[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To już nie ci sami ludzie.Towarzyszko Wyoming?- Mannie, kochanie, teraz to jest Kongres z wyborów.Muszą to uchwalić, Kongres to nasz jedyny rząd.- Urządziliście wybory i pozwoliliście im rządzić? - spytałem powoli.- Rządzić w s z y s t k i m? To co my tu robimy? - Spojrzałem na Profesora, myślałem, że wybuchnie.Nie dzieliłem jego poglądów, ale nie rozumiałem, po co wymieniać jeden sejmik na drugi.Pierwsza grupa była przynajmniej nieformalna i mogliśmy doładować do nich naszych ludzi - tych nowych nie da oderwać od stołków.Profesor był niewzruszony.Złożył koniuszki palców i przybrał zrelaksowaną minę.- Manuelu, chyba sytuacja nie jest aż tak zła, za jaką, jak widzę, ją uważasz.W każdej epoce należy dostosować się do aktualnej mitologii.W dawnych czasach królowie byli pomazańcami bożymi, więc trzeba było tylko pilnować, żeby Bóg pomazał odpowiedniego kandydata.W naszym stuleciu mamy mit “woli ludu”.ale problem zmienił się tylko pozornie.Towarzysz Adam i ja wiele dyskutowaliśmy o tym, jak wpływać na wolę ludu.Pozwoliłem sobie zasugerować, że to rozwiązanie należy do wygodniejszych:- No., okay.Ale dlaczego o niczym nie wiedzieliśmy? Stu, wiedziałeś o tym?- Nie, Mannie.I wcale nie chciałbym wiedzieć.- Wzruszył ramionami.- Jestem monarchistą.Nie interesują mnie takie rzeczy.Ale zgadzam się z Profesorem, że w dzisiejszych czasach wybory to rytuał nieunikniony.- Manuelu - powiedział Profesor - nie musiałeś dowiadywać się o tym przed powrotem; mieliśmy inne rzeczy na głowie.Pod naszą nieobecność zajęli się tym towarzysz Adam i droga towarzyszka Wyoh.niech więc nam opowiedzą, co zrobili, zanim osądzimy, co narobili.- Przepraszam.A więc, Wyoh?- Mannie, nie puściliśmy w s z y s t k i e g o na żywioł.Adam i ja uznaliśmy, że najlepszy byłby Kongres mniej więcej trzystuosobowy.Potem całymi godzinami przeglądaliśmy spisy członków Partii - plus wybitnych bezpartyjnych.W końcu ułożyliśmy listę kandydatów - były na niej nazwiska z Doraźnego Kongresu; nie wszyscy byli aż tacy głupi, włączyliśmy na listę, ilu się dało.Potem Adam dzwonił do wszystkich i każdego - albo każdą - pytał, czy się zgodzi.zobowiązując na razie do tajemnicy.Niektórych musieliśmy skreślić.Kiedy wszystko było gotowe, Adam wygłosił przemówienie w TV i ogłosił, że czas wypełnić złożoną przez Partię obietnicę wolnych wyborów, ustalił dzień, powiedział, że może głosować każdy, kto ma więcej niż szesnaście lat, i że aby kandydować wystarczy zebrać sto podpisów pod petycją o mandat i wywiesić ją w Starej Kopule albo na jakiejś publicznej tablicy ogłoszeń we własnym osiedlu.Aha, trzydzieści tymczasowych okręgów wyborczych, po dziesięciu kongresmanów z okręgu - dzięki temu w każdym osiedlu, poza tymi najmniejszymi, był co najmniej jeden okręg.- Więc wszystko było ustawione i lista Partii wygrała?- Och, nie, kochanie! Nie było żadnej listy Partii - listy oficjalnej.Ale przygotowaliśmy swoich kandydatów.i powiem ci, że moi stiliadzy znakomicie zbierali podpisy na nominacjach; naszych ludzi wywieszono już pierwszego dnia.W ogóle było ich mnóstwo; ponad 2.000 kandydatów.Ale od ogłoszenia do wyborów było tylko dziesięć dni, a my wiedzieliśmy, czego chcemy, natomiast opozycja była podzielona.Adam nie musiał nawet publicznie udzielać poparcia kandydatom.Wszystko zadziałało - wygrałeś siedmioma tysiącami głosów, kochanie, a twój najsilniejszy rywal dostał niecały tysiąc.- Ja wygrałem?- Ty wygrałeś, ja wygrałam, Profesor wygrał, towarzysz Clayton wygrał, wygrali prawie wszyscy, którzy naszym zdaniem powinni być w Kongresie.Żadna sztuka.Choć Adam nikogo nie popierał, to ja bez wahania podpowiadałam towarzyszom, kto się nam podoba.Smon też się przysłużył.Do tego mamy chody w gazetach.Szkoda, że nie było cię tu w noc wyborów, że nie śledziłeś wyników.Bomba!- A jak liczyliście głosy? Chciałbym dowiedzieć się czegoś o wyborach.Pisali nazwiska na papierkach?- O, nie, wymyśliliśmy lepszy system.bo w końcu nawet pośród najlepszych ludzi nie wszyscy umieją pisać.Lokale wyborcze były w bankach, urzędnicy identyfikowali klientów, a klienci członków rodzin i sąsiadów, którzy nie mają kont - ludzie głosowali ustnie, i urzędnicy wpisywali głosy do bankowych komputerów, a rezultaty na bieżąco obliczała centrala w Luna City.Wszystko trwało niecałe trzy godziny, a ostateczne rezultaty wydrukowano w parę minut po oddaniu ostatniego głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.To już nie ci sami ludzie.Towarzyszko Wyoming?- Mannie, kochanie, teraz to jest Kongres z wyborów.Muszą to uchwalić, Kongres to nasz jedyny rząd.- Urządziliście wybory i pozwoliliście im rządzić? - spytałem powoli.- Rządzić w s z y s t k i m? To co my tu robimy? - Spojrzałem na Profesora, myślałem, że wybuchnie.Nie dzieliłem jego poglądów, ale nie rozumiałem, po co wymieniać jeden sejmik na drugi.Pierwsza grupa była przynajmniej nieformalna i mogliśmy doładować do nich naszych ludzi - tych nowych nie da oderwać od stołków.Profesor był niewzruszony.Złożył koniuszki palców i przybrał zrelaksowaną minę.- Manuelu, chyba sytuacja nie jest aż tak zła, za jaką, jak widzę, ją uważasz.W każdej epoce należy dostosować się do aktualnej mitologii.W dawnych czasach królowie byli pomazańcami bożymi, więc trzeba było tylko pilnować, żeby Bóg pomazał odpowiedniego kandydata.W naszym stuleciu mamy mit “woli ludu”.ale problem zmienił się tylko pozornie.Towarzysz Adam i ja wiele dyskutowaliśmy o tym, jak wpływać na wolę ludu.Pozwoliłem sobie zasugerować, że to rozwiązanie należy do wygodniejszych:- No., okay.Ale dlaczego o niczym nie wiedzieliśmy? Stu, wiedziałeś o tym?- Nie, Mannie.I wcale nie chciałbym wiedzieć.- Wzruszył ramionami.- Jestem monarchistą.Nie interesują mnie takie rzeczy.Ale zgadzam się z Profesorem, że w dzisiejszych czasach wybory to rytuał nieunikniony.- Manuelu - powiedział Profesor - nie musiałeś dowiadywać się o tym przed powrotem; mieliśmy inne rzeczy na głowie.Pod naszą nieobecność zajęli się tym towarzysz Adam i droga towarzyszka Wyoh.niech więc nam opowiedzą, co zrobili, zanim osądzimy, co narobili.- Przepraszam.A więc, Wyoh?- Mannie, nie puściliśmy w s z y s t k i e g o na żywioł.Adam i ja uznaliśmy, że najlepszy byłby Kongres mniej więcej trzystuosobowy.Potem całymi godzinami przeglądaliśmy spisy członków Partii - plus wybitnych bezpartyjnych.W końcu ułożyliśmy listę kandydatów - były na niej nazwiska z Doraźnego Kongresu; nie wszyscy byli aż tacy głupi, włączyliśmy na listę, ilu się dało.Potem Adam dzwonił do wszystkich i każdego - albo każdą - pytał, czy się zgodzi.zobowiązując na razie do tajemnicy.Niektórych musieliśmy skreślić.Kiedy wszystko było gotowe, Adam wygłosił przemówienie w TV i ogłosił, że czas wypełnić złożoną przez Partię obietnicę wolnych wyborów, ustalił dzień, powiedział, że może głosować każdy, kto ma więcej niż szesnaście lat, i że aby kandydować wystarczy zebrać sto podpisów pod petycją o mandat i wywiesić ją w Starej Kopule albo na jakiejś publicznej tablicy ogłoszeń we własnym osiedlu.Aha, trzydzieści tymczasowych okręgów wyborczych, po dziesięciu kongresmanów z okręgu - dzięki temu w każdym osiedlu, poza tymi najmniejszymi, był co najmniej jeden okręg.- Więc wszystko było ustawione i lista Partii wygrała?- Och, nie, kochanie! Nie było żadnej listy Partii - listy oficjalnej.Ale przygotowaliśmy swoich kandydatów.i powiem ci, że moi stiliadzy znakomicie zbierali podpisy na nominacjach; naszych ludzi wywieszono już pierwszego dnia.W ogóle było ich mnóstwo; ponad 2.000 kandydatów.Ale od ogłoszenia do wyborów było tylko dziesięć dni, a my wiedzieliśmy, czego chcemy, natomiast opozycja była podzielona.Adam nie musiał nawet publicznie udzielać poparcia kandydatom.Wszystko zadziałało - wygrałeś siedmioma tysiącami głosów, kochanie, a twój najsilniejszy rywal dostał niecały tysiąc.- Ja wygrałem?- Ty wygrałeś, ja wygrałam, Profesor wygrał, towarzysz Clayton wygrał, wygrali prawie wszyscy, którzy naszym zdaniem powinni być w Kongresie.Żadna sztuka.Choć Adam nikogo nie popierał, to ja bez wahania podpowiadałam towarzyszom, kto się nam podoba.Smon też się przysłużył.Do tego mamy chody w gazetach.Szkoda, że nie było cię tu w noc wyborów, że nie śledziłeś wyników.Bomba!- A jak liczyliście głosy? Chciałbym dowiedzieć się czegoś o wyborach.Pisali nazwiska na papierkach?- O, nie, wymyśliliśmy lepszy system.bo w końcu nawet pośród najlepszych ludzi nie wszyscy umieją pisać.Lokale wyborcze były w bankach, urzędnicy identyfikowali klientów, a klienci członków rodzin i sąsiadów, którzy nie mają kont - ludzie głosowali ustnie, i urzędnicy wpisywali głosy do bankowych komputerów, a rezultaty na bieżąco obliczała centrala w Luna City.Wszystko trwało niecałe trzy godziny, a ostateczne rezultaty wydrukowano w parę minut po oddaniu ostatniego głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]