[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Glen popełnił te ohydne zbrodnie mniej więcej w tym samym czasie,gdy odwiedził dom przy Henderson Avenue.Anna była przekonana, że podświadomiekrzyczał o pomoc, że chciał, by ktoś położył kres jego szaleństwu.Pokręciła głową, sku-piając uwagę na przebiegu rozprawy.Duke milczał chwilę, stojąc przy stole.Nagle odwrócił się twarzą do swego klienta. Pani Farrar zeznała, że na tylnym siedzeniu samochodu Petera Chena widziaładuży przedmiot.Czy może pan powiedzieć wysokiemu sądowi, co to było?243Sawyer odgarnął włosy z czoła i przysunął się bliżej mikrofonu. Akurat przenosiliśmy laboratorium, więc myślę, że widziała część jakiegoś urzą-dzenia. Ale to nie były ludzkie zwłoki, prawda? spytał z uśmiechem Duke. Oczywiście, że nie odrzekł stanowczo Sawyer. Kiedy rozmawiał pan z panem Hopkinsem po raz drugi? To było też na Henderson Avenue.Policja przeczesywała dom, szukali tych pal-ców.Mnie wyprowadzili na dwór i wtedy pan Hopkins podszedł do mnie.Policjant,który mnie pilnował, wrócił po coś do domu, wówczas Hopkins powiedział, że bę-dzie musiał wnieść przeciwko mnie oskarżenie.Powiedział, że jestem fujarą i że spier-doliłem sprawę. Zamilkł i spojrzał na sędziego. Przepraszam, wysoki sądzie.Niechciałem być wulgarny, ale to jego słowa.Powiedział, że musi oskarżyć mnie o zamachna życie pani Carlisle i o pogwałcenie dozoru sądowego.Dodał, że zrobi to dla mojegodobra.Powiedział, że sąd wyznaczy mi kaucję, a on zadba o to, żeby mi włos z głowy niespadł.Bo jakby mnie osądzili i uznali, że jestem niewinny, nie mogliby sądzić mnie poraz drugi.Nazwał to powtórnym pociągnięciem do odpowiedzialności za to samo prze-stępstwo, a według naszego prawa to jest niemożliwe. Rozumiem rzekł Duke.Wrócił do stołu i usiadł. A czy nie dręczyła panaświadomość, że może pan pójść do więzienia za coś, czego pan nie zrobił? On był zastępcą prokuratora okręgowego odparł z mocą Sawyer. Myślałem,że wie, co robi.No i ostatecznie ja do niej nie strzelałem.Poza tym miałem straszliwegopietra.Widzi pan, Hopkins zwęszył, że opylamy towar na lewo i zgarniamy szmal.Bałemsię, że jak go nie posłucham, to mnie zabije.No i był zły, że ona to znalazła.Mówił, żegrozi mi sprawa o morderstwo, jeśli nie zrobię dokładnie tego, co mi każe. Ona? Czy ma pan na myśli panią Carlisle? Tak.Pani Carlisle znalazła palce. Jakie palce?Sawyer spuścił głowę. Palce, które trzymałem w lodówce. Jak się one tam znalazły, panie Sawyer? Dostaliśmy je od jednego Chińczyka z Los Angeles.To znajomek Petera, dopieroco przyjechał z Chin i pracował w zakładzie pogrzebowym dla biedaków.Powiedział,że może nam załatwić, co tylko chcemy. Nie rozumiem.Co to za zakład? No, zakład.Płaci się kilka stów i kremują trupa. Wzruszył ramionami, dającdo zrozumienia, że niewiele na ten temat wie. Jak weszliście w posiadanie tych palców? Kupiliśmy je.244Kilka osób ponuro westchnęło, rozległy się stłumione szepty.Sędzia Hillstorm objąłsalę surowym spojrzeniem i głosy ucichły. Czy palce sprzedał wam Chińczyk, o którym pan wspomniał? Ten wasz.zna-jomek, jak go pan określił? Oczywiście nie swoje własne palce, ale palce pochodzące zezwłok, prawda? Tak.Mówił, że ma u siebie pełno trupów.Chcieliśmy kupić rękę, ale Peter powie-dział, że ręka długo się nie przechowa, że palce są lepsze.Harold Duke podszedł do miejsca dla świadków. Po co wam były ludzkie palce?Sawyer potoczył wzrokiem po sali i znów spojrzał na obrońcę. Bo jak zaczęliśmy handlować prochami na własną rękę, miejscowe gangichciały nas wykończyć.Mówili, że wchodzimy im w paradę, że działamy na ich terenie.Pomyśleliśmy sobie, że jak ich nastraszymy, to zostawią nas w spokoju.Dlatego skom-binowaliśmy te palce.Pokazywaliśmy je na mieście jako dowód, że niby skasowaliśmyostatniego faceta, który próbował nam przeszkodzić.Pochodziły ze zwłok jakiejś sta-ruszki, ale nikt się im dokładnie nie przyglądał.Mimo to tamci próbowali zastrzelićBretta, na szczęście chybili.Wtedy postanowiliśmy zrezygnować.Wycofaliśmy się z ichterenu i zaczęliśmy handlować w koledżach, w pasażach handlowych, w takich miej-scach. Kiedy doszło do kolejnego spotkania z panem Hopkinsem? Zadzwonił do mnie tego dnia, kiedy wypuścili mnie z aresztu.Przyjechałem,a on mówi, że muszę włamać się do domu pani Carlisle, bo chce zdobyć jakieś przed-mioty należące do jej syna albo do męża.Miał te rzeczy wykorzystać przeciwko niej,chciał ją nastraszyć, doprowadzić do szaleństwa, żeby nikt jej nie uwierzył, jak powie, żewidziała te palce, i w ogóle. I zrobił pan to? Za dużo tego było odrzekł spięty Sawyer. Chciałem się wycofać.Jak roz-mawialiśmy przez telefon, kazał mi przyjechać Porschem.Po co? myślę.Nie mo-głem tego rozgryzć i doszedłem do wniosku, że pewnie chce mnie wrobić.Wiedziałem,że śledzi mnie policja, więc zamieniłem się z koleżanką na samochody, z tą, co pracujew pasażu.Hopkinsowi powiedziałem, że tego nie zrobię. Czego, panie Sawyer? spytał Duke. %7łe nie włamię się do jej domu. Jakim samochodem przyjechał pan Hopkins? Czarnym rolls-royce em. Co się stało potem? Pojechaliśmy do pani Carlisle i zaparkowaliśmy kilka domów dalej.On miał re-wolwer, rugera.Dał mi go i powiedział, że skoro nie chcę iść, to muszę osłaniać go od245zewnątrz. Chwilę milczał, zastanawiając się nad następnym zdaniem. On ten domznał.Mówił, że we wszystkich oknach są zamki, ale że jak tam wejdzie, to otworzy któ-reś okno od ulicy.Gdybym zobaczył, że ktoś podjeżdża, miałem wykręcić korki.Nawetpokazał mi, gdzie jest skrzynka. I zrobił pan to? Widział pan, jak pani Carlisle wraca do domu? Tak, ale korków tak zaraz nie wykręciłem.Naprawdę nie wiedziałem, co robić.Lało jak z cebra i chciałem prysnąć do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Glen popełnił te ohydne zbrodnie mniej więcej w tym samym czasie,gdy odwiedził dom przy Henderson Avenue.Anna była przekonana, że podświadomiekrzyczał o pomoc, że chciał, by ktoś położył kres jego szaleństwu.Pokręciła głową, sku-piając uwagę na przebiegu rozprawy.Duke milczał chwilę, stojąc przy stole.Nagle odwrócił się twarzą do swego klienta. Pani Farrar zeznała, że na tylnym siedzeniu samochodu Petera Chena widziaładuży przedmiot.Czy może pan powiedzieć wysokiemu sądowi, co to było?243Sawyer odgarnął włosy z czoła i przysunął się bliżej mikrofonu. Akurat przenosiliśmy laboratorium, więc myślę, że widziała część jakiegoś urzą-dzenia. Ale to nie były ludzkie zwłoki, prawda? spytał z uśmiechem Duke. Oczywiście, że nie odrzekł stanowczo Sawyer. Kiedy rozmawiał pan z panem Hopkinsem po raz drugi? To było też na Henderson Avenue.Policja przeczesywała dom, szukali tych pal-ców.Mnie wyprowadzili na dwór i wtedy pan Hopkins podszedł do mnie.Policjant,który mnie pilnował, wrócił po coś do domu, wówczas Hopkins powiedział, że bę-dzie musiał wnieść przeciwko mnie oskarżenie.Powiedział, że jestem fujarą i że spier-doliłem sprawę. Zamilkł i spojrzał na sędziego. Przepraszam, wysoki sądzie.Niechciałem być wulgarny, ale to jego słowa.Powiedział, że musi oskarżyć mnie o zamachna życie pani Carlisle i o pogwałcenie dozoru sądowego.Dodał, że zrobi to dla mojegodobra.Powiedział, że sąd wyznaczy mi kaucję, a on zadba o to, żeby mi włos z głowy niespadł.Bo jakby mnie osądzili i uznali, że jestem niewinny, nie mogliby sądzić mnie poraz drugi.Nazwał to powtórnym pociągnięciem do odpowiedzialności za to samo prze-stępstwo, a według naszego prawa to jest niemożliwe. Rozumiem rzekł Duke.Wrócił do stołu i usiadł. A czy nie dręczyła panaświadomość, że może pan pójść do więzienia za coś, czego pan nie zrobił? On był zastępcą prokuratora okręgowego odparł z mocą Sawyer. Myślałem,że wie, co robi.No i ostatecznie ja do niej nie strzelałem.Poza tym miałem straszliwegopietra.Widzi pan, Hopkins zwęszył, że opylamy towar na lewo i zgarniamy szmal.Bałemsię, że jak go nie posłucham, to mnie zabije.No i był zły, że ona to znalazła.Mówił, żegrozi mi sprawa o morderstwo, jeśli nie zrobię dokładnie tego, co mi każe. Ona? Czy ma pan na myśli panią Carlisle? Tak.Pani Carlisle znalazła palce. Jakie palce?Sawyer spuścił głowę. Palce, które trzymałem w lodówce. Jak się one tam znalazły, panie Sawyer? Dostaliśmy je od jednego Chińczyka z Los Angeles.To znajomek Petera, dopieroco przyjechał z Chin i pracował w zakładzie pogrzebowym dla biedaków.Powiedział,że może nam załatwić, co tylko chcemy. Nie rozumiem.Co to za zakład? No, zakład.Płaci się kilka stów i kremują trupa. Wzruszył ramionami, dającdo zrozumienia, że niewiele na ten temat wie. Jak weszliście w posiadanie tych palców? Kupiliśmy je.244Kilka osób ponuro westchnęło, rozległy się stłumione szepty.Sędzia Hillstorm objąłsalę surowym spojrzeniem i głosy ucichły. Czy palce sprzedał wam Chińczyk, o którym pan wspomniał? Ten wasz.zna-jomek, jak go pan określił? Oczywiście nie swoje własne palce, ale palce pochodzące zezwłok, prawda? Tak.Mówił, że ma u siebie pełno trupów.Chcieliśmy kupić rękę, ale Peter powie-dział, że ręka długo się nie przechowa, że palce są lepsze.Harold Duke podszedł do miejsca dla świadków. Po co wam były ludzkie palce?Sawyer potoczył wzrokiem po sali i znów spojrzał na obrońcę. Bo jak zaczęliśmy handlować prochami na własną rękę, miejscowe gangichciały nas wykończyć.Mówili, że wchodzimy im w paradę, że działamy na ich terenie.Pomyśleliśmy sobie, że jak ich nastraszymy, to zostawią nas w spokoju.Dlatego skom-binowaliśmy te palce.Pokazywaliśmy je na mieście jako dowód, że niby skasowaliśmyostatniego faceta, który próbował nam przeszkodzić.Pochodziły ze zwłok jakiejś sta-ruszki, ale nikt się im dokładnie nie przyglądał.Mimo to tamci próbowali zastrzelićBretta, na szczęście chybili.Wtedy postanowiliśmy zrezygnować.Wycofaliśmy się z ichterenu i zaczęliśmy handlować w koledżach, w pasażach handlowych, w takich miej-scach. Kiedy doszło do kolejnego spotkania z panem Hopkinsem? Zadzwonił do mnie tego dnia, kiedy wypuścili mnie z aresztu.Przyjechałem,a on mówi, że muszę włamać się do domu pani Carlisle, bo chce zdobyć jakieś przed-mioty należące do jej syna albo do męża.Miał te rzeczy wykorzystać przeciwko niej,chciał ją nastraszyć, doprowadzić do szaleństwa, żeby nikt jej nie uwierzył, jak powie, żewidziała te palce, i w ogóle. I zrobił pan to? Za dużo tego było odrzekł spięty Sawyer. Chciałem się wycofać.Jak roz-mawialiśmy przez telefon, kazał mi przyjechać Porschem.Po co? myślę.Nie mo-głem tego rozgryzć i doszedłem do wniosku, że pewnie chce mnie wrobić.Wiedziałem,że śledzi mnie policja, więc zamieniłem się z koleżanką na samochody, z tą, co pracujew pasażu.Hopkinsowi powiedziałem, że tego nie zrobię. Czego, panie Sawyer? spytał Duke. %7łe nie włamię się do jej domu. Jakim samochodem przyjechał pan Hopkins? Czarnym rolls-royce em. Co się stało potem? Pojechaliśmy do pani Carlisle i zaparkowaliśmy kilka domów dalej.On miał re-wolwer, rugera.Dał mi go i powiedział, że skoro nie chcę iść, to muszę osłaniać go od245zewnątrz. Chwilę milczał, zastanawiając się nad następnym zdaniem. On ten domznał.Mówił, że we wszystkich oknach są zamki, ale że jak tam wejdzie, to otworzy któ-reś okno od ulicy.Gdybym zobaczył, że ktoś podjeżdża, miałem wykręcić korki.Nawetpokazał mi, gdzie jest skrzynka. I zrobił pan to? Widział pan, jak pani Carlisle wraca do domu? Tak, ale korków tak zaraz nie wykręciłem.Naprawdę nie wiedziałem, co robić.Lało jak z cebra i chciałem prysnąć do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]