[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dreszcz nie miał pojęcia, co to oznacza.- Dom Uciech Cardottiego przedstawia.Chrapliwie wciągnął powietrze, chwycił miecz i tarczę, po czym przepchnął się downętrza kręgu.- Niesławny pojedynek pomiędzy Fenrisem Groznym.- Cosca machnął laską wstronę Siwowłosego, który wtoczył się do kręgu z przeciwnej strony - a LogenemDziewięciopalcym!- Przecież on ma dziesięć palców! - zawołał ktoś, wywołując falę pijackiego śmiechu.Dreszczowi nie było do śmiechu.Co prawda, Siwowłosy był znacznie mniejprzerażający niż prawdziwy Fenris Grozny, ale i tak sprawiał niepokojące wrażenie - wielkijak dom z twarzą ukrytą pod czarną żelazną maską i lewą stroną ogolonej głowy oraz lewąręką pomalowanymi na niebiesko.Pałka, którą ściskał w potężnych dłoniach, wyglądała naniezwykle ciężką i bardzo niebezpieczną.Dreszcz musiał sobie powtarzać, że są po tej samejstronie.Tylko udają, to wszystko.Tylko udają.- Niech panowie lepiej zrobią im trochę miejsca! - zawołał Cosca, a trzy gurkijskietancerki pląsające na obrzeżach kręgu w czarnych maskach kotów na czarnych twarzachodsunęły gości pod ściany.- Może się polać krew!- Mam nadzieję! - Kolejna fala śmiechu.- Nie przyszedłem tutaj po to, żeby patrzeć,jak dwóch idiotów ze sobą tańczy!Widzowie pohukiwali, gwizdali i buczeli.Głównie buczeli.Dreszcz wątpił, aby jegoplan - przez kilka minut poskakać wokół kręgu, tnąc powietrze, po czym wbić Siwowłosemumiecz między rękę a bok, podczas gdy olbrzym przebije pęcherz ze świńską krwią - wywołałowacje tych skurwieli.Przypomniał sobie prawdziwy pojedynek, który odbył się przedmurami Carleonu i od którego zależał los całej Północy.Wtedy wojownicy stali wokół kręgu,potrząsając tarczami, pokrzykując i porykując.Zastanawiał się, co pomyśleliby o tej głupocie.Czasami życie wiedzie nas dziwnymi ścieżkami.- Zaczynajcie! - zawołał Cosca, wskakując z powrotem w tłum.Siwowłosy ryknął donośnie i zaszarżował, mocno wymachując pałką.Całkowiciezaskoczył Dreszcza, który co prawda zdążył umieść tarczę, ale siła ciosu posłała go na ziemię.Przejechał kawałek na tyłku, czując odrętwienie w lewej ręce, po czym padł jak długi iskaleczył się mieczem w brew.Dobrze, że nie wykłuł sobie oka.Przetoczył się, a pałka spadław miejsce, w którym przed chwilą leżał, posyłając w górę odpryski kamienia.Zanim zdążyłwstać, Siwowłosy znów na niego ruszył, sprawiając śmiertelnie poważne wrażenie, a Dreszczmusiał salwować się ucieczką z godnością kota, który znalazł się w zagrodzie wilków.Nie taksię umawiali, ale wyglądało na to, że olbrzym postanowił dać tym draniom niezapomnianypokaz.- Zabij go! - Ktoś się roześmiał.- Chcemy krwi, idioci!Dreszcz mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza.Ogarnęły go złe przeczucia.Jeszcze gorsze niż dotychczas.* * *Toczące się kości zazwyczaj uspokajały Przyjaznego, ale nie dzisiaj.Miał złeprzeczucia.Jeszcze gorsze niż dotychczas.Patrzył, jak kości koziołkują i wirują ze stukotem,od którego cierpła mu lepka skóra, po czym nieruchomieją.- Dwa i cztery - powiedział.- Widzimy! - burknął mężczyzna w masce przypominającej półksiężyc.- Przeklętekości mnie nienawidzą! - Cisnął je ze złością, aż odbiły się od wypolerowanego drewna.Przyjazny zmarszczył brwi, zebrał kości i delikatnie potoczył je po stole.- Pięć i trzy.Kasyno wygrywa.- Wygląda na to, że weszło mu to w krew - warknął mężczyzna ubrany w maskę wkształcie statku, a kilku jego znajomych zaczęło gniewnie mruczeć pod nosem.Wszyscy byli pijani.Pijani i głupi.Kasyno zawsze zakłada wygraną, w przeciwnymrazie nie organizowałoby rozgrywki.Jednakże Przyjazny nie czuł się w obowiązku im tegotłumaczyć.W drugim końcu pomieszczenia ktoś krzyknął z radości, gdy na ruletce wypadławskazana przez niego liczba.Kilku karciarzy zaklaskało z lekką pogardą.- Przeklęte kości.- Półksiężyc siorbnął trochę wina z kieliszka, a Przyjazny staranniezebrał żetony i dodał je do własnej rosnącej kupki.Miał trudności z oddychaniem, w powietrzu unosiło się mnóstwo dziwnych zapachów- perfumy, pot, wino i dym.Zdał sobie sprawę, że ma otwarte usta, i szybko je zamknął.* * *Król Unii przeniósł wzrok z Monzy na Vitari i z powrotem - był przystojny, dostojny ibardzo niepożądany.Monza zdała sobie sprawę, że ma otwarte usta, i szybko je zamknęła.- Nie chcę być niegrzeczny, ale jedna z was całkowicie mi wystarczy, a zawsze.miałem słabość do ciemnych włosów.- Wskazał drzwi.- Mam nadzieję, że cię nie urażę, jeślipoproszę, abyś wyszła.Oczywiście otrzymasz zapłatę.- To bardzo hojnie z pana strony.- Vitari zerknęła na Monzę, która lekko wzruszyłaramionami.Jej umysł miotał się jak żaba w ukropie, szukając wyjścia z pułapki, w którą sama sięwpakowała.Vitari odepchnęła się od ściany i ruszyła w stronę drzwi.Po drodze otarła siędłonią o przód królewskiego płaszcza.- Niech szlag trafi moją rudą matkę.- Zachichotała.Drzwi zamknęły się z trzaskiem.- To bardzo.- Król odchrząknął.- Przyjemny pokój.- Aatwo pana zadowolić.Parsknął śmiechem.- Moja żona ma na ten temat inne zdanie.- Niewiele żon wypowiada się pochlebnie o swoich mężach.Właśnie dlatego do nasprzychodzą.- yle mnie zrozumiałaś.Mam jej błogosławieństwo.%7łona spodziewa się trzeciegodziecka, dlatego.cóż, nie będę cię zanudzał.- Będę udawała zainteresowanie, cokolwiek pan powie.Za to mi płacą.- No tak.- Król nerwowo zatarł dłonie.- Może się napijemy?Wskazała głową barek.- Tam są alkohole.- Chcesz coś?- Nie.- Oczywiście, niby po co? - Zabulgotało nalewane wino.- To pewnie dla ciebie nicnowego.- Nie - odparła, chociaż nie przypominała sobie, kiedy ostatnio przebrana za dziwkęprzebywała w jednym pokoju z królem.Miała dwa wyjścia.Przespać się z nim albo go zamordować.%7ładna z tych możliwościnie napawała jej entuzjazmem.Już zabicie Ario byłoby kłopotliwe, ale zabicie króla - nawetzięcia Orso - to znacznie poważniejsza sprawa. Kiedy generał staje przed dwiema mrocznymi drogami, zawsze powinien wybrać tęjaśniejszą , pisał Stolicus.Monza wątpiła, by miał na myśli właśnie takie okoliczności, leczto niczego nie zmieniało.Objęła najbliższą podporę baldachimu i opuściła się niezdarnie najaskrawą pościel.Nagle jej wzrok spoczął na fajeczce. Kiedy generał staje przed dwiema mrocznymi drogami, zawsze powinien znalezćtrzecią , pisał Farans.- Sprawia pan wrażenie zdenerwowanego - szepnęła.Król zbliżył się do szczytu łóżka.- Muszę przyznać, że minęło sporo czasu, odkąd ostatnio odwiedziłem.takie miejsce.- To pana uspokoi.- Odwróciła się do niego tyłem i zanim zdążył odmówić, zaczęłanabijać fajeczkę.Nie zajęło jej to długo.W końcu robiła to każdej nocy.- Plewy? Nie jestem pewien, czy.- Na to też potrzebuje pan błogosławieństwa żony? - Podała mu fajeczkę.- Oczywiście, że nie.Wstała, unosząc lampę, po czym, patrząc mu w oczy, przystawiła płomień domiseczki.Pierwszą dawkę dymu wykaszlał od razu.Drugą prawie równie szybko.Trzeciąudało mu się przytrzymać w płucach, a następnie wydmuchnąć w postaci białej smugi.- Twoja kolej - zaskrzeczał, wciskając jej fajeczkę w dłoń i opadając na łóżko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dreszcz nie miał pojęcia, co to oznacza.- Dom Uciech Cardottiego przedstawia.Chrapliwie wciągnął powietrze, chwycił miecz i tarczę, po czym przepchnął się downętrza kręgu.- Niesławny pojedynek pomiędzy Fenrisem Groznym.- Cosca machnął laską wstronę Siwowłosego, który wtoczył się do kręgu z przeciwnej strony - a LogenemDziewięciopalcym!- Przecież on ma dziesięć palców! - zawołał ktoś, wywołując falę pijackiego śmiechu.Dreszczowi nie było do śmiechu.Co prawda, Siwowłosy był znacznie mniejprzerażający niż prawdziwy Fenris Grozny, ale i tak sprawiał niepokojące wrażenie - wielkijak dom z twarzą ukrytą pod czarną żelazną maską i lewą stroną ogolonej głowy oraz lewąręką pomalowanymi na niebiesko.Pałka, którą ściskał w potężnych dłoniach, wyglądała naniezwykle ciężką i bardzo niebezpieczną.Dreszcz musiał sobie powtarzać, że są po tej samejstronie.Tylko udają, to wszystko.Tylko udają.- Niech panowie lepiej zrobią im trochę miejsca! - zawołał Cosca, a trzy gurkijskietancerki pląsające na obrzeżach kręgu w czarnych maskach kotów na czarnych twarzachodsunęły gości pod ściany.- Może się polać krew!- Mam nadzieję! - Kolejna fala śmiechu.- Nie przyszedłem tutaj po to, żeby patrzeć,jak dwóch idiotów ze sobą tańczy!Widzowie pohukiwali, gwizdali i buczeli.Głównie buczeli.Dreszcz wątpił, aby jegoplan - przez kilka minut poskakać wokół kręgu, tnąc powietrze, po czym wbić Siwowłosemumiecz między rękę a bok, podczas gdy olbrzym przebije pęcherz ze świńską krwią - wywołałowacje tych skurwieli.Przypomniał sobie prawdziwy pojedynek, który odbył się przedmurami Carleonu i od którego zależał los całej Północy.Wtedy wojownicy stali wokół kręgu,potrząsając tarczami, pokrzykując i porykując.Zastanawiał się, co pomyśleliby o tej głupocie.Czasami życie wiedzie nas dziwnymi ścieżkami.- Zaczynajcie! - zawołał Cosca, wskakując z powrotem w tłum.Siwowłosy ryknął donośnie i zaszarżował, mocno wymachując pałką.Całkowiciezaskoczył Dreszcza, który co prawda zdążył umieść tarczę, ale siła ciosu posłała go na ziemię.Przejechał kawałek na tyłku, czując odrętwienie w lewej ręce, po czym padł jak długi iskaleczył się mieczem w brew.Dobrze, że nie wykłuł sobie oka.Przetoczył się, a pałka spadław miejsce, w którym przed chwilą leżał, posyłając w górę odpryski kamienia.Zanim zdążyłwstać, Siwowłosy znów na niego ruszył, sprawiając śmiertelnie poważne wrażenie, a Dreszczmusiał salwować się ucieczką z godnością kota, który znalazł się w zagrodzie wilków.Nie taksię umawiali, ale wyglądało na to, że olbrzym postanowił dać tym draniom niezapomnianypokaz.- Zabij go! - Ktoś się roześmiał.- Chcemy krwi, idioci!Dreszcz mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza.Ogarnęły go złe przeczucia.Jeszcze gorsze niż dotychczas.* * *Toczące się kości zazwyczaj uspokajały Przyjaznego, ale nie dzisiaj.Miał złeprzeczucia.Jeszcze gorsze niż dotychczas.Patrzył, jak kości koziołkują i wirują ze stukotem,od którego cierpła mu lepka skóra, po czym nieruchomieją.- Dwa i cztery - powiedział.- Widzimy! - burknął mężczyzna w masce przypominającej półksiężyc.- Przeklętekości mnie nienawidzą! - Cisnął je ze złością, aż odbiły się od wypolerowanego drewna.Przyjazny zmarszczył brwi, zebrał kości i delikatnie potoczył je po stole.- Pięć i trzy.Kasyno wygrywa.- Wygląda na to, że weszło mu to w krew - warknął mężczyzna ubrany w maskę wkształcie statku, a kilku jego znajomych zaczęło gniewnie mruczeć pod nosem.Wszyscy byli pijani.Pijani i głupi.Kasyno zawsze zakłada wygraną, w przeciwnymrazie nie organizowałoby rozgrywki.Jednakże Przyjazny nie czuł się w obowiązku im tegotłumaczyć.W drugim końcu pomieszczenia ktoś krzyknął z radości, gdy na ruletce wypadławskazana przez niego liczba.Kilku karciarzy zaklaskało z lekką pogardą.- Przeklęte kości.- Półksiężyc siorbnął trochę wina z kieliszka, a Przyjazny staranniezebrał żetony i dodał je do własnej rosnącej kupki.Miał trudności z oddychaniem, w powietrzu unosiło się mnóstwo dziwnych zapachów- perfumy, pot, wino i dym.Zdał sobie sprawę, że ma otwarte usta, i szybko je zamknął.* * *Król Unii przeniósł wzrok z Monzy na Vitari i z powrotem - był przystojny, dostojny ibardzo niepożądany.Monza zdała sobie sprawę, że ma otwarte usta, i szybko je zamknęła.- Nie chcę być niegrzeczny, ale jedna z was całkowicie mi wystarczy, a zawsze.miałem słabość do ciemnych włosów.- Wskazał drzwi.- Mam nadzieję, że cię nie urażę, jeślipoproszę, abyś wyszła.Oczywiście otrzymasz zapłatę.- To bardzo hojnie z pana strony.- Vitari zerknęła na Monzę, która lekko wzruszyłaramionami.Jej umysł miotał się jak żaba w ukropie, szukając wyjścia z pułapki, w którą sama sięwpakowała.Vitari odepchnęła się od ściany i ruszyła w stronę drzwi.Po drodze otarła siędłonią o przód królewskiego płaszcza.- Niech szlag trafi moją rudą matkę.- Zachichotała.Drzwi zamknęły się z trzaskiem.- To bardzo.- Król odchrząknął.- Przyjemny pokój.- Aatwo pana zadowolić.Parsknął śmiechem.- Moja żona ma na ten temat inne zdanie.- Niewiele żon wypowiada się pochlebnie o swoich mężach.Właśnie dlatego do nasprzychodzą.- yle mnie zrozumiałaś.Mam jej błogosławieństwo.%7łona spodziewa się trzeciegodziecka, dlatego.cóż, nie będę cię zanudzał.- Będę udawała zainteresowanie, cokolwiek pan powie.Za to mi płacą.- No tak.- Król nerwowo zatarł dłonie.- Może się napijemy?Wskazała głową barek.- Tam są alkohole.- Chcesz coś?- Nie.- Oczywiście, niby po co? - Zabulgotało nalewane wino.- To pewnie dla ciebie nicnowego.- Nie - odparła, chociaż nie przypominała sobie, kiedy ostatnio przebrana za dziwkęprzebywała w jednym pokoju z królem.Miała dwa wyjścia.Przespać się z nim albo go zamordować.%7ładna z tych możliwościnie napawała jej entuzjazmem.Już zabicie Ario byłoby kłopotliwe, ale zabicie króla - nawetzięcia Orso - to znacznie poważniejsza sprawa. Kiedy generał staje przed dwiema mrocznymi drogami, zawsze powinien wybrać tęjaśniejszą , pisał Stolicus.Monza wątpiła, by miał na myśli właśnie takie okoliczności, leczto niczego nie zmieniało.Objęła najbliższą podporę baldachimu i opuściła się niezdarnie najaskrawą pościel.Nagle jej wzrok spoczął na fajeczce. Kiedy generał staje przed dwiema mrocznymi drogami, zawsze powinien znalezćtrzecią , pisał Farans.- Sprawia pan wrażenie zdenerwowanego - szepnęła.Król zbliżył się do szczytu łóżka.- Muszę przyznać, że minęło sporo czasu, odkąd ostatnio odwiedziłem.takie miejsce.- To pana uspokoi.- Odwróciła się do niego tyłem i zanim zdążył odmówić, zaczęłanabijać fajeczkę.Nie zajęło jej to długo.W końcu robiła to każdej nocy.- Plewy? Nie jestem pewien, czy.- Na to też potrzebuje pan błogosławieństwa żony? - Podała mu fajeczkę.- Oczywiście, że nie.Wstała, unosząc lampę, po czym, patrząc mu w oczy, przystawiła płomień domiseczki.Pierwszą dawkę dymu wykaszlał od razu.Drugą prawie równie szybko.Trzeciąudało mu się przytrzymać w płucach, a następnie wydmuchnąć w postaci białej smugi.- Twoja kolej - zaskrzeczał, wciskając jej fajeczkę w dłoń i opadając na łóżko [ Pobierz całość w formacie PDF ]