[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy ci ostatni próbowali wrócić do swojej armii, zamkowi łucznicy wybili ich do nogiJednakże jeden z ludzi księcia zwątpił w możliwość ucieczki.Zamiast tego, choć już trafiony strzałą, zaatakował Borka nożem, jakby tym szaleńczym atakiem chciał pomścić własną, nieuchronną śmierć.Bork nie miał wyboru.Zamachnął się więc toporem i przekonał się, że ludzkie ciało nie jest tak twarde jak drzewo.Przerażony książę zobaczył z oddali, że olbrzym jednym ciosem rozrąbał jego łucznika na pół.- Kogo oni tam mają?! - zapytał z przerażeniem.- Co to za potwór?!Zlany krwią, która chlusnęła z umierającego łucznika, Bork ruszył z powrotem w stronę mostu zwodzonego, który znów opuszczono.Nie zdołał jednak nań wejść, gdyż hrabia na czele pięćdziesięciu konnych rycerzy wypadł z bramy; ich zbroje lśniły w blasku słońca.- Postanowiłem bić się z nimi na otwartym polu - oświadczył hrabia.- A ty, Borku, musisz walczyć razem z nami.Jeżeli przeżyjesz tę bitwę, pasuję cię na rycerza!Bork ukląkł.- Dziękuję ci, panie hrabio - rzekł.Hrabia rozejrzał się wokoło z zakłopotaniem.- No, już dobrze.Zajmijmy się tym, co najważniejsze.Atakować! -ryknął.Bork nie zdawał sobie sprawy, że rycerze jeszcze nie stanęli w szyku bojowym.Po prostu posłuchał rozkazu i zaatakował sam, biegnąc w stronę wojsk księcia.Hrabia odprowadził go wzrokiem i uśmiechnął się z zadowoleniem.- Panie - odezwał się stojący najbliżej rycerz.- Czy nie zaatakujemy razem z nim?- Niech książę się nim zajmie - odrzekł wielmoża.- Przecież on ściął tamto drzewo i uratował zamek, panie.- Tak.Był to czyn wymagający wyjątkowej odwagi - odpowiedział hrabia.- Chcesz, żeby zażądał ręki mojej córki?- Ależ panie, jeśli on stanie do walki razem z nami, mamy szansę na zwycięstwo.Jeżeli zaś zginie, książę nas zniszczy.- Są rzeczy ważniejsze od zwycięstwa - stwierdził stanowczo hrabia.- Czy chciałbyś żyć w świecie, w którym tak doskonałą piękność jak Brunhilda miałby posiąść zwyczajny prostak?Rycerze umilkli więc i obserwowali Borka samotnie zbliżającego się do armii księcia.Bork zauważył, że jest zupełnie sam dopiero wtedy, gdy znalazł się w niewielkiej odległości od książęcych żołnierzy.Przedtem czuł się bardzo dziwnie, maszerując tak przez pola, wierząc, że idzie walczyć wraz z rycerzami hrabiego.Od dawna bowiem podziwiał ich skrycie, gdy ćwiczyli odziani w lśniące zbroje, uzbrojeni w oręż, którym tak zręcznie władali.Teraz radość zniknęła.Gdzie byli hrabiowscy drużynnicy? Borka ogarnął strach.Nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie księcia po prostu nie zasypali go strzałami.Nie miał pojęcia, iż zaszło grube nieporozumienie.Gdyby książę wiedział, że Bork wywodzi się z pospólstwa i wcale nie jest rycerzem, setka strzał już by sterczała z jego trupa.Tymczasem jeden z książęcych żołnierzy zawołał:- Posłuchaj mnie, panie! Czy wyzywasz nas na pojedynek?Oczywiście.To o to chodziło - hrabia nie chciał, by Bork stawił czoło całej armii.Wysłał go po to, aby walczył z jednym wojownikiem.Wynik bitwy zależy więc tylko od niego! Był to wielki zaszczyt i Bork zastanowił się, czy podoła temu zadaniu.-Tak! Pojedynek! -odpowiedział.-Z waszym najsilniejszym, najdzielniejszym żołnierzem.- Przecież jesteś olbrzymem! - zawołali ludzie księcia.- Ale nie noszę zbroi - odparł Bork i aby udowodnić swoją szczerość zdjął hełm, który i tak był niewygodny, po czym ruszył przed siebie.Książęcy rycerze cofnęli się, robiąc mu przejście.Ci zakuci w zbroje mężczyźni obserwowali go uważnie, gdy ich mijał.Bork szedł równym krokiem do przodu, aż znalazł się w pustym kręgu, gdzie stanął przed samym księciem.- Czy to ty jesteś championem? - zwrócił się do niego.- Jestem księciem - odrzekł zapytany.- Nie widzę jednak żadnego z moich rycerzy występujących do przodu, żeby stoczyć z tobą pojedynek.- Więc odrzucacie moje wyzwanie? - spytał Bork, starając się mówić szyderczym tonem, jak przystało na prawdziwego, dzielnego rycerza.Książę omiótł spojrzeniem swoich drużynników, którzy, gdyby nie ciężkie zbroje, zapewne przestępowaliby z zakłopotaniem z nogi na nogę w promieniach porannego słońca.Żaden nie podniósł na niego wzroku.-Nie - oświadczył książę.- Ja sam przyjmuję twoje wyzwanie.- Przerażała go myśl o walce z tym olbrzymem.Był jednak rycerzem i dzielnym wojem; został księciem w kwiecie młodości i gdyby teraz stchórzył przed olbrzymim nieprzyjacielem, utraciłby swoje księstwo w ciągu kilku lat, a honor znacznie wcześniej.Dlatego wyciągnął miecz z pochwy i ruszył w stronę przeciwnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Kiedy ci ostatni próbowali wrócić do swojej armii, zamkowi łucznicy wybili ich do nogiJednakże jeden z ludzi księcia zwątpił w możliwość ucieczki.Zamiast tego, choć już trafiony strzałą, zaatakował Borka nożem, jakby tym szaleńczym atakiem chciał pomścić własną, nieuchronną śmierć.Bork nie miał wyboru.Zamachnął się więc toporem i przekonał się, że ludzkie ciało nie jest tak twarde jak drzewo.Przerażony książę zobaczył z oddali, że olbrzym jednym ciosem rozrąbał jego łucznika na pół.- Kogo oni tam mają?! - zapytał z przerażeniem.- Co to za potwór?!Zlany krwią, która chlusnęła z umierającego łucznika, Bork ruszył z powrotem w stronę mostu zwodzonego, który znów opuszczono.Nie zdołał jednak nań wejść, gdyż hrabia na czele pięćdziesięciu konnych rycerzy wypadł z bramy; ich zbroje lśniły w blasku słońca.- Postanowiłem bić się z nimi na otwartym polu - oświadczył hrabia.- A ty, Borku, musisz walczyć razem z nami.Jeżeli przeżyjesz tę bitwę, pasuję cię na rycerza!Bork ukląkł.- Dziękuję ci, panie hrabio - rzekł.Hrabia rozejrzał się wokoło z zakłopotaniem.- No, już dobrze.Zajmijmy się tym, co najważniejsze.Atakować! -ryknął.Bork nie zdawał sobie sprawy, że rycerze jeszcze nie stanęli w szyku bojowym.Po prostu posłuchał rozkazu i zaatakował sam, biegnąc w stronę wojsk księcia.Hrabia odprowadził go wzrokiem i uśmiechnął się z zadowoleniem.- Panie - odezwał się stojący najbliżej rycerz.- Czy nie zaatakujemy razem z nim?- Niech książę się nim zajmie - odrzekł wielmoża.- Przecież on ściął tamto drzewo i uratował zamek, panie.- Tak.Był to czyn wymagający wyjątkowej odwagi - odpowiedział hrabia.- Chcesz, żeby zażądał ręki mojej córki?- Ależ panie, jeśli on stanie do walki razem z nami, mamy szansę na zwycięstwo.Jeżeli zaś zginie, książę nas zniszczy.- Są rzeczy ważniejsze od zwycięstwa - stwierdził stanowczo hrabia.- Czy chciałbyś żyć w świecie, w którym tak doskonałą piękność jak Brunhilda miałby posiąść zwyczajny prostak?Rycerze umilkli więc i obserwowali Borka samotnie zbliżającego się do armii księcia.Bork zauważył, że jest zupełnie sam dopiero wtedy, gdy znalazł się w niewielkiej odległości od książęcych żołnierzy.Przedtem czuł się bardzo dziwnie, maszerując tak przez pola, wierząc, że idzie walczyć wraz z rycerzami hrabiego.Od dawna bowiem podziwiał ich skrycie, gdy ćwiczyli odziani w lśniące zbroje, uzbrojeni w oręż, którym tak zręcznie władali.Teraz radość zniknęła.Gdzie byli hrabiowscy drużynnicy? Borka ogarnął strach.Nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie księcia po prostu nie zasypali go strzałami.Nie miał pojęcia, iż zaszło grube nieporozumienie.Gdyby książę wiedział, że Bork wywodzi się z pospólstwa i wcale nie jest rycerzem, setka strzał już by sterczała z jego trupa.Tymczasem jeden z książęcych żołnierzy zawołał:- Posłuchaj mnie, panie! Czy wyzywasz nas na pojedynek?Oczywiście.To o to chodziło - hrabia nie chciał, by Bork stawił czoło całej armii.Wysłał go po to, aby walczył z jednym wojownikiem.Wynik bitwy zależy więc tylko od niego! Był to wielki zaszczyt i Bork zastanowił się, czy podoła temu zadaniu.-Tak! Pojedynek! -odpowiedział.-Z waszym najsilniejszym, najdzielniejszym żołnierzem.- Przecież jesteś olbrzymem! - zawołali ludzie księcia.- Ale nie noszę zbroi - odparł Bork i aby udowodnić swoją szczerość zdjął hełm, który i tak był niewygodny, po czym ruszył przed siebie.Książęcy rycerze cofnęli się, robiąc mu przejście.Ci zakuci w zbroje mężczyźni obserwowali go uważnie, gdy ich mijał.Bork szedł równym krokiem do przodu, aż znalazł się w pustym kręgu, gdzie stanął przed samym księciem.- Czy to ty jesteś championem? - zwrócił się do niego.- Jestem księciem - odrzekł zapytany.- Nie widzę jednak żadnego z moich rycerzy występujących do przodu, żeby stoczyć z tobą pojedynek.- Więc odrzucacie moje wyzwanie? - spytał Bork, starając się mówić szyderczym tonem, jak przystało na prawdziwego, dzielnego rycerza.Książę omiótł spojrzeniem swoich drużynników, którzy, gdyby nie ciężkie zbroje, zapewne przestępowaliby z zakłopotaniem z nogi na nogę w promieniach porannego słońca.Żaden nie podniósł na niego wzroku.-Nie - oświadczył książę.- Ja sam przyjmuję twoje wyzwanie.- Przerażała go myśl o walce z tym olbrzymem.Był jednak rycerzem i dzielnym wojem; został księciem w kwiecie młodości i gdyby teraz stchórzył przed olbrzymim nieprzyjacielem, utraciłby swoje księstwo w ciągu kilku lat, a honor znacznie wcześniej.Dlatego wyciągnął miecz z pochwy i ruszył w stronę przeciwnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]