[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiś mechanizm, którego działania Elidath nie ro­zumiał, śledził bezustannie pozycję Koronala; świecąca czer­wona kulka poruszała się, gdy podróżował, nigdy nie było wątpliwości, gdzie się znajduje.Niczym w transie Elidath prze­sunął palcem po trasie Wielkiego Objazdu: Stoien, Perimor, Alaisor, Sintalmond, Daniup, przez Szczerbę Kinslain do Santhiskion i z powrotem, krętą drogą, do stóp Góry Zamkowej.- Wolałbyś być z nim, prawda? - spytał Diwis.- Albo odbywać objazd na jego miejscu? - dorzucił Mirigant.Elidath obrócił się w miejscu, stając twarzą w twarz ze star­szym mężczyzną.- A co to niby ma znaczyć? Podniecony Mirigant odrzekł:- To chyba jasne?- Czyżbyś oskarżał mnie o uzurpatorskie ambicje?- Tyeveras przeżył swe życie o dwadzieścia lat! Nie umiera wyłącznie dzięki jakiejś magii.- Masz na myśli najtroskliwszą opiekę medyczną? Mirigant wzruszył ramionami.- A co to za różnica? Zgodnie z prawami natury powinien umrzeć przed laty, robiąc miejsce dla Valentine'a.Nowy Koronal odbywałby teraz swój pierwszy objazd!- Nie do nas należy podjęcie tej decyzji.- Tak, nie do nas, lecz do Valentine'a - powiedział Diwis.- Lecz on jej nie podejmie.- Podejmie, we właściwym czasie.- Kiedy? Za pięć lat? Za dziesięć? Za czterdzieści?- Czyżbyś zamierzał zmusić do czegoś Koronala, Diwisie?- Zamierzam mu coś doradzić.To nasz obowiązek - mój, twój, Miriganta, Tunigorna, wszystkich, którzy uczestniczyli w rządach przed obaleniem Koronala.Musimy mu powiedzieć, że nadszedł czas, by przeniósł się do Labiryntu.- Nadszedł czas, byśmy sobie trochę pobiegali - powiedział sztywno Elidath.- Posłuchaj mnie! Nie jestem naiwny.Mój ojciec był Koronalem, a dziadek zajmował pozycję, którą ty zajmujesz teraz; całe swe życie spędziłem w centrum władzy.Rozumiem ją rów­nie dobrze jak większość z was.Nie mamy Pontifexa.Od ośmiu czy dziesięciu lat Pontifexa udaje coś, co jest bardziej martwe niż żywe, coś, co pływa w stojącej w Labiryncie szklanej klatce.Hornkast przekazuje nam jego słowa - albo udaje, że są to sło­wa Pontifexa; przekazuje nam jego dekrety - albo udaje, że są to dekrety Pontifexa - ale skutek jest jeden: nie mamy Pontifexa.Jak długo rząd może funkcjonować w ten sposób? Sądzę, że Valentine próbuje być równocześnie Koronalem i Pontifexem, co jest ciężarem ponad siły jednego człowieka, więc struk­tura władzy jest wadliwa, rząd sparaliżowany, a.- Dość - przerwał mu Mirigant.-.a Valentine nie zajmie przysługującego mu miejsca, bo jest młody i nienawidzi Labiryntu, a także dlatego, że wrócił z wygnania z nowym dworem żonglerów i pastuchów tak oszo­łomionych wspaniałościami Góry Zamkowej, że nie pozwalają mu podjąć właściwych obowiązków.- Dość!- Jeszcze jedno! - tłumaczył gwałtownie Diwis.- Czyżbyś był ślepcem, Elidathu? Zaledwie osiem lat temu doświadczyli­śmy czegoś zupełnie wyjątkowego w naszej historii: wybrane­go Koronala strącono z tronu, a myśmy nic o tym nie wiedzieli; jego miejsce zajął uzurpator.Kim był? Marionetką w rękach Metamorfów! A Król Snów sam okazał się Metamorfem! Dwie z czterech Potęg Królestwa znalazły się w rękach Metamorfów, Zamek był ich pełen.- Wszystkich zdemaskowano i zabito.W bohaterskiej wal­ce tron odzyskał nasz prawowity król, Diwisie!- Oczywiście.Oczywiście.Czy sądzisz, że Metamorfowie po­słusznie wrócili do dżungli? Powiem ci, że w tej właśnie chwili snują plany zniszczenia Majipooru, zagarnięcia dla siebie tego, co z niego zostanie.Wiemy o tym od czasu, gdy Valentine wrócił na tron.i co on właściwie z tym zrobił? Co on właściwie z tym zrobił, Elidathu? Z miłością wyciągnął do nich ręce! Obiecał, że naprawi błędy starożytnych, uczyni zadość dawnym krzywdom.Doskonale, tylko że Zmiennokształtni nadal planują spisek!- Pobiegnę bez ciebie - zagroził Diwisowi Elidath.- Zo­stań tu, usiądź za biurkiem Koronala, podpisuj te góry dekre­tów.Tego pragniesz, prawda, Diwisie? Zasiąść za tym biurkiem.Obrócił się i w złości ruszył w kierunku wyjścia z sali.- Czekaj! - zatrzymał go Diwis.- Idziemy z tobą.Podbiegł do Elidatha, zrównał się z nim i złapał go za ło­kieć.Niskim, napiętym głosem, jakże różnym od tego, jakim zwykle cedził słowa, oświadczył:- Nie mówiłem o tym, kto ma zastąpić Valentine'a, tylko o tym, że musi on zostać Pontifexem.Czy myślisz, że rzucę ci wyzwanie w walce o władzę?- Nie jestem kandydatem do korony!- Nikt nigdy nie jest kandydatem do korony.Ale nawet dziecko wie, że powszechnie uważany jesteś za następcę Valen­tine'a.Elidathu, Elidathu.- Daj mu spokój - odezwał się Mirigant.- Zdaje się, że przyszliśmy tu, żeby pobiegać.- Dobrze, biegnijmy i więcej o tym ani słowa.- Dzięki niech będą Bogini - mruknął Elidath.Pierwszy ruszył w dół szerokimi kręconymi schodami, wy­deptanymi przez stulecia.Minęli wartowników i znaleźli się w zaułku Viidicar - na bulwarze z bloków różowego granitu, łą­czącym wewnętrzny Zamek, w którym mieściły się wszystkie biura Koronala, z niepojętym labiryntem budynków zewnętrz­nych, zajmujących wierzchołek Góry.Czuł się tak, jakby czoło przepasano mu opaską z gorącej stali.Najpierw podpisywanie milionów bezsensownych dokumentów, później słuchanie za­krawającego na zdradę staniu gadania Diwisa.A jednak wiedział, że Diwis ma rację.Świat nie może dłu­żej toczyć się w ten sposób.Gdy trzeba podjąć ważne decyzje, Pontifex i Koronal muszą się ze sobą konsultować, by ich wspól­na mądrość wykluczyła głupie błędy.Lecz Pontifexa we właści­wym, rzeczywistym sensie tego słowa praktycznie nie było.Valentine próbował działać samotnie i powoli przegrywał.Nawet najwięksi z Koronalów - Confalume, Prestimion, Dekkeret - nie próbowali rządzić Majipoorem samotnie.A wyzwania, któ­rym stawili czoło, wydawały się niczym przy tym, czemu spro­stać musiał Valentine.Kto w czasach Lorda Confalume'a był w ogóle w stanie wyobrazić sobie, że poniżeni, pokonani Metamorfowie powstaną kiedyś, szukając zemsty za zabranie im ich świata? Jednak z pewnością rebelię przygotowano gdzieś w całkowitej tajemnicy.Elidath był pewien, że do końca życia nie zapomni ostatnich godzin wojny o odzyskanie tronu, kiedy na czele żołnierzy dotarł do piwnic, w których trzymano maszyny kontrolujące klimat Góry Zamkowej i by je ocalić, musiał zabi­jać ludzi w mundurach gwardii Koronala, którzy w chwili śmier­ci zmieniali się w Metamorfów o cienkich ustach, skośnych oczach i szczelinie zamiast nosa.Od tamtej chwili minęło osiem lat - a Valentine nadal próbował nawiązać kontakt z tą rasą przegranych i zawiedzionych, oferując im miłość, nadal próbo­wał znaleźć honorową, pokojową drogę ukojenia ich gniewu.Przez te osiem lat nie osiągnął niczego konkretnego, nie miał do zademonstrowania żadnych rezultatów swych wysiłków - a kto wie, jakie metody sekretnej walki wynaleźli tymczasem Metamorfowie.Elidath głęboko wciągnął powietrze i ruszył przed siebie szybkim, ciężkim biegiem.Mirigan i Diwis momentalnie zo­stali z tyłu.- Hej! - krzyknął Diwis - to się nazywa pobiegać?Nie zwracał na nich najmniejszej uwagi.Ból jego duszy ule­czyć mógł tylko inny ból, a więc biegł jak w gorączce, osiąga­jąc i przekraczając granice zmęczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl