[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okres narzeczeństwa przebiega w sposób naturalny, bez zbędnego odkładania pewnych spraw na później, według pełnej, dwunastoetapowej sekwencji zachowań seksualnych.Zakładając odpowiedni poziom higieny i łatwą dostępność skutecznych środków antykoncepcyjnych, można zapytać, czy ta nowa sytuacja niesie ze sobą jakieś zagrożenia, a jeśli tak, to jakie? Niektórzy upatrują ich w "tyranii orgazmu", czyli dążeniu do osiągnięcia maksymalnej wydolności kopulacyjnej, wykreowanej przez presję społeczną płynącą z nowoczesnej konwencji swobody obyczajowej.Działa ona na niekorzyść osób, które są zdolne do autentycznego zakochania się, ale mają trudności z osiągnięciem dostatecznie imponującego orgazmu.W zjawisku tym jest coś dziwnie krótkowzrocznego.Opisując małżeństwo bez miłości jako współczesny odpowiednik małżeństwa z motywów ekonomicznych lub małżeństwa dla podniesienia statusu, wspomniałem o obsesji na tle częstotliwości orgazmu.Jak mówiłem, w takich sytuacjach kobieta, jeśli jej wydolność seksualna nie osiąga pewnego standardu, może mieć poczucie porażki, ponieważ musi ona, nawet w kwestiach seksu, liczyć się z wymaganiami statusu społecznego.Ale dla dwojga kochających się ludzi desperacka gimnastyka spółkującej, lecz nie kochającej się pary jest dziś rzeczą śmieszną.Dla nich, tak jak i dla wszystkich prawdziwych kochanków w przeszłości, większą wartość ma przelotne muśnięcie w policzek przez uwielbianą osobę niż sześć godzin w trzydziestu siedmiu pozycjach z nie kochanym partnerem.Tak było zawsze, tyle że dzisiejsi kochankowie, gdy tylko sytuacja na to pozwala, nie muszą się ograniczać do przelotnego muśnięcia policzka.Mogą robić ze swoimi ciałami wszystko, co chcą i ile chcą.Gdy powstanie już silna więź wzajemna, wtedy w zachowaniu seksualnym liczy się jakość, nie tylko ilość.Nowe konwencje są dla nich czymś, co stwarza możliwość, ale nie przymusza, jak zdają się sądzić niektórzy krytycy.Inną sprawą, która zdaje się umykać krytykom, jest to, że gdy młodzi ludzie zakochują się w sobie, na początku niekoniecznie mają ochotę pomijać pierwsze stadia sekwencji seksualnej.Nie pragną zrezygnować z trzymania się za ręce tylko dlatego, że mogą współżyć.Co więcej, gdy dojdą już do finalnych stadiów tej sekwencji, nie będą mieli żadnych trudności z osiągnięciem maksymalnej naturalnej przyjemności płynącej z orgazmu.Zapewni im to intensywność uczuć towarzyszącą ich związkowi osobistemu, dzięki której będą z radością doświadczali kolejnych szczytowań bez potrzeby przybierania pokrętnych pozycji zapaśniczych, zalecanych przez wszechobecne współczesne podręczniki seksu.Największe niebezpieczeństwo, jakie dziś czyha na wyzwolonych młodych kochanków, jest jednak chyba natury ekonomicznej, gdyż wciąż żyją oni w skomplikowanej strukturze ekonomicznej, jaką jest społeczeństwo, i nic dziwnego, że właśnie ekonomia była tak ważnym czynnikiem w dawniejszych małżeństwach.Poprzednio aspekt ten był chroniony przez surowe ograniczenia, jakim podlegało wczesne zachowanie seksualne.Cierpiała na tym intymność seksualna, ale status społeczny był należycie zabezpieczony.Teraz, gdy intymność seksualna nie jest ograniczana, status społeczny młodej pary stał się problemem.W jaki sposób para w pełni dojrzałych seksualnie siedemnastoletnich kochanków, którzy tworzą silną wzajemną więź i mogą cieszyć się pełnym życiem płciowym, ma założyć rodzinę we współczesnych warunkach ekonomicznych? Muszą oni albo poczekać w jakimś społecznym stanie zawieszenia, albo też wyłamać się z powszechnie przyjętych wzorców społecznych.Wybór nie jest łatwy, a problem ten nie został jeszcze rozwiązany.Doszliśmy do tego punktu naszych rozważań, mówiąc o różnych sposobach redukcji pełnej wersji sekwencji zachowań seksualnych.Teraz musimy zostawić młodych kochanków, którzy mimo poważnych trudności społecznych realizują ową pełną wersję, i wrócić do wersji zredukowanych.Jak potraktować człowieka aktywnego seksualnie, ale nie kochającego? Mówiliśmy o gwałcicielu i o zahamowanych partnerach w małżeństwie, którzy redukują swoje zachowania seksualne do minimum potrzebnego, aby spłodzić dzieci, nie należy jednak zapominać o tych, którzy oddają się wyczynom seksualnym bez miłości.W jaki sposób skracają oni sekwencję zachowań seksualnych właściwą dla typowych kochanków? Późne etapy genitalne nie są dla nich kulminacją wzorca, lecz wzorzec ten zastępują.W dawniejszych r czasach to właśnie działo się, gdy mężczyzna odwiedzał! prostytutkę.Nie było trzymania się za ręce, nie było przytulania się czy szeptania słodkich słówek, lecz tylko krótka transakcja handlowa poprzedzająca natychmiastowy bezpośredni kontakt genitalny.Było to coś, co można by określić jako "gwałt komercyjny" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Okres narzeczeństwa przebiega w sposób naturalny, bez zbędnego odkładania pewnych spraw na później, według pełnej, dwunastoetapowej sekwencji zachowań seksualnych.Zakładając odpowiedni poziom higieny i łatwą dostępność skutecznych środków antykoncepcyjnych, można zapytać, czy ta nowa sytuacja niesie ze sobą jakieś zagrożenia, a jeśli tak, to jakie? Niektórzy upatrują ich w "tyranii orgazmu", czyli dążeniu do osiągnięcia maksymalnej wydolności kopulacyjnej, wykreowanej przez presję społeczną płynącą z nowoczesnej konwencji swobody obyczajowej.Działa ona na niekorzyść osób, które są zdolne do autentycznego zakochania się, ale mają trudności z osiągnięciem dostatecznie imponującego orgazmu.W zjawisku tym jest coś dziwnie krótkowzrocznego.Opisując małżeństwo bez miłości jako współczesny odpowiednik małżeństwa z motywów ekonomicznych lub małżeństwa dla podniesienia statusu, wspomniałem o obsesji na tle częstotliwości orgazmu.Jak mówiłem, w takich sytuacjach kobieta, jeśli jej wydolność seksualna nie osiąga pewnego standardu, może mieć poczucie porażki, ponieważ musi ona, nawet w kwestiach seksu, liczyć się z wymaganiami statusu społecznego.Ale dla dwojga kochających się ludzi desperacka gimnastyka spółkującej, lecz nie kochającej się pary jest dziś rzeczą śmieszną.Dla nich, tak jak i dla wszystkich prawdziwych kochanków w przeszłości, większą wartość ma przelotne muśnięcie w policzek przez uwielbianą osobę niż sześć godzin w trzydziestu siedmiu pozycjach z nie kochanym partnerem.Tak było zawsze, tyle że dzisiejsi kochankowie, gdy tylko sytuacja na to pozwala, nie muszą się ograniczać do przelotnego muśnięcia policzka.Mogą robić ze swoimi ciałami wszystko, co chcą i ile chcą.Gdy powstanie już silna więź wzajemna, wtedy w zachowaniu seksualnym liczy się jakość, nie tylko ilość.Nowe konwencje są dla nich czymś, co stwarza możliwość, ale nie przymusza, jak zdają się sądzić niektórzy krytycy.Inną sprawą, która zdaje się umykać krytykom, jest to, że gdy młodzi ludzie zakochują się w sobie, na początku niekoniecznie mają ochotę pomijać pierwsze stadia sekwencji seksualnej.Nie pragną zrezygnować z trzymania się za ręce tylko dlatego, że mogą współżyć.Co więcej, gdy dojdą już do finalnych stadiów tej sekwencji, nie będą mieli żadnych trudności z osiągnięciem maksymalnej naturalnej przyjemności płynącej z orgazmu.Zapewni im to intensywność uczuć towarzyszącą ich związkowi osobistemu, dzięki której będą z radością doświadczali kolejnych szczytowań bez potrzeby przybierania pokrętnych pozycji zapaśniczych, zalecanych przez wszechobecne współczesne podręczniki seksu.Największe niebezpieczeństwo, jakie dziś czyha na wyzwolonych młodych kochanków, jest jednak chyba natury ekonomicznej, gdyż wciąż żyją oni w skomplikowanej strukturze ekonomicznej, jaką jest społeczeństwo, i nic dziwnego, że właśnie ekonomia była tak ważnym czynnikiem w dawniejszych małżeństwach.Poprzednio aspekt ten był chroniony przez surowe ograniczenia, jakim podlegało wczesne zachowanie seksualne.Cierpiała na tym intymność seksualna, ale status społeczny był należycie zabezpieczony.Teraz, gdy intymność seksualna nie jest ograniczana, status społeczny młodej pary stał się problemem.W jaki sposób para w pełni dojrzałych seksualnie siedemnastoletnich kochanków, którzy tworzą silną wzajemną więź i mogą cieszyć się pełnym życiem płciowym, ma założyć rodzinę we współczesnych warunkach ekonomicznych? Muszą oni albo poczekać w jakimś społecznym stanie zawieszenia, albo też wyłamać się z powszechnie przyjętych wzorców społecznych.Wybór nie jest łatwy, a problem ten nie został jeszcze rozwiązany.Doszliśmy do tego punktu naszych rozważań, mówiąc o różnych sposobach redukcji pełnej wersji sekwencji zachowań seksualnych.Teraz musimy zostawić młodych kochanków, którzy mimo poważnych trudności społecznych realizują ową pełną wersję, i wrócić do wersji zredukowanych.Jak potraktować człowieka aktywnego seksualnie, ale nie kochającego? Mówiliśmy o gwałcicielu i o zahamowanych partnerach w małżeństwie, którzy redukują swoje zachowania seksualne do minimum potrzebnego, aby spłodzić dzieci, nie należy jednak zapominać o tych, którzy oddają się wyczynom seksualnym bez miłości.W jaki sposób skracają oni sekwencję zachowań seksualnych właściwą dla typowych kochanków? Późne etapy genitalne nie są dla nich kulminacją wzorca, lecz wzorzec ten zastępują.W dawniejszych r czasach to właśnie działo się, gdy mężczyzna odwiedzał! prostytutkę.Nie było trzymania się za ręce, nie było przytulania się czy szeptania słodkich słówek, lecz tylko krótka transakcja handlowa poprzedzająca natychmiastowy bezpośredni kontakt genitalny.Było to coś, co można by określić jako "gwałt komercyjny" [ Pobierz całość w formacie PDF ]