[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ludność cywilna ma pełne portki - powiedział Greifer i splunął z pogardą.- Idę o zakład, że robią na gwałt z przeście­radeł białe chorągwie.- Mamy niewiele czasu - powiedział pułkownik lakonicznie.Greifer skinął głową gniewny i posłuszny.Uruchomił pierwszy bieg, dał gazu i ruszył dalej.W odległości trzystu metrów ukaza­ła się tabliczka z napisem: "Ulica Wiosenna".Była to właściwie wiejska droga.Stały tu domki jednorodzinne otoczone ogródka­mi.- Drugi dom - powiedział Hauk.Greifer podjechał pod sam płot, stanął przed furtką i wychy­lił się.- W porządku - powiedział.- Na tabliczce widnieje napis: "Willrich".Ta dama tak się nazywa, prawda?Pułkownik obciągnąwszy mundur, który i tak leżał na nim jak ulany, wysiadł z samochodu i krótkimi, jakby odmierzonymi krokami podszedł pod furtkę.Zatrzymał się tutaj i ściągając po­wolnym ruchem rękawiczkę, rozejrzał się wokoło.Greifer podążył za Haukiem wielkimi krokami.Uśmiechając się stanął przed tabliczką obwieszczającą pięknie drukowanymi lite­rami o zajęciu tego budynku dla Grupy Armii "Środek" H.Qu.IVa.Dokument był podpisany przez płatnika Brahma i opieczę­towany służbową pieczęcią.- Wygląda to wcale, wcale - mruknął z zadowoleniem Grei­fer.- Ten drab rozumie się na interesach.- Po tych słowach nacisnął mocno dzwonek.Rozległ się przeraźliwy dźwięk dzwonka, w domu nikt jednak się nie ruszył.Greifer spojrzał szczerze zdziwiony na pułkow­nika Hauka, który stał z nieruchomą twarzą jak ktoś, kto się najzupełniej nie interesuje tym, co się dzieje.Greifer raz jeszcze nacisnął dzwonek.Tym razem dłużej i bar­dziej gwałtownie.Wysunął przy tym swój podbródek.- Co ci sobie właściwie myślą? Czyżby uznali wojnę za zakończoną?- Otworzyć! - powiedział Hauk spokojnie.Teraz Greifer spojrzał w jedną i drugą stronę drogi.Była pu­sta, jak gdyby całkowicie wymarła.Widok ten zadowolił go.Z kieszeni spodni wyłowił olbrzymich rozmiarów scyzoryk.Ot­worzył klingę i wsunął ją między drzwi i futrynę.Po dwukrot­nej próbie zamek ustąpił i drzwi się otworzyły.- Dziecinna zabawka - powiedział Greifer, zamknął scyzoryk i pogrążył go w czeluściach swej kieszeni.Pułkownik ruszył przez ogródek w kierunku głównego wejścia.Tu zatrzymał się i znowu znieruchomiał.Greifer zaczął walić zaciśniętą pięścią w drzwi.Cały dom zdawał się drżeć pod tymi uderzeniami.Ktoś gwałtownie otworzył okno mieszczące się przy wejściu.Wychyliła się przez nie jakaś kobieta i bardzo nieuprzej­mym tonem zapytała: - Czego?- Otworzyć! - powiedział ostro Greifer - albo rozwalę tę budę w drzazgi.- Czego pan chce? - zawołała kobieta piskliwym głosem.Twarz miała wykrzywioną, nie wiadomo, czy ze złości i strachu, czy też z histerii.Greifer chciał posunąć się naprzód, ale do akcji wmieszał się pułkownik Hauk powstrzymując swego trabanta krótkim ruchem ręki.Zamarkował coś w rodzaju salutowania i zapytał: - Czy rozmawiamy z panią Willrich?- Tak - odpowiedziała kobieta o całe niebo uprzejmiej.- Hauk - rzekł pułkownik i raz jeszcze zasalutował.- Puł­kownik Hauk.Przypuszczam, że nazwisko moje nie jest pani obce.- Pułkownik Hauk! Tego oczywiście wiedzieć nie mogłam - powiedziała stając się nagle szalenie uprzejma; ale i ta na pozór nie umotywowana uprzejmość była u tej kobiety nieszczera.- Niechże pan wejdzie, proszę.- Przez okno? - zapytał Greifer z sardonicznym uśmiechem.Pani Willrich zamknąwszy okno zniknęła, słychać było, że krząta się po domu.Wydawało się, że ktoś odsuwa coś ciężkiego.Wkrótce potem drzwi wejściowe otworzono przekręcając dwu­krotnie klucz i odsuwając zasuwkę.- Cały ten interes śmierdzi - zauważył Greifer z przekona­niem.Pułkownik, wyprostowany, jak gdyby nieobecny, nic na to nie odpowiedział.Wszedł do domu i poszedł za panią Willrich przez sień do pokoju.Greifer rozglądając się dookoła wsunął się za nim.- Proszę, niechże pan usiądzie - powiedziała pani Willrich z wyraźnie wymuszoną uprzejmością.Hauk skłonił się, co miało oznaczać dziękuję.- Nie mamy zamiaru, szanowna pani, zabierać pani zbyt wiele czasu.- Ależ proszę! - zawołała pani Willrich udając serdeczność, nie mogła jednak ani na chwilę ukryć podniecenia.Rozglądała się wokoło, jak by szukając ucieczki.Greifer rozsiadł się wygodnie i taksował panią Willrich wzro­kiem, jak gdyby zamierzał kupić ją po możliwie najtańszej ce­nie.Potem odsunął czapkę z czoła.- Chodzi nam jedynie - powiedział pułkownik Hauk swym cichym, bezosobowym głosem - o pewną informację.Jest to sprawa dwóch minut.- Chętnie - odrzekła pani Willrich zrywając się na równe nogi.- Ale kieliszeczka likieru pan nie odmówi?- Co to, to nie - odpowiedział Greifer.- Tego nie odmówi­my.Ulotniła się nie zapominając o udręczonym uśmiechu, który rzuciła w stronę niespodziewanie przybyłych gości.Jej tęga twarz podobna była do uprzejmej maski, przekwitłe ciało, którego kształty uwydatniała zbyt obcisła suknia, pozbawione było po­wabu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl