[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego zielony pancerz był pokryty cienką warstwą kredowego pyłu i aby lepiej wi­dzieć, musiał unieść swoją przyłbicę.Mol Besa spojrzał na Effis.Za koronkową maską jej oczy wydawały się niezwykle ciemne.Kiedy zauważyła, że MolBesa na nią patrzy, wyszczerzyła zęby w sugestywnym grymasie.Jej mina mówiła: „Będę z tobą robiła rzeczy, o jakich ci się nie śniło.Będę się z tobą kochać i cię kaleczyć, ty draniu.Będę się z tobą kochać, aż do krwi”.A więc ona też to czuła.Nocna Plaga zaraziła ich oboje żądzą, okru­cieństwem i niewiernością szatana.A tutaj znajdowali się tak blisko szatańskiej służebnicy.Ogarnęły ich mdłości.W żyłach krew płynęła jak gorąca lawa.Zdradziecki wpływ Isabel Gowdie przybierał na sile z każdym ruchem Keldakowej pięści.Rozległ się odgłos spadających kamieni.Pięść Keldaka skończyła swe zadanie.Teraz należało wydobyć bryłę ze ściany.Keldak przesunął znów przed oczy swą holograficzną kulę i ponownie ją zaprogramował.Na końcu jego nadgarstka zabłysnęła druga pięść.Zniknęła w skalnym otworze w otoczeniu pyłu i światła.Nastąpiła krótka prze­rwa, a potem ogromny wybuch, który wypchnął bryłę pół metra ze ściany.Kiedy opadł kurz, Kasyks podszedł i położył rękę na bloku.- Ty i ja, Mol Besa, możemy to wyciągnąć.Musisz dać mi tylko trochę matematycznego wsparcia.Mol Besa uruchomił trzy różne równania na swojej tablicy rozdzielczej.Pierwsze z nich zakładało zamrożenie powietrza poniżej dolnej krawędzi bloku, aby uformować rampę z lodu, po której blok mógłby się ześlizgnąć bez wysiłku.Drugie sugerowało wysłanie całej tej części ściany tunelu w przyszłość, w której to Klif Szekspira uległby naturalnej erozji.Trzecie zakładało stworzenie miejscowej próżni przed bryłą, tak aby została wyciągnięta do tunelu przez ciśnienie powietrza.Porównał ilość energii, której wymagałyby poszczególne rozwiązania.Wariant z próżnią byłby najgłośniejszy i naj­mniej precyzyjny, ale za to najbardziej oszczędny.Musieli oszczędzać swoją energię, na wypadek gdyby Kaptur wy­śledził ich, zanim uda im się zgładzić Isabel Gowdie.- W porządku.Cofnijcie się - powiedział.- Chcę utworzyć próżnię o podobnych rozmiarach jak ta bryła, dzięki czemu zostanie ona wyssana ze ściany.Kiedy to się stanie, upadnie z wysokości pół metra i prawdopodobnie ulegnie uszkodzeniu.Uważajcie na latające odłamki.- I na Isabel Gowdie - ostrzegł Kasyks.- Ta wiedźma ma dużą moc.Była uwięziona w tym klifie przez trzysta lat.A więc na pewno jest nieźle wkurzona.Mol Besa załadował równanie z próżnią do naboju, który następnie umieścił w pistolecie.- Jesteś gotowy? - spytał Kasyksa.Kasyks skinął głową.- A więc do dzieła.Pani Gowdie chce się wydostać, więc ją wydostaniemy.Pamiętajcie tylko o jednej rzeczy, że to jest jej sen.Ona go kontroluje.A my jesteśmy tu nieproszonymi gośćmi.Jeśli sprawy przybiorą zły obrót, musimy natych­miast uciekać.Zawsze możemy dopaść jej innego dnia.- To ty tak mówisz - wtrąciła Effis.Kasyks nie zrozumiał dokładnie, co miała na myśli.Uniósł tylko rękę i powiedział:- Do dzieła, Mol Besa.Wyciągnijmy ten blok ze skały.Mówiąc to, nie przestawał patrzeć na Effis.Za maską Wojownika Nocy wyczuwał głos kogoś, kto w połowie już był oddany szatanowi.Kiedy się odwrócił, w głowie Mol Besy coś zaszeptało: Szatan.Rozejrzał się, czując jak włosy stają mu dęba.Nie zdawał sobie sprawy, że Isabel Gowdie pochwyciła imię swojego pana z myśli Kasyksa i wzmocniła je w rozpacz­liwym cri de coeur.Szatan.Słowo to odbijało się niczym głos kogoś spa­dającego w koszmarną studnię bez dna.Szatan jest plagą, którą wam.- Obiecano - powiedziała Effis.Pozostali Wojownicy Nocy spojrzeli na nią.Wszyscy oprócz Mol Besy, który dobrze wiedział, o czym ona mówi.Bez dalszych wahań pociągnął za cyngiel swojego pistoletu z równaniem i nabój eksplodował w powietrzu dokładnie przed wapiennym blo­kiem.Mol Besa wiedział, że zmienia matematyczną formułę w czystą energię, ale nigdy przedtem nie widział, jak wybucha nabój z równaniem.Błyszczące cyfry wybuchły w powietrzu jak płonąca kula wypełniona wszystkimi liczbami i symbolami, 1/ (l - v2/c2) m mo/ (l - v2/c2).Obracały się i wirowały w powietrzu, aż nagle zbiły się w cienkie linie oślepiającej energii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl