[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, nie przez ścianę.W murzebyła niewielka szczelina.Oparła rękę o wilgotny mur i nasłuchiwała.Ktoś szeptał.Do niej? Czy wy jesteście tutaj więzniem?  dotarło do niej.Po niemiecku! Czy to pułapka? Czy próbują ją w ten sposób podejść?Głos powtórzył słowa.Tym razem głośniej.Tiril chciała skorzystać z szansy. Tak.Zaległa cisza.A potem pełne niedowierzania: Kobieta? Tak. To niemożliwe!Tiril odczekała chwilę, nim zapytała: Od dawna tu siedzicie? Ja nie wiem, jak długo.Tutaj nie istnieje dzień ani noc.Ale chyba jakieśdwanaście lat.A prawdopodobnie dłużej. Dwanaście lat  powtórzyła Tiril i odwaga ją opuściła.Piękne widoki, niema co! Tak.Oni o mnie zapomnieli.A ja nie chcę robić hałasu, bo wtedy przypo-mną sobie, że trzeba mnie zlikwidować. Ale to przecież potworne  jęknęła Tiril. Macie chociaż jedzenie i ubra-nie? O, tak.Ale strażnicy są okropnie milkliwi.Nigdy o nic nie pytają.Stawiajątylko miski i nic więcej.Czy pani jest Niemką? Nie, tylko mówię po niemiecku.Ale drogi panie, jestem kompletnie zbitaz tropu pańskim wyznaniem.Jak brzmi pańskie nazwisko? Heinrich.Heinrich Reuss von Gera.Tiril na chwilę oniemiała.A potem powiedziała po norwesku: Henrik Russ! Wszyscy myśleli, że pan nie żyje. A.Kim pani jest? Znał mnie pan kiedyś pod nazwiskiem Tiril Dahl.Po tamtej stronie długo trwała cisza. Byliśmy wtedy śmiertelnymi wrogami.150  Tak.Tiril zastanawiała się nad sytuacją.Jeśli Henrik Russ przesiedział tyle lat w ta-kim więzieniu, to raczej nie żywi ciepłych uczuć dla Zakonu Zwiętego Słońca.W takim razie może ona mogłaby się dowiedzieć czegoś więcej o tajnym zgro-madzeniu?Ale jaki będzie z tego pożytek? Przecież stąd się chyba nie wydostanie. Rozdział 21Po całkowitej porażce bratanka kardynał von Graben opuścił kościelne zgro-madzenie.A nikt przecież nie wiedział, że cesarz zamierza pozbawić Engelbertabiskupiej godności.Największe upokorzenie było jeszcze przed nim.Kardynałowi jednak wystarczyło tego, co już się stało.Spieszył do swej go-spody, by zarządzić pakowanie kufrów.Wielki Mistrz wprost kipiał wściekłością.Na bratanka, który wszystko zaprze-paścił, lecz najbardziej na wrogów, którzy wciąż zdobywali nowe tereny, podczasgdy rycerze dreptali w miejscu.Co też mają wrogowie takiego, czego rycerze Zakonu nie znają?Wygląda na to, że wszystko.A teraz zdobyli coś jeszcze: niebieski kamień.Kardynał uniósł głowę i zaczął się zastanawiać.Co to opowiadał ten człowiek, który powrócił z bagnisk? Ten dziwny chłopak,syn czarnoksiężnika, miał powiedzieć, że potrzebuje niebieskiego kamienia, byprzywrócić swego ojca do życia.Nienawistny uśmiech, który był częścią osobowości Wielkiego Mistrza, zno-wu pojawił się na wąskich wargach.Przywrócić do życia! Dziecinne mrzonki!Kardynał siedział bez ruchu, wyprostowany.A jeśli to nie są dziecinne mrzonki? Jeśli chłopak dotarł do niebieskiego ka-mienia z legendy? Jeśli ta część legendy jest prawdą?Wielki Mistrz dobrze wiedział, czego może dokonać Zwięte Słońce.To dlate-go wszyscy go tak pożądliwie, tak rozpaczliwie poszukują, z łapczywością prze-kraczającą wszelkie granice przyzwoitości.Ale czerwony i niebieski kamień? Coone mogą?Przywrócić do życia?To oczywiście głupie wymysły, ale jeśli kamień rzeczywiście posiada magicz-ną siłę, to co wtedy?Niebieski kamień to musi być szafir.Szafiry mają też działanie uzdrawiające.To kamień książąt Kościoła i świętych.A zatem jak przeznaczony dla niego.Poza tym ten szafir musi być wyjątkowy.152 Pomyśleć, gdyby tak posiadał moc powstrzymywania starości?Wielkim niepokojem kardynała von Grabena było to, że nie będzie żył na tyledługo, by odnalezć Zwięte Słońce, którego szukał przez całe swoje życie.Już i tak przekroczył zwyczajny ludzki wiek, a to dzięki swoim wielkim ma-gicznym umiejętnościom.Ale kiedyś przecież będzie musiał umrzeć.Gdyby tak z pomocą tego kamienia mógł przedłużyć życie?Musi go zdobyć! Musi mieć ten kamień!Jego ludzie, którzy pojechali w ślad za chłopcem? Może już go znalezli?Lodowaty dreszcz strachu przeniknął kardynała.Pierwsza wysłana przez nie-go grupa miała szukać kamiennych rytów na tablicach, które spadły z góry.Drugagrupa pojechała za chłopcem, który, jak kardynał przypuszczał, również znajdo-wał się w drodze do podnóża tej samej góry.Też chciał odnalezć kamienne tablice.Ale co to chłopiec miał powiedzieć? %7łe spróbuje przywrócić swego ojca dożycia? A ojciec, czarnoksiężnik, czy raczej jego zwłoki, nie leżały przecież u pod-nóża góry.Zostały ukryte wysoko, w pobliżu zamku Graben.Podnóże góry odzamku Graben dzielił chyba z dzień marszu.Wielki Mistrz nigdy tam nie był, alemógł sobie wyobrazić, jak to miejsce wygląda.Nikt z wysłanych przez niego ludzi nie wpadnie na to, by szukać chłopca tam,gdzie on się w istocie znajduje: koło zamku Graben.W górach.Trzeba zatrzymać chłopca, zanim dotrze do celu.Nie dlatego, by kardynałsądził, że ktokolwiek może umarłego przywrócić do życia, ale czarnoksiężnikaMóriego jednak się lękał.Chłopiec był jeszcze dzieckiem, lecz ojciec miał powią-zania z mocami, których Wielki Mistrz nie zna.Nie życzył sobie Móriego wśródżywych.Kardynał mógł nie zdążyć pojmać chłopca teraz.Naprawdę mogło już być zapózno.Może go wezwać?Ostatnim razem, kiedy próbował tej metody, kosztowało go to bardzo dużozdrowia, a i tak na niewiele się zdało.Zaszkodziło tylko ludziom kardynała, a toraczej słaba pociecha.Nie, ale umiał przecież o wiele więcej.Kardynał von Graben wyjął z kufra swoją wielką czerwoną księgę.W zamy-śleniu zaczął ją kartkować.Za młodu nauczył się z tej księgi wielu tajemnic.Tajemnic, o których teraz jużzapomniał, bo nigdy ich nie stosował w praktyce.Nie było to konieczne.Księgapomogła mu też w osobistej karierze, i to na różne sposoby.Wiedział, że niema w sobie tego ciepła, które człowiek Kościoła powinien posiadać, ale to niestanowiło dla niego przeszkody.Cesarskiego tronu nigdy nie mógłby zdobyć, bonie pochodził z odpowiedniego rodu.Von Grabenowie to zbyt skromna rodzina [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl