[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— I złap tę cumę! — ryknął ponownie, wskazując cienką linkę przywiązaną do pachołka.Adam odwiązał linkę i wszedł niepewnie na łódź, która zakołysała się, gdy tylko postawił na niej stopę.Poślizgnął się, wylądował na głowie i mało brakowało, a wpadłby do wody.Lettner ryknął śmiechem i zapuścił silnik.Roń oczywiście obserwował wszystko z mola i uśmiechał się głupkowato.Adam był czerwony ze wstydu, ale śmiał się jak gdyby nigdy nic.Lettner dodał gazu, dziób poderwał się do góry i łódź ruszyła ostro do przodu.Adam z całej siły trzymał się uchwytów na burtach.Wkrótce minęli most i Calico Rock zostało z tyłu.Rzeka zakręcała i wiła się między malowniczymi wzgórzami i wokół skalistych skarp.Lettner sterował jedną ręką, a w drugiej trzymał nową butelkę piwa.Po kilku minutach Adam rozluźnił się nieco i zdołał wyciągnąć piwo z torby nie tracąc równowagi.Butelka była lodowato zimna.Ściskał ją prawą ręką, lewą przytrzymując się łodzi.Lettner nucił coś i śpiewał z tyłu.Głośny warkot silnika uniemożliwiał rozmowę.Minęli małe molo pstrągowe, gdzie grupa wymuskanych elegantów z miasta liczyła ryby i piła piwo.Minęli flotyllę gumowych pontonów pełnych rozebranych nastolatków palących coś i opalających się na słońcu.Machali do innych wędkarzy, którzy w pocie czoła zarzucali i kręcili kołowrotkami.Łódź zwolniła wreszcie i Lettner posterował uważnie wokół zakrętu, jakby widział już ryby przed sobą i chciał zająć idealną pozycję.Zgasił silnik.— Chcesz łowić czy pić piwo? — zapytał patrząc na wodę.— Pić piwo.— Dobra.— Chwycił kij i zarzucił w kierunku brzegu.Adam patrzył przez chwilę, a gdy nie było natychmiastowego rezultatu, oparł się plecami o burtę i wywiesił nogi nad wodę.Łódź nie należała do najwygodniej szych.— Jak często pan łowi? — zapytał.— Codziennie.To część mojej pracy, wiesz, część usług, jakie świadczę klientom.Muszę wiedzieć, gdzie ryby biorą.— Ciężka robota.— Ktoś musi ją wykonywać.— Co przywiodło pana do Calico Rock?— Miałem atak serca w 1975, więc musiałem zrezygnować z pracy w FBI.Dostałem niezłą emeryturę i tak dalej, ale, do diabła, człowiek nudzi się, kiedy tak siedzi i nic nie robi.Znaleźliśmy z żoną to miejsce, a potem przystań na sprzedaż i tak, od błędu do błędu, osiadłem tutaj na stałe.Podaj mi piwo.Zarzucił ponownie, a Adam wyciągnął piwo.Szybko policzył — w torbie zostało jeszcze czternaście schłodzonych butelek.Łódź przesuwała się z prądem w dół rzeki i Lettner chwycił za wiosło.Łowił jedną ręką, sterował łodzią drugą, a do tego wszystkiego utrzymywał między kolanami otwartą butelkę piwa.Życie wodniaka.Zwolnili pod grupą drzew, które litościwie osłoniły ich przed słońcem.Lettner zarzucał, jakby było to dziecinnie łatwe.Machał wędką wyginając płynnie nadgarstek i posyłał przynętę dokładnie tam, gdzie chciał.Ale ryby nie brały.Zarzucił ponownie, rym razem bliżej środka rzeki.— Sam nie jest złym facetem.— Myśli pan, że powinni go stracić?— To nie zależy ode mnie, synu.Ludzie w tym stanie chcą kary śmierci, więc jest ona obowiązującym prawem.Ludzie powiedzieli, że Sam jest winny i skazali go na śmierć, więc cóż ja mogę na to poradzić?— Ale ma pan swoje zdanie.— De jest ono warte? Moje opinie są kompletnie bez znaczenia.— Dlaczego mówi pan, że Sam nie jest złym facetem?— To długa historia.— W torbie jest jeszcze czternaście piw.Lettner zaśmiał się i na jego twarzy ponownie zagościł szeroki uśmiech.Pociągnął z butelki i spojrzał w dół rzeki, nie zwracając uwagi na spławik.— Sam nas nie interesował, rozumiesz.Nie brał udziału w naprawdę poważnych aferach, przynajmniej z początku.Kiedy zaginęli ci obrońcy praw człowieka, z wściekłością ruszyliśmy do akcji.Rozdawaliśmy pieniądze na prawo i lewo i w krótkim czasie mieliśmy w szeregach Klanu całą kupę kapusiów.Ci ludzie, prości, niewykształceni farmerzy nigdy nie śmierdzieli groszem, bazowaliśmy więc na ich chciwości.Nigdy nie znaleźlibyśmy tych trzech, gdybyśmy nie sypnęli pieniędzmi.Kosztowało nas to jakieś trzydzieści tysięcy dolców, jeśli dobrze pamiętam, choć to nie ja kontaktowałem się bezpośrednio z informatorem.Do diabła, chłopcze, faceci leżeli zakopani na skarpie nad rzeką.Znaleźliśmy ich i to poprawiło nasz wizerunek.Nareszcie czegoś dokonaliśmy, rozumiesz.Zaaresztowaliśmy parunastu ludzi, ale uzyskanie wyroków skazujących było trudne.Fala przemocy nie ustawała.Klan wciąż podkładał bomby w domach i kościołach, Ho tak często, że nie mogliśmy nadążyć.Przypominało to regularną wojnę.Potem zrobiło się jeszcze gorzej, pan Hoover wściekł się jeszcze bardziej, a my dostaliśmy więcej pieniędzy.— Lettner urwał na moment, potem zaś dodał: — Posłuchaj, synu, nie będę mógł powiedzieć ci nic istotnego, rozumiesz?— Dlaczego?— O pewnych rzeczach mogę rozmawiać, o innych nie.— Tamtego ranka w biurze Kramera z Samem był ktoś jeszcze, prawda? Lettner uśmiechnął się i spojrzał na spławik.Wędka spoczywała mu na kolanach.— W każdym razie pod koniec roku 1965 i na początku 1966 mieliśmy już niezłą siatkę informatorów.Nie było to wcale trudne.Dowiadywaliśmy się, że jakiś facet jest członkiem Klanu, więc śledziliśmy go.Jechaliśmy za nim do domu w nocy, świeciliśmy reflektorami, parkowaliśmy mu pod domem.Zazwyczaj facet robił w gacie ze strachu.Potem jechaliśmy za nim do pracy, czasem rozmawialiśmy z jego szefem, błyskając odznakami, zachowując się, jakbyśmy mieli zamiar kogoś zastrzelić.Odwiedzaliśmy jego rodziców, ponownie wyciągaliśmy odznaki, pozwalaliśmy im zobaczyć nasze ciemne garnitury, usłyszeć nasze jankeskie akcenty i ci biedni wieśniacy dosłownie rozpadali się na naszych oczach.Jeśli facet chodził do kościoła, to śledziliśmy go w niedzielę, a potem szliśmy porozmawiać z jego proboszczem.Mówiliśmy księżulowi, że według posiadanych przez nas informacji pan taki a taki jest aktywnym członkiem Ku–Klux–Klanu i czy proboszcz wie coś o tym.Zachowywaliśmy się, jakby przynależność do Klanu była przestępstwem.Jeśli facet miał nastoletnie dzieci, śledziliśmy je podczas randek, siadaliśmy za nimi w kinie, przyłapywaliśmy na parkowaniu w krzakach.Było to zwykłe dręczenie, ale działało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.— I złap tę cumę! — ryknął ponownie, wskazując cienką linkę przywiązaną do pachołka.Adam odwiązał linkę i wszedł niepewnie na łódź, która zakołysała się, gdy tylko postawił na niej stopę.Poślizgnął się, wylądował na głowie i mało brakowało, a wpadłby do wody.Lettner ryknął śmiechem i zapuścił silnik.Roń oczywiście obserwował wszystko z mola i uśmiechał się głupkowato.Adam był czerwony ze wstydu, ale śmiał się jak gdyby nigdy nic.Lettner dodał gazu, dziób poderwał się do góry i łódź ruszyła ostro do przodu.Adam z całej siły trzymał się uchwytów na burtach.Wkrótce minęli most i Calico Rock zostało z tyłu.Rzeka zakręcała i wiła się między malowniczymi wzgórzami i wokół skalistych skarp.Lettner sterował jedną ręką, a w drugiej trzymał nową butelkę piwa.Po kilku minutach Adam rozluźnił się nieco i zdołał wyciągnąć piwo z torby nie tracąc równowagi.Butelka była lodowato zimna.Ściskał ją prawą ręką, lewą przytrzymując się łodzi.Lettner nucił coś i śpiewał z tyłu.Głośny warkot silnika uniemożliwiał rozmowę.Minęli małe molo pstrągowe, gdzie grupa wymuskanych elegantów z miasta liczyła ryby i piła piwo.Minęli flotyllę gumowych pontonów pełnych rozebranych nastolatków palących coś i opalających się na słońcu.Machali do innych wędkarzy, którzy w pocie czoła zarzucali i kręcili kołowrotkami.Łódź zwolniła wreszcie i Lettner posterował uważnie wokół zakrętu, jakby widział już ryby przed sobą i chciał zająć idealną pozycję.Zgasił silnik.— Chcesz łowić czy pić piwo? — zapytał patrząc na wodę.— Pić piwo.— Dobra.— Chwycił kij i zarzucił w kierunku brzegu.Adam patrzył przez chwilę, a gdy nie było natychmiastowego rezultatu, oparł się plecami o burtę i wywiesił nogi nad wodę.Łódź nie należała do najwygodniej szych.— Jak często pan łowi? — zapytał.— Codziennie.To część mojej pracy, wiesz, część usług, jakie świadczę klientom.Muszę wiedzieć, gdzie ryby biorą.— Ciężka robota.— Ktoś musi ją wykonywać.— Co przywiodło pana do Calico Rock?— Miałem atak serca w 1975, więc musiałem zrezygnować z pracy w FBI.Dostałem niezłą emeryturę i tak dalej, ale, do diabła, człowiek nudzi się, kiedy tak siedzi i nic nie robi.Znaleźliśmy z żoną to miejsce, a potem przystań na sprzedaż i tak, od błędu do błędu, osiadłem tutaj na stałe.Podaj mi piwo.Zarzucił ponownie, a Adam wyciągnął piwo.Szybko policzył — w torbie zostało jeszcze czternaście schłodzonych butelek.Łódź przesuwała się z prądem w dół rzeki i Lettner chwycił za wiosło.Łowił jedną ręką, sterował łodzią drugą, a do tego wszystkiego utrzymywał między kolanami otwartą butelkę piwa.Życie wodniaka.Zwolnili pod grupą drzew, które litościwie osłoniły ich przed słońcem.Lettner zarzucał, jakby było to dziecinnie łatwe.Machał wędką wyginając płynnie nadgarstek i posyłał przynętę dokładnie tam, gdzie chciał.Ale ryby nie brały.Zarzucił ponownie, rym razem bliżej środka rzeki.— Sam nie jest złym facetem.— Myśli pan, że powinni go stracić?— To nie zależy ode mnie, synu.Ludzie w tym stanie chcą kary śmierci, więc jest ona obowiązującym prawem.Ludzie powiedzieli, że Sam jest winny i skazali go na śmierć, więc cóż ja mogę na to poradzić?— Ale ma pan swoje zdanie.— De jest ono warte? Moje opinie są kompletnie bez znaczenia.— Dlaczego mówi pan, że Sam nie jest złym facetem?— To długa historia.— W torbie jest jeszcze czternaście piw.Lettner zaśmiał się i na jego twarzy ponownie zagościł szeroki uśmiech.Pociągnął z butelki i spojrzał w dół rzeki, nie zwracając uwagi na spławik.— Sam nas nie interesował, rozumiesz.Nie brał udziału w naprawdę poważnych aferach, przynajmniej z początku.Kiedy zaginęli ci obrońcy praw człowieka, z wściekłością ruszyliśmy do akcji.Rozdawaliśmy pieniądze na prawo i lewo i w krótkim czasie mieliśmy w szeregach Klanu całą kupę kapusiów.Ci ludzie, prości, niewykształceni farmerzy nigdy nie śmierdzieli groszem, bazowaliśmy więc na ich chciwości.Nigdy nie znaleźlibyśmy tych trzech, gdybyśmy nie sypnęli pieniędzmi.Kosztowało nas to jakieś trzydzieści tysięcy dolców, jeśli dobrze pamiętam, choć to nie ja kontaktowałem się bezpośrednio z informatorem.Do diabła, chłopcze, faceci leżeli zakopani na skarpie nad rzeką.Znaleźliśmy ich i to poprawiło nasz wizerunek.Nareszcie czegoś dokonaliśmy, rozumiesz.Zaaresztowaliśmy parunastu ludzi, ale uzyskanie wyroków skazujących było trudne.Fala przemocy nie ustawała.Klan wciąż podkładał bomby w domach i kościołach, Ho tak często, że nie mogliśmy nadążyć.Przypominało to regularną wojnę.Potem zrobiło się jeszcze gorzej, pan Hoover wściekł się jeszcze bardziej, a my dostaliśmy więcej pieniędzy.— Lettner urwał na moment, potem zaś dodał: — Posłuchaj, synu, nie będę mógł powiedzieć ci nic istotnego, rozumiesz?— Dlaczego?— O pewnych rzeczach mogę rozmawiać, o innych nie.— Tamtego ranka w biurze Kramera z Samem był ktoś jeszcze, prawda? Lettner uśmiechnął się i spojrzał na spławik.Wędka spoczywała mu na kolanach.— W każdym razie pod koniec roku 1965 i na początku 1966 mieliśmy już niezłą siatkę informatorów.Nie było to wcale trudne.Dowiadywaliśmy się, że jakiś facet jest członkiem Klanu, więc śledziliśmy go.Jechaliśmy za nim do domu w nocy, świeciliśmy reflektorami, parkowaliśmy mu pod domem.Zazwyczaj facet robił w gacie ze strachu.Potem jechaliśmy za nim do pracy, czasem rozmawialiśmy z jego szefem, błyskając odznakami, zachowując się, jakbyśmy mieli zamiar kogoś zastrzelić.Odwiedzaliśmy jego rodziców, ponownie wyciągaliśmy odznaki, pozwalaliśmy im zobaczyć nasze ciemne garnitury, usłyszeć nasze jankeskie akcenty i ci biedni wieśniacy dosłownie rozpadali się na naszych oczach.Jeśli facet chodził do kościoła, to śledziliśmy go w niedzielę, a potem szliśmy porozmawiać z jego proboszczem.Mówiliśmy księżulowi, że według posiadanych przez nas informacji pan taki a taki jest aktywnym członkiem Ku–Klux–Klanu i czy proboszcz wie coś o tym.Zachowywaliśmy się, jakby przynależność do Klanu była przestępstwem.Jeśli facet miał nastoletnie dzieci, śledziliśmy je podczas randek, siadaliśmy za nimi w kinie, przyłapywaliśmy na parkowaniu w krzakach.Było to zwykłe dręczenie, ale działało [ Pobierz całość w formacie PDF ]