[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tutaj - powiedział Stamm i szeroko otworzył drzwi pro­wadzące do sąsiedniego pokoju.Generał zbliżył się do porucznika małymi, miarowymi krocz­kami.Porucznik siedzący przy biurku zesztywniał ze zdumienia.- Luschke - powiedział generał i dotknął dwoma palcami zniszczonej, wymiętoszonej czapki.- Porucznik Nowak - wybębnił tamten stając na baczność.- Tylko bez żadnych ćwiczeń gimnastycznych - zalecił Luschke.- Niech pan mnie poinformuje o swojej sytuacji.- Tak jest, panie generale! - zawołał Nowak zaskakująco niskim głosem, jak gdyby przechodził znacznie spóźnioną muta­cję, co, jak wiadomo, występuje w wieku chłopięcym.Potem Nowak spróbował zorientować generała w tym, co się określa jako "sytuację".Próba okazała się daremna.Zimny, ba­dawczy wzrok generała wprawił go w zmieszanie, Nowak zaczął się jąkać.- Jeżeli pan generał pozwoli.dane i dokumenty.znajdują się obok, w kancelarii.- Pozwalam - oświadczył Luschke.Nowak, jak gdyby ścigany przez milczącą tłuszczę, rzucił się ku drzwiom.Otworzył je gwałtownym ruchem i zawołał: - Stamm! Do mnie ze wszystkimi danymi i materiałami!Stamm zebrał wszystko, co leżało na jego biurku.Zbliżył się pośpiesznie i pełen ciekawości.Z wyczekującą miną położył przed generałem wykazy i zestawienia i udając, że nie widzi ruchu ręki Nowaka wzywającego go do opuszczenia pokoju, nie ruszał się z miejsca.Generał przerzucał papiery w milczeniu.Potem w dalszym ciągu nie mówiąc ani słowa podszedł do wiszącej na ścianie ma­py miasta i zatrzymał się przy niej przez kilka sekund.Następ­nie wrócił do stołu i pochylił się nad papierami.Po dosyć długiej pauzie nastąpił kres przygniatającego ciężkie­go milczenia.- Od jak dawna jest pan tutaj dowódcą garnizonu, panie po­ruczniku?- Ściśle biorąc, od dzisiaj, panie generale - powiedział No­wak krztusząc się od zapału.Nie wiedział dobrze, czy ma stać na baczność jak posąg, czy też byłoby wskazane, żeby za pomo­cą gorączkowych ruchów demonstrował energię i ruchliwość.W ogóle nie wiedział nic.- A poprzednik pański?- Odkomenderowany na front, panie generale.- Na jaki front? - zapytał Luschke z zainteresowaniem.I nie otrzymał od Nowaka odpowiedzi.Generał wyczuwając instynk­townie, że Stamm ma mu coś do powiedzenia, spojrzał na niego przelotnie.Stamm uznał to spojrzenie za zachętą i powiedział usłużnie: - Pan kapitan Schulz znajduje się jeszcze w mieście, panie gene­rale.- Kto taki? - zapytał spokojnie Luschke udając, że przyglą­da się z zaciekawieniem papierom rozpostartym przed nim na stole.- Pan kapitan Schulz - powiedział bombardier.Generał-major Luschke uniósł wolno swą bulwiastą twarz i omijając wzrokiem porucznika Nowaka spojrzał badawczo na bombardiera Stamma.Oczy jego rozbłysły, ale głos pozostał nie zmieniony - cichy, ostry, przenikliwy.- Niech kapitan Schulz niezwłocznie zamelduje się u mnie - powiedział.Wysil pamięć, dziewczyno - rzekł podporucznik Asch do swo­jej towarzyszki - nawet gdyby ci to miało przyjść z trudem.- Robię, co mogę - odparła wojowniczo Barbara.- Wiele nie możesz - skonstatował Asch nieprzyjaźnie i ro­zejrzał się badawczo dookoła.- Naprawdę nie pamiętasz już żadnego adresu?- Ani dokładnie, ani nawet w przybliżeniu.Wszystko, co mi było wiadome, już przecież powiedziałam.Siedziała obok niego na przyczepce motocykla otulona prochowcem i przyglądała mu się z rosnąca nieufnością.- Chyba pan pułkownik Hauk szczegółowo.- A właśnie że nie! - odparł Asch.- Mam wrażenie, że się nie liczył z twoją mizerną pamięcią.Nawiasem mówiąc, i ja o wiele więcej się po niej spodziewałem.- W każdym razie nazwa tej miejscowości była niejednokrot­nie wymieniana.- Także w twojej obecności?- Nie bezpośrednio.Ale słyszałam.Podporucznik Asch tkwił w zamyśleniu na motocyklu, który zarekwirował dla "celów specjalnych" wkrótce po leśnym space­rze z Barbarą przez linie amerykańskie.Miejscowość, w której się znajdowali i której nazwa padła kilkakrotnie w "przypadko­wo" podsłuchanych przez Barbarę rozmowach między Haukiem a Greiferem, robiła wrażenie wymarłej.Przemierzył ją kilka razy i nie natrafił na ślad tego, kogo szukał.- Jak się nazywała kobieta, do której mieli zamiar się udać? - zapytał Asch.- I tego dokładnie nie wiem.- A może, dziewczyno, tym razem wiesz przynajmniej coś w przybliżeniu!Barbara zdawała się natężać swój mały móżdżek w sposób wy­wołujący współczucie.Asch życzył jej szczerze, by te wysiłki przyniosły korzystny rezultat.Byli z siebie nawzajem niezadowo­leni, spodziewali się po sobie znacznie więcej.Ale nie tracili na­dziei, że życzenia ich spełnią się choćby częściowo.- Coś w rodzaju "Billich" albo "Cillich", albo podobnie - powiedziała Barbara, przy czym czoło jej pokryło się głębokimi zmarszczkami wywołanymi przez wysiłek mózgu.- Potrafisz zwalić z nóg najmocniejszego chłopa - oświad­czył Asch.- Potrafię - odparła natychmiast Barbara, uśmiechnęła się przy tym wydając ledwie dosłyszalne, gruchające dźwięki i mrugnęła doń wielce obiecująco [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl