozwoliæ sobie na agarsk¹ awanturê.Tydzieñ czasu! Na Szerñ - ledwie tydzieñ na u³o¿enie nowego planu! A sto innych spraw? Nale¿a³o natychmiast zakoñczyæ wszystkie interesy, sprzedaæ wszystko, co sprzedaæ mo¿na, bo potem, gdy wybuchnie powstanie, nikt nie da sztuki srebra za kamienicê w Doronie.Alida ziewnê³a.- Przemyœla³aœ wszystko, pani? - zapyta³a.- Có¿ to za rozterki? O ile wiem, przygotowania, poza drobnymi szczegó³ami, ukoñczy³aœ ju¿ dawno.Przesuniêcie terminu ma pewn¹ zaletê, coraz trudniej przychodzi utrzymaæ rzecz w tajemnicy.Semena skinê³a g³ow¹.Tu siê zgadza³y.Jej strzelcy i kusznicy nie trzymani byli przecie¿ w ¿adnych koszarach.Brali ¿o³d, ale ³azili, oczywiœcie bez uzbrojenia, po ca³ej wyspie i robili, co chcieli.Mówili te¿, co chcieli.Kr¹¿y³y jakieœ plotki, a w garnizonie, podobno, zupe³nie serio zaczêto siê zastanawiaæ, co znacz¹ dziwne pog³oski o nowej broni, lepszej jakoby ni¿ kusza.Mia³ siê ju¿ w to wmieszaæ doroñski Trybuna³, ale Alida jakoœ wyt³umi³a sprawê.Nie mog³a jednak niczego narzuciæ wojsku.Znów zabrak³o Askara.- Opanuj stolicê - rzek³a Alida - a o resztê siê nie martw.- Oczywiœcie - odpar³a Semena.- Po prostu zmiana terminu zaskoczy³a mnie.Wiesz, pani, ¿e prowadzê interesy.Przyspieszenie powstania nie wyjdzie im na dobre.Ale trudno.Z g³odu chyba nie umrê.- Tym siê nie przejmuj.Zajmij stolice, a po wyzwoleniu Garry znajd¹ siê ludzie, którzy zadbaj¹ o twój byt - zapewni³a Alida.„Ty naprawdê wierzysz w zwyciêstwo? - zapyta³a w myœlach Semena.- Mia³am ciê za rozs¹dniejsz¹”.- Miasto bêdzie opanowane.- O, w³aœnie.- Alida wsypa³a do ust garœæ rodzynek.- Jeszcze jedno: czy kontrolujesz Bagbê?- Oczywiœcie.Tak, jak ustaliliœmy.- Wiêc bêdziesz, pani, koordynowaæ dzia³ania w Bagbie i w Doronie.Do pomocy dostaniesz dwóch ludzi: jednego tam, drugiego tu.Semena rzuci³a siê do sto³u, przy którym siedzia³a blondynka.- Co to znaczy? - zapyta³a z wœciek³oœci¹.- Nic ponadto, co powiedzia³am - rzek³a ze zdumieniem Alida.- Co takiego siê sta³o, moja droga?- Wiesz dobrze, co siê sta³o! - Semena cofnê³a siê pod œcianê, jakby dla nabrania rozpêdu.- Chcesz mnie kontrolowaæ?Alida z uœmiechem rozgniot³a rodzynkê miêdzy palcami, po czym je obliza³a.- Powiedz, pani, dlaczego tak mnie nie znosisz?- Z wzajemnoœci¹, prawda? - stwierdzi³a raczej, ni¿ zapyta³a Semena.- Oj, tak.- Blondynka spojrza³a niemal zalotnie.- Masz, pani, naturê dziwki.Nie znoszê tego u nikogo, prócz siebie.Semena po raz drugi przypad³a do sto³u i zmiot³a zeñ pó³misek.Owoce potoczy³y siê po pod³odze, rodzynki spad³y jak deszcz.- Nie wiem, czemu - syknê³a - ale gdy ktoœ porównuje mnie z dziwk¹, mam ochotê daæ jego serce psom.Alida westchnê³a.Nie wygl¹da³a na przera¿on¹.- No dobrze.Jesteœmy sobie potrzebne, prawda?Semena opanowa³a siê.- Niestety.Oczywiœcie.- A zatem omówmy szczegó³y.Zosta³ tylko tydzieñ.54Wracali.„Seila” g³adko sz³a pó³wiatrem na po³udnie, lekko zbaczaj¹c ku wschodowi.Mieli op³yn¹æ Ma³y Dartan i po¿eglowaæ dalej, wzd³u¿ dartañskich brzegów, a potem na po³udniowy zachód, w stronê Garry.Trwa³a pe³nia lata.Pracy na okrêcie nie by³o zbyt wiele; pierwszego dnia po opuszczeniu Z³ego Kraju majtkowie, nie mówi¹c ju¿ o ¿o³nierzach, znaleŸli dosyæ chwil, by roztrz¹saæ dziwy tego miejsca.Rozprawiano o zagadce spowolnienia czasu, ale doœæ niechêtnie, bo nie da³o siê jej obj¹æ umys³em i dlatego - zwyczajnie przera¿a³a.Ka¿dy s³ysza³ kiedyœ o tym fenomenie, co innego wszak¿e s³yszeæ, co innego zaœ sprawdziæ, ¿e to wcale nie bajka.Piêkna pogoda sprawi³a, ¿e ma³o kto tkwi³ pod pok³adem.Cieszono siê, i¿ niebezpieczeñstwa tajemniczej krainy pozosta³y z ty³u.Morze Dartañskie wydawa³o siê wszystkim swojskie i bezpieczne.Zauwa¿ono, ¿e orki ju¿ im nie towarzysz¹.Tylko dwóch ludzi nie ujrzano tego dnia na pok³adzie: kapitana i mêdrca-Przyjêtego.Od chwili, gdy zapad³a decyzja o powrocie, prawie nie opuszczali swoich kajut.Obecnoœæ starca na okrêcie sprawia³a, ¿e majtkowie czuli siê cokolwiek niepewnie.Ponadto wieŸli ca³¹ masê Porzuconych Przedmiotów, o których nazwy i w³aœciwoœci woleli nawet nie pytaæ.Wystarcza³y przygody, jakie mieli, poszukuj¹c ich na Czarnym Wybrze¿u.Znów uby³o dwóch ludzi.Raladan i Tamenath wiele rozmawiali.Kapitan chcia³ wiedzieæ, co oznacza jego pochodzenie; pyta³ te¿ o treœæ Przepowiedni, chcia³ lepiej zrozumieæ, czym w³aœciwie s¹ Prawa Ca³oœci.Przede wszystkim jednak - pyta³ o Ridaretê.Ale odpowiedzi, które mog³yby go zadowoliæ, nie otrzyma³.Tymczasem Przyjêty wiedzia³ znacznie wiêcej, ni¿ mówi³ Raladanowi.Ju¿ dziesiêæ razy chcia³ odkryæ wszystko, ale zawsze przypomina³ sobie jedn¹ z wielkich ¿yciowych m¹droœci: ¿e niespe³niona nadzieja mo¿e nawet zabiæ.Chcia³ ustrzec nie siebie, ale Raladana.Dlatego milcza³.Lecz - by³ rok spiêcia klamry.I wydarzenia nastêpowa³y po sobie szybko, nieuchronnie i nieub³aganie [ Pobierz całość w formacie PDF ]