[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spokojny niedzielny poranek, niewielki ruch, sklepy jeszcze zamknięte.Tylko kawiarnia po drugiej stronie była otwarta.Przy stoliku obok okna siedział łysy mężczyzna, czytając gazetę.Na moment podniósł wzrok, odwrócił stronę i znowu zajął się lekturą.Przed kawiarnią grupka ludzi czekała na autobus.Catherine powiodła po nich wzrokiem i wydało jej się, że którąś z tych twarzy już widziała.Może na przystanku autobusowym, może gdzie indziej.Popatrzyła po oknach mieszkań po drugiej stronie ulicy.„Jeśli cię będą obserwować, to wybiorą sobie stały punkt, mieszkanie naprzeciwko albo pokój nad sklepem".Szukała jakichś zmian, spoglądających na nią oczu.Niczego nie dostrzegła.Skończyła wiązać apaszkę, rozłożyła parasol i ruszyła w drogę.Pierwszy autobus złapała na Cromwell Road.Był prawie pusty: kilka starszych pań, jakiś mamroczący do siebie staruszek, niski mężczyzna czytający gazetę, słabo ogolony, w przemoczonym płaszczu.Catherine wysiadła przy Hyde Park Corner.Mężczyzna z gazetą też.Catherine skierowała się do parku.Mężczyzna z gazetą ruszył w drugą stronę, do Piccadilly.Co takiego Vogel powiedział o obserwatorach MI— 5? „Typ przeciętniaka.Minęłabyś go na ulicy i nawet nie zauważyła".Gdyby Catherine miała wybierać kandydata na obserwatora MI— 5, to postawiłaby na mężczyznę z gazetą.Poszła na północ, ścieżką biegnącą wzdłuż Park Lane.Na północnym skraju parku, przy Bayswater Road cofnęła się do Hyde Park Corner.Tarn znowu zawróciła i ruszyła tą samą trasą.Była pewna, że nikt za nią nie idzie.Przeszła krótki odcinek przy Bayswater Road.Zatrzymała się przy skrzynce pocztowej, wrzuciła białą kopertę, przy okazji upewniając się, czy nikt jej nie śledzi.Czysto.Chmury zgęstniały, deszcz zaczął mocniej padać.Złapała taksówkę i podała adres w Stockwell.Siadła z tyłu, przyglądając się strugom deszczu płynącym po szybie.Kiedy wjechali na Battersea Bridge, zerwał się silny wiatr, który zatrząsł taksówką.Nadal był niewielki ruch.Catherine odwróciła głowę i wyjrzała przez okienko z tyłu.Za nimi, może o jakieś dwieście metrów, podążała czarna furgonetka.Z przodu siedziały dwie osoby.Siadła prosto i zauważyła, że taksówkarz przygląda jej się we wstecznym lusterku.Na chwilę spotkali się wzrokiem, po czym kierowca znowu skupił się na drodze.Instynktownie sięgnęła do torebki i dotknęła rękojeści sztyletu.Taksówka skręciła w uliczkę szczelnie zabudowaną takimi samymi nudnymi wiktoriańskimi domami.Wokół żywego ducha: ani samochodów, ani pieszych.Catherine ponownie się obejrzała.Czarna furgonetka zniknęła.Odprężyła się.Wyjątkowo jej zależało, by dziś się spotkać z Neumannem.Chciała się dowiedzieć, jak Vogel zareagował na jej prośbę o wyciągnięcie z Anglii.W duchu żałowała, że w ogóle ją wysłała.Z jednej strony wyraźnie czuła, że MI— 5 ją osacza; popełniła niewybaczalne błędy.Równocześnie jednak sejf Petera Jordana stanowił źródło bezcennych informacji.Ubiegłej nocy sfotografowała dokument z emblematem SHAEF — tarczą i mieczem — i stemplem ŚCIŚLE TAJNE.Niewykluczone, że właśnie wykradła najważniejszą tajemnicę inwazji.Oczywiście, nie mogła być tego pewna; wszak Peter Jordan pracował tylko nad jednym elementem olbrzymiej, skomplikowanej układanki.Ale w Berlinie, gdzie próbowano poskładać te elementy, informacje zdobyte przez nią mogą się okazać bezcenne, na wagę złota.Uświadomiła sobie, że chce to dalej robić.Dlaczego? Oczywiście, to się nie trzymało kupy.Nigdy nie chciała zostać szpiegiem, Vogel ją do tego zmusił szantażem.Nie czuła się też szczególnie związana z Niemcami.Prawdę mówiąc, Catherine z nikim ani z niczym nie czuła się szczególnie związana.Podejrzewała, że właśnie dzięki temu jest taką dobrą agentką.Ale pod tym wszystkim kryło się jeszcze coś.Vogel zawsze nazywał to grą.Cóż, ta grają wciągnęła.Podobało jej się wyzwanie, jakie przed nią stawiała.I chciała wygrać.Nie chciała wykraść tajemnicy inwazji, żeby Niemcy zwyciężyli, a naziści władali Europą przez następne tysiąc lat.Chciała ją wykraść, by udowodnić, że jest najlepsza, bije na głowę tych kretynów, których Abwehra przysłała do Anglii.Chciała pokazać Voglowi, że potrafi grać w tę grę lepiej niż on sam.Taksówka zahamowała.Szofer obejrzał się i spytał: — Na pewno tutaj pani chciała przyjechać?Popatrzyła przez szybę.Stali przy zbombardowanych magazynach.Ulica była opuszczona.Gdyby ktokolwiek próbował ją tu śledzić, nie zdołałby się ukryć.Zapłaciła taksówkarzowi i wysiadła.Samochód odjechał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Spokojny niedzielny poranek, niewielki ruch, sklepy jeszcze zamknięte.Tylko kawiarnia po drugiej stronie była otwarta.Przy stoliku obok okna siedział łysy mężczyzna, czytając gazetę.Na moment podniósł wzrok, odwrócił stronę i znowu zajął się lekturą.Przed kawiarnią grupka ludzi czekała na autobus.Catherine powiodła po nich wzrokiem i wydało jej się, że którąś z tych twarzy już widziała.Może na przystanku autobusowym, może gdzie indziej.Popatrzyła po oknach mieszkań po drugiej stronie ulicy.„Jeśli cię będą obserwować, to wybiorą sobie stały punkt, mieszkanie naprzeciwko albo pokój nad sklepem".Szukała jakichś zmian, spoglądających na nią oczu.Niczego nie dostrzegła.Skończyła wiązać apaszkę, rozłożyła parasol i ruszyła w drogę.Pierwszy autobus złapała na Cromwell Road.Był prawie pusty: kilka starszych pań, jakiś mamroczący do siebie staruszek, niski mężczyzna czytający gazetę, słabo ogolony, w przemoczonym płaszczu.Catherine wysiadła przy Hyde Park Corner.Mężczyzna z gazetą też.Catherine skierowała się do parku.Mężczyzna z gazetą ruszył w drugą stronę, do Piccadilly.Co takiego Vogel powiedział o obserwatorach MI— 5? „Typ przeciętniaka.Minęłabyś go na ulicy i nawet nie zauważyła".Gdyby Catherine miała wybierać kandydata na obserwatora MI— 5, to postawiłaby na mężczyznę z gazetą.Poszła na północ, ścieżką biegnącą wzdłuż Park Lane.Na północnym skraju parku, przy Bayswater Road cofnęła się do Hyde Park Corner.Tarn znowu zawróciła i ruszyła tą samą trasą.Była pewna, że nikt za nią nie idzie.Przeszła krótki odcinek przy Bayswater Road.Zatrzymała się przy skrzynce pocztowej, wrzuciła białą kopertę, przy okazji upewniając się, czy nikt jej nie śledzi.Czysto.Chmury zgęstniały, deszcz zaczął mocniej padać.Złapała taksówkę i podała adres w Stockwell.Siadła z tyłu, przyglądając się strugom deszczu płynącym po szybie.Kiedy wjechali na Battersea Bridge, zerwał się silny wiatr, który zatrząsł taksówką.Nadal był niewielki ruch.Catherine odwróciła głowę i wyjrzała przez okienko z tyłu.Za nimi, może o jakieś dwieście metrów, podążała czarna furgonetka.Z przodu siedziały dwie osoby.Siadła prosto i zauważyła, że taksówkarz przygląda jej się we wstecznym lusterku.Na chwilę spotkali się wzrokiem, po czym kierowca znowu skupił się na drodze.Instynktownie sięgnęła do torebki i dotknęła rękojeści sztyletu.Taksówka skręciła w uliczkę szczelnie zabudowaną takimi samymi nudnymi wiktoriańskimi domami.Wokół żywego ducha: ani samochodów, ani pieszych.Catherine ponownie się obejrzała.Czarna furgonetka zniknęła.Odprężyła się.Wyjątkowo jej zależało, by dziś się spotkać z Neumannem.Chciała się dowiedzieć, jak Vogel zareagował na jej prośbę o wyciągnięcie z Anglii.W duchu żałowała, że w ogóle ją wysłała.Z jednej strony wyraźnie czuła, że MI— 5 ją osacza; popełniła niewybaczalne błędy.Równocześnie jednak sejf Petera Jordana stanowił źródło bezcennych informacji.Ubiegłej nocy sfotografowała dokument z emblematem SHAEF — tarczą i mieczem — i stemplem ŚCIŚLE TAJNE.Niewykluczone, że właśnie wykradła najważniejszą tajemnicę inwazji.Oczywiście, nie mogła być tego pewna; wszak Peter Jordan pracował tylko nad jednym elementem olbrzymiej, skomplikowanej układanki.Ale w Berlinie, gdzie próbowano poskładać te elementy, informacje zdobyte przez nią mogą się okazać bezcenne, na wagę złota.Uświadomiła sobie, że chce to dalej robić.Dlaczego? Oczywiście, to się nie trzymało kupy.Nigdy nie chciała zostać szpiegiem, Vogel ją do tego zmusił szantażem.Nie czuła się też szczególnie związana z Niemcami.Prawdę mówiąc, Catherine z nikim ani z niczym nie czuła się szczególnie związana.Podejrzewała, że właśnie dzięki temu jest taką dobrą agentką.Ale pod tym wszystkim kryło się jeszcze coś.Vogel zawsze nazywał to grą.Cóż, ta grają wciągnęła.Podobało jej się wyzwanie, jakie przed nią stawiała.I chciała wygrać.Nie chciała wykraść tajemnicy inwazji, żeby Niemcy zwyciężyli, a naziści władali Europą przez następne tysiąc lat.Chciała ją wykraść, by udowodnić, że jest najlepsza, bije na głowę tych kretynów, których Abwehra przysłała do Anglii.Chciała pokazać Voglowi, że potrafi grać w tę grę lepiej niż on sam.Taksówka zahamowała.Szofer obejrzał się i spytał: — Na pewno tutaj pani chciała przyjechać?Popatrzyła przez szybę.Stali przy zbombardowanych magazynach.Ulica była opuszczona.Gdyby ktokolwiek próbował ją tu śledzić, nie zdołałby się ukryć.Zapłaciła taksówkarzowi i wysiadła.Samochód odjechał [ Pobierz całość w formacie PDF ]