[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsadziła się od nich łatwo.Po paru sekundach ogląd-nęła się za siebie trzy ciemne sylwetki były za nią o kilkakroków.Biegły ciężko.Po następnych dziesięciu sekundachzorientowała się na słuch, że są daleko i niegrozne.Ponow-nie się obejrzała.Już nie biegły.Ta od strony zabudowańjeszcze szła w jej stronę, oglądając się za wsparciem zestrony najwyrazniej starszych towarzyszek, które już stały,zrezygnowawszy z pościgu.Jedna z nich pomstowała, wy-grażając pięściami.Trzecia, najniższa, miotała wyzwiskami.Jej głos wydał się Oksanie skądś znany.Zwolniła, a po kilkunastu kolejnych krokach stanęła, roz-glądając się dookoła.Była na skraju wsi.Przeszła jeszczeszybkim marszem z dwieście metrów, aby zniknąć tamtymz oczu.Noc zapadała w przyśpieszonym tempie.Przed niąszosa, pusta i ciemna jak wszystko dookoła.Co dalej?#Infover WM qefejyp1424c4hrwquvo20zqxeiz84a0i0c2tnxu#Zadzwonić do Gospodina? To byłoby najprostsze.Nie nie warto go denerwować jakimiś pijanymi babami.Pewnieby uznał, że musi zawsze ją odwozić i przywozić jak dziecko.Nie jest dzieckiem, poradzi sobie sama.Tylko jak? Obejść wieś opłotkami? Nie da rady; zgubidrogę, zwłaszcza w nocy, a może nawet dopadnie ją jakiśkundel spuszczony na noc z łańcucha.Lasem? W nocy od-pada; pomijając orientację w terenie, nie wie, jakie niespo-dzianki mogą tam na nią czyhać.Nie zaryzykuje.To zostajeodczekać, aż pijane baby zasną, i przejść normalnie, drogą.Ile czasu musi im dać?Wyszło, że co najmniej godzinę, a najlepiej dwie.Gospo-din na pewno będzie się niepokoił, trzeba by go uprzedzić.Czyli albo okłamać, albo i tak przyjedzie po nią.Bez sensu.Zaryzykuje jeszcze raz drogą.Może już sobie poszły? Gdy-by co, to musi być gotowa do ucieczki zabawi się z nimiw wilka i owce.W końcu poprzednia akcja wykazała, że niemogą się z nią ścigać.Wyłączyła dzwonek w telefonie.Ruszyła ostrożnie kuwsi.Zastanawiała się, czy przekradać się poboczem drogi,czy iść środkiem.Z boku była na pewno mniej widoczna,ale zaczajone w cieniu prześladowczynie miałyby moż-ność złapania jej znienacka.Idąc środkiem, pozbawia jetej szansy.Kocim krokiem z duszą na ramieniu szła środkiem drogi,przygotowana do natychmiastowego biegu.Rozglądając się,układała sobie strategie, na wypadek gdyby sylwetki poja-wiły się w każdym z mijanych miejsc.Wypatrywała oczyw poszukiwaniu ludzkich postaci, ale nikogo nie widziała.Wieś była jak wymarła.Starała się iść cicho.Krocząc po-woli, minęła już miejsce poprzedniego ataku, potem środekwsi.Teraz równie wiele uwagi, co drodze przed, poświęcaładrodze za sobą.Przyśpieszyła jeszcze tylko jakieś dwie-ście metrów.Już jest za wsią, już płot tartaku, jeszcze sto432 D 433#Infover WM edhd66iqpkc2lyx06xpvn1g6cxhbutbl1djzcos2#i znajdzie się obok stróżówki.Z dala widziała jej światło w razie czego stróż powinien jej pomóc.Obyło się bez pomocy.Zamknęła za sobą drzwi willii odetchnęła z ulgą.Rzut oka na zegarek akcja z babamizabrała jej dwadzieścia minut.Więcej strachu niż szkody.W łóżku przed zaśnięciem stwierdziła, że ma problem.Teraz będzie chodzić przez wieś z dreszczem niepokoju, wy-czekując ataku.I za co te baby jej tak nienawidzą? Za to, żeżyje z dyrektorem? Co ta prowodyrka powiedziała? Kurwajapońska ? Dlaczego japońska ? Przecież nie mieszka z Ja-pończykiem?! To może chodzi o pracę dla Japończyków? Aleprzecież to niedorzeczne! Cała załoga SowLesChozu pracujedla nich! Może to zwykła zazdrość? A czego jej mogą zazdro-ścić? No tak kiecki, buty zebrałoby się.Może zazdrosz-czą jej po prostu Gospodina? Bo jego żadnym wyzwiskiemnie obdarzyły.Może prawdą jest to, co mówiła Agniessa, żewszystkie wiejskie baby myślą o nim przed zaśnięciem?O jego dyszlu?Uśmiała się z tego wiejskie baby rżnięte przez Gospo-dina! Też coś.I ta myśl ukazała jej całą różnicę między nią a nimi.We wtorek Oksana wyszła nieco wcześniej, niż trzeba.Wprawdzie dziś jej jazdy wypadały w środku grafiku, alemusiała jeszcze zrobić zakupy.Miała nadzieję, że potem wy-sadzą ją w Kugle.Przez wieś szła ostrożnie, środkiem, rozglądając się naboki, ale skręciwszy na szosę, odetchnęła.Teraz czującsię bezpiecznie, trenowała piękne chodzenie z plecakiemi w nowych gladiatorkach.W starych sandałkach brak ob-casów trochę przeszkadzał, ale jak powiedział Gospodin i boso, choć jest to trudniejsze i efekt mniejszy, możnapięknie stawiać nogi, co zresztą na filmiku było pokazane#Infover WM eq2jg1szmfmdm2ue6fbmfdkmgclovu8h8l6nolgn#w scence na plaży, a i w domu to już praktykowała na krót-kich dystansach.Za to z plecakiem dotąd chodziło się jejtrudno.Jeszcze dwa tygodnie temu przy każdym krokuobijał się boleśnie o plecy, a paski wpijały się w ramionajuż po kilometrze.Po następnym musiała zadecydować zdjąć go czy zrezygnować z dynamicznego kroku.Wtedydalszą drogę przebyła z plecakiem w ręce, a wieczoremGospodin zapytał, skąd te obtarcia.Gdy wyjaśniła, skrzy-wił się z dezaprobatą.Teraz dostrzegła z zadowoleniem, że problem znikł.Pod-czas pamiętnego chodzenia z klipsami na sutkach nauczyłasię amortyzowania wstrząsów wywołanych dynamicznymchodzeniem i teraz plecak nie dobijał, paski nie tarły.Cie-sząc się z tak przekonującego świadectwa własnych po-stępów, wkraczała właśnie między pierwsze zabudowaniamiasta, gdy drzwi stojącego na poboczu radiowozu otwo-rzyły się i zobaczyła, jak wysiada z niego milicjant, zakładaczapkę i idzie w jej kierunku. Oksana Grigoriewna Szlinowa, to wy? Ja.O co chodzi? Wsiadajcie.Pojedziecie z nami. Ale o co chodzi? Co ja zrobiłam? Zpieszę się na kurs jazdy! Kapitan chce was przesłuchać.No, wsiadajcie prędzej,Szlinowa.Na komendzie w Birobidżanie ten sam ment* w stopniu plu-tonowego wprowadził Oksanę do klitki przy wejściu i kazałwyłożyć wszystko z kieszeni na metalową tacę.Kieszeninie miała, więc nic nie wyłożyła.Zgodnie z poleceniem zo-stawiła plecak, z którego plutonowy wyciągnął jej dowódosobisty, obejrzał go uważnie i zaprowadził ją na piętro.* Ment (ros.w transkrypcji) gwarowe określenie milicjanta.434 D 435#Infover WM ex2xhn6lpm088tbdexz81gasuu6gsrj1cumswv0q#Tam wszedł za drzwi z numerem 16 napis na nich głosił Oddział Walki z Przestępstwami Ekonomicznymi * i zasa-lutował.Tak jakoś niechlujnie.Podpadło jej to, bo przecieżojciec demonstrował jej i braciom elementy musztry i nie-raz obserwowała salutujących mundurowych na pewnonie tak to powinno wyglądać.Po chwili plutonowy kazał jejwejść do środka, a sam wyszedł, zamykając za sobą drzwi.Zanim oczy przyzwyczaiły się do głębokiego półmrokuciasnego pokoju, zdawało się jej, że została sama.Po parusekundach przywykający do cienia wzrok zlokalizował zabiurkiem nieumundurowanego, obciętego na jeża mężczy-znę w trudnym w tych warunkach do określenia wieku.Stała przed nim, nie wiedząc, co dalej, a on przypatrywałsię jej bez pośpiechu.Wreszcie odezwał się: Siadajcie.Usiadła na jedynym wolnym krześle.Zapalił lampę.Zwieciła jej w twarz jak na filmowych sce-nach z przesłuchania.Teraz już nic nie widziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Odsadziła się od nich łatwo.Po paru sekundach ogląd-nęła się za siebie trzy ciemne sylwetki były za nią o kilkakroków.Biegły ciężko.Po następnych dziesięciu sekundachzorientowała się na słuch, że są daleko i niegrozne.Ponow-nie się obejrzała.Już nie biegły.Ta od strony zabudowańjeszcze szła w jej stronę, oglądając się za wsparciem zestrony najwyrazniej starszych towarzyszek, które już stały,zrezygnowawszy z pościgu.Jedna z nich pomstowała, wy-grażając pięściami.Trzecia, najniższa, miotała wyzwiskami.Jej głos wydał się Oksanie skądś znany.Zwolniła, a po kilkunastu kolejnych krokach stanęła, roz-glądając się dookoła.Była na skraju wsi.Przeszła jeszczeszybkim marszem z dwieście metrów, aby zniknąć tamtymz oczu.Noc zapadała w przyśpieszonym tempie.Przed niąszosa, pusta i ciemna jak wszystko dookoła.Co dalej?#Infover WM qefejyp1424c4hrwquvo20zqxeiz84a0i0c2tnxu#Zadzwonić do Gospodina? To byłoby najprostsze.Nie nie warto go denerwować jakimiś pijanymi babami.Pewnieby uznał, że musi zawsze ją odwozić i przywozić jak dziecko.Nie jest dzieckiem, poradzi sobie sama.Tylko jak? Obejść wieś opłotkami? Nie da rady; zgubidrogę, zwłaszcza w nocy, a może nawet dopadnie ją jakiśkundel spuszczony na noc z łańcucha.Lasem? W nocy od-pada; pomijając orientację w terenie, nie wie, jakie niespo-dzianki mogą tam na nią czyhać.Nie zaryzykuje.To zostajeodczekać, aż pijane baby zasną, i przejść normalnie, drogą.Ile czasu musi im dać?Wyszło, że co najmniej godzinę, a najlepiej dwie.Gospo-din na pewno będzie się niepokoił, trzeba by go uprzedzić.Czyli albo okłamać, albo i tak przyjedzie po nią.Bez sensu.Zaryzykuje jeszcze raz drogą.Może już sobie poszły? Gdy-by co, to musi być gotowa do ucieczki zabawi się z nimiw wilka i owce.W końcu poprzednia akcja wykazała, że niemogą się z nią ścigać.Wyłączyła dzwonek w telefonie.Ruszyła ostrożnie kuwsi.Zastanawiała się, czy przekradać się poboczem drogi,czy iść środkiem.Z boku była na pewno mniej widoczna,ale zaczajone w cieniu prześladowczynie miałyby moż-ność złapania jej znienacka.Idąc środkiem, pozbawia jetej szansy.Kocim krokiem z duszą na ramieniu szła środkiem drogi,przygotowana do natychmiastowego biegu.Rozglądając się,układała sobie strategie, na wypadek gdyby sylwetki poja-wiły się w każdym z mijanych miejsc.Wypatrywała oczyw poszukiwaniu ludzkich postaci, ale nikogo nie widziała.Wieś była jak wymarła.Starała się iść cicho.Krocząc po-woli, minęła już miejsce poprzedniego ataku, potem środekwsi.Teraz równie wiele uwagi, co drodze przed, poświęcaładrodze za sobą.Przyśpieszyła jeszcze tylko jakieś dwie-ście metrów.Już jest za wsią, już płot tartaku, jeszcze sto432 D 433#Infover WM edhd66iqpkc2lyx06xpvn1g6cxhbutbl1djzcos2#i znajdzie się obok stróżówki.Z dala widziała jej światło w razie czego stróż powinien jej pomóc.Obyło się bez pomocy.Zamknęła za sobą drzwi willii odetchnęła z ulgą.Rzut oka na zegarek akcja z babamizabrała jej dwadzieścia minut.Więcej strachu niż szkody.W łóżku przed zaśnięciem stwierdziła, że ma problem.Teraz będzie chodzić przez wieś z dreszczem niepokoju, wy-czekując ataku.I za co te baby jej tak nienawidzą? Za to, żeżyje z dyrektorem? Co ta prowodyrka powiedziała? Kurwajapońska ? Dlaczego japońska ? Przecież nie mieszka z Ja-pończykiem?! To może chodzi o pracę dla Japończyków? Aleprzecież to niedorzeczne! Cała załoga SowLesChozu pracujedla nich! Może to zwykła zazdrość? A czego jej mogą zazdro-ścić? No tak kiecki, buty zebrałoby się.Może zazdrosz-czą jej po prostu Gospodina? Bo jego żadnym wyzwiskiemnie obdarzyły.Może prawdą jest to, co mówiła Agniessa, żewszystkie wiejskie baby myślą o nim przed zaśnięciem?O jego dyszlu?Uśmiała się z tego wiejskie baby rżnięte przez Gospo-dina! Też coś.I ta myśl ukazała jej całą różnicę między nią a nimi.We wtorek Oksana wyszła nieco wcześniej, niż trzeba.Wprawdzie dziś jej jazdy wypadały w środku grafiku, alemusiała jeszcze zrobić zakupy.Miała nadzieję, że potem wy-sadzą ją w Kugle.Przez wieś szła ostrożnie, środkiem, rozglądając się naboki, ale skręciwszy na szosę, odetchnęła.Teraz czującsię bezpiecznie, trenowała piękne chodzenie z plecakiemi w nowych gladiatorkach.W starych sandałkach brak ob-casów trochę przeszkadzał, ale jak powiedział Gospodin i boso, choć jest to trudniejsze i efekt mniejszy, możnapięknie stawiać nogi, co zresztą na filmiku było pokazane#Infover WM eq2jg1szmfmdm2ue6fbmfdkmgclovu8h8l6nolgn#w scence na plaży, a i w domu to już praktykowała na krót-kich dystansach.Za to z plecakiem dotąd chodziło się jejtrudno.Jeszcze dwa tygodnie temu przy każdym krokuobijał się boleśnie o plecy, a paski wpijały się w ramionajuż po kilometrze.Po następnym musiała zadecydować zdjąć go czy zrezygnować z dynamicznego kroku.Wtedydalszą drogę przebyła z plecakiem w ręce, a wieczoremGospodin zapytał, skąd te obtarcia.Gdy wyjaśniła, skrzy-wił się z dezaprobatą.Teraz dostrzegła z zadowoleniem, że problem znikł.Pod-czas pamiętnego chodzenia z klipsami na sutkach nauczyłasię amortyzowania wstrząsów wywołanych dynamicznymchodzeniem i teraz plecak nie dobijał, paski nie tarły.Cie-sząc się z tak przekonującego świadectwa własnych po-stępów, wkraczała właśnie między pierwsze zabudowaniamiasta, gdy drzwi stojącego na poboczu radiowozu otwo-rzyły się i zobaczyła, jak wysiada z niego milicjant, zakładaczapkę i idzie w jej kierunku. Oksana Grigoriewna Szlinowa, to wy? Ja.O co chodzi? Wsiadajcie.Pojedziecie z nami. Ale o co chodzi? Co ja zrobiłam? Zpieszę się na kurs jazdy! Kapitan chce was przesłuchać.No, wsiadajcie prędzej,Szlinowa.Na komendzie w Birobidżanie ten sam ment* w stopniu plu-tonowego wprowadził Oksanę do klitki przy wejściu i kazałwyłożyć wszystko z kieszeni na metalową tacę.Kieszeninie miała, więc nic nie wyłożyła.Zgodnie z poleceniem zo-stawiła plecak, z którego plutonowy wyciągnął jej dowódosobisty, obejrzał go uważnie i zaprowadził ją na piętro.* Ment (ros.w transkrypcji) gwarowe określenie milicjanta.434 D 435#Infover WM ex2xhn6lpm088tbdexz81gasuu6gsrj1cumswv0q#Tam wszedł za drzwi z numerem 16 napis na nich głosił Oddział Walki z Przestępstwami Ekonomicznymi * i zasa-lutował.Tak jakoś niechlujnie.Podpadło jej to, bo przecieżojciec demonstrował jej i braciom elementy musztry i nie-raz obserwowała salutujących mundurowych na pewnonie tak to powinno wyglądać.Po chwili plutonowy kazał jejwejść do środka, a sam wyszedł, zamykając za sobą drzwi.Zanim oczy przyzwyczaiły się do głębokiego półmrokuciasnego pokoju, zdawało się jej, że została sama.Po parusekundach przywykający do cienia wzrok zlokalizował zabiurkiem nieumundurowanego, obciętego na jeża mężczy-znę w trudnym w tych warunkach do określenia wieku.Stała przed nim, nie wiedząc, co dalej, a on przypatrywałsię jej bez pośpiechu.Wreszcie odezwał się: Siadajcie.Usiadła na jedynym wolnym krześle.Zapalił lampę.Zwieciła jej w twarz jak na filmowych sce-nach z przesłuchania.Teraz już nic nie widziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]