[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nagle Fitzler poczuÅ‚ dreszcze.Powoli zaczÄ…Å‚ zbliżać siÄ™ do nieznajomego.Znowu usÅ‚yszaÅ‚ ten dzwiÄ™k, coÅ› jakby Å‚opotanie.I wtedy zobaczyÅ‚, że pod pÅ‚aszczem mężczyzny coÅ› siÄ™ poruszaÅ‚o, rzucaÅ‚o siÄ™,jakby byÅ‚a tam jakaÅ› żywa istota.A potem wszystko potoczyÅ‚o siÄ™ bardzo szybko.Ten drugi odsÅ‚oniÅ‚ pÅ‚aszcz i w tej samej chwili coÅ› wzleciaÅ‚o w powietrzew kierunku Fitzlera.ByÅ‚ to ptak.PofrunÄ…Å‚ tuż nad jego gÅ‚owÄ…, przerażony Walter cofnÄ…Å‚ siÄ™.Podczas gdy wciąż wymachiwaÅ‚ rÄ™kami, nieznajomy otworzyÅ‚ torbÄ™.Fitzler zobaczyÅ‚ bÅ‚ysk metalowego przedmiotu.W tej samej chwili zgasÅ‚oÅ›wiatÅ‚o na klatce schodowej.Typ byÅ‚ już przy nim.UÅ›miechaÅ‚ siÄ™ do niego w półmroku.Nie byÅ‚ to przyjazny uÅ›miech.W jego dÅ‚oni Walter rozpoznaÅ‚ nóż.GdzieÅ› daleko nad nim w szybÄ™ okiennÄ… uderzaÅ‚y skrzydÅ‚a. ProszÄ™, nie  jÄ™knÄ…Å‚.Wkrótce potem eksplodowaÅ‚ w nim ból, wszystko staÅ‚o siÄ™ jasne i bÅ‚yszczÄ…ce.PomyÅ›laÅ‚ o Kowalskim, stoÅ‚ach do ping-ponga i DVD z karaoke.Na koÅ„cu pomyÅ›laÅ‚ o Ricie.ChciaÅ‚ jÄ… zawoÅ‚ać, ale mu siÄ™ nie udaÅ‚o.OsunÄ…Å‚ siÄ™ na podÅ‚ogÄ™, patrzyÅ‚ w górÄ™ na nieznajomego.OtworzyÅ‚ usta, lecz z jego krtani wydobyÅ‚ siÄ™ jedynie charkot.A potem wszystko wokół niego staÅ‚o siÄ™ czarne.PróbowaÅ‚ pozbyć siÄ™ zmÄ™czenia i gnaÅ‚ wzdÅ‚uż brzegu.Obok niego na torachkolei nadziemnej stukotaÅ‚ pociÄ…g metra linii U1.Deszcz smagaÅ‚ go po twarzy.ByÅ‚ to przyjemny, ciepÅ‚y majowy deszcz, dlatego nie chciaÅ‚o mu siÄ™ zakÅ‚adaćkaptura, czasami nawet otwieraÅ‚ usta, by zÅ‚apać kilka kropli, tak jak to robiÅ‚w dzieciÅ„stwie.Wtedy w kieszeni jego spodni zawibrowaÅ‚ telefon.Trojan zahamowaÅ‚, stanÄ…Å‚ i go wyjÄ…Å‚.Na wyÅ›wietlaczu nie pojawiÅ‚a siÄ™ żadnanazwa, tylko nieznany numer telefonu.OdebraÅ‚ poÅ‚Ä…czenie. Tak? DzieÅ„ dobry, panie Trojan, z tej strony Jana Michels. DzieÅ„ dobry!WziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech. PomyÅ›laÅ‚am sobie, że do pana zadzwoniÄ™. Chodzi o ten nocny telefon  przeszÅ‚o Trojanowi przez myÅ›l.TÄ™ jegogadaninÄ™ po pijaku, jaki on byÅ‚ gÅ‚upi. Przecież nagraÅ‚ mi siÄ™ pan na sekretarkÄ™. Ach, to  spróbowaÅ‚ siÄ™ rozeÅ›miać  proszÄ™ o tym zapomnieć.MiaÅ‚em zÅ‚ydzieÅ„ i byÅ‚em. SprawiaÅ‚ pan wrażenie wykoÅ„czonego.  To prawda, mówiÅ‚em trochÄ™ chaotycznie.ZapadÅ‚a cisza.Jej gÅ‚os brzmiaÅ‚ ciepÅ‚o, gdy mówiÅ‚a:  MartwiÅ‚am siÄ™ o pana.Trojan zsiadÅ‚ z roweru i wprowadziÅ‚ go pod daszek. NaprawdÄ™?Znowu zapadÅ‚a cisza. Gdzie pan jest? Nie przeszkadzam? Nie, nie, w najmniejszym stopniu.Jestem w drodze do domu.Pada deszcz,ale ja to lubiÄ™.ProszÄ™ posÅ‚uchać.Na chwilÄ™ wystawiÅ‚ telefon na szum. Tak brzmi maj.ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™. Cudownie siÄ™ tego sÅ‚ucha. Czy to prywatna rozmowa?  zaczÄ…Å‚ siÄ™ zastanawiać.MiaÅ‚ takÄ… nadziejÄ™,w koÅ„cu zadzwoniÅ‚a do niego ze swojej komórki.Potem jednak powiedziaÅ‚a:  Nie ustaliliÅ›my jeszcze żadnego terminuspotkania na ten tydzieÅ„ po paÅ„skim szybkim wyjÅ›ciu w piÄ…tkowy wieczór. Tak, to prawda. A może pojutrze, w czwartek? Dobrze, może być pojutrze. Znowu o ósmej?  zaÅ›miaÅ‚a siÄ™. Godziny wieczorne zachowam dla pana. Zatem w czwartek o ósmej.Przez chwilÄ™ staÅ‚ jeszcze pod daszkiem, nastÄ™pnie zapisaÅ‚ jej numer telefonu,wskoczyÅ‚ na rower i pojechaÅ‚ dalej. No dobrze  pomyÅ›laÅ‚  to byÅ‚a rozmowa sÅ‚użbowa, ale miaÅ‚em wrażenie,że Jana Michels ze mnÄ… flirtowaÅ‚a.Znowu poczuÅ‚ to dziwne mrowienie w piersi.ChwilÄ™ pózniej komórka ponownie zaczęła wibrować.Może pani doktorprzyszÅ‚o jeszcze coÅ› do gÅ‚owy.SiÄ™gnÄ…Å‚ po telefon, nie zatrzymujÄ…c siÄ™.To byÅ‚ Landsberg.PowiedziaÅ‚ mu kilka krótkich zdaÅ„, ale to wystarczyÅ‚o, żeby zmrozić Trojana.PowtórzyÅ‚ adres i numer domu.Pflügerstraße, ta ulica znajdowaÅ‚a siÄ™niedaleko domu komisarza.Semmler przykucnÄ…Å‚ obok ciaÅ‚a leżącego na klatce schodowej. Trzy ciosy.Jeden z nich prosto w serce. Jakiej dÅ‚ugoÅ›ci byÅ‚o ostrze?  spytaÅ‚ Trojan. Czy możesz to już ocenić? TrzydzieÅ›ci centymetrów lub wiÄ™cej.Dalsze informacje bÄ™dÄ™ miaÅ‚ dla ciebiedopiero jutro. Czyli jest zgodność?Semmler spojrzaÅ‚ na niego w górÄ™. Już mówiÅ‚em, daj mi czas do jutra.Trojan skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Mężczyzna leżaÅ‚ na schodach.Jego klatka piersiowa byÅ‚a zakrwawiona.Tam, gdzie kiedyÅ› byÅ‚y jego oczy, teraz znajdowaÅ‚y siÄ™ czarne otwory [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl