[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Phnom Pehn rekrutowała szpiegów dla CIA.Georgijew dzielił się z nią informacjami uzyskanymi przez jego dziewczęta od klientów, a także tymi, które otrzymał od swych ludzi wśród Czerwonych Khmerów.Płacił buntownikom za szpiegowanie dla niego, jemu płacili za szpiegowanie buntowników, więc przy okazji zarobił jeszcze, niewiele, ale zawsze coś.Kiedy w 1993 roku skończyła się operacja pokojowa w Kambodży, odszukał Susan, chciał bowiem sprzedać jej nazwiska dziewcząt, które dla niego pracowały.Dowiedział się, że została przeniesiona do Seulu i tam znów się z nią spotkał.Podczas tego spotkania wydała mu się bardziej rozgniewana niż ambitna.Kiedy wspomniał, że opuszcza armię dla sektora prywatnego, poprosiła, żeby pamiętał o niej, gdyby usłyszał o jakiś interesujących możliwościach.Pamiętał.Aż do dzisiejszego popołudnia, kiedy to Susie przekazała mu szczegółowy program uroczystości mającej odbyć się w gmachu ONZ, nie wiedział, czy się w ostatniej chwili nie wycofa.Był pewien, że go nie zdradzi, dał bowiem do zrozumienia, że wie, gdzie mieszkają jej rodzice, przysyłając dla niej kwiaty na ich adres podczas jej odwiedzin w czasie Bożego Narodzenia.Mimo wszystko jednak ostatnie godziny przed rozpoczęciem misji są czasem najgłębszych wątpliwości.Kiedy wszystkie plany zostają już ustalone i zaakceptowane, żołnierze patrzą w swe serce, by sprawdzić, czy są gotowi do ich zrealizowania.Susan nie wycofała się.Była równie twarda jak każdy z jego ludzi na tej sali.Włączył telefon.- Mów - powiedział do słuchawki.Miała reagować wyłącznie na to jedno słowo.- Sekretarz generalna znów do was idzie.Tylko tym razem planuje wejść do środka, na salę Rady Bezpieczeństwa.Ma nadzieję, że ją wypuścicie.- Georgijew uśmiechnął się, słysząc te słowa.- Jeśli nie, ma nadzieję, że poświęci się za tego Włocha.- Pacyfiści zawsze chcą się za kogoś poświęcać.w teorii.Kiedy mają prawdziwą szansę, płaczą i błagają o życie.Co mówią jej doradcy?- Pułkownik Mott i jeden z podsekretarzy generalnych doradzają uderzenie, kiedy tylko dostaną przekaz z wnętrza sali.Inni oficjele nie wyrażają zdania.Georgijew spojrzał na klęczącego Barone’a.Służby Bezpieczeństwa nie dostaną żadnych obrazów.Kiedy Susan poinformowała go o tej próbie, wysłał Urugwajczyka, by sprawdził, w którym miejscu przewiercana jest podłoga.Mieli zamiar przykryć kamerę, kiedy tylko się pokaże.- Czy dyskutowano kwestię okupu?- Nie.- Nie szkodzi.Żadnych przekazów, kolejne trupy.już wkrótce spełnią nasze życzenia.- Jest jeszcze jedna sprawa.Szefostwo właśnie poinformowało mnie, że z Waszyngtonu przylatuje oddział uderzeniowy Centrum Zapobiegania Sytuacjom Kryzysowym.- Iglica? - zdziwił się Georgijew.- Kto ich autoryzował?- Nikt.Mają zamiar wykorzystać moje biuro na kwaterę.Jeśli dostaną pozwolenie od ONZ, mogą spróbować akcji.Było to całkiem nieoczekiwane.Bułgar wiedział, że Centrum przeprowadziło bardzo przyzwoitą akcję w Rosji, przed przeszło rokiem, podczas próby zamachu stanu.Choć dysponował zarówno gazem paraliżująco-drgawkowym, jak i szczegółowym planem obrony sali, wcale nie pragnął użyć ani jednego, ani drugiego.No i to ONZ musiała udzielić oddziałowi pozwolenia na podjęcie działań.Gdyby udało mu się dopaść Chatterjee, zyskałby czas.Podziękował Susan i przerwał rozmowę.Pani sekretarz bardzo się przyda jako jeszcze jedna zakładniczka.Planował, że będzie ją miał jako obrończynię dzieci.Że poprosi narody świata o współpracę w ich uwolnieniu.Teraz jeszcze pomoże mu w powstrzymaniu akcji wojskowej.A kiedy przyjdzie czas, by się stąd wynosić, wraz z dzieciakami będzie idealną tarczą.Pojawił się Downer.Trzeba było teraz rozstrzygnąć ostatni problem: co zrobić w Włochem.Jeśli go zastrzelą, osłabią wiarogodność Chatterjee jako negocjatorki w ich imieniu, jeśli nie zastrzelą, okażą słabość.Bułgar zdecydował, że wiarogodność pani sekretarz to nie jego problem.Skinął głową.Patrzył, jak Australijczyk pcha przed sobą szlochającego mężczyznę.25Nowy Jork, sobota 23,29- Mają zamiar zrobić to jeszcze raz!Brązowowłosa Laura Sabia siedziała po lewej ręce Harleigh Hood.Patrzyła przed siebie nic nie widzącym spojrzeniem i drżała znacznie bardziej niż przedtem.Harleigh położyła dłoń na jej dłoni i próbowała ją uspokoić.- Zabiją go - powiedziała Laura.- Ciii.Barbara Mathis, zajmująca miejsce po prawej ręce Harleigh, obserwowała terrorystów.Ta dziewczyna o kruczoczarnych włosach siedziała sztywno wyprostowana i sprawiała wrażenie bardzo napiętej.Harleigh doskonale wiedziała, co to oznacza.Barbara miała temperament choleryka; dostawała na przykład szału, kiedy jakiś hałas przerywał jej koncentrację.Najwyraźniej miała właśnie dostać takiego ataku, choć byłoby znacznie lepiej, gdyby zachowała spokój.Patrzyły, jak zamaskowany mężczyzna prowadzi zakładnika po schodach.Na jednym ze schodów nieszczęśnik upadł, oparł się na rękach i płakał, powtarzając coś szybko, piskliwym głosem, po włosku.Zamaskowany mężczyzna, sądząc z akcentu, Australijczyk, złapał go za kołnierz i szarpnął mocno.Pod zakładnikiem ugięły się ramiona.Upadł.Terrorysta zaklął, przykucnął i włożył mu lufę pistoletu między nogi.Powiedział coś do zakładnika, który złapał się krzesła i szybko poderwał na nogi.Poszli dalej.Niedaleko miejsca gdzie siedziały, jakaś kobieta pocieszała inną.Tuliła ją, zasłaniając jej usta dłonią.Harleigh uznała, że tą pocieszaną jest żona mężczyzny, który miał za chwilę zginąć.Laura trzęsła się tak strasznie, jakby przez jej ciało przepuszczono prąd elektryczny.Harleigh nie widziała nigdy czegoś podobnego.Mocno ścisnęła dłoń przyjaciółki.- Musisz się natychmiast uspokoić - powiedziała cicho.- Nie mogę.nie mogę oddychać.Muszę stąd wyjść.- Wytrzymaj jeszcze trochę.Niedługo nas stąd wyciągną.Uspokój się.Zamknij oczy.Spróbuj się odprężyć.Ojciec powiedział kiedyś jej i bratu, że gdyby znaleźli się w podobnej sytuacji, przede wszystkim należy zachować koncentrację.Liczyć sekundy, a nie minuty lub godziny.Im dłużej przetrzymywani są zakładnicy, tym większa szansa na porozumienie.Tym większa szansa przetrwania.Gdyby pojawiła się możliwość ucieczki, powinna użyć zdrowego rozsądku.Pytanie, które trzeba sobie zadać brzmi nie: „Czy są szanse, że mi się uda?”, lecz „Czy są szanse, że mi się nie uda?”.Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, lepiej jest nie próbować.Ojciec mówił także, że za wszelką cenę należy unikać nawiązania kontaktu wzrokowego z porywaczami.Gdyby do tego doszło, wyróżniliby ją z tłumu.Nie powinna także nic mówić, żeby uniknąć ryzyka powiedzenia czegoś nieodpowiedniego.A przede wszystkim powinna się odprężyć.Myśleć o różnych miłych rzeczach, jak w dwóch jej ulubionych musicalach: „Piotrusiu Panie” i „Dźwiękach muzyki”.- Laura? - powiedziała cicho.Laura nie zareagowała.- Laura, musisz mnie posłuchać.Laura nic nie słyszała.Popadła w jakiś dziwny stan.Oczy miała szeroko otwarte, usta zaciśnięte.Terrorysta i zakładnik byli już na samej górze.Siedząca po jej drugiej stronie Barbara Mathis wydawała się być przeciwieństwem Laury.Była napięta niczym struna skrzypiec.Krzywiła wargi w uśmiechu, który Harleigh Hood znała doskonale.Nagle Laura poderwała się z krzesła.Harleigh nadal trzymała dłoń na jej dłoni.- Dlaczego nam to robicie?! Macie przestać! Natychmiast!Harleigh delikatnie pociągnęła ją za rękę.- Uspokój się.Przywódca terrorystów stał w połowie schodów.Obejrzał się i spojrzał na nie płonącymi oczami.Pani Dorn siedziała trzy krzesła dalej.Wstała powoli, ale pozostała za stołem.- Siadaj! - rozkazała ostro [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.W Phnom Pehn rekrutowała szpiegów dla CIA.Georgijew dzielił się z nią informacjami uzyskanymi przez jego dziewczęta od klientów, a także tymi, które otrzymał od swych ludzi wśród Czerwonych Khmerów.Płacił buntownikom za szpiegowanie dla niego, jemu płacili za szpiegowanie buntowników, więc przy okazji zarobił jeszcze, niewiele, ale zawsze coś.Kiedy w 1993 roku skończyła się operacja pokojowa w Kambodży, odszukał Susan, chciał bowiem sprzedać jej nazwiska dziewcząt, które dla niego pracowały.Dowiedział się, że została przeniesiona do Seulu i tam znów się z nią spotkał.Podczas tego spotkania wydała mu się bardziej rozgniewana niż ambitna.Kiedy wspomniał, że opuszcza armię dla sektora prywatnego, poprosiła, żeby pamiętał o niej, gdyby usłyszał o jakiś interesujących możliwościach.Pamiętał.Aż do dzisiejszego popołudnia, kiedy to Susie przekazała mu szczegółowy program uroczystości mającej odbyć się w gmachu ONZ, nie wiedział, czy się w ostatniej chwili nie wycofa.Był pewien, że go nie zdradzi, dał bowiem do zrozumienia, że wie, gdzie mieszkają jej rodzice, przysyłając dla niej kwiaty na ich adres podczas jej odwiedzin w czasie Bożego Narodzenia.Mimo wszystko jednak ostatnie godziny przed rozpoczęciem misji są czasem najgłębszych wątpliwości.Kiedy wszystkie plany zostają już ustalone i zaakceptowane, żołnierze patrzą w swe serce, by sprawdzić, czy są gotowi do ich zrealizowania.Susan nie wycofała się.Była równie twarda jak każdy z jego ludzi na tej sali.Włączył telefon.- Mów - powiedział do słuchawki.Miała reagować wyłącznie na to jedno słowo.- Sekretarz generalna znów do was idzie.Tylko tym razem planuje wejść do środka, na salę Rady Bezpieczeństwa.Ma nadzieję, że ją wypuścicie.- Georgijew uśmiechnął się, słysząc te słowa.- Jeśli nie, ma nadzieję, że poświęci się za tego Włocha.- Pacyfiści zawsze chcą się za kogoś poświęcać.w teorii.Kiedy mają prawdziwą szansę, płaczą i błagają o życie.Co mówią jej doradcy?- Pułkownik Mott i jeden z podsekretarzy generalnych doradzają uderzenie, kiedy tylko dostaną przekaz z wnętrza sali.Inni oficjele nie wyrażają zdania.Georgijew spojrzał na klęczącego Barone’a.Służby Bezpieczeństwa nie dostaną żadnych obrazów.Kiedy Susan poinformowała go o tej próbie, wysłał Urugwajczyka, by sprawdził, w którym miejscu przewiercana jest podłoga.Mieli zamiar przykryć kamerę, kiedy tylko się pokaże.- Czy dyskutowano kwestię okupu?- Nie.- Nie szkodzi.Żadnych przekazów, kolejne trupy.już wkrótce spełnią nasze życzenia.- Jest jeszcze jedna sprawa.Szefostwo właśnie poinformowało mnie, że z Waszyngtonu przylatuje oddział uderzeniowy Centrum Zapobiegania Sytuacjom Kryzysowym.- Iglica? - zdziwił się Georgijew.- Kto ich autoryzował?- Nikt.Mają zamiar wykorzystać moje biuro na kwaterę.Jeśli dostaną pozwolenie od ONZ, mogą spróbować akcji.Było to całkiem nieoczekiwane.Bułgar wiedział, że Centrum przeprowadziło bardzo przyzwoitą akcję w Rosji, przed przeszło rokiem, podczas próby zamachu stanu.Choć dysponował zarówno gazem paraliżująco-drgawkowym, jak i szczegółowym planem obrony sali, wcale nie pragnął użyć ani jednego, ani drugiego.No i to ONZ musiała udzielić oddziałowi pozwolenia na podjęcie działań.Gdyby udało mu się dopaść Chatterjee, zyskałby czas.Podziękował Susan i przerwał rozmowę.Pani sekretarz bardzo się przyda jako jeszcze jedna zakładniczka.Planował, że będzie ją miał jako obrończynię dzieci.Że poprosi narody świata o współpracę w ich uwolnieniu.Teraz jeszcze pomoże mu w powstrzymaniu akcji wojskowej.A kiedy przyjdzie czas, by się stąd wynosić, wraz z dzieciakami będzie idealną tarczą.Pojawił się Downer.Trzeba było teraz rozstrzygnąć ostatni problem: co zrobić w Włochem.Jeśli go zastrzelą, osłabią wiarogodność Chatterjee jako negocjatorki w ich imieniu, jeśli nie zastrzelą, okażą słabość.Bułgar zdecydował, że wiarogodność pani sekretarz to nie jego problem.Skinął głową.Patrzył, jak Australijczyk pcha przed sobą szlochającego mężczyznę.25Nowy Jork, sobota 23,29- Mają zamiar zrobić to jeszcze raz!Brązowowłosa Laura Sabia siedziała po lewej ręce Harleigh Hood.Patrzyła przed siebie nic nie widzącym spojrzeniem i drżała znacznie bardziej niż przedtem.Harleigh położyła dłoń na jej dłoni i próbowała ją uspokoić.- Zabiją go - powiedziała Laura.- Ciii.Barbara Mathis, zajmująca miejsce po prawej ręce Harleigh, obserwowała terrorystów.Ta dziewczyna o kruczoczarnych włosach siedziała sztywno wyprostowana i sprawiała wrażenie bardzo napiętej.Harleigh doskonale wiedziała, co to oznacza.Barbara miała temperament choleryka; dostawała na przykład szału, kiedy jakiś hałas przerywał jej koncentrację.Najwyraźniej miała właśnie dostać takiego ataku, choć byłoby znacznie lepiej, gdyby zachowała spokój.Patrzyły, jak zamaskowany mężczyzna prowadzi zakładnika po schodach.Na jednym ze schodów nieszczęśnik upadł, oparł się na rękach i płakał, powtarzając coś szybko, piskliwym głosem, po włosku.Zamaskowany mężczyzna, sądząc z akcentu, Australijczyk, złapał go za kołnierz i szarpnął mocno.Pod zakładnikiem ugięły się ramiona.Upadł.Terrorysta zaklął, przykucnął i włożył mu lufę pistoletu między nogi.Powiedział coś do zakładnika, który złapał się krzesła i szybko poderwał na nogi.Poszli dalej.Niedaleko miejsca gdzie siedziały, jakaś kobieta pocieszała inną.Tuliła ją, zasłaniając jej usta dłonią.Harleigh uznała, że tą pocieszaną jest żona mężczyzny, który miał za chwilę zginąć.Laura trzęsła się tak strasznie, jakby przez jej ciało przepuszczono prąd elektryczny.Harleigh nie widziała nigdy czegoś podobnego.Mocno ścisnęła dłoń przyjaciółki.- Musisz się natychmiast uspokoić - powiedziała cicho.- Nie mogę.nie mogę oddychać.Muszę stąd wyjść.- Wytrzymaj jeszcze trochę.Niedługo nas stąd wyciągną.Uspokój się.Zamknij oczy.Spróbuj się odprężyć.Ojciec powiedział kiedyś jej i bratu, że gdyby znaleźli się w podobnej sytuacji, przede wszystkim należy zachować koncentrację.Liczyć sekundy, a nie minuty lub godziny.Im dłużej przetrzymywani są zakładnicy, tym większa szansa na porozumienie.Tym większa szansa przetrwania.Gdyby pojawiła się możliwość ucieczki, powinna użyć zdrowego rozsądku.Pytanie, które trzeba sobie zadać brzmi nie: „Czy są szanse, że mi się uda?”, lecz „Czy są szanse, że mi się nie uda?”.Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, lepiej jest nie próbować.Ojciec mówił także, że za wszelką cenę należy unikać nawiązania kontaktu wzrokowego z porywaczami.Gdyby do tego doszło, wyróżniliby ją z tłumu.Nie powinna także nic mówić, żeby uniknąć ryzyka powiedzenia czegoś nieodpowiedniego.A przede wszystkim powinna się odprężyć.Myśleć o różnych miłych rzeczach, jak w dwóch jej ulubionych musicalach: „Piotrusiu Panie” i „Dźwiękach muzyki”.- Laura? - powiedziała cicho.Laura nie zareagowała.- Laura, musisz mnie posłuchać.Laura nic nie słyszała.Popadła w jakiś dziwny stan.Oczy miała szeroko otwarte, usta zaciśnięte.Terrorysta i zakładnik byli już na samej górze.Siedząca po jej drugiej stronie Barbara Mathis wydawała się być przeciwieństwem Laury.Była napięta niczym struna skrzypiec.Krzywiła wargi w uśmiechu, który Harleigh Hood znała doskonale.Nagle Laura poderwała się z krzesła.Harleigh nadal trzymała dłoń na jej dłoni.- Dlaczego nam to robicie?! Macie przestać! Natychmiast!Harleigh delikatnie pociągnęła ją za rękę.- Uspokój się.Przywódca terrorystów stał w połowie schodów.Obejrzał się i spojrzał na nie płonącymi oczami.Pani Dorn siedziała trzy krzesła dalej.Wstała powoli, ale pozostała za stołem.- Siadaj! - rozkazała ostro [ Pobierz całość w formacie PDF ]