[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raz czytałem, że Moricz zażądał za wiele za wzięcie udziału w wyprawie.To możliwe.Nie wiem.Mogę sobie wyobrazić, że Moricz odmówił, bo nie zaproponowa-no mu, żeby kierował wyprawą.Szukając pomocy Hall znalazł w końcu wsparcie ekwadorskich czynników rządowych.Wyprawę przeprowadzono w 1976 roku.Hall zaprosił Armstronga.Obecność pierwszego człowieka na Księżycu gwarantowała ogólnoświatową publicity.Ekspedycja odkryła kilometrowe chodniki i olbrzymie hale, któreopisałem.Znalazła też takie archeologiczne skarby jak figurki i kamienie z wyrytymi znakami.Nie znalazła metalowej biblioteki!Moi państwo, wcale mnie to nie dziwi! Jeśli do jaskiń schodzi się bezMoricza, który jest ich odkrywcą, to w plątaninie chodników człowiek zaraz ląduje w jakimś zupełnie nieprawdopodobnym miejscu!Byłem też zdumiony, a nawet rozczarowany sposobem ukazania ekspedycji w czasopismach ilustrowanych.Świat jest kolorowy, kolorowe jest też czasopismo ilustrowane! Można było przeczytać takie nagłówki jak "Daniken zdemaskowany!" albo "Jaskinie Danikena są puste!" Zdarzały się też takie miłe sformułowania jak "Szarlatan się kompromituje!" Relacje powoływały się na wypowiedzi Neila Armstronga.Chciałem to sprawdzić.18 lutego 1977 roku napisałem do pana Armstronga.24 lutego dostałem odpowiedź.Pozwolę sobie zacytować fragmentyjego listu, ten dokument też przedkładam zainteresowanym.Oto cytaty z listu Armstronga:"Na obszar badany przez ekspedycję przybyłem na początku sierpnia ubiegłego roku.Nie czytałem pańskich książek i nie wiedziałemo pańskich powiązaniach zjaskiniami.Nie robiłem żadnych komen-tarzy na temat pańskich hipotez z tym związanych.Poinformowano mnie, że w Niemczech i w Argentynie wydaje sięróżne artykuły traktujące o wyprawie, a mające związek z pańskimiteoriami.Publikowano zdjęcia przedstawiające mnie na miejscubadań.Nikt z prasy nie zadał mi żadnych pytań."Koniec cytatu.Neil Armstrong, którego podsunięto, żeby mnie zdemaskować, niewie nawet, jak prasa wykorzystuje jego nazwisko!124.Co się pan tak denerwuje?! Sam pan przecież przyznał w "Spieglu ",że nie był wjaskiniach ! Po co się pan tak upiera, że pan tam był? Niech pan w końcu przyzna, że wszystko podsunęła panu pańska fantazja.Nigdy nie mówiłem tego, co mi pan przypisuje, do tego dla "Spiegla"! "Spiegel" nie wydrukował też czegoś takiego! Wiem oczywiście, żeczęsto się to czasopismo w ten sposób cytuje, szczególnie w strefe języka angielskiego.Fałszywe informacje nie staną się prawdziwe tylkodlatego, że się je powtarza.125.To już szczyt! Na pewno czytał pan tytułową historię ze "Spiegla"- "Oszustwo Ddnikena", tak czy nie?!Proszę posłuchać! Pewnie że czytałem.Ale nie zawiera ona ani jednejmojej wypowiedzi, z której można by wnosić, że nie byłem w tej ekwadorskiej jaskini!126.W ten sposób nie dojdziemy do niczego! Jeżeli metalowa biblioteka istnieje, to czemu dawno już pan tam nie pojechał, nie przywiózł paru fotografii i nie przedstawił ich swoim oponentom?Chętnie bym to zrobił.ale nie mogę.Od momentu opublikowania dwunastostronicowej relacji o jaskiniach mam w Ekwadorze masęwrogów.Życie mi jeszcze nie zbrzydło.127.Jeśli nie chce pan poprowadzić tam wyprawy, to musi pan się zgodzić, że będzie się panu zarzucać oszustwo.Jak można wyjaśnić tę problematyczną historię, skoro pan odmawia pomocy?Najprostsza droga do jaskiń prowadzi przez odkrywcę metalowej biblioteki, Juana Moricza.Druga - to odkrycie przypadkowe.Ponie-waż wiem, jak trudno dotrzeć do jaskiń przez Moricza, w książce 'Siejba i Kosmos' zaproponowałem badaczom drugą drogę.Po przygotowaniustarannej strategii na pewno się to uda.128.Zostańmy przy jaskiniach! Czytałem książkę "Kronika z Akakor" Karla Bruggera.W opisywanych indiańskich jaskiniach znajdują się też podobno techniczne pozostałości po istotach pozaziemskich.Moje pytania: Czy zna pan tę książkę? Czy zna pan jej autora? Czy podziemne miasto Akakor istnieje?Oczywiście że znam książkę! Do moich obowiązków należy czytanie wszystkiego, co nawet z daleka zahacza o mój temat.Poznałem teżautora tej publikacji, Karla Bruggera, który od lat jest korespondentem zagranicznym niemieckiego radia w Brazylii.Brugger jest z wykształcenia socjologiem, sprawia wrażenie człowieka rozsądnego, mądregoi bardzo nowoczesnego.Nie jest fantastą.Jeśli zaś chodzi o wytwory rzekomo pozaziemskiej techniki, znaj-dujące się w podziemnych pomieszczeniach opisanych w książce Bruggera, to nie wiem, czy istnieją.Na pewno wiem jednak, że Tatunca Nara, przywódca pewnego plemienia, nagrał Bruggerowi na magneto-fon swoje informacje.Przed publikacją Brugger sprawdził wszystkojako dziennikarz, a potem spisał wypowiedzi wodza i rezulaty własnych badań.129.Niedawno pojawiła się w prasie informacja, że sam zorganizował pan wyprawę na tereny tego indiańskiego plemienia.Czy coś z tego wyszło ?Mój panie, to długa historia, ale jeśli chce pan posłuchać.proszębardzo.Opowiem wszystko po kolei.Przed dwoma laty nawiązałem kontakt - nie miało to nic wspólnegoz książką Bruggera - z panem Ferdinandem Schmidem z Manaus.PanSchmid był przez całe życie pilotem Swissairu.Po przejściu na emeryturę podjął pracę na rzecz Czerwonego Krzyża w Brazylii.Praca ta zaprowadziła go do Manaus.W ramach swojej działalności spotykał się często z wodzem Tatuncą Narą.Tatunca opowiedział panu Schmidowi dokładnie tę samą historię swojego plemienia, jaką opublikowałBrugger.Schmid i ja korespondowaliśmy ze sobą, potem spotkaliśmy sięw Zurychu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Raz czytałem, że Moricz zażądał za wiele za wzięcie udziału w wyprawie.To możliwe.Nie wiem.Mogę sobie wyobrazić, że Moricz odmówił, bo nie zaproponowa-no mu, żeby kierował wyprawą.Szukając pomocy Hall znalazł w końcu wsparcie ekwadorskich czynników rządowych.Wyprawę przeprowadzono w 1976 roku.Hall zaprosił Armstronga.Obecność pierwszego człowieka na Księżycu gwarantowała ogólnoświatową publicity.Ekspedycja odkryła kilometrowe chodniki i olbrzymie hale, któreopisałem.Znalazła też takie archeologiczne skarby jak figurki i kamienie z wyrytymi znakami.Nie znalazła metalowej biblioteki!Moi państwo, wcale mnie to nie dziwi! Jeśli do jaskiń schodzi się bezMoricza, który jest ich odkrywcą, to w plątaninie chodników człowiek zaraz ląduje w jakimś zupełnie nieprawdopodobnym miejscu!Byłem też zdumiony, a nawet rozczarowany sposobem ukazania ekspedycji w czasopismach ilustrowanych.Świat jest kolorowy, kolorowe jest też czasopismo ilustrowane! Można było przeczytać takie nagłówki jak "Daniken zdemaskowany!" albo "Jaskinie Danikena są puste!" Zdarzały się też takie miłe sformułowania jak "Szarlatan się kompromituje!" Relacje powoływały się na wypowiedzi Neila Armstronga.Chciałem to sprawdzić.18 lutego 1977 roku napisałem do pana Armstronga.24 lutego dostałem odpowiedź.Pozwolę sobie zacytować fragmentyjego listu, ten dokument też przedkładam zainteresowanym.Oto cytaty z listu Armstronga:"Na obszar badany przez ekspedycję przybyłem na początku sierpnia ubiegłego roku.Nie czytałem pańskich książek i nie wiedziałemo pańskich powiązaniach zjaskiniami.Nie robiłem żadnych komen-tarzy na temat pańskich hipotez z tym związanych.Poinformowano mnie, że w Niemczech i w Argentynie wydaje sięróżne artykuły traktujące o wyprawie, a mające związek z pańskimiteoriami.Publikowano zdjęcia przedstawiające mnie na miejscubadań.Nikt z prasy nie zadał mi żadnych pytań."Koniec cytatu.Neil Armstrong, którego podsunięto, żeby mnie zdemaskować, niewie nawet, jak prasa wykorzystuje jego nazwisko!124.Co się pan tak denerwuje?! Sam pan przecież przyznał w "Spieglu ",że nie był wjaskiniach ! Po co się pan tak upiera, że pan tam był? Niech pan w końcu przyzna, że wszystko podsunęła panu pańska fantazja.Nigdy nie mówiłem tego, co mi pan przypisuje, do tego dla "Spiegla"! "Spiegel" nie wydrukował też czegoś takiego! Wiem oczywiście, żeczęsto się to czasopismo w ten sposób cytuje, szczególnie w strefe języka angielskiego.Fałszywe informacje nie staną się prawdziwe tylkodlatego, że się je powtarza.125.To już szczyt! Na pewno czytał pan tytułową historię ze "Spiegla"- "Oszustwo Ddnikena", tak czy nie?!Proszę posłuchać! Pewnie że czytałem.Ale nie zawiera ona ani jednejmojej wypowiedzi, z której można by wnosić, że nie byłem w tej ekwadorskiej jaskini!126.W ten sposób nie dojdziemy do niczego! Jeżeli metalowa biblioteka istnieje, to czemu dawno już pan tam nie pojechał, nie przywiózł paru fotografii i nie przedstawił ich swoim oponentom?Chętnie bym to zrobił.ale nie mogę.Od momentu opublikowania dwunastostronicowej relacji o jaskiniach mam w Ekwadorze masęwrogów.Życie mi jeszcze nie zbrzydło.127.Jeśli nie chce pan poprowadzić tam wyprawy, to musi pan się zgodzić, że będzie się panu zarzucać oszustwo.Jak można wyjaśnić tę problematyczną historię, skoro pan odmawia pomocy?Najprostsza droga do jaskiń prowadzi przez odkrywcę metalowej biblioteki, Juana Moricza.Druga - to odkrycie przypadkowe.Ponie-waż wiem, jak trudno dotrzeć do jaskiń przez Moricza, w książce 'Siejba i Kosmos' zaproponowałem badaczom drugą drogę.Po przygotowaniustarannej strategii na pewno się to uda.128.Zostańmy przy jaskiniach! Czytałem książkę "Kronika z Akakor" Karla Bruggera.W opisywanych indiańskich jaskiniach znajdują się też podobno techniczne pozostałości po istotach pozaziemskich.Moje pytania: Czy zna pan tę książkę? Czy zna pan jej autora? Czy podziemne miasto Akakor istnieje?Oczywiście że znam książkę! Do moich obowiązków należy czytanie wszystkiego, co nawet z daleka zahacza o mój temat.Poznałem teżautora tej publikacji, Karla Bruggera, który od lat jest korespondentem zagranicznym niemieckiego radia w Brazylii.Brugger jest z wykształcenia socjologiem, sprawia wrażenie człowieka rozsądnego, mądregoi bardzo nowoczesnego.Nie jest fantastą.Jeśli zaś chodzi o wytwory rzekomo pozaziemskiej techniki, znaj-dujące się w podziemnych pomieszczeniach opisanych w książce Bruggera, to nie wiem, czy istnieją.Na pewno wiem jednak, że Tatunca Nara, przywódca pewnego plemienia, nagrał Bruggerowi na magneto-fon swoje informacje.Przed publikacją Brugger sprawdził wszystkojako dziennikarz, a potem spisał wypowiedzi wodza i rezulaty własnych badań.129.Niedawno pojawiła się w prasie informacja, że sam zorganizował pan wyprawę na tereny tego indiańskiego plemienia.Czy coś z tego wyszło ?Mój panie, to długa historia, ale jeśli chce pan posłuchać.proszębardzo.Opowiem wszystko po kolei.Przed dwoma laty nawiązałem kontakt - nie miało to nic wspólnegoz książką Bruggera - z panem Ferdinandem Schmidem z Manaus.PanSchmid był przez całe życie pilotem Swissairu.Po przejściu na emeryturę podjął pracę na rzecz Czerwonego Krzyża w Brazylii.Praca ta zaprowadziła go do Manaus.W ramach swojej działalności spotykał się często z wodzem Tatuncą Narą.Tatunca opowiedział panu Schmidowi dokładnie tę samą historię swojego plemienia, jaką opublikowałBrugger.Schmid i ja korespondowaliśmy ze sobą, potem spotkaliśmy sięw Zurychu [ Pobierz całość w formacie PDF ]