[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czatowałem na niegona tarasie, bo on się pojawia na tarasie albo w dawnej sali balowej.To jest taka komna-ta w starej części, zdewastowana i dziurawa i śmieszna rzecz, zostało w niej jedno lustro,wmurowane w ścianę.Stare to lustro i pęknięte, ale jeszcze w nim coś widać, dziwaczniewygląda.Co to ja mówiłem.aha, na tarasie.Tam jest dość widno, pada światło z la-tarni na murze.Czatowałem, pojawił się ten skurczybyk tak ze dwa metry przede mną,strzeliłem dwa razy, a to ścierwo się na mnie rzuciło.Ja też się rzuciłem, do tyłu, z tym,że nie tylko ze strachu, chociaż, uczciwie mówiąc, nie czułem się przyjemnie.ale ko-niecznie chciałem zrobić jeszcze jedno zdjęcie.Potem się ocknąłem na dole, z tą nogą.Okrętka mgliście poczuła, że przez jakiś czas będzie chyba miała niechęć do konfitur,ale mechanicznie jadła nadal.Fotograf westchnął. Darłem się nawet jak kot z pęcherzem, ale nikt nie słyszał, bo nikogo nie było.Dla-tego się przeziębiłem.Dobrze, że nie złapałem zapalenia płuc, jak mój poprzednik.Okrętka milczała przez chwilę, wpatrzona w niego, na oślep dziubiąc łyżeczką kon-fitury. A.zdjęcie.? Zdjęcie wyszło.Jedno.Aparaty się nie uszkodziły, bo szczęśliwie zleciały na mnie.Mogę pani pokazać.Pokusztykał w głąb pokoju do komody o licznych płaskich szufladach i wyciągnąłdwie duże odbitki.Okrętka zerwała się z fotelika i popędziła za nim.Rozłożył odbitkina komodzie, pokazując jedną palcem. To robiłem z fleszem i nic nie wyszło.A to w warunkach naturalnych, przy świe-tle tej latarni.136 Okrętka uczepiła się rękami blatu komody, nie myśląc na razie nic.Po długiej chwi-li przyszło jej do głowy, że w celu zobaczenia czegokolwiek powinna jednak otworzyćoczy.Wymagało to dużego samozaparcia, ale było chyba konieczne.Jedna odbitka bardzo wyraznie prezentowała ceglany, chropowaty mur, kawałek ka-miennych płyt posadzki i wysoki, wąski otwór w murze.Na drugiej było to samo, tyleże znacznie ciemniejsze i mniej wyrazne, na tle muru zaś widniała biała, dość wysoka,trochę rozmazana i nieforemna zjawa. A te dzwięki nagrałem na taśmę  powiedział fotograf złym głosem. Chcia-łem, żeby sanitarni posłuchali, bo na początku wysuwali przypuszczenie, że to możez rur.Nic podobnego, wcale do rur nie pasuje, a poza tym, jakie rury? %7ładnych rur tamnie ma i nie może być, instalacja idzie zupełnie inaczej.Bezgranicznie oszołomionej Okrętce zaświtało nagle niejasne przypomnienie cze-goś, co w obliczu opinii fotografa powinno być ważne, ale nie była w stanie zastanowićsię nad tym.Umknęło jej zresztą natychmiast.Umysł jej jednakże w pewnym stopniuocknął się z drętwoty. Czy mógłby mi pan pożyczyć to zdjęcie?  spytała pośpiesznie, wciąż jeszcze tro-chę nieswoim głosem. Mogę pani dać, zrobiłem kilka odbitek  odparł fotograf i popatrzył na nią z za-interesowaniem. A co? Ciekawi panią ta cała historia? A pana nie?!!!Fotograf westchnął. Mnie ciekawość zaprowadziła nie do piekła wprawdzie, ale do szpitala.Mdła róż-nica.Niemniej przyznaję, że przeprowadziłem coś w rodzaju śledztwa i pozbierałemróżne wiadomości.Głupia sprawa i może trochę ryzykowna, ale jeżeli pani chce posłu-chać, proszę bardzo.Niech się pani jeszcze poczęstuje.*** Czy możesz mi dać kawałek kiszonego ogórka?  spytała żałośnie Okrętka, przy-bywszy do Tereski. Albo śledzia, albo chociaż kawałek kiełbasy. Możesz dostać cały obiad  odparła zdumiona Tereska. Nawet z deserem, zo-stał kisiel z konfiturami. Nie!!!  wrzasnęła Okrętka, cofając się gwałtownie. %7łądnych deserów!!! I żad-nych konfitur!!! I w ogóle żadnych obiadów, przez tydzień nic nie zjem!!! Ogórka albośledzia, na litość boską!!! Działanie zamku na odległość jest może słabsze, ale za to bardziej urozmaicone orzekła Tereska, przyglądając się, jak jej przyjaciółka wpycha do ust wielkie porcje137 kiszonej kapusty. Mogę ci jeszcze dać i cebuli, to też, w porównaniu z konfiturami,produkt kontrastowy.Po cóżeś tyle tego zeżarła? Nie wiem  wymamrotała Okrętka niewyraznie. Z uprzejmości, i nie wiedzia-łam, co robię.Przyniosłam taśmę, powinna pasować do twojego magnetofonu.Komisyjne obejrzenie podobizny tajemniczej zjawy i wysłuchanie potępieńczychdzwięków wprowadziło dezorientację i zagmatwało sprawę całkowicie.Tereska i Januszek, śmiertelnie zdumieni, zaskoczeni i pełni niedowierzania, zażądali ścisłego spra-wozdania z całej wizyty u fotografa. To jest jedyny człowiek, który w ogóle mówi  zauważyła Tereska. Bezcennyświadek, zwłaszcza, że specjalnie zbierał wiadomości! Mów od początku!  rozkazał Januszek. Nie wiem, gdzie był początek  powiedziała zdenerwowana Okrętka. Nie po-łapałam się w chronologii.W każdym razie kiedyś tam. Czekaj!  przerwała Tereska. Czy on wie także o wszystkich innych? No pewnie, przecież ci mówię, że węszył! Bardzo dobrze.Mów! Kolejność obojętna.Okrętka przechyliła krzesło do tyłu i oparła o ścianę. No więc kiedyś tam, jakiś czas temu, ktoś usłyszał potworny krzyk ze środka zam-ku.Taki krew w żyłach mrożący.Przylecieli ludzie i znalezli jedną facetkę z tamtejsze-go biura, całkiem bez zmysłów, w sali balowej na podłodze.To znaczy, w takiej komna-cie bez okien, nie używanej.Facetka w pierwszej chwili mówiła, że widziała ducha, alew drugiej wyparła się i mówiła, że nic nie widziała.To znaczy, ściśle biorąc, nic nie mó-wiła.W ogóle była normalna, oprzytomniała, poszła do domu i od razu wylała sobiewrzątek na nogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl