[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolność znaczy tu ni mniej, ni więcej tylko tyle, że możemy działać w określony sposób, gdytego właśnie chcemy, i nie działać, jeżeli tego nie chcemy. Jestem zniewolony znaczy tyle, co jestem sfrustrowany, jakieś zewnętrzne przeszkody nie pozwalają mi robić tego, co chcę.Wszyscymamy takie wyobrażenie  o czym łatwo się przekonać  przypominając je sobie i zastanawiającsię nad nim.W innych fragmentach Hobbes podkreśla, że w takim sensie możemy być wolni, nawet jeżelideterminizm, czy to, co nazywa on koniecznością, jest prawdziwe.O prawdziwości determinizmujest zaś Hobbes przekonany.Podkreśla także, że jeśli mamy uznawać moralną odpowiedzialnośćosób, to takie rozumienie wolności jest całkowicie wystarczające.146 Biskup J.Bramhall był innego zdania, czemu dał wyraz w pewnej nie całkiem wyważonej wy-powiedzi skierowanej pod adresem Hobbesa.Napisał między innymi, że Hobbesowska wolność czyswoboda sprowadzająca się do tego, że człowiek nie czuje się sfrustrowany, to nic wzniosłego i nienależy jej mylić z prawdziwą wolnością.prawdziwa wolność polega na zdolności wyboru, przysługującej racjonalnej woli [.] Rozumjest korzeniem, zródłem, początkiem prawdziwej wolności [.] Sami osądzcie, cóż to za wyśmienitąwolność oferuje nam T.H. taką chyba, jaka przysługuje małym dzieciom, zanim się jeszcze naucząużywać rozumu do tego, żeby sobie cokolwiek wyjaśnić albo rozważyć.Czyż nie jest to zaiste wolnośćdziecka albo czyż nie jest ona podobna tej, jaka przysługuje bezrozumnym stworzeniom  pająkomi pszczołom.? Czyż wolność taka nie jest śmieszna? I w końcu (co nawet gorsze niż to wszystko),czyż nie jest to taka wolność, jaką dysponuje zmierzająca ku ujściu rzeka? [.] Taką to wolnośćproponuje nam T.H.[.] T.H.odwołuje się do powszechnego doświadczenia.Bardzom rad.Niechajsię tedy każdy nad sobą zastanowi.Krótko mówiąc, wiemy, że wolność czy swoboda nie przysługuje zwierzętom, mimo że częstomogą robić to, co chcą, ani rzekom, których nie frustruje konieczność podążania zgodnie z własnymkorytem.Wolność  jak wszyscy wiemy, jeśli tylko się nad tym zastanowimy  jest sprawą dojrza-łego rozsądku, a mówiąc dokładniej  rozwiniętych władz wolicjonalnych albo mocy sprawczej.147 Bramhall nie przekonał Hobbesa.Nie przekonał też Hume a, który był zdania, że niezgodaw sprawach oczywistych będzie trwała tak długo, aż przestaniemy się posługiwać dwuznacznymiokreśleniami.Tak właśnie miała się rzecz z rozstrzyganym od tak dawna zagadnieniem wolności i konieczności;a miała się tak do tego stopnia, że, jeśli nie bardzo się mylę, wszyscy ludzie zarówno uczeni, jaknieuczeni, w sprawie tej, jak to zobaczymy, zawsze byli jednego zdania i że kilka jasnych definicjibyłoby natychmiast zakończyło cały spór.1Co stwierdziwszy, przechodzi Hume do swego  projektu pojednania.Jeżeli dobrze pomyślimy,to zgodzimy się, że to, co nazywamy wolnością czy swobodą to ni mniej, ni więcej tylko:.moc działania lub niedziałania stosownie do determinacji woli; co znaczy, że jeżeli chcemysię nie ruszać, możemy się nie ruszać, jeżeli chcemy poruszyć się, możemy i to uczynić.[.] hipo-tetyczna ta wolność przysługuje według zgodnego i powszechnego zdania wszystkim, którzy nie sąwięzieni i zakuci w kajdany.Tu więc nie ma żadnej kwestii spornej.21David Hume, Badania dotyczące rozumu ludzkiego, przeł.Jan Aukasiewicz i Kazimierz Twardowski, PWN, War-szawa 1977, VIII, I, s.98.2Tamże,VIII, I, s.114.148  Moc działania według Hume a nie ma nic wspólnego z tajemniczą mocą sprawczą, o którejmówią obrońcy wolnej woli.Kiedy powiadamy, że ktoś jest wolny, mamy na myśli to, że w jegomocy jest działanie wedle chęci.Twoje zachcianki są przyczyną dalszych wydarzeń, a nie zniewo-leniem ani niczym w tym rodzaju.Posiadanie tak pojmowanej mocy działania jest możliwe, nawet,jeśli  w co Hume wierzy  determinizm jest prawdziwy.Determinizm nie twierdzi, że wewnętrzne przyczyny działań  działań rzeczywiście zależnychod działającego  nie istnieją.Zarazem, posiadanie przez osobę wyłącznie tego rodzaju mocy wy-starcza, żeby uczynić ją odpowiedzialną za dokonywane wybory i żeby móc ją osądzać.Nie przekonało to wielkiego niemieckiego filozofa, Immanuela Kanta.Jeżeli o człowieku, który popełnia kradzież mówię: czyn ten jest według przyrodniczego pra-wa przyczynowości koniecznym następstwem powodów determinujących w poprzedzającym czasie,a więc było rzeczą niemożliwą, by czyn ten mógł nie dojść do skutku, [.] jakże może [.] [człowieków] nazywać się zupełnie wolnym [.]? Szukanie [.] wybiegu w mniemaniu, że tego rodzaju po-wody determinujące, o jakich mówi [Hume] niesprzeczne są z komparatywnym pojęciem wolności,marnym jest środkiem zaradczym.Zgodnie z owym pojęciem, to, co się zwykło nazywać  wolnympowodem determinującym jest wewnętrzne i przez nasze własne siły wywołane.Niejedni dają sięzwodzić, mniemając, że w ten sposób, przy pomocy małostkowego nicowania słów, rozwiązali ów149 trudny problem, nad którego rozwiązaniem wieki daremnie pracowały, wobec czego rozwiązanie totrudno chyba będzie znalezć tak zupełnie na powierzchni [rzeczy].3To, co rozumiemy i musimy rozumieć pod Kantowskim pojęciem wolności, nie jest czynnikiemraczej wewnętrznym niż zewnętrznym wobec działającego.Jest to  spontaniczne sprawianie w żad-nej mierze nie poddane prawu przyczynowości.Widzimy też, że jest nam ono koniecznie potrzebnedo wytłumaczenia faktu, że jesteśmy moralnie odpowiedzialni za nasze czyny.Przenieśmy się teraz w sam środek XX wieku.Georg Edward Moore  filozof z Cambridge uważa, że cokolwiek byśmy rozumieli przez  wolny czyn , zawsze chodzi nam po części o to, żejego sprawca mógł postąpić inaczej niż postąpił.Moore zaś rozważa, co to znaczy, że osoba mo-gła postąpić inaczej niż postąpiła, i dochodzi do wniosku, że gdyby chciała, to postąpiłaby inaczej.Czyli, że mogła postąpić inaczej, nawet jeżeli determinizm jest prawdziwy.Determinizm temu niezaprzecza, ponieważ działałaby wówczas inna przyczyna.W ten sposób Moore subtelnie opowie-dział się po stronie kompatybilizmu.Podobnie porządną pracę wykonał oksfordzki filozof John Langshaw Austin.Z satysfakcją wy-kazał błędność opinii Moore a co do naszych intencji znaczeniowych, kiedy mówimy, że dana osoba3Immanuel Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przel.Jerzy Gałecki, PWN, Warszawa 1972, s [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl