[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arona nawet nie spojrzała po raz drugi na Egila.Nie było w tym nic dziwnego.Bez domu, ziemi, bez grosza przy duszy i w dodatku obcy w tej wiosce, musiałby stać się kimś, żeby go zauważyła.Na szczęście mieli wspólne zainteresowania.Podobało mu się to, co zdołał dotychczas przeczytać (choć nie było tego wiele), samo pisanie i prowadzenie kronik.Ona zaś traktowała swój urząd kronikarza poważnie, nawet za poważnie.Gdyby to on był wioskowym skrybą, musiałaby zwrócić na niego uwagę.Poszedł dalej pogwizdując, układając plany i marząc o miłości Arony z takimi szczegółami, że zaczerwieniłyby się jego starsze wiekiem rodaczki.Najpierw trzeba zatroszczyć się o matkę i rodzeństwo.Potem zdobyć urząd Arony.Dopiero wtedy będzie mógł zdobyć ją samą.Rozdział czwartyNarada Starszych MatekCiężkie ołowiane chmury zaciągnęły niebo i ziemia drżała pod nogami.Maris córka Guidas, kronikarka, często opuszczała Dom Kronik, a kiedy w nim przebywała, rzadko się odzywała.Wpatrując się w ścianę zwróconą w stronę Sokolej Turni zjadła, co przed nią postawiono, posprzątała po sobie, po czym bez słowa zamknęła się w izbie kronik.Wyszła z niej po wielu godzinach z zabrudzonymi kurzem rękami.Arona, która miała zanotować imiona i kwatery cudzoziemców, bała się, że robi to niewłaściwie.— Pani Maris — powiedziała, a potem powtórzyła głośniej: — Pani Maris!Kronikarka podniosła oczy.— Tak? — zapytała ostro.Uczennica wsunęła jej do ręki swój najnowszy zwój i teraz stała drżąc na całym ciele.— Obejrzę go później — obiecała Maris, odłożyła zwój i znów skierowała wzrok na wschód.Może jej nauczycielka jest chora? Arona zastanawiała się, czy nie wezwać uzdrowicielki, ale zamiast tego zawiesiła garnek z wodą nad ogniskiem, żeby naparzyć ziół i umyć naczynia.Następnie poszła posprzątać w gęsiarniku, wrzuciła odchody na kupę kompostu i udała się do zaniedbanego od tygodnia ogrodu.Pełła właśnie jarzyny, kiedy pani Maris stanęła w tylnych drzwiach.— Mówisz językiem cudzoziemców równie dobrze jak ja.Czy pomożesz Egil córce Lishy znaleźć nowy dom dla jej rodziny?Arona wyprostowała się i cisnęła ostatnie chwasty na stos już uschłych badyli.Maris ciągnęła:— Powinnaś też używać męskich przyrostków przy imionach cudzoziemców, o których wiesz, że zaliczają się do Jommych.Możesz to poprawić, jak się umyjesz.Egilowi się nie śpieszy.— Nauczycielko, czy mądrze jest trzymać Jommych na osobności? — zapytała.— Pani Noriel uczy dobrych manier swoją uczennicę dlatego, że nie chce tak z nią postępować.Kronikarka zamrugała niebieskimi, niedowidzącymi oczami.— Ależ oni są inni, moja droga — odparła.— Idź się umyć.Znów stała się wyniosłą panią kronikarką.— Wstrętne Jommy — poskarżyła się wesoło Arona w ojczystej mowie, wyciągając ze studni wiadro z wodą.— Och, nie wszyscy jesteśmy tacy wstrętni — powiedział gdzieś poza nią Egil w swoim języku.Wyrwał jej z ręki sznur mówiąc: — Daj, ja to zrobię.Wiadro drgnęło i woda rozlała się na cembrowinę.Egil położył lekko/rękę na ramieniu Arony i równie delikatnie ją cofnął, po czym poszedł z nią w stronę domu niosąc wiadro.— Nie powinnaś psuć sobie oczu nad tymi „wstrętnymi” kronikami — powiedział dodając negatywną końcówkę z mowy Arony do słowa ze swojego języka.— Podobało mi się, jak pracowałaś w ogrodzie.Kiedy zestawiło się te dwa stwierdzenia, nic nie znaczyły, ale Arona poczuła, że włoski jeżą się jej na ramionach.Wstrząsnął nią dreszcz.Egil spojrzał na nią z ciekawością.Dziewczyna wzruszyła ramionami i rzekła:— Ktoś przeszedł po moim grobie.— Nie miała odwagi wyjaśnić, że ten ktoś miał postać Egila.Maris zawsze nalegała, żeby Arona zostawiała dużo miejsca między wyrazami na ewentualne poprawki.Teraz młoda kronikarka dodała ostrożnie „on” na końcu każdego rzeczownika i zaimka odnoszącego się do cudzoziemskiego Jommy’ego.Kilka razy wydrapała atrament, żeby później nanieść poprawkę mniejszymi literami.Wreszcie, dumna z dobrze wykonanej pracy, zaniosła zwój do Maris.Ale izba kronikarki była pusta.Arona poczuła skurcz w dołku.Zignorowała to i poszła na górę, żeby włożyć uroczysty strój.Pod wpływem nagłego impulsu wplotła we włosy wielobarwną wstążkę.Kiedy zeszła na dół, Egil spojrzał na nią z podziwem.— Nadal szukamy dla siebie miejsca — powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Arona nawet nie spojrzała po raz drugi na Egila.Nie było w tym nic dziwnego.Bez domu, ziemi, bez grosza przy duszy i w dodatku obcy w tej wiosce, musiałby stać się kimś, żeby go zauważyła.Na szczęście mieli wspólne zainteresowania.Podobało mu się to, co zdołał dotychczas przeczytać (choć nie było tego wiele), samo pisanie i prowadzenie kronik.Ona zaś traktowała swój urząd kronikarza poważnie, nawet za poważnie.Gdyby to on był wioskowym skrybą, musiałaby zwrócić na niego uwagę.Poszedł dalej pogwizdując, układając plany i marząc o miłości Arony z takimi szczegółami, że zaczerwieniłyby się jego starsze wiekiem rodaczki.Najpierw trzeba zatroszczyć się o matkę i rodzeństwo.Potem zdobyć urząd Arony.Dopiero wtedy będzie mógł zdobyć ją samą.Rozdział czwartyNarada Starszych MatekCiężkie ołowiane chmury zaciągnęły niebo i ziemia drżała pod nogami.Maris córka Guidas, kronikarka, często opuszczała Dom Kronik, a kiedy w nim przebywała, rzadko się odzywała.Wpatrując się w ścianę zwróconą w stronę Sokolej Turni zjadła, co przed nią postawiono, posprzątała po sobie, po czym bez słowa zamknęła się w izbie kronik.Wyszła z niej po wielu godzinach z zabrudzonymi kurzem rękami.Arona, która miała zanotować imiona i kwatery cudzoziemców, bała się, że robi to niewłaściwie.— Pani Maris — powiedziała, a potem powtórzyła głośniej: — Pani Maris!Kronikarka podniosła oczy.— Tak? — zapytała ostro.Uczennica wsunęła jej do ręki swój najnowszy zwój i teraz stała drżąc na całym ciele.— Obejrzę go później — obiecała Maris, odłożyła zwój i znów skierowała wzrok na wschód.Może jej nauczycielka jest chora? Arona zastanawiała się, czy nie wezwać uzdrowicielki, ale zamiast tego zawiesiła garnek z wodą nad ogniskiem, żeby naparzyć ziół i umyć naczynia.Następnie poszła posprzątać w gęsiarniku, wrzuciła odchody na kupę kompostu i udała się do zaniedbanego od tygodnia ogrodu.Pełła właśnie jarzyny, kiedy pani Maris stanęła w tylnych drzwiach.— Mówisz językiem cudzoziemców równie dobrze jak ja.Czy pomożesz Egil córce Lishy znaleźć nowy dom dla jej rodziny?Arona wyprostowała się i cisnęła ostatnie chwasty na stos już uschłych badyli.Maris ciągnęła:— Powinnaś też używać męskich przyrostków przy imionach cudzoziemców, o których wiesz, że zaliczają się do Jommych.Możesz to poprawić, jak się umyjesz.Egilowi się nie śpieszy.— Nauczycielko, czy mądrze jest trzymać Jommych na osobności? — zapytała.— Pani Noriel uczy dobrych manier swoją uczennicę dlatego, że nie chce tak z nią postępować.Kronikarka zamrugała niebieskimi, niedowidzącymi oczami.— Ależ oni są inni, moja droga — odparła.— Idź się umyć.Znów stała się wyniosłą panią kronikarką.— Wstrętne Jommy — poskarżyła się wesoło Arona w ojczystej mowie, wyciągając ze studni wiadro z wodą.— Och, nie wszyscy jesteśmy tacy wstrętni — powiedział gdzieś poza nią Egil w swoim języku.Wyrwał jej z ręki sznur mówiąc: — Daj, ja to zrobię.Wiadro drgnęło i woda rozlała się na cembrowinę.Egil położył lekko/rękę na ramieniu Arony i równie delikatnie ją cofnął, po czym poszedł z nią w stronę domu niosąc wiadro.— Nie powinnaś psuć sobie oczu nad tymi „wstrętnymi” kronikami — powiedział dodając negatywną końcówkę z mowy Arony do słowa ze swojego języka.— Podobało mi się, jak pracowałaś w ogrodzie.Kiedy zestawiło się te dwa stwierdzenia, nic nie znaczyły, ale Arona poczuła, że włoski jeżą się jej na ramionach.Wstrząsnął nią dreszcz.Egil spojrzał na nią z ciekawością.Dziewczyna wzruszyła ramionami i rzekła:— Ktoś przeszedł po moim grobie.— Nie miała odwagi wyjaśnić, że ten ktoś miał postać Egila.Maris zawsze nalegała, żeby Arona zostawiała dużo miejsca między wyrazami na ewentualne poprawki.Teraz młoda kronikarka dodała ostrożnie „on” na końcu każdego rzeczownika i zaimka odnoszącego się do cudzoziemskiego Jommy’ego.Kilka razy wydrapała atrament, żeby później nanieść poprawkę mniejszymi literami.Wreszcie, dumna z dobrze wykonanej pracy, zaniosła zwój do Maris.Ale izba kronikarki była pusta.Arona poczuła skurcz w dołku.Zignorowała to i poszła na górę, żeby włożyć uroczysty strój.Pod wpływem nagłego impulsu wplotła we włosy wielobarwną wstążkę.Kiedy zeszła na dół, Egil spojrzał na nią z podziwem.— Nadal szukamy dla siebie miejsca — powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]