[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ma prawa tu przychodzić i ze mnąrozmawiać.Więc dlaczego tak się cieszę, że przyszedł?To wbrew logice. Przepraszam, że to zobaczyłaś mówi cicho,pomijając przywitanie. Proszę cię.Naprawdę miprzykro.Zgrzytam zębami i odwracam się do obrazu.Rozmazuję słońce tak, że wtapia się w szare niebo. To twoja sprawa, co robisz mówię krótko. Niemoja.Pax wzdycha.Słyszę, chociaż zatrzymał się kilkakroków ode mnie. Mógłbym ci wmawiać, że to nie to, co myślisz, aleskłamałbym.To było dokładnie to, co myślisz.Mógłbym wyjaśnić, ale nie zrozumiałabyś. Więc po co tu przyjechałeś? szepczę, bo nic nierozumiem.Jeśli nie chce wyjaśnić, o co chodzi? Niepatrzę na niego, tylko na ruchy mojego pędzla.Zauważam, że się trzęsie.Nagle czuję go tuż za sobą.Aapie mnie za rękę i stabilizuje ją.Dłoń ma ciepłą idużą.Powinnam się wyrwać, ale tego nie robię.Otaczamnie jego ciepło.Chcę, żeby mnie wchłonęło. Nie wiem po co przyznaje łagodnie, a jego głosrozlega się bardzo blisko mojej szyi. Chyba dlatego,że nie mogę przestać o tobie myśleć.I że nigdy niepozbędę się z pamięci przerażenia na twojej twarzy.Przykro mi, że przeze mnie tak się poczułaś.Wiedztylko, że ona nic dla mnie nie znaczy.Nalegała, a ja nieodmówiłem.Z przyzwyczajenia.Przykro mi.Krew mi dudni w żyłach.Nie wiem, co powiedzieć.Powinnam mu kazać się wynosić, ale moje zdradzieckieserce chce, żeby został.Chyba jest nienormalne, ale manade mną moc. Nawet mnie nie znasz mówię za to i w końcu sięodwracam, żeby na niego spojrzeć.Przy okazjizabieram rękę.Patrzę w orzechowe oczy i odnajduję wnich uczucie jakiego jeszcze nie widziałam.Obawę. Poco przepraszasz kogoś prawie obcego? Nie jesteś mi nicwinien. Nie wiem.Wiem tylko, że od samego początku chcęcię znać.Dlatego przez cały tydzień przyjeżdżałem domiasta.Jest w tobie coś, co daje mi wiarę, że mogę byćlepszy, spróbować się ogarnąć.Od bardzo dawna tegonie czułem.A poza tym jednak mi się wydaje, że jestemci coś winien.Boże.Jego słowa poruszają we mnie strunę i z trudemprzełykam ślinę.Mówi z wahaniem, ostrożnie.Topniejemi serce.Nic nie poradzę.Czasem ma w oczach takąbezradność& A ja, gdzieś w głębi duszy, chcę mupomóc. Ale czemu? wciąż bacznie patrzę mu w oczy.Kręci głową. Nie wiem.Wydajesz mi się taka dobra, zdrowa.Tomnie do ciebie ciągnie.Nie umiem tego wyjaśnić.Wybucham śmiechem.Szczerze mnie rozbawił.Wskazuję na obraz. To ci się wydaje dobre i zdrowe?Oboje się przyglądamy płótnu w kolorach wściekłejczerni i szarości.Wygląda jak coś, co mógł namalowaćpacjent oddziału psychiatrycznego.Pax się w końcuuśmiecha. Wydaje mi się, Kapturku, że jednak masz mrocznąstronę.Ale różnica między nami polega na tym, że tyumiesz nad nią panować, zdrowy sposób.Ja nie.Patrzę na niego i zastanawiam się, co powiedzieć, naile się otworzyć.Wydaje mi się, że to dobra chwila naszczerość, więc nie waham się dłużej. Chyba nie jest zbyt zdrowe, że mi się podobasz przyznaję. Nigdy dotąd nie podobał mi sięniegrzeczny chłopczyk.Stoi tak blisko, że szumi mi w głowie.Od patrzenia naniego i czekania na odpowiedz, robię się niemal pijana.Wyczuwam też emanujące z niego zło.Jest namacalne,iskrzące, fascynujące.Przez chwilę się namyśla.Na szczęce ma jednodniowyzarost. Ja nigdy dotąd nie chciałem być dobry, więc to dlanas obojga pierwszy raz.Patrzymy sobie w oczy przez mniej więcej wieczność.Nie wiem, czy powinnam mu wierzyć, ale wydaje sięszczery.Na pewno chcę mu wierzyć, choć wiem, że togłupie.Brakuje mi słów i jemu chyba też.Schyla głowę i mnie całuje.Nie spodziewałam się tego zupełnie, ale jestcudownie.Usta ma miękkie, o smaku mięty.Zniknął aromatpopielniczki i wymiocin.Nie ma bezwładnego ciała ztamtej nocy, które w konwulsjach miotało się pochodniku.Jest za to ktoś elektryzujący, żywy, ktosmakowicie pachnie i jest obezwładniająco seksowny.Ktoś, kto nie jest dla mnie dobry.Jego język ostrożnie wdziera się do moich ust i muszęsię pohamować, żeby nie westchnąć.Obejmuje mnie inawet nie wiem, kiedy jego dłonie znajdują się na moichplecach, ale rozluzniam się w jego ramionach i chwytamgo w pasie.Rozkoszuję się doznaniem jego palców namojej skórze, naciskiem jego ciała na mnie i obecnościączegoś twardego na moich biodrach.Kręci mi się wgłowie.Kiedy muszę już zaczerpnąć tchu, odsuwa się.Trzęsę się cała od tego pocałunku i od jegonieprzyjemnej nieobecności.Oraz na myśl o tym, jakbardzo za bardzo mi się to podobało.Spoglądam na niego.On patrzy na mnie z góry.Czeka na moją reakcję, ale ja nie wiem, co robić.Pocałunek był doskonały.Pax jest cholernie seksowny.Ale jest też zupełnie inny niż ja.I przed chwilą ktoś innyzrobił mu laskę.Przypominam sobie tę strasznądziewczynę klęczącą przed nim i aż się wzdrygam.Wiem, że jeśli dam mu szansę, skrzywdzi mnie.A ja jużdoznałam w życiu dość bólu.Więcej mi nie trzeba. To chyba nie jest dobry pomysł odzywam się wkońcu niechętnie.Bardzo trudno mi przychodziwypowiedzenie tych słów.Ciepło w jego oczach gaśnie.Widzę w nichrozczarowanie i odrzucenie, dopiero potem jego twarzlodowacieje i zamiera.Chce mi się płakać. Wielka szkoda, że tak sądzisz mówi spokojnie.Bo według mnie to świetny pomysł.Najlepszy, na jakiwpadłem od bardzo, bardzo dawna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nie ma prawa tu przychodzić i ze mnąrozmawiać.Więc dlaczego tak się cieszę, że przyszedł?To wbrew logice. Przepraszam, że to zobaczyłaś mówi cicho,pomijając przywitanie. Proszę cię.Naprawdę miprzykro.Zgrzytam zębami i odwracam się do obrazu.Rozmazuję słońce tak, że wtapia się w szare niebo. To twoja sprawa, co robisz mówię krótko. Niemoja.Pax wzdycha.Słyszę, chociaż zatrzymał się kilkakroków ode mnie. Mógłbym ci wmawiać, że to nie to, co myślisz, aleskłamałbym.To było dokładnie to, co myślisz.Mógłbym wyjaśnić, ale nie zrozumiałabyś. Więc po co tu przyjechałeś? szepczę, bo nic nierozumiem.Jeśli nie chce wyjaśnić, o co chodzi? Niepatrzę na niego, tylko na ruchy mojego pędzla.Zauważam, że się trzęsie.Nagle czuję go tuż za sobą.Aapie mnie za rękę i stabilizuje ją.Dłoń ma ciepłą idużą.Powinnam się wyrwać, ale tego nie robię.Otaczamnie jego ciepło.Chcę, żeby mnie wchłonęło. Nie wiem po co przyznaje łagodnie, a jego głosrozlega się bardzo blisko mojej szyi. Chyba dlatego,że nie mogę przestać o tobie myśleć.I że nigdy niepozbędę się z pamięci przerażenia na twojej twarzy.Przykro mi, że przeze mnie tak się poczułaś.Wiedztylko, że ona nic dla mnie nie znaczy.Nalegała, a ja nieodmówiłem.Z przyzwyczajenia.Przykro mi.Krew mi dudni w żyłach.Nie wiem, co powiedzieć.Powinnam mu kazać się wynosić, ale moje zdradzieckieserce chce, żeby został.Chyba jest nienormalne, ale manade mną moc. Nawet mnie nie znasz mówię za to i w końcu sięodwracam, żeby na niego spojrzeć.Przy okazjizabieram rękę.Patrzę w orzechowe oczy i odnajduję wnich uczucie jakiego jeszcze nie widziałam.Obawę. Poco przepraszasz kogoś prawie obcego? Nie jesteś mi nicwinien. Nie wiem.Wiem tylko, że od samego początku chcęcię znać.Dlatego przez cały tydzień przyjeżdżałem domiasta.Jest w tobie coś, co daje mi wiarę, że mogę byćlepszy, spróbować się ogarnąć.Od bardzo dawna tegonie czułem.A poza tym jednak mi się wydaje, że jestemci coś winien.Boże.Jego słowa poruszają we mnie strunę i z trudemprzełykam ślinę.Mówi z wahaniem, ostrożnie.Topniejemi serce.Nic nie poradzę.Czasem ma w oczach takąbezradność& A ja, gdzieś w głębi duszy, chcę mupomóc. Ale czemu? wciąż bacznie patrzę mu w oczy.Kręci głową. Nie wiem.Wydajesz mi się taka dobra, zdrowa.Tomnie do ciebie ciągnie.Nie umiem tego wyjaśnić.Wybucham śmiechem.Szczerze mnie rozbawił.Wskazuję na obraz. To ci się wydaje dobre i zdrowe?Oboje się przyglądamy płótnu w kolorach wściekłejczerni i szarości.Wygląda jak coś, co mógł namalowaćpacjent oddziału psychiatrycznego.Pax się w końcuuśmiecha. Wydaje mi się, Kapturku, że jednak masz mrocznąstronę.Ale różnica między nami polega na tym, że tyumiesz nad nią panować, zdrowy sposób.Ja nie.Patrzę na niego i zastanawiam się, co powiedzieć, naile się otworzyć.Wydaje mi się, że to dobra chwila naszczerość, więc nie waham się dłużej. Chyba nie jest zbyt zdrowe, że mi się podobasz przyznaję. Nigdy dotąd nie podobał mi sięniegrzeczny chłopczyk.Stoi tak blisko, że szumi mi w głowie.Od patrzenia naniego i czekania na odpowiedz, robię się niemal pijana.Wyczuwam też emanujące z niego zło.Jest namacalne,iskrzące, fascynujące.Przez chwilę się namyśla.Na szczęce ma jednodniowyzarost. Ja nigdy dotąd nie chciałem być dobry, więc to dlanas obojga pierwszy raz.Patrzymy sobie w oczy przez mniej więcej wieczność.Nie wiem, czy powinnam mu wierzyć, ale wydaje sięszczery.Na pewno chcę mu wierzyć, choć wiem, że togłupie.Brakuje mi słów i jemu chyba też.Schyla głowę i mnie całuje.Nie spodziewałam się tego zupełnie, ale jestcudownie.Usta ma miękkie, o smaku mięty.Zniknął aromatpopielniczki i wymiocin.Nie ma bezwładnego ciała ztamtej nocy, które w konwulsjach miotało się pochodniku.Jest za to ktoś elektryzujący, żywy, ktosmakowicie pachnie i jest obezwładniająco seksowny.Ktoś, kto nie jest dla mnie dobry.Jego język ostrożnie wdziera się do moich ust i muszęsię pohamować, żeby nie westchnąć.Obejmuje mnie inawet nie wiem, kiedy jego dłonie znajdują się na moichplecach, ale rozluzniam się w jego ramionach i chwytamgo w pasie.Rozkoszuję się doznaniem jego palców namojej skórze, naciskiem jego ciała na mnie i obecnościączegoś twardego na moich biodrach.Kręci mi się wgłowie.Kiedy muszę już zaczerpnąć tchu, odsuwa się.Trzęsę się cała od tego pocałunku i od jegonieprzyjemnej nieobecności.Oraz na myśl o tym, jakbardzo za bardzo mi się to podobało.Spoglądam na niego.On patrzy na mnie z góry.Czeka na moją reakcję, ale ja nie wiem, co robić.Pocałunek był doskonały.Pax jest cholernie seksowny.Ale jest też zupełnie inny niż ja.I przed chwilą ktoś innyzrobił mu laskę.Przypominam sobie tę strasznądziewczynę klęczącą przed nim i aż się wzdrygam.Wiem, że jeśli dam mu szansę, skrzywdzi mnie.A ja jużdoznałam w życiu dość bólu.Więcej mi nie trzeba. To chyba nie jest dobry pomysł odzywam się wkońcu niechętnie.Bardzo trudno mi przychodziwypowiedzenie tych słów.Ciepło w jego oczach gaśnie.Widzę w nichrozczarowanie i odrzucenie, dopiero potem jego twarzlodowacieje i zamiera.Chce mi się płakać. Wielka szkoda, że tak sądzisz mówi spokojnie.Bo według mnie to świetny pomysł.Najlepszy, na jakiwpadłem od bardzo, bardzo dawna [ Pobierz całość w formacie PDF ]