[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vive Québec, vive la France!Oboje wybuchnęli śmiechem.Trzyletni okres pracy w Ottawie ze zrozumiałych względów wydłużył się: ilekroć bowiem Marie zamierzała odejść; otrzymywała awans, a co za tym idzie, większy gabinet oraz liczniejszy personel.- Poczucie władzy działa oczywiście jak narkotyk - rzekła z uśmiechem.- I nikt tego lepiej nie wie niż urzędnik państwowy, o którego względy zabiegają różne banki i spółki.Chyba Napoleon ujął go najtrafniej: „Dajcie mi dość orderów, a wygram wam każdą bitwę”.W każdym bądź razie zostałam.Praca, którą wykonuję, sprawia mi ogromną przyjemność.Może dlatego, że dobra jestem w tym, co robię.Jason wpatrywał się w nią uważnie, kiedy opowiadała mu o sobie.Pod zewnętrzną warstwą opanowania kryło się w niej coś z dziecka: tryskająca radość życia.Była osobą pełną werwy, która starała się hamować swój zapał, ilekroć jej zdaniem stawał się nazbyt widoczny.Jason nie wątpił, że Marie jest świetnym fachowcem; podejrzewał, że wszystko, do czego się bierze, wykonuje z pełnym poświęceniem.- Jestem tego pewien - rzekł.- Ale czy masz czas na inne sprawy?- Jakie sprawy?- No wiesz.mąż, dzieci, domek z białym płotkiem.- Może kiedyś założę rodzinę.Nie wykluczam tej możliwości.- Ale dotąd nie założyłaś?- Nie.Kilka razy byłam zakochana, ale do zaręczyn, pierścionków z diamentami i tak dalej nie doszło.- Kto to jest Peter?Uśmiech znikł jej z twarzy.- Zapomniałam, że czytałeś telegram.- Przepraszam.- Nie przepraszaj, już to sobie wyjaśniliśmy, a Peter.Uwielbiam Petera! Mieszkaliśmy razem przez dwa lata, potem się rozstaliśmy.- Sądząc po telegramie, nie czuje do ciebie żadnej urazy.- Niechby tylko spróbował! - zawołała ze śmiechem.- Jest dyrektorem mojego wydziału i liczy, że wkrótce wejdzie do rządu.Jeśli tylko zacznie stroić fochy, natychmiast opowiem w Ministerstwie Skarbu o wszystkich jego niedociągnięciach i może się pożegnać z ambicjami.- Napisał, że dwudziestego szóstego wyjdzie po ciebie na lotnisko.Zadepeszuj do niego.- Tak, będę musiała.Na temat jej wyjazdu nigdy nie rozmawiali, starannie go unikali, wiedząc, że prędzej czy później musi nastąpić.Rozstanie było sprawą przyszłości, a ich rozmowy obracały się wokół tego, co się zdarzyło w przeszłości.Kiedy Marie oznajmiła, że pragnie mu pomóc, Jason zgodził się, myśląc, iż kierowana owym nieuzasadnionym poczuciem wdzięczności, chce z nim zostać jeszcze dzień lub dwa dłużej, i bardzo się z tego powodu ucieszył.Cokolwiek innego nie wchodziło w rachubę.I dlatego nie mówili o przyszłości.Wymieniali słowa i spojrzenia, wybuchali cichym śmiechem, nawiązywali przyjazny kontakt.Zdarzały się chwile nieśmiałej czułości, ale wtedy oboje świadomi niebezpieczeństwa szybko się wycofywali.Cokolwiek innego nie wchodziło w rachubę.Powracali więc w rozmowach do nienormalności sytuacji, do minionych wydarzeń.Częściej oczywiście dyskutowali o tym, co przydarzyło się jemu, nie jej, bo to on stanowił irracjonalną przyczynę ich bycia razem.razem w jednym pokoju w małym szwajcarskim pensjonacie.W racjonalnym, uporządkowanym świecie Marie St.Jacques nie występowały takie anormalne sytuacje i właśnie dlatego, że nie występowały, jej chłodny, analityczny umysł został pobudzony do działania.Niedorzeczności należało zbadać, rozwikłać, wyjaśnić.Zaczęła bezlitośnie drążyć pamięć Jasona; była równie nieustępliwa jak Geoffrey Washburn z Île de Port Noir, lecz pozbawiona jego cierpliwości.Wiedziała, że na cierpliwość, nie ma czasu i to sprawiało, że niekiedy posuwała się za daleko.- Co cię uderza, kiedy czytasz gazety?- Chaos.Który jest chyba zjawiskiem uniwersalnym.- Nie żartuj.Czy cokolwiek wydaje ci się znajome?- Prawie wszystko, ale nie umiem powiedzieć dlaczego.- Na przykład co?- Dziś rano przeczytałem artykuł o wysyłce drogą morską amerykańskiej broni do Grecji i o debacie, jaka później miała miejsce w Organizacji Narodów Zjednoczonych.Rosjanie wyrazili protest.Rozumiem powagę sytuacji, znam powody walki o władzę w krajach śródziemnomorskich, wiem o kryzysie na Bliskim Wschodzie.- Podaj inny przykład.- Był artykuł o ingerencji rządu wschodnioniemieckiego w sprawy ambasady zachodnioniemieckiej w Warszawie.Państwa bloku wschodniego, zachodniego.to też rozumiem.- Wiesz, o czym to świadczy, prawda? Że twój umysł jest wyczulony na sprawy związane z polityką, z geopolityką.- Albo że posiadam zwykłą, normalną wiedzę o tym, co się dzieje we współczesnym świecie.Nie sądzę, żebym kiedykolwiek był dyplomatą.Wysokość mojego konta w Gemeinschaft Bank raczej wyklucza pracę na państwowej posadzie.- Zgadzam się, ale jednak orientujesz się w polityce.A co z mapami? Prosiłeś, żeby ci je kupić.O czym myślisz, kiedy na nie patrzysz?- Czasem nazwy miejscowości przywodzą mi na myśl pewne obrazy, tak jak to miało miejsce w Zurychu.Widzę budynki, hotele, ulice.rzadziej twarze, które zawsze są bezimienne.- Dużo podróżowałeś.- Chyba tak.- Na pewno tak.- No dobrze, masz rację.- Jak podróżowałeś?- Jak to jak?- Czym częściej? Samolotem czy samochodem? Nie chodzi mi o taksówki, tylko pojazd własnoręcznie prowadzony.- Jednym i drugim.A dlaczego?- Gdybyś powiedział, że samolotem, oznaczałoby to, że częściej odbywałeś dalekie podróże.Czy w trakcie wyjazdów spotykałeś się z ludźmi? Na lotnisku? Może w hotelu?- Na ulicy - odparł niemal odruchowo.- Na ulicy? Dlaczego na ulicy?- Nie wiem.Spotykaliśmy się na ulicy.i w cichych, ciemnych pomieszczeniach.- W restauracjach? Kawiarniach?- Tak.i w pokojach.- Hotelowych?- Tak.- Nie w biurach? Gabinetach?- Może czasem.Ale rzadko.- W porządku.Spotkania.Twarze.Czyje? Mężczyzn? Kobiet? Jednych i drugich?- Na ogół mężczyzn.Niekiedy kobiet, ale przeważali mężczyźni.- O czym mówili?- Nie wiem.- Postaraj się sobie przypomnieć.- Nie mogę.Nie pamiętam żadnych głosów, słów.- To nie były przypadkowe spotkania, prawda? Spotykałeś się z ludźmi, to znaczy, że byłeś z nimi umówiony.Oczekiwali ciebie, a ty ich.Kto wyznaczał te spotkania? Bo ktoś musiał.- Przysyłano telegramy albo dzwoniono.- Kto przysyłał? I skąd?- Nie wiem.Wiadomość zawsze do mnie docierała.- Do hotelu?- Nie pamiętam.Chyba tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Vive Québec, vive la France!Oboje wybuchnęli śmiechem.Trzyletni okres pracy w Ottawie ze zrozumiałych względów wydłużył się: ilekroć bowiem Marie zamierzała odejść; otrzymywała awans, a co za tym idzie, większy gabinet oraz liczniejszy personel.- Poczucie władzy działa oczywiście jak narkotyk - rzekła z uśmiechem.- I nikt tego lepiej nie wie niż urzędnik państwowy, o którego względy zabiegają różne banki i spółki.Chyba Napoleon ujął go najtrafniej: „Dajcie mi dość orderów, a wygram wam każdą bitwę”.W każdym bądź razie zostałam.Praca, którą wykonuję, sprawia mi ogromną przyjemność.Może dlatego, że dobra jestem w tym, co robię.Jason wpatrywał się w nią uważnie, kiedy opowiadała mu o sobie.Pod zewnętrzną warstwą opanowania kryło się w niej coś z dziecka: tryskająca radość życia.Była osobą pełną werwy, która starała się hamować swój zapał, ilekroć jej zdaniem stawał się nazbyt widoczny.Jason nie wątpił, że Marie jest świetnym fachowcem; podejrzewał, że wszystko, do czego się bierze, wykonuje z pełnym poświęceniem.- Jestem tego pewien - rzekł.- Ale czy masz czas na inne sprawy?- Jakie sprawy?- No wiesz.mąż, dzieci, domek z białym płotkiem.- Może kiedyś założę rodzinę.Nie wykluczam tej możliwości.- Ale dotąd nie założyłaś?- Nie.Kilka razy byłam zakochana, ale do zaręczyn, pierścionków z diamentami i tak dalej nie doszło.- Kto to jest Peter?Uśmiech znikł jej z twarzy.- Zapomniałam, że czytałeś telegram.- Przepraszam.- Nie przepraszaj, już to sobie wyjaśniliśmy, a Peter.Uwielbiam Petera! Mieszkaliśmy razem przez dwa lata, potem się rozstaliśmy.- Sądząc po telegramie, nie czuje do ciebie żadnej urazy.- Niechby tylko spróbował! - zawołała ze śmiechem.- Jest dyrektorem mojego wydziału i liczy, że wkrótce wejdzie do rządu.Jeśli tylko zacznie stroić fochy, natychmiast opowiem w Ministerstwie Skarbu o wszystkich jego niedociągnięciach i może się pożegnać z ambicjami.- Napisał, że dwudziestego szóstego wyjdzie po ciebie na lotnisko.Zadepeszuj do niego.- Tak, będę musiała.Na temat jej wyjazdu nigdy nie rozmawiali, starannie go unikali, wiedząc, że prędzej czy później musi nastąpić.Rozstanie było sprawą przyszłości, a ich rozmowy obracały się wokół tego, co się zdarzyło w przeszłości.Kiedy Marie oznajmiła, że pragnie mu pomóc, Jason zgodził się, myśląc, iż kierowana owym nieuzasadnionym poczuciem wdzięczności, chce z nim zostać jeszcze dzień lub dwa dłużej, i bardzo się z tego powodu ucieszył.Cokolwiek innego nie wchodziło w rachubę.I dlatego nie mówili o przyszłości.Wymieniali słowa i spojrzenia, wybuchali cichym śmiechem, nawiązywali przyjazny kontakt.Zdarzały się chwile nieśmiałej czułości, ale wtedy oboje świadomi niebezpieczeństwa szybko się wycofywali.Cokolwiek innego nie wchodziło w rachubę.Powracali więc w rozmowach do nienormalności sytuacji, do minionych wydarzeń.Częściej oczywiście dyskutowali o tym, co przydarzyło się jemu, nie jej, bo to on stanowił irracjonalną przyczynę ich bycia razem.razem w jednym pokoju w małym szwajcarskim pensjonacie.W racjonalnym, uporządkowanym świecie Marie St.Jacques nie występowały takie anormalne sytuacje i właśnie dlatego, że nie występowały, jej chłodny, analityczny umysł został pobudzony do działania.Niedorzeczności należało zbadać, rozwikłać, wyjaśnić.Zaczęła bezlitośnie drążyć pamięć Jasona; była równie nieustępliwa jak Geoffrey Washburn z Île de Port Noir, lecz pozbawiona jego cierpliwości.Wiedziała, że na cierpliwość, nie ma czasu i to sprawiało, że niekiedy posuwała się za daleko.- Co cię uderza, kiedy czytasz gazety?- Chaos.Który jest chyba zjawiskiem uniwersalnym.- Nie żartuj.Czy cokolwiek wydaje ci się znajome?- Prawie wszystko, ale nie umiem powiedzieć dlaczego.- Na przykład co?- Dziś rano przeczytałem artykuł o wysyłce drogą morską amerykańskiej broni do Grecji i o debacie, jaka później miała miejsce w Organizacji Narodów Zjednoczonych.Rosjanie wyrazili protest.Rozumiem powagę sytuacji, znam powody walki o władzę w krajach śródziemnomorskich, wiem o kryzysie na Bliskim Wschodzie.- Podaj inny przykład.- Był artykuł o ingerencji rządu wschodnioniemieckiego w sprawy ambasady zachodnioniemieckiej w Warszawie.Państwa bloku wschodniego, zachodniego.to też rozumiem.- Wiesz, o czym to świadczy, prawda? Że twój umysł jest wyczulony na sprawy związane z polityką, z geopolityką.- Albo że posiadam zwykłą, normalną wiedzę o tym, co się dzieje we współczesnym świecie.Nie sądzę, żebym kiedykolwiek był dyplomatą.Wysokość mojego konta w Gemeinschaft Bank raczej wyklucza pracę na państwowej posadzie.- Zgadzam się, ale jednak orientujesz się w polityce.A co z mapami? Prosiłeś, żeby ci je kupić.O czym myślisz, kiedy na nie patrzysz?- Czasem nazwy miejscowości przywodzą mi na myśl pewne obrazy, tak jak to miało miejsce w Zurychu.Widzę budynki, hotele, ulice.rzadziej twarze, które zawsze są bezimienne.- Dużo podróżowałeś.- Chyba tak.- Na pewno tak.- No dobrze, masz rację.- Jak podróżowałeś?- Jak to jak?- Czym częściej? Samolotem czy samochodem? Nie chodzi mi o taksówki, tylko pojazd własnoręcznie prowadzony.- Jednym i drugim.A dlaczego?- Gdybyś powiedział, że samolotem, oznaczałoby to, że częściej odbywałeś dalekie podróże.Czy w trakcie wyjazdów spotykałeś się z ludźmi? Na lotnisku? Może w hotelu?- Na ulicy - odparł niemal odruchowo.- Na ulicy? Dlaczego na ulicy?- Nie wiem.Spotykaliśmy się na ulicy.i w cichych, ciemnych pomieszczeniach.- W restauracjach? Kawiarniach?- Tak.i w pokojach.- Hotelowych?- Tak.- Nie w biurach? Gabinetach?- Może czasem.Ale rzadko.- W porządku.Spotkania.Twarze.Czyje? Mężczyzn? Kobiet? Jednych i drugich?- Na ogół mężczyzn.Niekiedy kobiet, ale przeważali mężczyźni.- O czym mówili?- Nie wiem.- Postaraj się sobie przypomnieć.- Nie mogę.Nie pamiętam żadnych głosów, słów.- To nie były przypadkowe spotkania, prawda? Spotykałeś się z ludźmi, to znaczy, że byłeś z nimi umówiony.Oczekiwali ciebie, a ty ich.Kto wyznaczał te spotkania? Bo ktoś musiał.- Przysyłano telegramy albo dzwoniono.- Kto przysyłał? I skąd?- Nie wiem.Wiadomość zawsze do mnie docierała.- Do hotelu?- Nie pamiętam.Chyba tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]