[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doprawdy, mam ochotę iść poniego. Tego, radzę ci, nie czyń  rzekła Gananciosa  gdyż wzbije się w pychę i na przyszłośćbędzie pomiatał tobą jak ścierką.Uspokój się raczej, siostro miła, bo przekonasz się wkrótce,że sam do ciebie przyjdzie, pokorny i skruszony, a jeśli nie, napiszemy mu wierszem takiliścik, że ciężko zrobi mu się na sercu. Na to zgoda  odparła Cariharta  gdyż tysiąc rzeczy mam mu do napisania. Ja  rzekł Monipodio  będę sekretarzem, jeśli okaże się tego potrzeba; a choć wcale niejestem poetą, wiadomo jednak, że jeśli człowiek zechce zadać sobie nieco trudu, zdoła sklecićjako tako choćby i dwa tysiące zwrotek.Zresztą, jeśli mi się to nie uda, mam ja pewnegoprzyjaciela, cyrulika, który jest prawdziwie wielkim poetą i w każdej chwili gotów namdopełnić brakujących do rytmu sylab.My zaś, zanim zabierzemy się do dzieła, skończmytymczasem zaczęte śniadanie.Julia bez trudu usłuchała rady swego zwierzchnika i wszyscy powrócili do przerwanegog a u d e a m u s z takim zapałem, że wkrótce ukazało się dno kosza, a z łagwi ostatniąwyciśnięto kroplę.Starzy pili s i n e f i n e, młodzi  obficie, a niewiastom wypadło dopełnićmiary owej litanii.Następnie Monipodio pozwolił starcom, na ich własne żądanie, opuścićtowarzystwo, poleciwszy im, aby skrzętnie zbierali wszelkie wiadomości, które by mogłygminie być przydatne.Odpowiedzieli, że wszelkich dołożą starań, aby nie zdradzićpokładanego w nich zaufania i odeszli.Rinconete, który z natury był ciekawy, przeprosiwszyza swą śmiałość zapytał Monipodia, jaką by grać mogły rolę te dwa osobniki, tak siwe,powagi pełne i czcigodne.Odparł mu na to, zagadniony, że owych starców w mowiezłodziejskiej zowią  szerszeniami , a zajęcie ich na tym polega, że przez dzień cały chodząpo mieście i zawiadamiają towarzyszy, do jakich domów można nocą iść na połów.Prócztego w zakres ich obowiązków wchodziło śledzić urzędników, którzy wynoszą pieniądze zMennicy, aby przekonać się kędy je zaniosą i w jakim miejscu ukryją.Wywiedziawszy się otym wszystkim wracali do domu, gdzie pieniądze złożono i mierzyli grubość murów szukając,którędy najłatwiej będzie się włamać.Monipodio dodał, że byli to ludzie dla bractwa63 niezmiernie cenni i że ze wszystkiego, co za ich sprawą skradziono, dostawali dwudziestyprocent, podobnie jak piąta część Skarbu Narodowego przypada w udziale NajjaśniejszemuPanu.Rzekł wreszcie, że starcy owi byli wielce uczciwi, szanowani, dbali o swą dobrą sławę,sumienni i bogobojni, że co dzień słuchali Mszy Zwiętej i modlili się z przedziwnymnabożeństwem. Niektórzy z nich  dodał  a zwłaszcza ci dwaj, którzy wyszli stąd przed chwilą,zadowalają się wynagrodzeniem znacznie niższym od tego, jakie im, według naszychobliczeń, przypada w udziale.Mamy innych dwóch, którzy z zawodu są tragarzami i zewzględu na swe rzemiosło chodzą często po przeróżnych domach, znają wszelkie wejścia idrogi do odwrotu i wiedzą, które z nich są niezawodne, które zdradliwe. Wszystko to istne cuda  rzekł Rinconete  i pragnąłbym gorąco przydać się na coś takświetnemu bractwu. Niebo dobrym chęciom zawsze sprzyja  odparł mu na to Monipodio.Gdy tak gawędzili o tych i innych rzeczach, zapukano do drzwi.Podniósł się Monipodio,aby zapytać, kto idzie i odpowiedziano mu z progu: Proszę otworzyć, mości Monipodio; to ja, Repolido.Cariharta usłyszawszy te słowa podniosła głos do nieba, wołając: Proszę nie otwierać, mości Monipodio! Nie otwierajcie temu ludożercy, temu Herodowi,temu Okieńskiemu tygrysowi.Nie przeszkodziło to jednak hersztowi bandy wpuścić nowo przybyłego na dziedziniec.Lecz Cariharta widząc, że wrota otwarte, zerwała się na nogi, wpadła do izby, gdzieznajdował się oręż i stamtąd, zamknąwszy drzwi za sobą, poczęła wołać wielkim głosem: Niech go nie widzę na oczy, tego próżniaka, tego kata niewiniątek, tego tępiciela gołębidomowych!%7łelazna Ręka i Szczutek starali się tymczasem przytrzymać Repolida, który gwałtemchciał wejść do izby, gdzie zamknęła się była Cariharta.Lecz, nie mogąc kroku naprzódpostąpić, przez zamknięte drzwi wołał do niej: Dosyć już, dosyć, złośnico! Uspokój się, serce moje! Obyś tak w tym roku jeszczewyszła za mąż! Ja, za mąż?  odparła Cariharta. Patrzcież go, jaki chytry; chciałbyś ty pojąć mnie zażonę, ale raczej za pokrajanego trupa wyjdę, niż za ciebie! Cicho, głupia  rzekł Repolido  dosyć tego: skończmy swary, bo już pózno.A uważaj,abym nie stracił cierpliwości, bo choć jestem spokojny i pokorny, jeśli się znowu rozzłoszczę,jak Bóg na niebie, gorzej będzie teraz niż dziś rano.Toteż moja rada, przeprośmy się i niewywołujmy wilka z lasu. I diabła samego z lasu wywołam  krzyczała Cariharta  bodajbyś tylko poszedł nazłamanie karku i żebym cię nie widziała więcej na oczy! Nie mówiłem wam?  odezwał się Repolido. Na Boga żywego, zdaje mi się, że jeszczechwila, a przerwę te układy i inną zacznę rozmowę.Tu wmieszał się Monipodio: W mojej obecności nie będzie żadnych bójek: Cariharta wyjdzie nie na twoje grozby, aledlatego, że ja ją o to poproszę i wszystko się skończy ku ogólnemu zadowoleniu.Boniesnaski między kochankami to mają do siebie, że pózniej tym przyjemniej jest się godzić.Hejże, Juleczko! hej, córko! Hej, Cariharto najmilsza! Wyjdzże do nas serce, a ja już to nasiebie biorę, że Repolido na kolanach cię będzie przepraszał. Jeśli te przeprosiny mają być upokorzeniem  rzekł na to Repolido  lub mogą uchybićgodności osobistej, to i przed całym wojskiem zbirów się nie upokorzę.Lecz jeśli o to tylkochodzi, że taki hołd ma być Cariharcie przyjemny, nie mówię, że się rzucę na kolana, alerzucę się z wieży zamkowej, gdy ona tego zażąda.Z tej odpowiedzi śmiać się poczęli Szczutek i %7łelazna Ręka, co srodze zagniewało64 Repolida, który myślał, że dworują sobie z niego.Toteż, zwracając się do nich, zawołałgwałtownie: Ktokolwiek będzie się śmiał albo zechce śmiać się z tego, co Cariharta powiedziała namnie albo ja na nią, niechaj wie, że łże bezczelnie i będzie łgał za każdym razem, gdy muprzyjdzie ochota do śmiechu, jak powiedziałem.Szczutek i %7łelazna Ręka spojrzeli na siebie z ukosa, a Monipodio łacno spostrzegł, że zlemoże skończyć się ta rozmowa, jeśli sam nie zażegna kłótni.Toteż, stanąwszy wnet międzynimi, zawołał: Dość tego, panowie! Zaniechajcie słów obelżywych i trzymajcie język za zębami.A tychwszystkich błahostek niechaj żaden z was nie bierze do siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl