[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieszczęśnik nie nosił hełmu.Zdarto mu rękawice z dłoni i przywiązano je z przodu, a palce.Zwierzołak zmarszczył nos.Palce odrąbano.Krople krwi na cembrowinie studni wskazywały, gdzie je wrzucono.Nie zbliżył się do trupa od razu, ale obejrzał go ze wszystkich stron, skradając się przy murze.Później cichy jęk zagłuszył na moment brzęczenie owadów, których całe chmary gromadziły się wokół ofiary.Powieki mężczyzny drgnęły.Kethan zatrzymał się z podniesioną łapą.Złożony w ofierze rycerz jeszcze żył.Zwierzołak wiedział, że nieszczęśnik służył Złu.Musi się jednak dowiedzieć, dlaczego inni słudzy Ciemności tak go potraktowali; ta informacja może okazać się bardzo pożyteczna.Kethan ujrzał wyraźnie w myśli postać Ibycusa.Skierował doń myślowe posłanie i po chwili otrzymał odpowiedź.Przy studni gromadziły się ptaki—padlinożercy z Wielkiego Pustkowia.Kethan obserwował je uważnie, czekając na pojawienie się i sów.Jeśli nawet tamte wstrętne ptaszyska polowały, nie znalazły jeszcze tej zdobyczy.Nie chciał dłużej przebywać wśród budzących grozę murów, w biegł więc szybko przez wyłom i wrócił po własnych śladach, by.najszybciej spotkać się z towarzyszami podróży.Przybrał ludzką postać, żeby lepiej się z nimi porozumieć.Za chwilę w jego polu widzenia pojawił się pierwszy Kioga.Koczownik jechał z napiętym łukiem w dłoniach; jego dobrze ułożony koń biegł krętą ścieżką.Zwierzołak wiedział — wkrótce zresztą przestał się tym przejmować — że Kiogowie nie mogą go zaakceptować, nawet gdy udowodnił, iż jest sługą Światła.Machnął teraz ręką, a Obred podniósł łuk na powitanie.Niebawem Kethan zobaczył pozostałych.Lero poganiał juczne kuce, żeby nie oddalały się zbytnio.Ibycus prowadził, Elysha jechała tuż za nim — na pewno wbrew woli Maga.Później Zwierzołak zobaczył Aylinn, jej klacz biegła obok Trussanta, na którym siedziała Uta.Następnie dojrzał Firduna i Gureta, uzbrojony i czujnych, po obu stronach Hardina.Pilnowali go, choć nie zachowywali się jak strażnicy.Ibycus sztywno zsiadł z konia.Tulił do piersi rękę z czarodziejskim pierścieniem.Kethanowi wydało się, że widzi w oku pierścienia kolorów, ale nie był to błękit prawdziwej Mocy.— Co tym razem znalazłeś, młodzieńcze? — spytał Mag, idąc ciężkim krokiem.— Zagadkowe miejsce i konającego mężczyznę—odparł Zwierzołak.— Rannego? — Aylinn w jednej chwili zeskoczyła z Momy i zdjął z ramienia torbę z medykamentami.— Gdzie on jest?Kiogowie czuwali nad bezpieczeństwem towarzyszy, okrążając za razem zieloną ruinę, kiedy Kethan zaprowadził resztę wędrowców do studni.— Och! — Aylinn chciała podbiec do ofiary, lecz Elysha chwyciła ją za ramię.— To, co widzisz, może być złudzeniem — powiedziała ostro.— człowiek ze Stanicy Howell.— Ale on jest ranny — upierała się Aylinn.— Przysięga Uzdrawiaczki każe mi.— Czy chciałabyś ściągnąć nieszczęście i oddać nas we włada Ciemności z powodu Przysięgi Uzdrawiaczki? — upomniała czarodziejka.Dziewczyna szamotała się, próbując postawić na swoim, ale Elysha trzymała ją mocno.To Ibycus zbliżył się do związanego mężczyzny, pozostali zaś trzymali się z daleka.Mag podniósł rękę i wycelował pierścień nie w pierś ofiary, ale w jej głowę.— Na Gwiazdę, na Falę, na Ziemię, w której wykopano grób — powiedział powoli — rozkazuję ci, przemów! Twój pan zostawił cię tutaj, żebyś przekazał nam jego słowa.Sinawe wargi w poszarzałej twarzy poruszyły się, lecz oczy pozostały zamknięte.— Idziecie.tropem.śmierci.— wykrztusił konający tak cicho, jakby znajdował się bardzo daleko.— Jak wszyscy ludzie od chwili poczęcia — odrzekł Ibycus.— Czy Jakata myśli, że zatrzymają nas sztuczki zdolne przestraszyć tylko małe dzieci?Z podniesionego palca Maga strzelił czarny płomień.— Służyłeś swemu panu.— ciągnął Ibycus.Ale rozciągnięta na włóczniach postać nie usłyszała jego słów.— Ten, który nadchodzi, obejmie rządy.Idźcie naszym tropem, głupcy, a zginiecie niebawem.Później szczęka nieszczęśnika opadła i spomiędzy żółtych zębów wysunął się czarny język.Ibycus swym magicznym pierścieniem nakreślił w powietrzu symbole, których błękitny blask zamienił się w złowrogą czerń.Mag posiedział coś głośno.Znaki poruszyły się niemrawo.Wydawało się, że opierają się jego rozkazom, ale w końcu popełzły w stronę zmarłego uczepiły się jego ciała.Wędrowcy cofnęli się, gdy z trupa buchnęły płomienie.Trawiły go tak żarłocznie, że po kilku chwilach pozostała zeń tylko ciemna plama na bruku.— To.to był Salsazar, gwardzista Jakaty.Stał na warcie tej nocy, kiedy uciekłem.— Głos Hardina zadrżał.— On już od wielu, wielu lat nie był żywym człowiekiem, takim jak ty — wyjaśniła Elysha.—Uciekajcie! Uciekajcie wszyscy! — rozległ się krzyk Firduna.Młody czarodziej chwycił Aylinn za rękę, pociągając za sobą również Elyshę, która nadal trzymała dziewczynę.— Uciekajcie! Moja zapora pękła! Szybko!Kethan skoczył do przodu, objął Maga ramieniem, pociągnął go o tyłu, popychając też Hardina w chwili gdy ten go mijał.Potem wszyscy znaleźli się poza ogrodzeniem.Nim tak się stało, Zwierzołak ostrzegł to, co wyłoniło się ze studni.Niejeden raz oglądał nadchodzącą śmierć, widział to, co pozostawiała, rozpadające się, powracające do ziemi zwłoki.Lecz postacie, które wyleciały z otworu tak lekko, jakby miały skrzydła, były martwe, a zarazem żywe.I było ich wiele.Początkowo wyglądały jak cienie, ciemną masą przelały się nad cembrowiną i pomknęły w stronę muru.Jednakże to kamienne ogrodzenie, choć częściowo zrujnowane, powstrzymało niesamowite istoty, które stawały się coraz bardziej materialne.Nie wszystkie miały ludzką postać.Były wśród nich potwory, które mógł sobie wyobrazić tylko największy z magów Ciemności.Bił od nich taki fetor, że podróżni chwiejnym krokiem cofnęli się jak najdalej.Ibycus wyrwał się z rąk Kethana.Jego pierścień nadal się jarzył.Mag krzyknął teraz przez ramię do Firduna:— Chłopcze, przypomnij sobie klątwę Unwina w Dniu Ostatecznego Zniszczenia.Położył rękę na ramieniu Firduna i razem zwrócili się ku zrujnowanemu zielonemu murowi.Poprzez wyłomy widzieli to, co gromadziło się wewnątrz, z każdą chwilą nabierając mocy.Firdun wypowiadał słowa klątwy równie głośno jak Ibycus i w tym samym rytmie.Te starożytne słowa sprawiały, że ziemia drżała pod nogami widzów.Jednocześnie Mag celował płonącym pierścieniem w widma uwięzione w kamiennym kręgu.Blask słońca jakby zbladł.Guret i jego towarzysze nie mogli już dłużej zapanować nad swoimi wierzchowcami: konie stanęły dęba, wyrwały wodze z rąk swych panów i rozbiegły się jak oszalałe.Kethan zachwiał się, kiedy miękki, ciepły ciężar skoczył mu na ramię.Potem Zwierzołak wyprostował się, jedną ręką tuląc Utę do piersi.Niebo nad zrujnowanym murem pociemniało.Coraz więcej biało—szarych kształtów usiłowało przedostać się na drugą stronę.Wydawało się, że uderzają w niewidzialną ścianę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nieszczęśnik nie nosił hełmu.Zdarto mu rękawice z dłoni i przywiązano je z przodu, a palce.Zwierzołak zmarszczył nos.Palce odrąbano.Krople krwi na cembrowinie studni wskazywały, gdzie je wrzucono.Nie zbliżył się do trupa od razu, ale obejrzał go ze wszystkich stron, skradając się przy murze.Później cichy jęk zagłuszył na moment brzęczenie owadów, których całe chmary gromadziły się wokół ofiary.Powieki mężczyzny drgnęły.Kethan zatrzymał się z podniesioną łapą.Złożony w ofierze rycerz jeszcze żył.Zwierzołak wiedział, że nieszczęśnik służył Złu.Musi się jednak dowiedzieć, dlaczego inni słudzy Ciemności tak go potraktowali; ta informacja może okazać się bardzo pożyteczna.Kethan ujrzał wyraźnie w myśli postać Ibycusa.Skierował doń myślowe posłanie i po chwili otrzymał odpowiedź.Przy studni gromadziły się ptaki—padlinożercy z Wielkiego Pustkowia.Kethan obserwował je uważnie, czekając na pojawienie się i sów.Jeśli nawet tamte wstrętne ptaszyska polowały, nie znalazły jeszcze tej zdobyczy.Nie chciał dłużej przebywać wśród budzących grozę murów, w biegł więc szybko przez wyłom i wrócił po własnych śladach, by.najszybciej spotkać się z towarzyszami podróży.Przybrał ludzką postać, żeby lepiej się z nimi porozumieć.Za chwilę w jego polu widzenia pojawił się pierwszy Kioga.Koczownik jechał z napiętym łukiem w dłoniach; jego dobrze ułożony koń biegł krętą ścieżką.Zwierzołak wiedział — wkrótce zresztą przestał się tym przejmować — że Kiogowie nie mogą go zaakceptować, nawet gdy udowodnił, iż jest sługą Światła.Machnął teraz ręką, a Obred podniósł łuk na powitanie.Niebawem Kethan zobaczył pozostałych.Lero poganiał juczne kuce, żeby nie oddalały się zbytnio.Ibycus prowadził, Elysha jechała tuż za nim — na pewno wbrew woli Maga.Później Zwierzołak zobaczył Aylinn, jej klacz biegła obok Trussanta, na którym siedziała Uta.Następnie dojrzał Firduna i Gureta, uzbrojony i czujnych, po obu stronach Hardina.Pilnowali go, choć nie zachowywali się jak strażnicy.Ibycus sztywno zsiadł z konia.Tulił do piersi rękę z czarodziejskim pierścieniem.Kethanowi wydało się, że widzi w oku pierścienia kolorów, ale nie był to błękit prawdziwej Mocy.— Co tym razem znalazłeś, młodzieńcze? — spytał Mag, idąc ciężkim krokiem.— Zagadkowe miejsce i konającego mężczyznę—odparł Zwierzołak.— Rannego? — Aylinn w jednej chwili zeskoczyła z Momy i zdjął z ramienia torbę z medykamentami.— Gdzie on jest?Kiogowie czuwali nad bezpieczeństwem towarzyszy, okrążając za razem zieloną ruinę, kiedy Kethan zaprowadził resztę wędrowców do studni.— Och! — Aylinn chciała podbiec do ofiary, lecz Elysha chwyciła ją za ramię.— To, co widzisz, może być złudzeniem — powiedziała ostro.— człowiek ze Stanicy Howell.— Ale on jest ranny — upierała się Aylinn.— Przysięga Uzdrawiaczki każe mi.— Czy chciałabyś ściągnąć nieszczęście i oddać nas we włada Ciemności z powodu Przysięgi Uzdrawiaczki? — upomniała czarodziejka.Dziewczyna szamotała się, próbując postawić na swoim, ale Elysha trzymała ją mocno.To Ibycus zbliżył się do związanego mężczyzny, pozostali zaś trzymali się z daleka.Mag podniósł rękę i wycelował pierścień nie w pierś ofiary, ale w jej głowę.— Na Gwiazdę, na Falę, na Ziemię, w której wykopano grób — powiedział powoli — rozkazuję ci, przemów! Twój pan zostawił cię tutaj, żebyś przekazał nam jego słowa.Sinawe wargi w poszarzałej twarzy poruszyły się, lecz oczy pozostały zamknięte.— Idziecie.tropem.śmierci.— wykrztusił konający tak cicho, jakby znajdował się bardzo daleko.— Jak wszyscy ludzie od chwili poczęcia — odrzekł Ibycus.— Czy Jakata myśli, że zatrzymają nas sztuczki zdolne przestraszyć tylko małe dzieci?Z podniesionego palca Maga strzelił czarny płomień.— Służyłeś swemu panu.— ciągnął Ibycus.Ale rozciągnięta na włóczniach postać nie usłyszała jego słów.— Ten, który nadchodzi, obejmie rządy.Idźcie naszym tropem, głupcy, a zginiecie niebawem.Później szczęka nieszczęśnika opadła i spomiędzy żółtych zębów wysunął się czarny język.Ibycus swym magicznym pierścieniem nakreślił w powietrzu symbole, których błękitny blask zamienił się w złowrogą czerń.Mag posiedział coś głośno.Znaki poruszyły się niemrawo.Wydawało się, że opierają się jego rozkazom, ale w końcu popełzły w stronę zmarłego uczepiły się jego ciała.Wędrowcy cofnęli się, gdy z trupa buchnęły płomienie.Trawiły go tak żarłocznie, że po kilku chwilach pozostała zeń tylko ciemna plama na bruku.— To.to był Salsazar, gwardzista Jakaty.Stał na warcie tej nocy, kiedy uciekłem.— Głos Hardina zadrżał.— On już od wielu, wielu lat nie był żywym człowiekiem, takim jak ty — wyjaśniła Elysha.—Uciekajcie! Uciekajcie wszyscy! — rozległ się krzyk Firduna.Młody czarodziej chwycił Aylinn za rękę, pociągając za sobą również Elyshę, która nadal trzymała dziewczynę.— Uciekajcie! Moja zapora pękła! Szybko!Kethan skoczył do przodu, objął Maga ramieniem, pociągnął go o tyłu, popychając też Hardina w chwili gdy ten go mijał.Potem wszyscy znaleźli się poza ogrodzeniem.Nim tak się stało, Zwierzołak ostrzegł to, co wyłoniło się ze studni.Niejeden raz oglądał nadchodzącą śmierć, widział to, co pozostawiała, rozpadające się, powracające do ziemi zwłoki.Lecz postacie, które wyleciały z otworu tak lekko, jakby miały skrzydła, były martwe, a zarazem żywe.I było ich wiele.Początkowo wyglądały jak cienie, ciemną masą przelały się nad cembrowiną i pomknęły w stronę muru.Jednakże to kamienne ogrodzenie, choć częściowo zrujnowane, powstrzymało niesamowite istoty, które stawały się coraz bardziej materialne.Nie wszystkie miały ludzką postać.Były wśród nich potwory, które mógł sobie wyobrazić tylko największy z magów Ciemności.Bił od nich taki fetor, że podróżni chwiejnym krokiem cofnęli się jak najdalej.Ibycus wyrwał się z rąk Kethana.Jego pierścień nadal się jarzył.Mag krzyknął teraz przez ramię do Firduna:— Chłopcze, przypomnij sobie klątwę Unwina w Dniu Ostatecznego Zniszczenia.Położył rękę na ramieniu Firduna i razem zwrócili się ku zrujnowanemu zielonemu murowi.Poprzez wyłomy widzieli to, co gromadziło się wewnątrz, z każdą chwilą nabierając mocy.Firdun wypowiadał słowa klątwy równie głośno jak Ibycus i w tym samym rytmie.Te starożytne słowa sprawiały, że ziemia drżała pod nogami widzów.Jednocześnie Mag celował płonącym pierścieniem w widma uwięzione w kamiennym kręgu.Blask słońca jakby zbladł.Guret i jego towarzysze nie mogli już dłużej zapanować nad swoimi wierzchowcami: konie stanęły dęba, wyrwały wodze z rąk swych panów i rozbiegły się jak oszalałe.Kethan zachwiał się, kiedy miękki, ciepły ciężar skoczył mu na ramię.Potem Zwierzołak wyprostował się, jedną ręką tuląc Utę do piersi.Niebo nad zrujnowanym murem pociemniało.Coraz więcej biało—szarych kształtów usiłowało przedostać się na drugą stronę.Wydawało się, że uderzają w niewidzialną ścianę [ Pobierz całość w formacie PDF ]