[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Westchnęła po raz trzeci.Potem oderwała wzrok od szafki segmentu i spojrzała na Faree.- Widziałeś.Ale było coś jeszcze… ty pamiętałeś! O dziwo, nagle poczuł się zagrożony jej słowami.Jakby swoją dociekliwością mogła wedrzeć się do jego wnętrza… do głęboko ukrytej części, skrywanej przed światem i świadomością.Narastał w nim ból, któremu nie potrafił sprostać.- Nie pamiętałem - odparł szybko.- Zawsze były Obrzeża… tylko Obrzeża.- Twoi krewni… ojciec… mama? - Nie dawała za wygraną.Wystarczyło tylko utrzymywać z nim kontakt myślowy, by poznać odpowiedzi.Obrzeża, zawsze Obrzeża… ale wtedy ten człowiek…Po raz pierwszy od wielu lat Faree wspomniał tego mężczyznę.Był tylko sylwetką, bez twarzy, przerażającą, wszechpotężną.Zmarł po pijanemu i Faree uciekł.Chłopiec był wtedy jeszcze małym, bezkształtnym kawałkiem mięsa, na który nikt nie spoglądał inaczej jak tylko z odrazą lub strachem.Był sam, jak Toggor.Jego krewni? Kto przyznałby się do pokrewieństwa z takim jak on? Nigdy nie widział nikogo podobnego, nawet wśród żebraków, z których niejedni samokaleczyli się, by wzbudzać litość.Trzymał się od nich z dala kierowany dziwnym uczuciem, że szukanie miejsca w ich śmierdzącym, obdartym gronie w jakiś sposób byłoby jego zgubą.Był silniejszy, niż na to wyglądał, i miał taką siłę woli, że potrafił świetnie walczyć o przetrwanie.Jak długo to trwało? Wyrzutek Obrzeży nie dostrzegał mijających lat, lecz pory roku - ciepło i zimno.Ale ich nie dodawał.Nim zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, Faree poczuł dłonie lady przy dekolcie swojej tuniki.Pociągnęła za materiał, ściągając go w dół i obnażając jego garb.Spojrzał na nią w gwałtownym przypływie złości.Wtedy usłyszał mowę jej umysłu.Przynajmniej nie położyła dłoni na tym monstrualnym fałdzie ciała, który chłopiec musiał wszędzie ze sobą dźwigać.- To nie rana, chociaż ma wygląd starej blizny.- Pokiwała głową.- Niegdyś byłam uzdrowicielką… Księżycową Śpiewaczką, która mogła zło obracać w dobro.Widziałam wiele ran i cierpienia.Thassom zagrażają inne rzeczy niż przedstawicielom innych gatunków.To wygląda raczej jak skorupa…Faree podciągnął tunikę i dokładnie ją zapiął.- Żadna Śpiewaczka mnie nie wyprostuje - odparł ponuro.Nie pozwoliła mu jednak odejść.Choć już go nie dotykała, to wiedział, że musi jej odpowiadać.Po raz pierwszy strasznie ciążyła mu ta umysłowa więź między nimi.To, co kiedyś zdawało się otwartą bramą do porozumienia, teraz stało się kratami więzienia.- Nie, chyba nie.Ale wszystko ma swoją przyczynę.Czy czujesz ból?Musiał odpowiadać zgodnie z prawdą.- Nie… tylko ciężar.To z upływem czasu staje się coraz cięższe.-Wbrew jego woli umysł ujawnił prawdę.Dobrze znał ból kopniaków i razów, lecz ciężar na ramieniu, który tak go wykoślawił, nigdy nie sprawiał bólu.Czasami Faree odczuwał mrowienie, ostatnio coraz częściej.Raz czy dwa siła tego łaskotania zmusiła go do pocierania plecami o kamienne mury.- Jeśli poczujesz ból, Faree - zwróciła się do niego tak, jak mogłaby do lorda Kripa - to przyjdź do mnie.Chociaż zostałam wygnana przez Thassów, to wciąż posiadam pewne umiejętności.- Podniosła dłonie i wygięła palce.Kiedy Faree już leżał na boku w swoim własnym kąciku (bo ku niewypowiedzianemu zdumieniu dostał małą kabinę na własność), powracał do niego każdy fragment tej rozmowy.Była szczera, ale wiedział też, że nie może przyjąć tej propozycji.Tak przynajmniej twierdził w tym momencie.To jego własny ciężar i tylko śmierć może go z niego zdjąć.Wspominał jednak obrazy z wnętrza bryły, które wyjątkowo go ożywiały.Tych dwoje, do których żywił niekłamany szacunek i cześć, jakaś konieczność gnała do owego świata kwiecistych równin i księżyca o trzech pierścieniach, do którego zabierali też jego.To, że wyruszyli następnego dnia, zabierając ze sobą dwóch członków załogi, których trzeba było obserwować, nie przerażało Faree.Dobrze wiedział, jak kontrolować wzrok i myśli, które łączyły resztę ich towarzystwa z siłą, której istnienia nikt bez umiejętności komunikacji myślowej nawet by nie podejrzewał.Tego z polem ochronnym było widać, a drugiemu łatwo było w razie konieczności penetrować myśli, choć trzeba było uważać, aby nie przedrzeć się przez myśli powierzchniowe.Astronawigator protestował, gdy zorientował się, że statek pilotowany jest przez zapieczętowaną taśmę.Jednak na prywatnych statkach była to częsta praktyka, a poza tym nie miał zbyt wielu argumentów przeciw.Pierwszą wartę objął Toggor.Dość długo przebywali w stanie nieważkości, kiedy to Faree był żałośnie chory i starał się ukryć ten fakt.Smaks wówczas rozluźniał łapy i pływał w powietrzu, od czasu do czasu chwytając się przyrządów do lądowania.Lady Maelen przebywała z Bojorem, który boleśnie odczuwał brak odpowiedniej wagi i musiał być stale zapewniany, że taki stan nie będzie trwał wiecznie.Gdy już znaleźli się w nadprzestrzeni, słaba siła grawitacji statku dała im przynajmniej szansę na dotknięcie stopą podłogi.Faree pozbawiony wewnętrznej niepewności postawił sobie za cel nauczyć się radzić sobie bez pomocy.Żałował, że nie ma takiej pewności siebie jak smaks.Czas nie istniał poza bezlitośnie odmierzającymi jego upływa przyrządami na statku.Używali wielu zegarków, na podstawie których albo lord Krip albo lady Maelen obejmowali wartę z jednym z członków pośpiesznie zebranej załogi.Faree nie miał przydzielonych obowiązków.Mógł leżeć na swojej pryczy, jak długo chciał, zjednoczony myślami z Toggorem, i coraz lepiej opanowywać umiejętność kierowania wzrokiem smaksa tak, by z jego pomocą móc zwiedzać statek na odległość.Rozdzieleni ustalonym podziałem wart, dwaj mężczyźni; przyjęci na statek nie mieli widocznych powodów, by się spotykać.I nie robili tego.Podczas dziesiątej z kolei pory snu Faree zbudził się z niespokojnej drzemki.Nie wiedział, co przeszkadzało mu zasnąć tak głęboko jak zwykle.Spojrzał na środek małej kabiny i ujrzał sunącego po podłodze Toggora, który właśnie przecisnął się przez szczelinę drzwi.Pazury smaksa wysunęły się i Faree opuścił rękę, by zwierzątko mogło się po niej wspiąć.Tak jak kiedyś Toggor odczuwał ból i zimno, tak teraz czuł strach.Wspiąwszy się po ciele garbusa, wcisnął się za dekolt tuniki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl