[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hardin ujął ją mocno za ramiona, odsunął na odległość rąk zmuszając do spojrzenia w oczy.- Słuchaj mnie dobrze! Ten statek zniszczył wszystko, co było mi drogie.- Postaraj się, aby teraźniejszość stała ci się droższa.Niech życie stanie ci się drogie.- Najpierw muszę rozprawić się z przeszłością.- Nie do ciebie należy rozliczanie przeszłości.Już się stało.- Jeszcze niezupełnie,- Żaden człowiek nie ma prawa o tym decydować.- Ja mam prawo.- Ale kara należy do Boga, nie do ciebie.- Nie doczekałem się jej.Za chwilę mi powiesz, że rozbicie mojego jachtu przez Lewiatana było boskim dziełem.- Kto wie?- A ja twierdzę, że człowieka.I człowiek musi za to zapłacić.Przestała płakać, twarz jej stwardniała.Hardin ze złością wstał.Jacht wydał mu się nagle malutki.Zrobił parę kroków, aby zająć się grotem, ale wrócił i ponownie chwycił ją za ramiona.- Powiem ci jeszcze jedno.Możesz to interpretować, jak chcesz.Myślałem, że oszaleję.Nocne zmory rozsadzały mi głowę.Obumierałem wewnątrz.I wszystko ustąpiło, tak jak ustępują objawy choroby, gdy uświadomiłem sobie, że jest moim obowiązkiem zatopić tego potwora.- I nie masz żadnych wątpliwości?Przytulił ją.- Bałem się zbliżenia z tobą.Bałem się, że to może zmienić moje postanowienie.- I zmieniło?- Nie.Umocniło mnie w przekonaniu, że muszę rozprawić się z przeszłością.- W jaki sposób zbliżenie ze mną.?- Uświadomiłaś mi, jak można być szczęśliwym; tak jak byłem szczęśliwy w przeszłości.Wpatrywała się w jego twarz, wyszukiwała w niej odpowiedzi.- A gdybym to ja płynęła na pokładzie Lewiatana, to też.?- Nie robiłoby to żadnej różnicy.- Co?- Zeszłabyś z pokładu wraz z resztą załogi.- Skąd możesz być tego pewien? - patrzyła badawczo.- Nie masz po prostu pojęcia, jak wielki jest ten statek.On nie może zatonąć jak kamień albo wyparować.Będzie umierał bardzo długo.- Postradałeś zmysły.Jeśli statek jest tak wielki, to w jaki sposób chcesz go zatopić?- Znam jego słabości.- Zginiesz przy tym.- Tego nie mam w planie.- Uśmiechnął się blado.Adżaratu wyrwała się z jego uchwytu.- A jeśli będę próbowała cię powstrzymać? Co wówczas zrobisz, aby nie narazić swoich planów?Hardin patrzył tępo.- Zabijesz mnie?Uśmiechnął się zimno.- Przewidywałem komplikacje.I dlatego mam zamiar wsadzić cię do bączka w Monrowii i wziąć nogi za pas.- A co mi przeszkodzi rozgłosić twoje zamiary?- Już cię ktoś uprzedził.Polują na mnie uzbrojonym helikopterem.- Skąd to wiesz?- Wiem.- Wobec tego sprawa jest przesądzona.Nie możesz zrealizować planów.- Może tak, może nie.- Co masz zamiar zrobić?Hardin krzywo się uśmiechnął.- Pytasz po to, żeby donieść? Ze złością zaprzeczyła ruchem głowy.- Wcale nie powiedziałam, że mam taki zamiar.- Nie mogę ryzykować.- A jeśli dam ci słowo?- Podejrzewałbym, że dałaś je tylko dlatego, żeby uspokoić sza­leńca.Prześliznęła się obok niego i zniknęła na trapiku.Hardin zajął się założeniem genui.Łabędź znów pędził, jakby chciał nadrobić czas stracony po rozdarciu spinakera.Pasat wiał coraz silniej - co zgodnie z locją było rzadkością tak daleko na południu, a szybkościomierz Brookesa i Gatehouse'a od czasu do czasu wskazywał nieprawdopo­dobne dziesięć węzłów.Adżaratu wróciła do kokpitu.Przez godzinę nie odezwała się ani słowem.Twarz miała obojętną, skupioną.Hardin przyglądał się skaczącej wskazówce szybkościomierza."Czy aby nie zatarł się pancerz ochronny linki?" Będzie musiał sprawdzić te szybkości.Obliczy po zrobieniu południowych namiarów.Niech tylko trafi się spokojniejszy odcinek z wiatrem od rufy.- Spójrz! - powiedział nagle wskazując zawietrzną za dziobem.Wahała się chwilę, nim poszła za jego spojrzeniem, ale gdy to zrobiła, z ust wyrwał się jej bezwiednie okrzyk zachwytu - w delikatnej mgiełce wodnej tańczyła pasatowa tęcza.- Jakie to piękne! - powiedziała.Barwy były wyraźne i czyste jak w kryształowym pryzmacie; tęcza zapalała się i gasła jak błyskające światło wodnego toru w pobliżu portu.Żółte, zielone i niebieskie pasemka przenikały się i rozprzestrzeniały w wodnej mgiełce, znikały w wartkim prądzie rozciętej dziobem fali.- Patrz! - zawołała Adżaratu.Tęcza nabrała czerwonego odcienia stężałej ciemnej krwi.- Wygląda, jakby wypływała z rany!Hardin ponuro patrzył w tęczę.Zupełnie jakby morze krwawiło rozcinane przez Łabędzia.- Masz plan? - spytała Adżaratu.- Co cię to obchodzi.- Ja chcę, żebyś żył.- Ja też chcę.- Nie pozwolę! - powiedziała z rosnącą złością.- Powstrzy­mam cię!- Nie możesz.Powiedziałem ci, że już o mnie wiedzą.- Powstrzymam cię!Hardin spojrzał na nią.Usta miała zaciśnięte, oczy pełne powagi.- W jaki sposób?- Poproszę ojca, żeby użył swoich wpływów w Liberii, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Gwinei, Sierra Leone, w Senegalu i w Ghanie.Żeby cię szukali, złapali i nałożyli areszt na jacht.- Czy nie przyszło ci do głowy - powiedział Hardin - że mógłbym owinąć ci łańcuch dokoła nóg i wrzucić do wody?- Jak niewolnika?- Głupia jesteś.- W pewnym sensie czuję się twoim niewolnikiem - powiedziała głosem pełnym uczucia - i wiem, że nie zrobiłbyś mi krzywdy.Spojrzał na nią zimno.Skoro to wiedziała, nie miał szans na zabezpieczenie się.- Czyżbyś myślała, że jesteśmy w sobie po uszy zakochani, ponieważ cię dopadłem podczas romantycznej pełnej gwiazd nocy?Uderzyła go tym, co miała pod ręką.Była to lornetka, która rozorała mu policzek.Zaskoczony i niezdolny do jakiejkolwiek reakcji, zatoczył się jak pijany.Trzymał się za policzek, po którym spływała krew [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl