[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mrs.Mendoza chichocząc przyjęła zaproszenie.Choć, jak na Argentynkę, nie miała żadnego poczucia rytmu, szczęśliwie udało mu się zrobić kilka kroków bez większych potknięć.Odprowadził ją do stołu, podziękował i zgodnie z przywilejem starszeństwa poprosił Mrs.Daigler.Włosy Maggie były jeszcze ciągle krótkie, lecz błyszczały, niczym stare złoto.- Już dawno pana nie widzieliśmy, kapitanie.- Musiałem dużo pracować.Brakuje nam ludzi, zwłaszcza fachowców.- Tak też myślałam.Kiedy to się wreszcie skończy?- Pyta pani o tranzycję? Sam manewr trwa ułamek sekundy, ale przedtem musimy przeprowadzić nieskończenie długie obliczenia.- Czy naprawdę mamy szansę na powrót do domu?Miał nadzieję, że jego uśmiech budził wystarczająco dużo wiary w lepszą przyszłość i wyzwalał zaufanie w jego kwalifikacje.- Niewątpliwie.Westchnęła ciężko.- Wreszcie usłyszałam cokolwiek od człowieka kompetentnego.Dziękuję.Czuję się znacznie lepiej.Odprowadził ją na miejsce.Rozejrzał się - pozostała jeszcze Ellie.Dziewczyna siedziała na swym krześle sztywno wyprostowana.Podszedł ku niej.- Nogi już nie bolą?- Dawno o tym zapomniałam.Dziękuję za troskę, sir.- Czy mogę liczyć na jeden taniec? Otwarła szeroko oczy.- Mam sądzić, że kapitan zechce mi poświęcić nieco czasu? Schylił się w jej stronę tak, aby nikt nie mógł ich słyszeć.- Jeszcze jeden taki dowcip, a wrzucę panią do przerębli.Zachichotała i zmarszczyła gniewnie nosek.- Tak jest, sir, tak jest!Dłuższy czas tańczyli, nie rozmawiając.W jej bliskości czuł się znakomicie i zaczął rozmyślać, czemu wcześniej nie zaprosił jej do zabawy.W końcu Ellie przerwała milczenie.- Max.Czy mam rozumieć, że pogodził się pan ze stratą pola 3 D?- Absolutnie wykluczone.Ale będziemy mogli dokończyć tę rozgrywkę dopiero wtedy, gdy przeprowadzę tranzycję.oczywiście, o ile zechce mi pani podarować dwa statki.- Przykro mi, że się narzucam, ale chciałabym, żeby przywitał się pan z Chipsie.Dzisiaj rano pytała już o Maxa.- Mi także przykro.Nawet miałem już zamiar, aby zaprosić ją do sterowni, ale później pomyślałem, że mogłaby zepsuć całą naszą pracę.Znowu musielibyśmy ślęczeć miesiąc nad papierami.- Niech więc pan idzie do mnie.- Wszędzie, tylko nie do pani kabiny.- Niech pan nie będzie taki żałosny.I tak nie mam zbyt dobrej reputacji, abym mogła cokolwiek stracić, zaś pan, jako kapitan, ma prawo czynić wszystko wedle własnego uznania.- W ten sposób od razu widzę, że nigdy nie była pani kapitanem.Proszę tylko popatrzeć, jak się nam przyglądają.- oczami wskazał na Mrs.Montefiore - Najlepiej będzie, jeśli przyniesie pani Chipsie tutaj.I proszę już dłużej się nie sprzeczać.- Tak jest!Połechtał Chipsie w podbródek, nakarmił kilkoma kostkami cukru, po czym zapewnił, że jest najpiękniejszym skrzyżowaniem pająka i małpiszona, jaki kiedykolwiek istniał w tej części Wszechświata.Kiedy wychodził z salonu, czuł się niezwykle podniesiony na duchu.Gdy zobaczył, że Mr.Walthers znika za drzwiami swej kabiny, podszedł natychmiast i zastukał.- Walthers?.Pracuje pan?.- Ależ nie.Proszę wejść, kapitanie.Max odczekał, aż pierwszy oficer dopełni obrządku z kawą i nie czyniąc żadnych wstępów od razu wystąpił z tym, co mu leżało na sercu.- Mr.Walthers.przychodzę do pana ze sprawą osobistą.- Czy mógłbym coś zrobić dla pana, sir?- Sądzę, że nie.Ale pan ma większe doświadczenie, niż ja.W każdym razie chciałbym o tym opowiedzieć.- Skoro takie jest życzenie kapitana.- Proszę mnie dobrze zrozumieć.Nie przyszedłem tu jako kapitan, lecz jako Max.Walthers roześmiał się.- Dobrze, ale proszę nie oczekiwać, że zacznę się do pana zwracać w inny sposób.Boję się nabrać złych przyzwyczajeń.- O'kay, o'kay.Max miał zamiar wyspowiadać się ze sfałszowanej książeczki pracy.Nie miał pojęcia, czy doktor Hendrix poinformował pierwszego oficera, czy zatrzymał tę wiadomość dla siebie i wraz z tajemnicą umarł.- Chciałbym panu opowiedzieć, w jaki sposób trafiłem na ten statek.- rozpoczął, choć nie przyszło mu to zbyt łatwo, gdyż sytuacja kapitana tłumaczącego się przed oficerem i to w dodatku z takiego przewinienia była doprawdy okolicznością niezwykłą.Walthers słuchał z poważną miną, a Max opowiadał.Wyjawił mu wszystkie szczegóły, nie ukrywając nawet udziału Sama, gdyż w tej chwili nie mogło mu to ani pomóc, ani zaszkodzić.- Już od kilku dni czekałem na tę spowiedź, kapitanie.- odezwał się po dłuższym momencie milczenia, które zapadło, gdy Jones skończył swą opowieść.-.ale postanowiliśmy przejść nad tą sprawą do porządku dziennego.Tego rodzaju kwestii nie należy roztrząsać na statku.- To właśnie mnie niepokoi.Jestem ciekaw, co się stanie po naszym powrocie.o ile powrócimy.- O ile powrócimy.- powtórzył Walthers - Czego pan ode mnie oczekuje, sir? Rady, pomocy?.- Nie wiem.Po prostu chciałem to panu opowiedzieć.- Hm.istnieją dwie alternatywy.Jeden sposób, najprostszy, leży w naszych rękach: możemy zmienić nieco jeden z mało ważnych raportów.- Nie, Walthers.Nie chciałbym, aby "Asgard" opuszczały sfałszowane raporty.- Byłem prawie pewny, że to właśnie pan powie, kapitanie.Mamy więc podobne przekonania, choć osobiście czuję się zobowiązany kryć tę sprawę.- Owszem, ja także kiedyś zamierzałem zrobić coś podobnego, ale teraz zmieniłem zdanie.- Rozumiem.Druga alternatywa to zameldowanie o sprawie i pozostawienie rzeczy ich własnemu biegowi.W każdym razie może pan być pewny, że nie zasypię gruszek w popiele.Sądzę, że główny inżynier oraz rachmistrz także podejmą jakieś działania.- Dziękuję, Mr.Walthers.- odetchnął z ulgą Max - Wszystko mi jedno, co zechcą ze mną zrobić, byleby tylko pozwolili na dalsze loty.Bo jeśli nie pozwolą.- To raczej niemożliwe, zwłaszcza, jeśli wyprowadzi pan statek z tych opresji.Ale gdyby spróbowali uknuć jakąś intrygę, wtedy wszyscy razem damy im poznać, co znaczy bić się o swoje prawa.Na razie niech pan robi swoje i zapomni o tym wszystkim.- Spróbuję.Czy może mi pan powiedzieć, jak zapatruje się pan na tę sprawę.na to fałszerstwo.- To nie jest takie proste, kapitanie.Znacznie ważniejsze są pańskie odczucia w związku z tą.aferą.- Co ja czuję?.Sam chyba nie wiem.Prawdopodobnie jak walczący lew.- Dlaczego?- Ponieważ w duchu próbuję się usprawiedliwiać, mówiąc, że to nie ja popełniłem zbrodnię, lecz system mnie do tego zmusił.Ale w tej chwili nie mam już ochoty dłużej się oszukiwać.Nie dlatego, żebym żałował, poczuł nagły atak skruchy czy wyrzuty sumienia.Po prostu chcę ponieść karę.Nic więcej.- To dowód zdrowego rozsądku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Mrs.Mendoza chichocząc przyjęła zaproszenie.Choć, jak na Argentynkę, nie miała żadnego poczucia rytmu, szczęśliwie udało mu się zrobić kilka kroków bez większych potknięć.Odprowadził ją do stołu, podziękował i zgodnie z przywilejem starszeństwa poprosił Mrs.Daigler.Włosy Maggie były jeszcze ciągle krótkie, lecz błyszczały, niczym stare złoto.- Już dawno pana nie widzieliśmy, kapitanie.- Musiałem dużo pracować.Brakuje nam ludzi, zwłaszcza fachowców.- Tak też myślałam.Kiedy to się wreszcie skończy?- Pyta pani o tranzycję? Sam manewr trwa ułamek sekundy, ale przedtem musimy przeprowadzić nieskończenie długie obliczenia.- Czy naprawdę mamy szansę na powrót do domu?Miał nadzieję, że jego uśmiech budził wystarczająco dużo wiary w lepszą przyszłość i wyzwalał zaufanie w jego kwalifikacje.- Niewątpliwie.Westchnęła ciężko.- Wreszcie usłyszałam cokolwiek od człowieka kompetentnego.Dziękuję.Czuję się znacznie lepiej.Odprowadził ją na miejsce.Rozejrzał się - pozostała jeszcze Ellie.Dziewczyna siedziała na swym krześle sztywno wyprostowana.Podszedł ku niej.- Nogi już nie bolą?- Dawno o tym zapomniałam.Dziękuję za troskę, sir.- Czy mogę liczyć na jeden taniec? Otwarła szeroko oczy.- Mam sądzić, że kapitan zechce mi poświęcić nieco czasu? Schylił się w jej stronę tak, aby nikt nie mógł ich słyszeć.- Jeszcze jeden taki dowcip, a wrzucę panią do przerębli.Zachichotała i zmarszczyła gniewnie nosek.- Tak jest, sir, tak jest!Dłuższy czas tańczyli, nie rozmawiając.W jej bliskości czuł się znakomicie i zaczął rozmyślać, czemu wcześniej nie zaprosił jej do zabawy.W końcu Ellie przerwała milczenie.- Max.Czy mam rozumieć, że pogodził się pan ze stratą pola 3 D?- Absolutnie wykluczone.Ale będziemy mogli dokończyć tę rozgrywkę dopiero wtedy, gdy przeprowadzę tranzycję.oczywiście, o ile zechce mi pani podarować dwa statki.- Przykro mi, że się narzucam, ale chciałabym, żeby przywitał się pan z Chipsie.Dzisiaj rano pytała już o Maxa.- Mi także przykro.Nawet miałem już zamiar, aby zaprosić ją do sterowni, ale później pomyślałem, że mogłaby zepsuć całą naszą pracę.Znowu musielibyśmy ślęczeć miesiąc nad papierami.- Niech więc pan idzie do mnie.- Wszędzie, tylko nie do pani kabiny.- Niech pan nie będzie taki żałosny.I tak nie mam zbyt dobrej reputacji, abym mogła cokolwiek stracić, zaś pan, jako kapitan, ma prawo czynić wszystko wedle własnego uznania.- W ten sposób od razu widzę, że nigdy nie była pani kapitanem.Proszę tylko popatrzeć, jak się nam przyglądają.- oczami wskazał na Mrs.Montefiore - Najlepiej będzie, jeśli przyniesie pani Chipsie tutaj.I proszę już dłużej się nie sprzeczać.- Tak jest!Połechtał Chipsie w podbródek, nakarmił kilkoma kostkami cukru, po czym zapewnił, że jest najpiękniejszym skrzyżowaniem pająka i małpiszona, jaki kiedykolwiek istniał w tej części Wszechświata.Kiedy wychodził z salonu, czuł się niezwykle podniesiony na duchu.Gdy zobaczył, że Mr.Walthers znika za drzwiami swej kabiny, podszedł natychmiast i zastukał.- Walthers?.Pracuje pan?.- Ależ nie.Proszę wejść, kapitanie.Max odczekał, aż pierwszy oficer dopełni obrządku z kawą i nie czyniąc żadnych wstępów od razu wystąpił z tym, co mu leżało na sercu.- Mr.Walthers.przychodzę do pana ze sprawą osobistą.- Czy mógłbym coś zrobić dla pana, sir?- Sądzę, że nie.Ale pan ma większe doświadczenie, niż ja.W każdym razie chciałbym o tym opowiedzieć.- Skoro takie jest życzenie kapitana.- Proszę mnie dobrze zrozumieć.Nie przyszedłem tu jako kapitan, lecz jako Max.Walthers roześmiał się.- Dobrze, ale proszę nie oczekiwać, że zacznę się do pana zwracać w inny sposób.Boję się nabrać złych przyzwyczajeń.- O'kay, o'kay.Max miał zamiar wyspowiadać się ze sfałszowanej książeczki pracy.Nie miał pojęcia, czy doktor Hendrix poinformował pierwszego oficera, czy zatrzymał tę wiadomość dla siebie i wraz z tajemnicą umarł.- Chciałbym panu opowiedzieć, w jaki sposób trafiłem na ten statek.- rozpoczął, choć nie przyszło mu to zbyt łatwo, gdyż sytuacja kapitana tłumaczącego się przed oficerem i to w dodatku z takiego przewinienia była doprawdy okolicznością niezwykłą.Walthers słuchał z poważną miną, a Max opowiadał.Wyjawił mu wszystkie szczegóły, nie ukrywając nawet udziału Sama, gdyż w tej chwili nie mogło mu to ani pomóc, ani zaszkodzić.- Już od kilku dni czekałem na tę spowiedź, kapitanie.- odezwał się po dłuższym momencie milczenia, które zapadło, gdy Jones skończył swą opowieść.-.ale postanowiliśmy przejść nad tą sprawą do porządku dziennego.Tego rodzaju kwestii nie należy roztrząsać na statku.- To właśnie mnie niepokoi.Jestem ciekaw, co się stanie po naszym powrocie.o ile powrócimy.- O ile powrócimy.- powtórzył Walthers - Czego pan ode mnie oczekuje, sir? Rady, pomocy?.- Nie wiem.Po prostu chciałem to panu opowiedzieć.- Hm.istnieją dwie alternatywy.Jeden sposób, najprostszy, leży w naszych rękach: możemy zmienić nieco jeden z mało ważnych raportów.- Nie, Walthers.Nie chciałbym, aby "Asgard" opuszczały sfałszowane raporty.- Byłem prawie pewny, że to właśnie pan powie, kapitanie.Mamy więc podobne przekonania, choć osobiście czuję się zobowiązany kryć tę sprawę.- Owszem, ja także kiedyś zamierzałem zrobić coś podobnego, ale teraz zmieniłem zdanie.- Rozumiem.Druga alternatywa to zameldowanie o sprawie i pozostawienie rzeczy ich własnemu biegowi.W każdym razie może pan być pewny, że nie zasypię gruszek w popiele.Sądzę, że główny inżynier oraz rachmistrz także podejmą jakieś działania.- Dziękuję, Mr.Walthers.- odetchnął z ulgą Max - Wszystko mi jedno, co zechcą ze mną zrobić, byleby tylko pozwolili na dalsze loty.Bo jeśli nie pozwolą.- To raczej niemożliwe, zwłaszcza, jeśli wyprowadzi pan statek z tych opresji.Ale gdyby spróbowali uknuć jakąś intrygę, wtedy wszyscy razem damy im poznać, co znaczy bić się o swoje prawa.Na razie niech pan robi swoje i zapomni o tym wszystkim.- Spróbuję.Czy może mi pan powiedzieć, jak zapatruje się pan na tę sprawę.na to fałszerstwo.- To nie jest takie proste, kapitanie.Znacznie ważniejsze są pańskie odczucia w związku z tą.aferą.- Co ja czuję?.Sam chyba nie wiem.Prawdopodobnie jak walczący lew.- Dlaczego?- Ponieważ w duchu próbuję się usprawiedliwiać, mówiąc, że to nie ja popełniłem zbrodnię, lecz system mnie do tego zmusił.Ale w tej chwili nie mam już ochoty dłużej się oszukiwać.Nie dlatego, żebym żałował, poczuł nagły atak skruchy czy wyrzuty sumienia.Po prostu chcę ponieść karę.Nic więcej.- To dowód zdrowego rozsądku [ Pobierz całość w formacie PDF ]