[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stąd forma częstotliwa.Ale także: pryć — prydło, myć — mydło, bać — badło.Pojęcia nie mam, co to znaczy, a nie sposób zamieniać randki z Aileen w lekcje wkuwania słówek.Śnidło — to sterowany sen podług obstalunku.Zamawia się u wysennika komputerowego, to jest w dzielnicowym biurze sentezy.Przed wieczorem dostarczają śnitek — to są takie pastylki.Już o tym nikomu nie mówię, lecz nie ulega wątpliwości: mają zadyszkę.Co do jednego.Nie zwracają na nią uwagi — najmniejszej.Zwłaszcza osoby starsze wprost sapią.Chyba to jednak taki zwyczaj, bo powietrzem oddycha się doskonale i o duszności ani mowy.Dzisiaj widziałem sąsiada, jak wysiadał z windy — łapał powietrze i był trochę siny na twarzy.Ale przyjrzawszy mu się bliżej, sprawdziłem, że jest w doskonałym zdrowiu.Niby głupstwo, a nie daje mi spokoju.Czemu to tak? Niektórzy tylko nosem.Wyśnidałem dziś (wyśniodłem? wyśnidłem?) prof.Tarantogę, bo mi za nim tęskno.Ale dlaczego przez cały czas siedział w klatce? Moja podświadomość — czy pomylony obstalunek? Spiker nie mówi: wielka walka, lecz: wala.Jak: salka i sala? Dziwne.Nie mówi się też bynajmniej: rzeczywizja.Jak dotąd pisałem.Pomyliłem się.Mówi się: rewizja (res — rzecz, i wizja).Aileen miała dziś dyżur, spędziłem wieczór samotnie, w mieszkaniu, to jest mieszkadle, oglądając dyskusję okrągłego stołu nad nowym kodeksem karnym.Zabójstwo karze się tylko aresztem, bo ofiarę można wszak łatwo wskrzesić.Właśnie taki wskrzeszony człowiek zwie się zmarskacz.Dopiero recydacja — recydywa z premedytacją — pociąga już za sobą kary więzienia (jeśli się kilka razy pod rząd zabije tę samą osobę).Natomiast delikty główne — to złośliwe pozbawienie kogoś osobistych środków psychemicznych oraz wpływanie na osoby trzecie takimi środkami bez ich zgody i wiedzy.Tak można przecież dokonać wszystkiego, czego się łaknie, np.uzyskać pożądany zapis testamentaryczny, wzajemność uczuć, zgodę na uczestnictwo w dowolnym planie, spisku eto.Było mi bardzo trudno śledzić tok tej dyskusji przed kamerami.Dopiero pod koniec połapałem się, że więzienie znaczy teraz coś innego niż dawniej.Skazanego nigdzie się nie zamyka, a jedynie nakłada mu się na ciało rodzaj cienkiego gorsetu czy raczej okładziny z delikatnych, lecz mocnych prętów; ten egzoszkielecik znajduje się pod trwałą kontrolą prokureterka (mikrokomputera jurydycznego), który ma się wszyty w odzież.Właściwie jest to więc nieustanny nadzór, udaremniający podejmowanie wielu czynności i korzystanie z życiowych uciech.Dotąd uległy egzoszkielet stawia opór przy próbach kosztowania zakazanych owoców.W wypadkach najcięższych deliktów stosuje się jakiś kry—minol.Wszyscy uczestnicy dyskusji mieli wypisane na czołach nazwiska i stopnie naukowe.Pewno, że to ułatwia porozumienie, ale jakieś jednak dziwaczne.l IX 2039.Niemiła przygoda.Gdy wyłączyłem po południu rewizor, by się przyszykować na spotkanie z Aileen, dwumetrowy drab, nie pasujący mi od początku do oglądanej sztuki (Ospanka mutangd), pół–wierzba, pół–atleta z sękatą, powykręcaną gębą buroseledynowej barwy, zamiast zniknąć jak cały obraz, podszedł do mego fotela, wziął ze stolika kwiaty, którem przygotował dla Aileen, i zmiażdżył je na mojej głowie.Osłupiałem do tego stopnia, że nawet nie próbowałem się bronić.Rozbił wazon, wylał wodę, zjadł pół pudła semapek, resztę wysypał na dywan, podeptał nogami, nabrzmiał, zajaśniał i rozbryznął się w deszcz iskier, niczym fajerwerk, powypalawszy moc dziurek w moich rozłożonych koszulach.Mimo podbitych oczu i pokancerowanej twarzy poszedłem na umówione miejsce.Aileen zorientowała się natychmiast.— Boże, miałeś interferenta! — krzyknęła na mój widok.Jeśli dwa programy, nadawane przez dwie różne stacje satelitarne, interferują ze sobą długo, powstać może interferent, to jest mieszaniec, hybryd szeregu postaci scenicznych czy innych osób występujących w rewizji; taki hybryd, wcale solidny, potrafi narobić paskudnych rzeczy, bo czas jego trwania po wyłączeniu aparatu sięga trzech minut.Energia, jaką żywi się taki fantom, jest pono z tej samej parafii, co energia kulistych piorunów.Koleżanka Aileen miała interferenta z audycji paleontologicznej, przemieszanego z Neronem; uratowała ją zimna krew, bo jak stała, wskoczyła do wanny pełnej wody.Mieszkadło trzeba było jednak remontować.Można je wprawdzie zabezpieczyć ekranowaniem, ale jest to dość kosztowne, a korporacjom rewizyjnym lepiej opłaca się prowadzenie procesów i wypłata odszkodowań widzom niż pełna ochrona emisji przed takimi wypadkami.Postanowiłem odtąd oglądać rewizję z grubą pałką w ręku.Notabene: ospanka mutanga nie jest to ospianka jakiegoś mustanga, lecz kochanka człowieka, który dzięki programowanej mutacji przyszedł na świat z mistrzowską umiejętnością argentyńskiego tańca.3 IX 2039.Byłem u mego adwokata.Dostąpiłem zaszczytu osobistej rozmowy, rzecz rzadka, bo zwykle załatwiają klientów biuratery.Mecenas Crawley przyjął mnie w gabinecie urządzonym na wzór czcigodnych lokali barristerów, wśród czarnych szaf rzeźbionych, gdzie w ordynku piętrzyły się akta, zresztą dekoracja, gdyż sprawy utrwala się ferromagnetycznie.Na głowie miał przystawkę pamięci, memnor, rodzaj przezroczystego kołpaka, w którym skakały prądy jak rój świetlików.Druga, mniejsza głowa, nosząca rysy jego twarzy sprzed wielu lat, wystawała mu z barku i prowadziła przez cały czas przyciszone telefoniczne rozmowy.Jest to głowa–detaszka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Stąd forma częstotliwa.Ale także: pryć — prydło, myć — mydło, bać — badło.Pojęcia nie mam, co to znaczy, a nie sposób zamieniać randki z Aileen w lekcje wkuwania słówek.Śnidło — to sterowany sen podług obstalunku.Zamawia się u wysennika komputerowego, to jest w dzielnicowym biurze sentezy.Przed wieczorem dostarczają śnitek — to są takie pastylki.Już o tym nikomu nie mówię, lecz nie ulega wątpliwości: mają zadyszkę.Co do jednego.Nie zwracają na nią uwagi — najmniejszej.Zwłaszcza osoby starsze wprost sapią.Chyba to jednak taki zwyczaj, bo powietrzem oddycha się doskonale i o duszności ani mowy.Dzisiaj widziałem sąsiada, jak wysiadał z windy — łapał powietrze i był trochę siny na twarzy.Ale przyjrzawszy mu się bliżej, sprawdziłem, że jest w doskonałym zdrowiu.Niby głupstwo, a nie daje mi spokoju.Czemu to tak? Niektórzy tylko nosem.Wyśnidałem dziś (wyśniodłem? wyśnidłem?) prof.Tarantogę, bo mi za nim tęskno.Ale dlaczego przez cały czas siedział w klatce? Moja podświadomość — czy pomylony obstalunek? Spiker nie mówi: wielka walka, lecz: wala.Jak: salka i sala? Dziwne.Nie mówi się też bynajmniej: rzeczywizja.Jak dotąd pisałem.Pomyliłem się.Mówi się: rewizja (res — rzecz, i wizja).Aileen miała dziś dyżur, spędziłem wieczór samotnie, w mieszkaniu, to jest mieszkadle, oglądając dyskusję okrągłego stołu nad nowym kodeksem karnym.Zabójstwo karze się tylko aresztem, bo ofiarę można wszak łatwo wskrzesić.Właśnie taki wskrzeszony człowiek zwie się zmarskacz.Dopiero recydacja — recydywa z premedytacją — pociąga już za sobą kary więzienia (jeśli się kilka razy pod rząd zabije tę samą osobę).Natomiast delikty główne — to złośliwe pozbawienie kogoś osobistych środków psychemicznych oraz wpływanie na osoby trzecie takimi środkami bez ich zgody i wiedzy.Tak można przecież dokonać wszystkiego, czego się łaknie, np.uzyskać pożądany zapis testamentaryczny, wzajemność uczuć, zgodę na uczestnictwo w dowolnym planie, spisku eto.Było mi bardzo trudno śledzić tok tej dyskusji przed kamerami.Dopiero pod koniec połapałem się, że więzienie znaczy teraz coś innego niż dawniej.Skazanego nigdzie się nie zamyka, a jedynie nakłada mu się na ciało rodzaj cienkiego gorsetu czy raczej okładziny z delikatnych, lecz mocnych prętów; ten egzoszkielecik znajduje się pod trwałą kontrolą prokureterka (mikrokomputera jurydycznego), który ma się wszyty w odzież.Właściwie jest to więc nieustanny nadzór, udaremniający podejmowanie wielu czynności i korzystanie z życiowych uciech.Dotąd uległy egzoszkielet stawia opór przy próbach kosztowania zakazanych owoców.W wypadkach najcięższych deliktów stosuje się jakiś kry—minol.Wszyscy uczestnicy dyskusji mieli wypisane na czołach nazwiska i stopnie naukowe.Pewno, że to ułatwia porozumienie, ale jakieś jednak dziwaczne.l IX 2039.Niemiła przygoda.Gdy wyłączyłem po południu rewizor, by się przyszykować na spotkanie z Aileen, dwumetrowy drab, nie pasujący mi od początku do oglądanej sztuki (Ospanka mutangd), pół–wierzba, pół–atleta z sękatą, powykręcaną gębą buroseledynowej barwy, zamiast zniknąć jak cały obraz, podszedł do mego fotela, wziął ze stolika kwiaty, którem przygotował dla Aileen, i zmiażdżył je na mojej głowie.Osłupiałem do tego stopnia, że nawet nie próbowałem się bronić.Rozbił wazon, wylał wodę, zjadł pół pudła semapek, resztę wysypał na dywan, podeptał nogami, nabrzmiał, zajaśniał i rozbryznął się w deszcz iskier, niczym fajerwerk, powypalawszy moc dziurek w moich rozłożonych koszulach.Mimo podbitych oczu i pokancerowanej twarzy poszedłem na umówione miejsce.Aileen zorientowała się natychmiast.— Boże, miałeś interferenta! — krzyknęła na mój widok.Jeśli dwa programy, nadawane przez dwie różne stacje satelitarne, interferują ze sobą długo, powstać może interferent, to jest mieszaniec, hybryd szeregu postaci scenicznych czy innych osób występujących w rewizji; taki hybryd, wcale solidny, potrafi narobić paskudnych rzeczy, bo czas jego trwania po wyłączeniu aparatu sięga trzech minut.Energia, jaką żywi się taki fantom, jest pono z tej samej parafii, co energia kulistych piorunów.Koleżanka Aileen miała interferenta z audycji paleontologicznej, przemieszanego z Neronem; uratowała ją zimna krew, bo jak stała, wskoczyła do wanny pełnej wody.Mieszkadło trzeba było jednak remontować.Można je wprawdzie zabezpieczyć ekranowaniem, ale jest to dość kosztowne, a korporacjom rewizyjnym lepiej opłaca się prowadzenie procesów i wypłata odszkodowań widzom niż pełna ochrona emisji przed takimi wypadkami.Postanowiłem odtąd oglądać rewizję z grubą pałką w ręku.Notabene: ospanka mutanga nie jest to ospianka jakiegoś mustanga, lecz kochanka człowieka, który dzięki programowanej mutacji przyszedł na świat z mistrzowską umiejętnością argentyńskiego tańca.3 IX 2039.Byłem u mego adwokata.Dostąpiłem zaszczytu osobistej rozmowy, rzecz rzadka, bo zwykle załatwiają klientów biuratery.Mecenas Crawley przyjął mnie w gabinecie urządzonym na wzór czcigodnych lokali barristerów, wśród czarnych szaf rzeźbionych, gdzie w ordynku piętrzyły się akta, zresztą dekoracja, gdyż sprawy utrwala się ferromagnetycznie.Na głowie miał przystawkę pamięci, memnor, rodzaj przezroczystego kołpaka, w którym skakały prądy jak rój świetlików.Druga, mniejsza głowa, nosząca rysy jego twarzy sprzed wielu lat, wystawała mu z barku i prowadziła przez cały czas przyciszone telefoniczne rozmowy.Jest to głowa–detaszka [ Pobierz całość w formacie PDF ]